„Literackie obiady czwartkowe” ocenzurowane?

 

„Literackie obiady czwartkowe” ocenzurowane?


Po przeczytaniu felietonu „Literacki stół” na spotkaniach imieninowo-urodzinowych mam pewne refleksje. Zgadzam się z Autorką felietonu i nie upieram się co do nazwy „Literackie obiady czwartkowe”, zwłaszcza że wymienione w felietonie: „półgęski, bażanty i wina wyborne, wieże tortów i śledziowe delicje” nigdy nie pojawiły się na „literackim stole”, a szkoda… Biesiadowanie – w odpowiednich proporcjach łączące jedzenie i rozmowę – jest częścią kultury, znaną od tysiącleci i obecną w każdej cywilizacji. Powinnością kulturalnego gospodarza i kulturalnych biesiadników jest dołożyć starań, żeby zarówno strawa duchowa jak i cielesna, była najwyższej jakości (choć wcale nie najdroższa). To sposób na wydobycie z tego świata tego co najpiękniejsze i ofiarowanie tego współbiesiadnikom. Pieczołowicie przygotowane menu nie obciąża żołądka, a honoruje gości (lub gospodarza części „duchowej”) i… Tu proszę dołożyć własne najpiękniejsze wspomnienia z literatury. Ja polecam opowiadanie Karen Blixen „Uczta Babette” – albo jeszcze piękniejszy film pod tym tytułem…
Wracając do felietonu: nie zgadzam się z ustalaniem granicy minimum lub maksimum naszych zachowań. Jesteśmy wolni. Ktoś przyjdzie bez ciastka, ktoś inny przyniesie „bażanta” – zapewniam, członkowie Oddziału zachowają się tak samo: będą życzenia, będzie spotkanie z autorem i jego twórczością. Typ i forma poczęstunku powinna być wyborem gospodarza dnia. Nie można narzucić bądź zabronić mu czegokolwiek.
Oczywiście jestem świadoma, że nie powinno być ekstremalnych zachowań, zwłaszcza epatowania bogactwem, które zamiast honorować gości – powoduje ich skrępowanie. Jeśli na spotkaniu solenizant/ka ma ochotę podjąć gości ciastkiem lub sałatką zrobioną przez siebie, uważam, ma do tego prawo. Ponadto lampka wina czy soku i mały poczęstunek wyłącznie wypełniają chwile oczekiwania na komplet gości. Nikt nie jest zmuszany do jedzenia. Nie spotykamy się dla rozkoszy podniebienia. Spotykamy się, szanując podjętą decyzję: ciastko czy sałatka, przede wszystkim, by czytać i wgłębiać się w twórczość literacką autora. Po kawie, zaczyna się biesiada literacka, czytamy wiersze, prezentujemy nowości wydawnicze. Towarzyszący spotkaniu muzyk, czy nawet muzycy, jak na urodzinach Heleny Gordziej, dźwiękiem altówki, oboju i akordeonu dekorują wiersze bohaterów dnia.
Cytowany felieton zaczyna się od słów: „Nie tak powinien być zastawiony literacki stół” – parafrazując wypowiedź Autorki powiem „NIE O JEDZENIU POWINNA BYĆ RELACJA”. Zgadzam się z Autorką felietonu, chodzi o przywrócenie właściwych proporcji w relacjonowaniu naszych artystycznych wydarzeń dla ducha i ciała. Tylko problem polega na tym, że niestety, nikt nie chce napisać tych kilku słów i pokazać piękno meritum spotkania. Do napisania czegokolwiek są tylko „dyżurni”, stale ci sami autorzy. Na szczęście, jeszcze nie mają odwagi odmówić. Zastanawiam się, dlaczego tak jest. Strona internetowa dostępna jest dla nas wszystkich. Mamy wolność słowa, nikt nikogo nie krępuje. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w pisanym artykule dowolnie odnieść się do prezentowanych utworów naszych kolegów.
Wyobraźni autora nikt nie może krępować, zwłaszcza powiedzeniem „co powiedzą o nas ludzie”. Nigdy nie byłam alkoholiczką, ani narkomanką, miałam jednak prawo do napisania felietonu o nieżyjącym Marku Kotańskim, który jak Prometeusz niósł ogień i siłę, dając uzależnionym od nałogów nadzieję, dzięki której tak wielu zawdzięcza powrót do życia. Ważna jest nasza odwaga, bo chcemy coś powiedzieć. Niestety, większość naszych członków nie tylko nic nie napisze o spotkaniu autorskim kolegi z Oddziału, ale nie zawiadomi administratora strony nawet o wydaniu własnej nowej książki. O jej istnieniu dowiadujemy się przypadkowo. Informacje nie są anonimowe. Podpisując się pod artykułem, kreujemy swój wizerunek. I nie krępujmy nikogo, nawet jeśli się z czymś nie zgadzamy. Rozmawiajmy z sobą, także w Internecie.
Zastanówmy się, jak uaktywnić nasze prezentacje. Czy na stole będzie herbata, wino, kromka chleba, kawałek ciasta, nie ma znaczenia, Brak zapisu komentarzy autorów jest problemem. Mamy swoją siedzibę, salon literacki, scenę dla twórców, piękny stolik podarowany przez Krysię Grys. Pytanie: dlaczego nikt o meritum kolejnego spotkania, o jego wartościach nie chce pisać? Administrator strony powinien nanosić informacje na stronę, a nie ją tworzyć, a u nas jest odwrotnie. Teresa Januchta jest nie tylko lokomotywą ciągnącą pociąg Internetu, ale musi jeszcze załadować wszystkie wagony pociągu. Chętnych do pomocy, niestety, nie ma.
Magdalenie Pocgaj, Autorce wspomnianego felietonu, dziękuję za cenne uwagi. Zapewne spowodują zadumę i być może wpłyną na nasze indywidualne zachowania, a autorów następnych relacji ukierunkują do zwrócenia uwagi na sedno sprawy.
Danuta Bartosz