Poeta winien się spalać, nie tylko świecić…

 

Poeta winien się spalać, nie tylko świecić…

Jaki jest wizerunek współczesnego poety wśród dzisiejszej młodzieży? Jakie wspomnienie  zostawia po sobie on sam, gdy wychodzi ze spotkania autorskiego w szkole… Pozwolę sobie na kilka refleksji na gorąco, bowiem razem z kolegą, bratem po piórze i zarazem prezesem naszego oddziału, Pawłem Kuszczyńskim, gościliśmy dzisiaj w jednej z poznańskich szkół. 
Cóż, przyszło nam się podzielić „lekcją” po połowie, a była ona dość szczególna, bo nie tylko przeprowadzona społecznie, bez honorarium, ale następowała po niefortunnym spotkaniu w tejże szkole jednej z naszych koleżanek. Spotkanie to kładło się głębokim cieniem na ogólnym wizerunku poetów z Domu Literatury przy ul. Noskowskiego 24. Gromada młodzieży patrzyła na nas wyczekująco. Z minuty na minutę lody jednak topniały. Mówiliśmy o tajnikach twórczego warsztatu, o potrzebie wrażliwości i dostrzegania drugiego człowieka, o otwarciu się na świat przyrody, o wzajemnym oddziaływaniu na siebie różnych dziedzin sztuki, o własnych spostrzeżeniach i przeżyciach, by wreszcie dzielić się swoją poezją (ale w rozsądnym wymiarze). Okazało się, że nie rzucamy słów „jak grochem o ścianę”, bo młodzież otworzyła przed nami drzwi do swojego wnętrza. Udało nam się z nią POROZMAWIAĆ. Oczywistym jest, że nie wszyscy muszą kochać poezję, ale jeśli spotykają się ze sobą dwa światy z dwóch różnych pokoleń, na płaszczyźnie twórca – i potencjalny odbiorca jego sztuki, to przecenić tego nie można, ale i zepsuć nie wolno. Nieżyjąca już wspaniała poetka, Łucja Danielewska, często podkreślała, że „poeta powinien nie tylko świecić ale również spalać się”. Tak trudno dziś o autorytet, który byłby wzorem dla młodego człowieka, chociaż uczniowie niemal automatycznie wymieniają dwie osoby: Matkę Teresę z Kalkuty i papieża Jana Pawła II. I nikogo więcej? A może wreszcie mógłby nim być któryś  z… poetów, czyli ktoś bardziej obdarowany przez naturę, kto widzi i słyszy więcej, mocniej odczuwa, kto słowem jest w stanie poruszyć w człowieku najczulszą strunę, odnieść się do jego uczuć, do samej głębi jego istoty. Ale słowem można także zranić, zwłaszcza osobę młodą, często poszukującą sensu życia, nieraz zagubioną, błądzącą, wręcz słabą. A jeśli do tego ośmieli się pokazać poecie swój pierwszy, nieporadny wiersz? Nikt od razu nie staje się twórcą wybitnym, doskonałym. A co dopiero wielkim. Nie spadnie poecie z głowy korona, jeśli opowie o swoich twórczych porażkach czy klęskach. O samotności, lęku, niepewności, kompleksach, tak często dopadających osoby wrażliwe i o tym, jak sobie z nimi poradził. Warto mieć dystans do własnej „wielkości i sławy”, wsłuchiwać się w drugiego człowieka, zwłaszcza tego, który dopiero wyrusza w swoją drogę. Warto podzielić się czasem i sercem, nawet gdyby jakaś cząstka nas musiała przy tym spłonąć…
Maria Magdalena Pocgaj