Przepis na uśmiech w poezji i w życiu

Przepis na uśmiech w poezji i w życiu

      Wybornym wieczorem poezji obdarzyła zduńskowolan Powiatowa Biblioteka Publiczna. A Piotr Niedżwiecki – Prezydent  tego miasta(brat Marka Niedżwieckiego z radiowej „Trójki”) – jest  przykładem dobrego recytatora. Tak mu zostało po dawnych szkolnych akademiach i konkursach recytatorskich.
   Spektakl „A teraz opowiem całe moje życie” zgromadził liczną publiczność. Plakaty w witrynie MDK i w/w Biblioteki kusiły nie tylko nazwiskiem głównej bohaterki wieczoru – Wisławy Szymborskiej, ale również – Prezydenta Miasta, cenionych pedagogów, pracowników Urzędu Miasta, telewizji, członków Klubu Literackiego TOPOLA (Lilla Latus, Walentyna Anna Kubik, Anna Andrych) oraz Justyny Majkowskiej. Justyna przez 2 lata wyśpiewała sporo przebojów z zespołem „Ich Troje”, ale śpiewała wcześniej teksty poetyckie, m.in. moje „Nagie spojrzenie”, uwiecznione na płycie z zespołem Erato.
 Z Wisławą Szymborską wiąże mnie fakt, że obie pełniłyśmy funkcję „urzędniczki kolejowej” (uogólniając). Ona – w czasie okupacji, ja – czterdzieści lat później.
Podczas wieczoru poświęconego poetce miałam przyjemność wsłuchać się w strofy wierszy oraz wypowiedzi dotyczące jej  życia i twórczości. Sama również, jako gość zaproszony do udziału w spektaklu, opowiedziałam o własnym stosunku do poezji noblistki, a także przypomniałam kilka ciekawostek z jej życia. Siadaliśmy kolejno na parkowej ławce pod drzewem na scenie, bądź czytaliśmy przy stolikach kawiarnianych na sali. Słuchaliśmy Elli Fitzgerald, śpiewaczki jazzowej, która była według Szymborskiej  większą artystką, niż divy operowe. W tle wyświetlane były zdjęcia poetki z różnych okresów jej życia prywatnego i zdarzeń literackich, w których uczestniczyła. 
    Maria Wisława Anna Szymborska urodziła się 90 lat temu. W dzieciństwie ojciec płacił jej po 20 groszy za okolicznościowe wierszyki. Wymagał, żeby były zabawne – żadnych zwierzeń, żadnych lamentów. Jako kobieta dojrzała układała z gronem przyjaciół wierszyki żartobliwe, często nieprzyzwoite. Lubiła ucztować, palić, piła dużo kawy. Fascynował ją bokser Andrzej Gołota, który zresztą po jej śmierci napisał krótki wiersz. Lubiła, o zgrozo, serial „Niewolnica Isaura”.
    Miała dystans do wszystkich nagród świata. I do własnej twórczości. Nie znosiła pompatycznych ceremonii,  promocji własnych książek. Unikała życia publicznego. Moment, w którym dowiedziała się o przyznaniu jej Nagrody Nobla nazwała początkiem „tragedii sztokholmskiej”. Ale – zaskakiwała i rozbawiała. „Podobno w przemówieniu najważniejsze jest pierwsze zdanie, więc mam je już za sobą”. Tak powiedziała w Sztokholmie. W Operze Krakowskiej w 2009 roku, podczas wieczoru autorskiego, wypaliła:  „ Ja tu przyszłam posłuchać tej trąbki”. Trąbki Tomasza Stańko, który grał na uroczystości. Innym razem ktoś podał noblistce do podpisania znaczek wydany przez pocztę szwedzką, z jej wizerunkiem. Zapytała z wyrzutem: „A skąd pan to wytrzasnął”?  Oczywiście z uśmiechem podpisała.
Niewiele publikowała. Dziennikarze doliczyli się 350 wierszy, co daje średnią 5 wierszy rocznie. Widocznie uważała, że nie każda fraza, która spłynie spod jej pióra, jest warta głoszenia światu. Nie przejawiała autorskiego narcyzmu. Bała się, że jako noblistka będzie używana w różnych rolach, które jej nie odpowiadały. Ale nie dała się wepchnąć na piedestał absolutnego autorytetu literackiego ani w rolę intelektualnej  celebrytki. 
 Uważała, że bezsens istnienia dotyka wszystkich, ale nie należy z nim walczyć, tylko zdzierać z życia powagę, by nie minęło bez sensu. Uśmiechem  je traktować, z dystansem. Stąd w jej poezji paradoks, filozofia, ironia. Uczyła się prześmiewać śmierć, do tematu której wielokrotnie wracała.
W tomiku „Tutaj”, wydanym cztery lata temu, opisała swoją wyimaginowaną podróż dyliżansem z Juliuszem Słowackim. Schemat tego wiersza przypomina film Woody’ego Allena „O północy w Paryżu”, który zresztą był ostatnim filmem, obejrzanym przez  Szymborską. Ostatni podpis złożyła w listopadzie 2011 roku wraz z Mariem Vargasem Liosą, Yoko Ono ,Lechem Wałęsą, pod apelem o zmianę światowej polityki narkotykowej. Ostatni żartobliwy czterowiersz odnosił się do stanu po operacji :
   Holendrzy to mądra nacja,
   Bo wiedzą, co trzeba robić,
   Kiedy ustaje naturalna oddychacja.
A w tomie poetyckim „Sól” z 1962 roku zamieściła taki, własny „Nagrobek”:
   Tu leży staroświecka jak przecinek
   autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
   raczyła dać jej ziemia, pomimo, że trup
   nie należał do żadnej z literackich grup.
   Ale też nic lepszego nie ma na mogile
   oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
   Przechodniu ,wyjmij z teczki mózg elektronowy
   i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.

  Zapomniałabym dodać to, co istotne. Autorką scenariusza i reżyserem w/w spektaklu była Edyta Kulda – instruktor teatralny w zduńskowolskim MDK.  Jako „aktorkę” w innym spektaklu, cztery lata temu mieli okazję  ją podziwiać – Teresa Januchta, Maria Magdalena Pocgaj i Paweł Kuszczyński.

Anna Andrych