LICENTIA POETICA

LICENTIA POETICA

Każde kolejne spotkanie z panem Karolem jest inne. Naprawdę nie chce się wierzyć, jak wiele rzeczy zajmuje jego uwagę i jak bardzo potrafi być dociekliwy. Kilka dni temu podszedł do mnie na ulicy i zatrzymał wyprostowaną ręką. Dobrze, że zima odchodzi, przynajmniej nie będę musiał marznąć podczas sąsiedzkich rozmów na dworze.
- Co tam u pana słychać? – zagaił - napisał pan coś nowego?
- O, to znowu pan – westchnąłem - muszę przyznać, że zajęć ostatnio mi nie brakuje. Wiersze piszą mi się nieźle, publikuję felietony na stronie internetowej naszego oddziału ZLP, piszę też mini felietony o sprawach niewidomych, które co tydzień czytam w radiu. Prowadzę także ,,Spotkania swobodnej myśli”  w siedzibie naszego związku…
- A co to takiego?
- Raz w miesiącu spotykamy się, aby porozmawiać o literaturze. Może pan do nas kiedyś zajrzy?
- O, ho, ho, to za wysokie progi. Już wolę te chodnikowe rozmowy z panem. Z tego, co słyszę, jest pan bardzo zajęty. Ma pan czas, żeby spokojnie zjeść obiad?
- Wspomniałem jedynie o moich pasjach. Głównym moim zajęciem, jest praca zawodowa. Jak pan wie, masuję ludzi w moim gabinecie.
- Teraz już wiem, dlaczego nie widać pana na osiedlu. Fajnie, że pana spotkałem, chociaż mam takie zmartwienie. To życie jest kompletnie sfiksowane…
- Panie Karolu, a co się stało?
- Właśnie byłem w banku, wziąłem ostatnie pieniądze. Córa czwarty raz zdaje na prawo jazdy…
- Słyszałem, że to dzisiaj normalne. Kursanci często podchodzą do egzaminu wiele razy, zanim w końcu się uda.
- Tak, ale żeby pan wiedział, jakie to są pieniądze! Czwarty raz opłacić egzamin, wykupić dodatkowe lekcje, mówię panu, zwariować można. A przecież ona bardzo dobrze jeździ. Na wsi, samochodem szwagra, śmiga po polach jak fryga, a jak przychodzi do egzaminu, to klops. Puści mnie dziewucha z torbami! Normalnie to moja renta i kilka fuch wystarczy, żeby jakoś przeżyć, ale teraz ludzie nie mają pieniędzy. A nie słyszał pan przypadkiem o kimś, kto chce remontować mieszkanie? Robię wszystko!
- Myślę nad tą koincydencją…
- A gdzie ona mieszka, ma pan jakiś adres, albo chociaż telefon?
- Nie, nie. Mówię o dziwnym zbiegu okoliczności. Może miałbym coś dla pana. Muszę odmalować mój gabinet i zastanawiałem się, kogo prosić o pomoc.
- No i jesteśmy w domu! Dobra, zrobimy tak: Ja dam panu duży rabat, a pan wyklepie moje plecy i trochę pogadamy o tych naszych literackich sprawach. To jak?
- No cóż - zawahałem się - niech będzie - wyjścia specjalnie nie mam... -  pomyślałem.
- No to szafa gra! - zawołał radośnie.
- I od razu poprawił się panu humor… - zauważyłem z zadowoleniem
- Tak już mam. Szybko się wkurzam i szybko mi przechodzi. Ale pan to zawsze taki smutny.
- Skąd taka supozycja? Przepraszam, dlaczego pan tak uważa?
- Przeczytałem wszystkie pana książki. Czytałem i myślałem, czemu jest pan taki ponury, skąd tyle smutnych wierszy? Ja też się martwię, ale mam na to lekarstwo. Mówię sobie: Karol weź się w garść, nie myśl o przeszłości, myśl o tym co będzie. Ja wiem, że pan nie widzi, to trudno się cieszyć, bo i z czego?
- Widzę, że chyba muszę zacząć się tłumaczyć. Wszyscy  moi czytelnicy uważają, że skoro duża część moich wierszy mówi o trudnych sprawach, to na pewno mam smutne życie…
- Nikt się dziwi, że jest panu ciężko. Ja, to jakbym miał nie widzieć - zawiesił głos - wolę o tym nie gadać.
- Wszyscy, którzy widzą, myślą, że nie widzieć to jest koniec świata..
- No bo jest, chyba trudno zaprzeczyć…
- Nie popadajmy w tanie uproszczenia. Mam wspaniałą żonę, która mnie uwielbia, trójkę dzieci, z których jesteśmy bardzo dumni, czwórkę wnucząt, które rosną i dają mnóstwo radości. Mam swoją poezję, felietony, muzykę. Wreszcie mam ogromne grono zadowolonych z mojej pracy pacjentów. W sumie jestem w pozycji niezwykle uprzywilejowanej. Grzeszyłbym, gdybym miał się uskarżać.
- To skąd te smutne wiersze?
- Poeta nie musi opisywać własnego życia. Bardzo często pisze o tym, co udało mu się zaobserwować. Ja w  oczach wielu ludzi widzę smutek…
- To znaczy, tak pan czuje?..
- Wystarczy, że człowiek powie do mnie jedno zdanie i wiem. Moje wiersze są takie, jak obserwowany przeze mnie świat. Ludzie są smutni, zniechęceni. Brak im inicjatywy, zamykają się w sobie. Nic dziwnego, że nie okazując nikomu miłości, sami nie są kochani. Nie chcą podzielić się czymkolwiek, to też niczego nie otrzymują w zamian. Mówią: pragnę tylko świętego spokoju, nie chcę żadnych gości i dziwią się, że są samotni. Są nienasyceni w swoich zachciankach, zawsze skoncentrowani na tym, czego im aktualnie brakuje. Dlatego taka jest spora część mojej poezji. Zapewniam pana, chciałbym pisać bardziej radośnie i zamieszczać w tomikach więcej liryków, ale próżne są moje starania, bo rzeczywistość dopada mnie i z butami wchodzi na karty moich książek, chociaż często nie ma nic wspólnego z moim światem.
- No to teraz rozumiem wszystko, a właściwie to chyba nie do końca. Nie widzi pan i mówi, że jest szczęśliwy. Nie mogę sobie tego poustawiać.
- Panie Karolu, jak pisał Balzac : ,,prawdziwe szczęście jest rzeczą wysiłku, odwagi  i pracy”. Cóż, nie jest możliwe, żeby pan poczuł fizycznie mój niedostatek wzroku, czy też moje zadowolenie z życia. Będzie musiał pan uwierzyć mi na słowo.
- A ja cały czas myślałem, że te smutne wiersze, to dlatego, że pan nie widzi.
- Napisałem kiedyś wiersz pod tytułem ,,Niepełnosprawny”, który zaczyna się słowami: ,,odkąd wózek zastąpił mi nogi”. Przecież chodzę i nogi mam zdrowe. Poeta ma prawo do pewnych zabiegów i czasami mogę sobie zwyczajnie pozmyślać. A wszystko po to, aby osiągnąć zamierzony efekt końcowy.`
- To chyba jest dla mnie za trudne…
- Niech pan się trochę rozluźni i puści wodze fantazji. W literaturze zdarza się na przykład, że poeta mężczyzna pisze jako kobieta i odwrotnie.
- Ale po co?
- To się nazywa licentia poetica.
- Że jak?....
- Swoboda poetyckiej wypowiedzi, która dopuszcza naruszanie ogólnie przyjętych norm literackich.
- To mi pan dzisiaj głowę przemaglował. Już lepiej pójdę do domu…
Chciałem sąsiadowi jeszcze coś powiedzieć, jednak zniknął tak samo nagle, jak się pojawił. Sprawiał wrażenie bardzo zaskoczonego tym, co ode mnie usłyszał. Prawdę mówiąc, nie myślałem, że sprawiam wrażenie człowieka ponurego. 
Szedłem w kierunku domu i zastanawiałem się głęboko, czy kiedyś zdołam sprostać ciekawości człowieka myślącego wyłącznie na swój odrębny sposób.

GOŁY