MIĘDZY NAMI PISARZAMI

MIĘDZY NAMI PISARZAMI

  Wczoraj, 17 czerwca, odbyło się kolejne spotkanie swobodnej myśli. Tym razem z moją skromną osobą w tle. Zwykle po takim spotkaniu na stronie oddziału ukazuje się relacja. Zamiast niej chcę się podzielić paroma refleksjami.   

  To nie było zwykłe spotkanie autorskie, na którym pisarz czyta kilka swoich utworów i odpowiada na zadane przez publiczność pytania. Rozpoczynając przed pół rokiem ich cykl, Krzysztof Galas miał zapewne na uwadze poznanie całokształtu twórczości wybranego autora, charakterystycznych cech jego dzieł, inspiracji i uwarunkowań procesu twórczego, a przede wszystkim przypomnienie, uświadomienie wielu osobom, że ktoś taki żył i tworzył (w przypadku pisarzy nieżyjących), a wreszcie kto co pisze i jak pisze, co robi dla kultury itp. Czy to potrzebne? Owszem, bowiem niby znamy się nawzajem, zdarza się nam zajrzeć do książki wydanej przez kolegę literata, ale tak naprawdę często niewiele o sobie wiemy. Na wczorajszym spotkaniu na przykład kilka osób było zaskoczonych faktem, że piszę również dla dzieci, że od ponad dwudziestu lat prowadzę działalność animatorską wśród nauczycieli, że organizuję konkursy literackie, wydaję półrocznik literacki „Spojrzenie” (przez 20 lat wyszło 40 numerów), organizuję spotkania autorskie w Klubie Nauczycieli Miasta Poznania (tzw. wtorki literackie)…

 Spotkania swobodnej myśli służą także wymianie poglądów na temat literatury w ogóle, jej kondycji, stylów, mód, kierunków, rynku wydawniczego i innych problemów dotyczących osób piszących. Kilka moich wierszy, czytanych wczoraj przez uczestników spotkania, wprowadziło nastrój zwątpienia w sens pisania w ogóle. No bo jeżeli pisarz musi sam zadbać nie tylko o napisanie i wydanie książki (okładkę, ilustracje, redakcję i korektę), sam je sfinansować lub znaleźć sponsora, ale i zająć się jej promocją oraz dystrybucją, starając się przekonać potencjalnych czytelników, że stworzył dzieło, które warto kupić i przeczytać, to człowiek z natury skromny czuje się tym zażenowany. I na nic tu komplementy życzliwych słuchaczy, że utwory są świetne i nie potrzebna owa skromność, na nic poglądy niektórych, że „największą cnotą artysty jest pycha”.  Nie potrafię być sobie samej menadżerem i dystrybutorem, i już. Takich jak ja jest pewnie wielu. Z samego gadania na pewno niewiele wynika, nie da się zmienić ogólnokrajowych mechanizmów rządzących literaturą i ogólnie kulturą, lecz może warto przynajmniej uświadomić sobie i innym, co nam doskwiera. Tych „innych” nie było wczoraj wielu. Większość uczestników spotkań to ludzie pióra. Cieszę się jednak, że przyszli również „niepiszący”, zwykli miłośnicy literatury, lub choćby ciekawi, kto się kryje za nazwiskiem „Januchta”. Była nawet przedstawicielka osiedlowej społeczności, która zaproponowała, aby informować mieszkańców o imprezach organizowanych przez oddział ZLP poprzez plakaty. I o to przecież chodzi, aby tym co robimy, o czym piszemy, zainteresować społeczeństwo.
  Dziękuję, Krzysiu, nie tylko za moje spotkanie. Dziękuję Ci za wspaniały pomysł spotkań swobodnej myśli. Niech służą nam pisarzom i wszystkim, którym sprawy literatury leżą na sercu.