POEZJA W SZKOLE

POEZJA W SZKOLE

POEZJA W SZKOLE
Kilka dni temu, żona odstawiła nasz samochód do warsztatu. Jak na złość pogoda się zepsuła. Deszcz pada prawie bez przerwy, a ja do pracy muszę jeździć autobusem. W drodze na przystanek usłyszałem za sobą ochrypłe zrzędzenie.
-No szlag by to!!! Wyjściowe spodnie i cała nogawka od błota! Tak pan z tą lachą zasuwa, że trudno nadążyć. No i nie zauważyłem tej kałuży! Teraz będę wyglądał jak ostatni łazęga!
-Mogę poratować pana chusteczką.

-Dzięki, może coś się wyczyści- sąsiad energicznie potarł spodnie- Dzisiaj autobusem się pan wybrał, a co z samochodem? Żona gdzieś stuknęła? – spytał z dziwnym śmiechem.
-Nie, jakaś banalna usterka. Miał być gotowy już wczoraj, ale w warsztacie nie zdołali zdobyć potrzebnej części.
-Ja jadę na cmentarz, na grób rodziców. Skubani złodzieje grasują, kradną co popadnie, a ty człowieku tylko kasę dawaj na nowe kwiaty i znicze.
-Kradzieże na cmentarzach to prawdziwa plaga...
-Ha! Ale przynajmniej po drodze będę mógł zadać moje pytanie.
-Wobec tego słucham, bo dużo czasu nie mamy.
-Ee… tam, autobusy jeżdżą w kratkę, może wypadnie jeden z drugim, ha ha
-Wtedy spóźnię się do pracy…
-Wie pan, jak to mówią,, praca nie zając” ..- w głosie pana Karola usłyszałem zadowolenie
-W moim przypadku pacjenci umawiani są na godzinę, dlatego muszę być punktualnie.
-To dopiero przerąbane! Ale mamy szczęście, bo właśnie coś jedzie…
W autobusie było prawie pusto. Kiedy usiedliśmy, sąsiad kontynuował rozmowę.
- Tak sobie myślałem o tym co mi pan powiedział ostatnio. Trzy dni temu rozmawialiśmy przez telefon i wybierał się pan do szkoły, żeby z dziećmi porozmawiać o poezji. I co, byliście tam?
-To było spotkanie z szóstymi klasami. Od dawna miałem zaproszenie, ale z uwagi na nadmiar obowiązków mogliśmy tam pojechać dopiero wczoraj.
-No dobra, pojechał pan z żoną do dzieciaków żeby z nimi gadać o poezji? Jestem ciekaw po co? Czy one coś z tego rozumieją, czy słuchają co pan do nich mówi?
-Nie jest łatwo skupić uwagę uczniów szkoły podstawowej, przez całą długą godzinę. Takie spotkania, są dla poety dużym wyzwaniem, chociażby dlatego, że zdarzają się rzadko i trudno nabrać doświadczenia.
-Jakoś nie mogę sobie tego ułożyć. Przychodzi pan do szóstej klasy na lekcję i czyta im wiersze o opuszczonych kobietach, a te dzieciaki słuchają i się nie nudzą?
-Zawsze wnikliwie dobieram wiersze, które będę czytał. Najczęściej są to opisy przyrody o konkretnej porze roku, powiedzmy wiosenne albo jesienne. Mogą być o Bożym Narodzeniu, Wielkiej Nocy, o miłości do rodziców, czyli krótko mówiąc tematyka typowo neutralna.
-Godzinę o wiośnie i jesieni? I oni to wytrzymują?
-Głośno przeszkadzać nie mogą, bo nauczyciele siedzą i pilnują,
ale staram się, żeby lekcja była jak najbardziej urozmaicona. Zaczynam kilkoma słowami o sobie, później czytamy wiersze na przemian z żoną. Czasami śpiewamy piosenki przy akompaniamencie gitary i pokazujemy medale z Mistrzostw Polski.
-Jakie pan ma medale??- zachłysnął się pan Karol.
-Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych byłem wielokrotnie mistrzem Polski w pływaniu niewidomych, a w 1980 roku reprezentantem naszego kraju podczas Paraolimpiady.
-I jak, podobało się panu u tych ruskich? Bo to chyba tam było…
-Igrzyska Olimpijskie inwalidów nie były organizowane w Moskwie, odbyły się wyjątkowo w Holandii. Uczestnictwo w takiej imprezie jest nieprawdopodobnym przeżyciem.
-No to pan, ma się rozumieć, ma łatwiej z tą młodzieżą. Wiersze, gitara, medale…to dlatego dzieciaki jakoś wysiedzą. A jak inni sobie radzą?
-Myślę, że nie źle, bo podczas obchodów Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, mnóstwo szkół gości poetów i większość zapraszających jest bardzo zadowolona.
-Cały czas tak kombinuję. Gadacie na takich lekcjach o sobie, czytacie wiersze. Co to daje tym dzieciakom? Co oni z tego mają?
-Kiedy przyjeżdżam do szkoły, robię wszystko, żeby moje spotkanie było dla uczniów atrakcyjne. Często przyjmuję takie założenie, że przynajmniej kilkoro z słuchających mnie dzieci, próbuje pisać. Oczywiście nie musi tak być, ale zawsze podkreślam, że jeśli komuś coś w duszy gra, albo leży na sercu, niech próbuje to opisać. Nie można wykluczyć, że w ławkach siedzi następca Miłosza czy Szymborskiej.
-A zdarzyło się kiedyś, że znalazł pan jakiegoś utalentowanego dzieciaka?
-Wiele razy. Młodzież pisze do mnie emaile, pokazuje swoje nieśmiałe próby i wtedy przychodzi najtrudniejszy moment: Jak to zrobić, żeby wiersz poprawić, wytknąć błędy i jednocześnie nie zniechęcić młodego człowieka… -No to niech pan mi teraz powie. Tylu was jest poetów, nie możecie sprzedać swoich książek i ciągle chcecie żeby was było coraz więcej?
-Prezes naszego oddziału Paweł Kuszczyński napisał w swojej ostatniej książce, że poezja jest,,… ciszą w której usłyszeć można siebie.” Naprawdę warto walczyć o to, by w naszym społeczeństwie było więcej ludzi wrażliwych. Żeby młodzież zamiast oglądać dziwne kreskówki, seriale na wątpliwym poziomie, czy zajmować się grami komputerowymi pełnymi przemocy, pisała wiersze, albo chociaż czytała książki. Z ostatniego sondażu wynika, że w ubiegłym roku, sześćdziesiąt trzy procent Polaków nie przeczytało ani jednej.
-I mówi pan, że takie lekcje mogą to zmienić?
-Musimy robić co w naszej mocy. Myślę, że opowiadanie o poezji nawet małym dzieciom i rozbudzanie w nich wrażliwości, to wspaniały pomysł. Mam nadzieję, że liczba szkół współpracujących z naszym Oddziałem będzie stale rosnąć.
Autobus zatrzymał się na przystanku, w pobliżu mojego gabinetu, a tym samym nasza rozmowa, została w sposób naturalny przerwana.
Powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że ilość literackich rozterek pana Karola jest nie do policzenia i jeszcze wiele razy w różnych okolicznościach
zostanę wystawiony na próbę.

GOŁY