Tylman Barbara

Tylman Barbara

 

 


Kalina Izabela Zioła

Zapisywanie przeszłości

 

Tomik poetycki „Nie zapomnieć” Barbary Tylman różni się zdecydowanie od poprzednich książek tej autorki. Już forma wierszy jest inna – poetka konstruuje je w bardzo oszczędny, czysty sposób, nie stosując zbędnych metafor. Posługuje się własnym, indywidualnym językiem poetyckim, nie korzystając z wysłużonych szablonów. Wykorzystuje też swój niesamowity zmysł obserwacyjny, pozwalający opisywać zarówno to, co się dzieje wokół niej, jak i to, co dawno już odeszło w przeszłość.Utwory są jakby pamiętnikiem, zapisem ludzi i zdarzeń, które Tylman chciałaby ocalić od zapomnienia.

Wszystko wokół nas zmienia się przecież nieustannie – stare, ozdobne kamienice rozsypują się: Na wygiętych zawiasach/ skrzypią roztrzaskane skrzydła/ drewnianych drzwi/ bruzdy po kulach/ trwale kaleczą bogaty/ w sztukaterię fronton/ szary tynk/ opada płatami/ jak skóra chorego człowieka (Stary dom); a na ich miejscu wyrastają nowe wieżowce ze szkła i stali, wygrażając niebu. Zamiast zielonych parków pojawiają się wysypane żużlem parkingi. Nie ma maleńkich, rodzinnych sklepików, lecz mnożą się bezosobowe supermarkety i centra handlowe. Zmieniają się też ludzie – już nie roześmiana dziewczyna biegnie ulicą na spotkanie z czekającym na nią chłopcem, lecz starsza, zmęczona kobieta wolno, ostrożnie stawia kroki, niosąc wypełnione zakupami torby. Mąż nie przynosi teraz codziennie kwiatów, nie czeka stęskniony w drzwiach mieszkania, lecz schorowany, blady siedzi przy pustym stole czekając na podanie obiadu.

Te wszystkie następujące coraz szybciej zmiany Tylman stara się uchwycić i zamknąć w klatce wiersza. Może coś jeszcze da się ocalić, ochronić... Może przypomnieniem przywróci blask oczu, przywoła dawno zapomniane słowa... Może w ludzkiej pamięci znajdzie się trochę miejsca na to, co przeminęło. Może...

Bo przecież: Wciąż czegoś pragniesz/ powrotu lat/ zatrzymanych/ na starych kliszach/ echa dziecinnego śmiechu/ zapisanego na taśmie/ magnetofonowej/ miłosnych wyznań/ szeptanych do ucha/ w poświacie księżyca/ zapamiętania/ przypadkowego/ dotyku dłoni/ obcej i szorstkiej (Pragnienia).

Wtedy mniej będzie pustych miejsc, do których próbujemy bezskutecznie wrócić:

Miejsca/ opuszczone/ przez uczucia/ Kamienice/ bez okien/ bez drzwi/ bez dusz/ deszczowe lustra/ popękane chodniki/ nieurodzaj drzew/ miłość bez słów/ w uciekającym czasie/ rozmyte/ młodzieńcze/ wizje/ Wracać tam/ czy zaszyć się/ w zapomnieniu (Powroty). Tylman przechadza się po ulicach Poznania, obserwuje zmieniające się miasto i wcale jej się nie podoba ten nowy wizerunek. Chciałaby jeszcze raz dotknąć starych, od lat znajomych murów, chciałaby zobaczyć znane z wcześniejszych lat twarze, porozmawiać z ludźmi, których pochłonął cień: Tożsamość twojego miasta/ zmieniona od dawna/ Chodzisz ulicami/ o innych nazwach/ wygląd skwerów/ przypomina trotuary/ nowe budynki/ nie przyciągają wzroku/ maszkaronami i wykuszami/ W miejscach dla ciebie/ znanych teraz obcych/ wypatrujesz twarzy przyjaciół/ zapadłe w pamięci/ potraciły wyrazistość (Zatracenie).

A przecież na miejscu tych ulic rosły kiedyś drzewa, zieleniła się trawa, pachniały kwiaty... Zamiast szumu samochodów można było słuchać świergotu ptaków, szelestu liści... Pod nogami nie było twardego asfaltu, bose stopy mogły wyczuć każdą opadłą z drzewa gałązkę, każde źdźbło trawy: W czasie/ niejednego dzieciństwa/ wysmukłe sosny/ strzelały ku niebu/ Opadłe szyszki/ ukryte w igliwiu/ raniły do krwi bose stopy/ Wczesnym porankiem/ budziło świerszczowe cykanie/ pohukiwanie sów/ było zwiastunem/ nadejścia nocy/ W dorosłym już życiu/ w tym samym miejscu/ nie sosny a domy/ z kratami w oknach/.../ Uwięziona pod betonem/ przegniła ściółka/ zagłusza pospiesznie/ odchodzące kroki (Przemiany).

Autorka wspomina, jak napisałam wcześniej, nie tylko zmieniające się ciągle miejsca, ale też ludzi, którzy odeszli bezpowrotnie. Wzruszający jest wiersz przywołujący pamięć matki: To ona/ nauczyła mnie/ patrzeć na świat/ nie zawsze przychylny/ Nauczyła słuchać/ bicia serca/ łzy ronić/ tylko w ukryciu/ śmiać się patrząc/ ludziom prosto w oczy (Matka); i wiersz – wołanie o powrót ojca: Gdy usłyszałam Ojcze/ że odszedłeś/ nie dałam wiary/ słowom/ Nie mogłeś tak/ po prostu odejść/ bez pożegnania (Ostatnie spotkanie).

Pisze również o tych, których nie zdążyła poznać, ale o których pamięć chciałaby zachować w ludzkiej pamięci: o dzieciach, którym nie dane było przeżyć szczęśliwego dzieciństwa, porzuconych, opuszczonych, niechcianych: Za ciężką bramą/ czynszowego domu/ mroczny kąt sieni/ .../ Za becik zimna/ posadzka z betonu/ zamiast kołysanki/ skrzypienie schodów/ Na zmiętej kartce/ zgoda na adopcję (Polisa); wspomina młodych żołnierzy, którzy polegli w obronie Ojczyzny, mając zaledwie kilkanaście lat i o których groby nikt teraz nie dba, czasami tylko uczniowie pobliskich szkół w ramach zajęć lekcyjnych przyjdą i zapalą znicz: Pozwolono ci żyć/ osiemnaście lat/ .../ zmuszono byś walczył/ o każdy miejski zaułek/ o każdą garść ziemi/ Pogrzebali ciebie z innymi/ siwą brzozę/ posadzili u wezgłowia/ .../ Miejsce hekatomby/ nazwano parkiem (Smutny park).

Wiersze Barbary Tylman pełne są nostalgii, ale również miłości do świata i ludzi, do przeszłości... Zawarta w nich jest wielka życiowa mądrość, doświadczenie, jakiego nabywa się wraz z upływem lat. Autorka nauczyła się pokory i tolerancji, nauczyła się tego, że świat trzeba zaakceptować takim, jakim on jest, jakim się stał. Nauczyła się również pobłażliwości wobec drugiego człowieka, choć jego postępowanie często rani: Trzeba nauczyć się/ wymazywać/ gniewne słowa/ Przebaczać tym/ którzy dokonali/ twojego okaleczenia (Czas rozliczeń).

Książka „Nie zapomnieć” warta jest zauważenia przede wszystkim ze względu na doskonałą konstrukcję wierszy, ich czystość i szczerość poetycką. Niebagatelną rzeczą jest też zawarty w niej obraz przemijającego świata. Poetka wspomina i pokazuje go czytelnikowi, gdyż tylko tyle może zrobić dla jego ocalenia. A więc nie zapominajmy.

 

Barbara Tylman „Nie zapomnieć”, Wydawnictwo Libra, ZLP Poznań 2014, s. 54

 

Teresa Januchta, Cierniowe lata,

Projekt okładki: Kamila Kampa,

Zdjęcie na okładce i komputerowa obróbka dokumentów archiwalnych: Mieczysław Kampa,

Korekta: Maria Magdalena Pocgaj,

Konsultacja literacka i redakcja: Zbigniew Gordziej, Poznań 2013, ss. 82.

_______________________________________________________________

Barbara Tylman

Przywołanie „Cierniowych lat”

„Cierniowe lata” to kolejna pozycja prozatorska poetki i prozatorki poznańskiej, Teresy Januchty. Książkę w stonowanej brązowej oprawie brałam do ręki z mieszanymi uczuciami. Autorka, kiedyś w luźnej rozmowie napomknęła, że „Cierniowe lata” nie wszystkich zainteresują. Dlaczego? – zapytałam. Odpowiedziała skromnie, że jest to wydanie wspomnieniowe ukazujące życie i przeżycia wojenne jej ojca i rodziny. Fakt, w zasadzie może tak być. Nie każdy przecież gustuje w tego typu twórczości, a która wymaga ogromnego wysiłku. Aby napisać coś, co jest hołdem składanym rodzicom, trzeba dokładnie zagłębić się w ich przeszłość. Pochylam więc głowę przed autorką, podziwiając mozolną pracę w spisywaniu wspomnień ojca. Senior rodu Sadowskich z pewnością poświęcił wiele wieczorów, opowiadając rodzinie o swojej młodości i latach, w których brakowało beztroski. Aby dobrze sięgnąć pamięcią w tamte trudne lata, musiał dokonać ogromnego wysiłku i przełamać tragiczne skojarzenia związane z pobytem na robotach w niemieckich gospodarstwach i w obozach pracy na obczyźnie. To prawie jak powtórne przejście gehenny jaką uszykowała mu wojna. Pomimo niewyobrażalnego głodu, braku jakichkolwiek warunków sanitarnych, będąc wciąż pod pręgierzem oprawców, dążył do powrotu na ziemie ojczyste. W tamtym okresie i w powstałej sytuacji ludzie potrafili być twardzi i nieugięci. Przykładem tego jest bohater „Cierniowych lat”. Kiedy po zakończeniu działań wojennych, tysiące ludzi osadzonych w obozach wyjeżdżało na zachód – do Anglii czy Francji, on powrócił do zrujnowanego ojczystego kraju. Jak wielka musiała go prowadzić tęsknota  do rodziny, skoro pomimo biedy i niepewności zdecydował się na ten krok.
Książka zainteresowała mnie od pierwszych słów opowiadanych przez bohatera. Może dlatego, że kojarzyłam sobie z trochę podobnymi wspomnieniami mojego ojca? Może wstrząśnięta przejściami podczas przebywania w obozie w Bergen – Belsen, jakby z niedowierzaniem sama podświadomie przeżywałam tamten czas? Zamieszczone w końcowej części książki fotografie i odbitki dokumentów są utwierdzeniem prawdziwości opowiadań.

Wbrew sugestii Teresy Januchty, przeczytałam tę książkę, prawie uczestnicząc w odsłuchiwaniu wspomnień jej ojca. Ze wzruszeniem i uwagą. I z przyjemnością, że została mi darowana.

Barbara Tylman - pisarka