Jak w lustrze

Wybór satyr

Maciej Antoni Suszek 

Z życia krasnoludków

CZERWONA CZAPECZKA

Po lustracji wszystkiego, co znalazł „na topie",
Mąż pewien, wyłupiastookie, uśmiechnięte chłopię,
Bór począł lustrować. Bowiem źle się dzieje
Gdy puścić lasy samopas. A więc ruszył w knieje.

Pierwsze uciekły lisy. Czerwone, więc to oczywista.
Potem pszczoły, z miodem zabranym do czysta,
Wreszcie z wielkim hałasem dały nogę dziki,
Po nich jeże, daniele, niedźwiedzie, sarny i króliki.

Ostatnie, zataczając się, z lasu wyszły krasnoludki,
Klnąc głośno, bo lustrator najpierw dał im wódki,
Zanim, uśmiechając się krzywo, zabierał na spytki.
A idąc omawiali pomysł pewien. Brzydki.

Dźwigali przy tym Gapcia, który śmierci bliski
Od spojrzeń lustratora, co niby spawarki błyski,
Dostał drgawek, czkawki i wytrzeszczu oczu
(Ponadto, z przerażenia, nie wstrzymywał moczu).

Bomba wybuchał latem, przeciek zrobiły wrony:
- Kapturek gadał z wilkiem, w dodatku jest czerwony!
Broń Boże, byśmy kiedyś najmniejszą mieli chrapkę,
Na gadaninę z wilkiem, lub na czerwoną czapkę. 

 

 

Z życia zwierząt

 

Moralność kreatywna

Lis pewien, ruda, bardzo chytra sztuka,
Co to po cudzych kurnikach zwykle śniadań szuka,
Kiedy mu na łbie i ogonie posiwiały kłaki,
Myśląc o swych szachrajstwach, wpadł na pomysł taki:

Mając cokolwiek niejasne wiadomości o tym,
Że istnieje podobno zbiór zwierzęcej cnoty,
Dany wszelkiej zwierzynie w wieczne przestrzeganie,
Przeczytał go dokładnie i... znalazł rozwiązanie.

Odtąd codziennie rano - zanim do kurnika -
Wstępował był do jamy misia - pustelnika.
Spowiadał mu ze szlochem wszystkie swoje zbrodnie,
 Przebaczenie dostawał, pokutę brał w spodnie,

Wracając zaś ze śniadania, jedno udo kurze
Zanosił do pustelni. A wybierał duże,
Bo niedźwiedź - eremita apetyt miał wielki.
Do tego ( raz w tygodniu) ze dwie - trzy butelki.

I żyli sobie spokojnie, lis i eremita
Bez wyrzutów sumienia. Mieć sposób i kwita. 

 

Z życia zwierząt

 

PRZYZWOITOŚĆ

Stary borsuk, co układaniem wierszy się trudzi
(Twierdzi, że tylko taki warto brać przykład od ludzi)
Zapytany o zasady moralne leśnych polityków
Zaśmiał się i cytując Hemara , a wzorem praktyków

Łbem skinął i znacząco pazur podniósł w górę:
- Wywołam tym zapewne wielką awanturę -
Wykrztusił pośród śmiechu - bowiem na Jowisza ,
Lepiej by wokół cnót polityków panowała cisza,

Niżby wyliczać, czym się który zasłużył dla lasu.
Ba! Jak znam ich dokonania, szkoda na to czasu,
Kiedy największą zasługą mienią przyzwoitość.
Szanowni Panowie, miejcie przecież litość,

Żadną nie jest zasługą, gdy kto przyzwoity,
Lecz to wymóg najpierwszy, nakaz konduity!
 I gdy kto przyzwoitością was po oczach wali,
Wiedzcie! Przyzwoitość to zero! To początek skali!