Konopiński Lech

Konopiński Lech

DYTYRAMB NA CZEŚĆ POZNAŃSKIEGO ODDZIAŁU ZWIĄZKU LITERATÓW POLSKICH

Kwiaty nam niesie maj - Wiosny Miesiąc,
by uczcić Związku lat dziewięćdziesiąt!
Na lirach grają poznańskie pyry,
pieśni Erato tworzy satyryk!

Czyżby ze zwiędłej piersi ramola
miało dziś płynąć jedynie "STO LAT"???
Warta nad Wartą ! Eviva l'arte!
Wnet w kalendarzach zabraknie kartek!
Kiedy na karku dziewięćdziesiątka,
cóż odnajdziemy w pisarstwa wątkach?!
Tutaj chwileczka zastanowienia:
- Czy Związek dłuższych tradycji nie miał?!?!
Czyż kulturalną stolicą nie mógł
zostać nasz Poznań sześć wieków temu,
gdy literacką tworzyli szkołę
z Adamem Świnką - Stanisław Ciołek;
gdy wojewoda nasz - Jan Ostroróg
otwierał poczet słynnych autorów?!
Ze wsi pod Żninem - Klemens Janicki
ruszał na świetny szlak poetycki;
Słowami Biblii - ksiądz Wujek Jakub
pięknej polszczyzny uczył Polaków;
Kasper Miaskowski ze Smogorzewa
Boga i cnoty króla opiewał;
dwaj Opalińscy: Łukasz i Krzysztof
piórem walczyli o kraju przyszłość;
Ziemi Poznańskiej i Gostyniowi
przynosił rozgłos Jędrzej Kitowicz;
Mistrz Bogusławski - pamiętny Wojciech
zasłynął jako teatru ojciec;
w naszych Manieczkach spotkał swą muzę
twórca Mazurka - Wybicki Józef!
Wielu czerpało u nas natchnienie
w drodze po sławy laurowy wieniec;
tu odwiedzali nas Trzej Wieszczowie,
by wziąć z tej Ziemi swych dzieł zapowiedź,
tu zdobywała skrzydła i pióra
do górnych lotów literatura;
płynęła "Nurtem" ku "Zdroju" brzegom -
szlakiem od Świnki do Swinarskiego!

Gdy Literacką kulturę krzewić
zaczął wśród ziomków Jerzy Hulewicz,
to jego pałac w Kościankach gościł
prawdziwych twórców - z krwi, skór i kości!
U Hulewiczów - chudy literat
sił do hulanek chętnie nabierał;
na żyznej glebie rosły talenty
i czar poezji w słowie zaklęty!
Zraszany bystrym "Zdrojem" mamony -
"Ostoję" tutaj miał ekspresjonizm;
tu Przybyszewski stał się geniuszem,
pojąc u "Zdroju" swą " nagą duszę",
tu Iwaszkiewicz i Zegadłowicz
ściskali dłonie Hulewiczowi!

Gdy schnąć zaczęły źródełka "Zdroju",
Hulewicz zawarł z mistrzami sojusz,
licząc, że z barków ciężar mu zdejmą!
Wtedy w pobliżu zjawił się Reymont,
który rozgościł się w Kołaczkowie,
żeby snuć nową o wsi opowieść.
Tu autor "Chłopów" wpadł wnet na pomysł,
by pchać dochody w krowie ogony,
w krąg roztaczając sławy swej odblask,
opromienionej nagrodą Nobla.
Nim uwieńczyła Go Akademia,
mistrz słowa - sławę zdobył wśród ziemian,
a literatów poznańskich rzesza
Jemu oddała godność Prezesa.
W roku jak "oczko" - ósmego maja,
gdy kraj się wolną wiosną upajał,
Poznańskiej Ziemi wierni pisarze
zdobyli Szefa na miarę marzeń!

Wtedy powstała w Bninie kołyska,
w której wyrosła polska noblistka!
Żar Kasprowicza - rodem z Szymborza -
w wierszach Szymborskiej ogniem rozgorzał!
Chrońmy tę iskrę! Niechaj z niej płomień
w sercach poznańskich pisarzy płonie!
A kiedy znowu dadzą nam "Nobla",
to potrafimy świetnie go "oblać"
i literatkę wznosząc do góry,
uczcić sześć wieków literatury!

 

 

Lech Konopiński

BLIŹNIM

Mówiłem wam

że rany zadawane słowami

nie zabliźniają się

a wy

język mi wyrwaliście

żebym mógł swobodnie

zgrzytać zębami

skoczyliście mi do oczu

żeby zdjąć z nich bielmo

wyrwaliście mi serce

bym mógł oddychać

pełną piersią

rozpłataliście mi głowę

żeby wybić z niej myśl

o nienawiści

 

Idę przeto do was

moi bliźni

z otwartą głową

z szeroko rozwartymi oczami

z sercem na dłoni

i pieśnią na ustach

zamarłą

 

Lech Konopiński

OCZAMI DZIECKA

 

Czyż nie jestem poetą

przecież  patrzę na świat

oczami dziecka

porażonymi widokiem

rozrywających się

bomb i granatów

oślepionymi płomieniami

płonących wiosek i miast

przerażonymi

krajobrazami po bitwach

trupami ludzi i zwierząt

chłonę świat

uszami dziecka

nawykłymi do strzałów

karabinowych

salw armatnich

i wybuchów

dlatego

możecie przy mnie

bez obawy

strzelać dowcipami

wybuchać

salwami śmiechu

tryskać humorem

i  głośno parskać

w żywe jeszcze oczy

zdziecinniałego staruszka

Lech Konopiński

NA ŁĄCE ŻYCIA

Na rozedrganej słońcem

łące życia

jak trzmiel z osą

poszukujemy razem

woni barw i słodyczy

Nieostrożni

wpadamy na siebie

z impetem

obnażamy żądła

nasycone piołunem

zatrute jadem

ranimy się boleśnie

słowami i gestami

kłujemy ostro

prawdą w oczy

żłobimy głęboko

zmarszczki na czołach

zabijamy

uśmiechy na ustach

rozdrapujemy

blizny pamięci

i odchodzimy od siebie

tylko po to

by się odnaleźć

nawzajem

przed nocą

w ramionach

jak dwie igły

zagubione

w stogu siana

 

 

Lech Konopiński

TAK KOCHAM

Jak mam ci powiedzieć

że kocham lubię szanuję

skoro tymi słowami

wycierają sobie usta

wszyscy kłamcy

więksi ode mnie

Proszę wybacz

że milczę

jak bardzo kocham

twoje włosy

zmierzwione

moimi rękoma

twoje usta

zamknięte

moimi wargami

twoje oczy

błyszczące

łzami radości

twoje uszy

głuche

na głos rozsądku

twoje dłonie

na mojej twarzy

twoje ramiona

w moich objęciach

i wszystkie twoje zmysły

gdy od nich nocą

ze mną odchodzisz

 

Lech Konopiński

ŚLEPIEC

Któż to

w mroku wiecznej nocy

na szlaku

ociemniałych gwiazd

idzie struchlały

przydeptując ogony komet

potykając się

o czarne oczodoły

umarłych olbrzymów

To ja ślepiec

w różowych okularach snu

czepiając się małej grudki

ziemskiego globu

podpierając się kruchą laską

z drzewa wiadomości

złego i dobrego

podążam bez celu

ku bezkresnym bezdrożom

otchłani wszechświata

i z nadzieją powtarzam

dziesiątki różańca

moich wierszyków

 

 

Lech Konopiński

WIECZÓR Z MARSJASZEM

 

Któregoś  wieczoru

odwiedził mnie

odarty ze  skóry

trzęsący się z zimna

i bezsilnej wściekłości

stary satyr

Marsjasz

 

Na cztery wiatry

rozpędził muzy

przegnał Apollina

napełnił musztardówki

ambrozją i  cykutą

a potem śpiewał

sprośne piosenki

 

Kiedy mnie opuścił

natchniony

pochwyciłem pióro

żeby napisać

ciepły i pogodny wiersz

chociaż przez okno

przenikał chłód

nieżyczliwości

 

Długo męczyłem

cierpliwy arkusz papieru

którym zakleję szybę

rozbitą kamieniem

miłośnika

poezji

 

Lech Konopiński

 

PIESKIE ŻYCIE

 

Jeden pies

nawet bardzo wielki

człowieka nie zagryzie

choćby wyszczerzył

wszystkie kły i siekacze

choćby miotał

skry ze ślepiów

choćby skakał do gardła

i do oczu

za to sfora małych piesków

węszących dokoła

obszczekujących i warczących

czepiających się spodni

szarpiących nogawki

doskakujących do łydek

ociekających śliną

nienawiści

sączących krople zawiści

do serca

potrafi zabić człowieka

we mnie

 

 

Lech Konopiński

 

CHRYZANTEMY

Mówiłaś

miłość nie umiera

a kiedy wypali się

i wyżarzy do cna

odradza się jak Feniks

z tlących się jeszcze

popiołów uczucia

a jednak po latach

pogrzebaliśmy ją

na cmentarzu

naszych wspomnień

 

Niosę ci teraz

złociste chryzantemy

ścięte mrozem

niekochania

w listopadowym

dniu zmarłych

miłości

 

 

Lech Konopiński

 

NA MOJEJ PÓŁCE

 

Codziennie o świcie

kiedy ranne wstają zorze

skaczę jak wariat

na mojej półce

życia i użycia

szczęśliwy

że jeszcze dzisiaj

nie zamknąłem oczu

na zawsze

Wieczorem zasypiam

jak staronarodzone dziecko

żeby przebudzić się z brzaskiem

zdziwiony że żyję

chociaż z mojej półki

odfrunęły anioły

a diabli już biorą

 

 

Lech Konopiński

 

MIECZ DAMOKLESA

 

Jak miecz Damoklesa

mieni się wszystkimi barwami

niecodzienności

mój czas

 

Na ścianie płaczu

na beczce śmiechu

zakreślam jak w kalendarzu

każdą odchodzącą chwilę

każdą odlatującą radość

każde mgnienie istnienia

 

Nie pytam miecza

kiedy przetnie nić

na której zawisł

nade mną

 

 

Lech Konopiński

 

PRZETRWAĆ

 

Jak pyłek

zdmuchiwany codziennie

przez wiatry przemian

przez wichry historii

ze szczytów marzeń

czepiam się beznadziejnie

kruchych kiełków nadziei

i źdźbeł ludzkiej pamięci

wyrywanych z korzeniami

przez huragan

 

 

Lech Konopiński

 

O K T O S T Y C H Y

ZMYSLY

Głuchy potrafi dostrzegać więcej,

ślepy ma czulsze wargi i ręce,

chromy odważniej stąpa po ziemi

i ściga gwiazdy w czasoprzestrzeni,

a pozbawiony dobrego smaku

poi się wonią fiołków i maków;

ten, co od zmysłów całkiem odchodzi,

największy żywi dla świata podziw.

 

TEMPUS FUGIT

Wsiadłem z woli bożej

w tramwaj zwany życiem

i ciało swe wożę

po doczesnym bycie.

Ledwo kilka dekad

trwa ta eskapada,

a już czas ucieka:

- Kres! Proszę wysiadać!

 

BIEG OSTATECZNY

Anioł mi, czy szatan

wiosny zmienia w zimy?!

Te ostatnie lata

lecą jak lawiny!

Wkrótce mnie przygniotą

i w Nicość zabiorą….

Mknę ku twoim wrotom –

umierania poro!

 

SPÓŹNIONY PASAŻER

Czas udawać Greka,

spakować bagaże,

a ja ciągle zwlekam –

spóźniony pasażer.

Nad brzegami Lety

czeka na mnie Charon,

a ja się, niestety,

nie czuję tak staro!

 

SZTUKA ROZSTANIA

Coraz głośniej słyszę

brzęk Piotrowych kluczy!

Idę w Wielką Ciszę!

Śmierć kochać oduczy.

Drugi brzeg już bliski,

lecz ciągle brzmią w uszach

moje towarzyszki:

Pieśni Owidiusza.

 

Lech Konopiński

AFORYZMY ŚMIECHU WARTE

 

 

Arystokratom ducha też się przyda zdrowy chłopski rozum.

 

N a sprzyjające wiatry liczą ci, którym się nie chce wiosłować.

 

Wszyscy jesteśmy z tej samej gliny, niektórzy się jednak całkiem wypalili.

 

Kto musi grać komedię , przeżywa dramat.

 

Nie róbcie ludziom wody z mózgu, bo w końcu nabiorą wody w usta.

 

Życie jest jak orzech: nim rozgryziesz, zęby stracisz.

 

Marzenie ściętej głowy: zachować twarz.

 

Błazeńską czapką nie zmiata się kurzu przed nogami władcy.

 

Najczęściej plujemy na tych, którzy są na wszystkich ustach.

 

Kanały informacyjne zatrute są pomyjami.

 

Kto ma olej w głowie, temu wszystko idzie jak po maśle.

 

Rozwiń skrzydła, zanim zapuścisz korzenie.

 

Kto ma głowę na karku, ten dba o silne plecy.

 

Już tyle razy podnosiłem sobie poprzeczkę, że bez trudu teraz mogę pod nią przechodzić.

 

W walce o rangę nazwiska, nie trać dobrego imienia!

 

Na szczyty nie wchodzi się skrótami.

 

Podnosimy głos, gdy chcemy zagłuszyć sumienie.

 

Media najchętniej pokazują tych, którzy stracili twarz.

 

Stanowisko nie jest miarą wielkości człowieka.

 

Wiatr, który dmie w nasze żagle, wieje w oczy wrogom,

 

Wierz w rozum, a zrozumiesz wiarę.

 

Religie rzucają ludzi na kolana.

 

Błaznowi korona z głowy nie spadnie.

 

Gdy siła młota zawiedzie, spróbuj mur przebić głową.

Lech Konopiński

WAKACJE MARZEŃ

 

Wakacje moich marzeń

to uśmiech i pogoda!

Wyprawa z żoną w parze,

gdzie świat nam rękę poda!

 

Wakacje moich marzeń

to podróż samolotem

na południowe plaże,

na piaski szczerozłote!

 

Wakacje moich marzeń =

ucieczka od szarości,

gdzie błękit jest malarzem,

a szczęście w oczach gości!

 

Wakacje moich marzeń:

bezchmurne, jasne lato

i pełne barw pejzaże

wśród cichych morskich zatok.

 

Wakacje moich marzeń

to podróż ku pradziejom,

gdzie dawnych dni ołtarze

dziś wzruszyć nas umieją!

 

Wakacje moich marzeń:

czar przeżyć niebanalnych,

gdy Słońce złoci plaże,

a cień rozsnują palmy!

 

Wakacje moich marzeń

to fal łagodnych szelest,

gdzie kąpać się odważę

i pływać się ośmielę.

 

Wakacje moich marzeń =

wesoły nastrój pieśni

i bliskich ludzi twarze,

o których sen się prześni!

 

Wakacje moich marzeń?!

Niech o nich świat usłyszy:

Po sal tanecznych gwarze –

oazy błogiej ciszy!

 

 

"Konopiński Dzieciom"

Zabłąkane kaczątko

Przyszło kurczę do prosiątka:
- Już przez cały dzień się błąkam!
Czy o mamie mej nic nie wiesz?
- Nie, nie było jej tu, w chlewie!

Poszło kurczę więc nad strumień:
- Mamy znaleźć swej nie umiem!
Nie spotkałaś jej tu żabko?
- Kwoka u mnie bywa rzadko!

- A ty? Powiedz mi motylu!
- Tak! Widziałam ją przed chwilą,
i ty ujrzysz mamę swą dziś,
bo kto pyta, ten nie zbłądzi!

Druh Ogórek

Okropne rzeczy tu się wyłuszczy,
czyli na talerz wyłoży -
o tym, co przeżył straszny Duch Puszczy
i duch Ogórek Ambroży.

Już przed wyprawą dzielny Ogórek
potworne znosił katusze-
długo w swych spodnich zaszywał dziurę
nim w leśną zaszył się głuszę.

Brnął przez ostępy z odważną miną,
ciężko się biedak mozolił,
a potem marnie w tym lesie zginął,
ponieważ nie wziął busoli.

- Ach, nasz Ogórek, gdzie się podziewa?
- głośno biadali druhowie.
Ciągle się któryś drapał na drzewa,
albo się drapał po głowie.

W borze zaś ciemno było i głucho,
krążyły zjawy rogate.
Ogórek bacznie nadstawiał ucho,
niestety, w uszach miał watę.

Zmęczony, wreszcie podparł się kijem,
po czym tak rzekł z miną hardą:
- W tej puszczy chyba namiot rozbiję
oraz trzy jaka na twardo.

Później się jednak wstrzymywał siłą,
by nie zakrzyknąć w głos: - Mamo!
bowiem mu ciężko na sercu było
i na żołądku tak samo.

Zewsząd wylazły płazy i gady,
więc smutny księżyc zza chmurek
wyjrzał pyzaty, zziębnięty, blady-
zupełnie jak druh Ogórek.

Ponad drzewami przeleciał puchacz,
nietoperz ukrył się w cieniu -
wtedy Ogórek zobaczył ducha,
którego miał na ramieniu.

Druh nasz przed duchem padł na kolana
i wrzasnął: - Wszystko skończone!
Jeśli nie zmieni się nic do rana,
to ciebie, duchu, wyzionę!

Lecz rankiem wreszcie go odszukali
druhowie, nie żadni zbóje.
- Czuj-duch, Ogórek! posłyszał z dali
i jęknął: Ducha nie czuję…

W ten sposób kończy się ta opowieść,
której nie bierzcie zbyt serio,
chociaż jest wielu, mili druhowie,
takich Ogórków z mizerią.




"Smyki z Afryki"


Lwiątko i słonik

Lwiątko mówi do słonika:
- Nie podobasz mi się! Zmykaj!
Tato mój jest królem zwierząt:
jak uderzy, wszystkie leżą!

Odpowiada na to słonik:
- A mój tato się obroni
i nikogo nie zabija,
więc zawrzyjmy lepiej przyjaźń!


Krokodyl i hipopotam


Hipopotam wszedł do wody
więc wyskoczył z niej krokodyl:
- Pan mi płoszy wszystkie ryby!
Po co pan tu do mnie przybył?
- Dylu-dylu na badylu:
tańczmy w Nilu, krokodylu,
tylko proszę: zamknij paszczę,
bo cię w chaszcze stąd wytaszczę!








"Od bieguna do bieguna"


Zebra

Czarno na białym piszę ciekawskim:
- Spójrzcie, to zebra: dziki koń w paski!
Na każdej nodze ma jeden palec
i na paznokciach biega wspaniale!
Ma wielkie chrapy, ale nie chrapie,
bo się narazić może lwiej łapie!
Buszuje w buszu oraz na stepie…
- Jedź do Afryki, poznasz ją lepiej!



Bizon

Bizon jest piękny, silny i duży:
amerykański żubra kuzyn!
Na prerii czyli ogromnej łące
mogłeś tych zwierząt ujrzeć tysiące!
Atakowali je tu wrogowie:
mróz, głód i wilki, a głównie - człowiek.
Dziś więc bizony z trudem znajdziecie,
a tyle było ich przed stuleciem…



"Książę Lech i druhów trzech"
opowieść

cytat (str.38):

"Trzej przyjaciele byli zmartwieni,
że się historii nie dało zmienić
i że Lech musiał zginąć w dolinie
by wieczną sławę Lechitom przynieść."


"Zwierzątka i zwierzęta
na sześciu kontynentach"


Lew

W bajkach nazwano lwa królem zwierząt
i - choć nie wszyscy w bajki dziś wierzą
na afrykańskie potężne koty
lwia część królewskiej spada roboty:
ostrząc lwi pazur, trzęsąc lwią grzywą,
lew swój próżniaczy prowadzi żywot,
a gdy nie wpadnie mu w łapy zebra,
król o padlinę musi też zebrać.

"Przez dżungle i pustynie"

Bażant królewski


Królewski bażant się nie obraża
że świat mu miano dał bikiniarza
przyjrzyj się wszystkim jego ozdobom
z piór tren królewski nosi ze sobą,
złote mu pióra dała natura,
by mógł się pysznić przy starych kurach,
a on pomagać chce człowiekowi
i w chińskich lasach owady łowi.

"Co skacze i lata
po drzewach i kwiatach?"


Czajka

Złożyła w trawie zielone jajka
i strosząc czubek - czai się czajka,
a gdy się intruz zjawi na łące,
czajka się zmienia
- w gniazdka obrońcę


"Podaj łapę"


Foksterier

Sprytny foksterier, miłośnik bójek,
samolub z myśliwym chętnie poluje
i nie ocalą przed nim swej skóry
dzikie króliki, lisy ni szczury.




"Oczarowani limerykami"

Krawiec z Międzywodzia

Krawiec mistrz z Międzywodzia
ganił nierówny pań podział
- Nie dla mnie nagie i bose:
Ma je Minister i poseł!
Ja muszę gołe przyodziać!

Małżonek z Lizbony

Pewien małżonek z Lizbony
namiętny był i szalony:
tępił rutynę i banał
kochał od zmroku do rana!
O świcie wracał do żony.


"Skrzydła Erosa"

Recydywa

Kto z nas już kochał, ten udowodni,
że Eros wraca na miejsce zbrodni.
Prawo Archimedesa

Ciało zanurzone w wodzie
zyskuje na urodzie.


Bajka po latach


Jaś od Baby Jagi nocą się wymyka,
a Małgosia - z chaty starego piernika.


"Na wadze aptekarskiej
czyli gwoździe w moździerz"

Kur zapiał


Sprawa jest prosta -
zapisał "kogucik":
- Z proszków powstałeś
w maść się obrócisz!

Przepis na miłość

Kochasz? Szalej!
I tak dalej.


"Gorzkie pigułki"

Kult pieniądza

Choć kult pieniądza świat ogarnął
najlepsze rzeczy są za darmo.

Przeszkoda

Cały urok uciech
psuje kamyk w bucie.

"Myśli
Gedanken"


Maksymy wymagają minimum słów
Maxime brauchen ein Minimum an Worten

Symbol mądrości, sowa, też ma ptasi móźdżek
Die Eule- ein Symbol der Weisheit - hat auch nur ein Vogelhirn

===========================================

TOAST NA 180-LECIE BIBLIOTEKI RACZYŃSKICH
Sto osiemdziesiąt lat nas zachwyca
sławna w Ojczyźnie pierwsza Książnica,
a wzniósł ją Edward hrabia Raczyński,
w czym mu pomagał architekt rzymski,
autor znamiennych i ważnych słów, że
dzieł strzec należy jak skarbów w Luwrze!
W dniu piątym maja gród się doczekał,
że zaprosiła nas Biblioteka,
co przez dwa wieki działań bez mała
mądrość pokoleń przechowywała,
a teraz pragnie, by lud pamiętał,
gdzie żyją książki – „myśli, książęta”!
Dzisiaj, wzruszony jubileuszem,
pokornie głowę pochylić muszę
jak czytelnicy ponad książkami,
jak Napoleon pośród piramid
rzec jej: - Książnico nasza kochana
miliony tomów patrzą tu na nas!
Dlatego właśnie dziś - Jubilatce
złożyć życzenia autorów świat chce:
- Niech Bibliotece skrzydła wyrosną
by nas - jak dotąd wznosiła w kosmos,
żeby przyziemne książkowe mole
mogły rozgryzać dzieje pokoleń!
Role autorów zawsze docenia
świetny dyrektor Wojciech Spaleniak
i - jak bywało za króla Stasia -
w niejeden czwartek przy druhach zasiadł,
by konsumować duchową strawę
i z przyjaciółmi coś wypić nawet,
albowiem obiad czwartkowy kto zje
ten też apetyt ma na ambrozję!
Dionizosa śladem - Zagłoba
rzekł, że miód można spijać bez obaw,
gdyż wtedy w mózgu wiedzy oleum
wypłynie, służąc wspólnemu dziełu!
Kiedy więc miodem wzniesiemy toast,
każdy Czytelnik z werwą zawoła:
- Niechaj nam żyją Bibliotekarze,
Druhowie Książek na miarę marzeń!
Lech Konopiński