Stirmer Tadeusz
Stirmer Tadeusz
Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że wczoraj, 14 stycznia, odszedł na zawsze nasz kolega
śp. Tadeusz Stirmer
JEGO RODZINIE I PRZYJACIOŁOM SKŁADAMY NAJSERDECZNIEJSZE WYRAZY GŁĘBOKIEGO WSPÓŁCZUCIA
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!
Pogrzeb Tadeusza Stirmera odbędzie się we wtorek 21 stycznia 2014 o godzinie 13.10 na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu.
Stirmer Tadeusz (biogram):
Urodzony 3.07.1951 w Poznaniu, tam też mieszka. Posiada wykształcenie techniczne, jest członkiem Wielkopolskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa, od 30 lat pracuje na budowach w kraju i zagranicą.
Od roku 1998 aktywnie uczestniczył w działalności Klubu Literackiego CK „Zamek”, a potem „Dąbrówka”, prowadzonym przez Jerzego Grupińskiego. Jest też członkiem wrocławskiej Grupy Literackiej „Dysonans.”
Jest autorem czterech książek poetyckich: „Dla nikogo mnie nie ma” (Wydawnictwo Stowarzyszenie Artystyczne w Zmowie, Poznań 2002), „Na ścierwisku” (Salon Artystyczny im. Jackowskich, Pobiedziska 2007), „Łamana polszczyzna” Wydawnictwo ARTIS, Wrocław 2009, "Bwana Polanda"- Seria Wydawnicza Libra, Poznań 2011.
Wiersze drukował w wielu czasopismach literackich np. Topos, Akant, Gazeta Kulturalna, Brek Art., Obrzeża oraz w licznych almanachach i antologiach. Jest laureatem ogólnopolskich konkursów literackich.
Członek ZLP od 2009 r.
Tadeusz na spotkaniu autorskim w Ogrodzie botanicznym
Paweł Kuszczyński:
Pożegnanie Tadeusza Stirmera 21 stycznia 2014 r. na cmentarzu junikowskim
Wiadomość: Tadeusz Stirmer nie żyje spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Pękło serce, którego praca i rytm znaczą fizyczne trwanie. Żegnamy dziś Człowieka wyjątkowego, odważnego, nonkonformistę, Człowieka mężnego, który łączył w swoim dzielnym życiu dwie, zdawałoby się na pozór odległe pasje: pełnił wyjątkowo odpowiedzialne, trudne newralgiczne w budownictwie funkcje kierownika budowy oraz był jednocześnie oddany swojemu talentowi poetą , którego obecność w poznańskim środowisku pisarskim była znacząca i wyróżniająca się. Jego bezkompromisowy pogląd i ocena rzeczywistości były bardzo wyraźne, dostrzegalne przez wszystkich, którzy Go spotkali.
Tadeusza poznałem w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy był wyróżniany i nagradzany w kolejnych edycjach ogólnopolskiego konkursu „Nie pochłonie nas ekran”. Polską historię analizował szczegółowo krytykując mesjanizm, brak zmysłu stadnego u Polaków oraz stereotypowe oceny naszych dziejów. W Jego, co raz bardziej dojrzałym warsztacie poetyckim, podziwialiśmy wielobiegunowość skojarzeń, oryginalne metafory, zaskakujące porównania, nieuczesaną wyobraźnię.
Wyjątkowa była naturalność, wypływająca z racjonalnych odniesień i to zarówno w życiu codziennym, jak i w twórczości poetyckiej. Usłyszeć od Tadeusza Stirmera pochwałę za dokonania poetyckie - to było naprawdę coś.
W ostatnich miesiącach nastąpiła wyraźna zmiana w poetyce oraz w sposobie pojmowania świata, który mówiąc słowami Poety jest zaledwie zmarszczką w czasie i przestrzeni. Przykładem może być wiersz „Odpowiedź” opublikowany w antologii bożonarodzeniowej oraz wiersze w styczniowym numerze „Gazety kulturalnej”.
Był postacią, której obecność uatrakcyjniała spotkania autorskie kolegów po piórze. Swój profesjonalny kontakt z poezją rozpoczął w 1998 roku, aktywnie uczestnicząc w spotkaniach Klubu Literackiego CK Zamek (obecnie „Dąbrówka”), prowadzonego przez Jerzego Grupińskiego. Był także członkiem wrocławskiej Grupy Literackiej „Dysonans”, prowadzonej przez Kazimierza Burnata.
W 2019 roku przyjęty został do naszego poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Wydał 5 książek poetyckich: ”Dla nikogo mnie nie ma”, Na ścierwisku”, Łamana polszczyzna”, „Bwana Polanda” i „Śpij dobrze dziecko”.
Drukował wiersze w wielu czasopismach literackich: „Topos”, „Akant”, „Protokół Kulturalny”, „Gazeta Kulturalna”, „Brek Art.”, „Obrzeża” oraz licznych almanachach i antologiach. Był także laureatem wielu ogólnopolskich konkursów literackich.
Próbował zmierzyć się ze swoją chorobą i targającymi nim obawami, wątpliwościami i bólem. Zauważał otaczający go świat, który postrzegał przez pryzmat przeżywanych osobistych wzruszeń i ciągły niepokój.
Bardzo trudna i odpowiedzialna praca, a szczególnie stres, niedawna śmierć ukochanej matki – wszystko złożyło się na to, że jego serce nie wytrzymało.
Drogi Tadeuszu, a nasz Przyjacielu,
pozostaniesz na długo w naszej dobrej pamięci!
Maria Magdalena Pocgaj
Pamięć jak drzewo
Trudno ugłaskać ten żal... Pustka po Tadeuszu Stirmerze to jakby wyrwa w murze. Nie prędko da się ją wypełnić… Poetą był nieprzeciętnym, człowiekiem wyrazistym, nie tylko z powodu słusznej postury. Jego wielkość (o którą nie zabiegał) wynikała z osobowości, charakteru i żywej reakcji na wszystko, co Go dotknęło. Mógł budzić respekt, ze względu na swą powierzchowność, w istocie jednak nie skrzywdziłby muchy. Człowiek – niedźwiedź o wrażliwym sercu, twardziel uczulony na niesprawiedliwość i krzywdę, pochylający się nad losem ptaków i zwierząt, nieprzejednany w piętnowaniu bezsensu, mierności i głupoty. Był dobrym kolegą, z gatunku tych spod znaku Zawiszy. Nie szafował słowem, nie trwonił go, na wiatr nie rzucał. Nie da się określić Go w sposób banalny, przypisując takie a takie cechy… Stirmer po prostu był Stirmerem. Był…Trudno zaakceptować to, że już go nie zobaczymy w nieśmiertelnej sztruksowej marynarce i nie spojrzy na nas zza okularów trochę łobuzersko a przy tym tak ciepło…
Każda śmierć dotyka, bardziej lub mniej. Ta uderzyła. Znienacka…Może warto jednak porzucić wszelką ckliwość i sentymenty, spojrzeć w głąb siebie i wydobyć na światło to, co dobre w nas a zarazem mocne. Tadeusz wiersze pisał życiem, a życie wierszami. Dlatego tak wiele z Niego pozostało w utworach, jakże wiarygodnych, prawdziwych, mocno osadzonych w rzeczywistości, zostawionych nam niejako w testamencie.
Odszedł dokładnie tydzień temu, dziś przyszło nam Go pożegnać…Maleńka urna, cisza w oczekiwaniu na ceremoniał ostatniej posługi, i w przejmującym chłodzie bicie tylu serc, naszych serc, musiały budzić szczególne myśli, refleksje. A potem długi kondukt, płynący oblodzonymi alejkami, mowy pożegnalne, kilka głośno odczytanych Jego wierszy i czarny kot, kręcący się pośród kwiatów i zniczy…
Wychodząc poza cmentarną bramę, nieśliśmy w sobie te obrazy osieroceni, świadomi, że bez Tadeusza nic już nie będzie takie samo. Za to, że spotkaliśmy Go na swej drodze, bądźmy wdzięczni Bogu, losowi, przeznaczeniu…I pamiętajmy pamięcią, która nie będzie jak kruchy, tańczący na wietrze płomyk, ale jak sędziwe, rozłożyste drzewo, mocno wrośnięte w podłoże, z silnymi konarami, obronne, opiekuńcze, śmiało sięgające najjaśniejszych gwiazd.
Jerzy Beniamin Zimny
In memoriam Tadeusza Stirmera,
Tadeusza Stirmera poznałem na łamach Protokółu Kulturalnego w połowie lat dwutysięcznych. Jurek Grupiński opuszczał Zamek, przenosząc się do Dąbrówki, w spadku otrzymałem od niego kilka książek, bardzo cennych, i egzemplarze wydawanego przez klub periodyków. Wiersze Tadeusza emanowały czyściutkim liryzmem, mimo że Jurek określał Tadka jako chropawego poetę, z czym się nie zgodziłem, ponieważ piękno nie wynika samo z siebie, dobry poeta potrafi je oddać w każdym miejscu, w każdym przedmiocie. To potrafił Tadeusz jak mało, który z piszących.
Tadeusz należy do tych poetów, którzy zaistnieli w mojej świadomości poprzez swoją twórczość. Wiersze wyprzedziły naszą znajomość, i to świadczy o Jego wielkości. Mówię o tym bez cienia wątpliwości, ponieważ moje kontakty z poezją opierają się na ocenie jej wartości. Nasze pierwsze spotkanie miało charakter wirtualny, trafił na jeden z portali literackich i tam zaczęliśmy dyskutować, aż do pierwszego spotkania w realu. niecałe dwa lata temu w jednym z lokali w śródmieściu podczas promocji debiutu lubelskiego poety Grzegorza Jędrka. Przedmiotem rozmowy nie była poezja, były nasze utracone psy. Wielkie chłopisko stało przede mną ze łzami w oczach, to ów późniejszy dąb w wierszu Edyty Kulczak z wnętrzem miękkiego jesionu. Na zewnątrz twardy, wewnątrz kruchy jak to pospolite drzewo. I owoce, liście bezustannie spalane przez życie i siły zewnętrzne, poeta więcej traci aniżeli zyskuje. Tak odczytałem ten wiersz, i tak czytam utwory Tadeusza pozbawione zupełni chropowatości, mimo że chropowate w nich rekwizyty, i to jest mistrzostwem zmarłego poety. Paiper uczył nas piękna nie w pięknie, bo piękno nie wymaga liryki, samo w sobie jest liryką, a jeśli poeta to czyni, to powinien to robić inaczej. Inaczej ponazywać kwiaty, jak to sugerował inny zmarły przedwcześnie poznański poeta Wojciech Burtowy. Tadeusz tak własnie pojmował piękno, i robił to z ogromnym wyczuciem. Poniżej jeden z Jego wierszy poświęcony naszym pieskom:
Tadeusz Stirmer
Pamięci Rokiego
Jerzemu Beniaminowi Zimnemu
Jesień za oknem jak Paryż
znowu rozkwitły drzewa
zdurniałe pindrzą się w środku miasta
jak kapelusze pań u pobliskich wód
gdy krwi recitativo
i mroczny zapach korzeni
rodzą czuły zmierzch
Wrzesień -
przepływają ludzie i ptaki
już dwie przeszłe wiosny
smycz waruje u progu
zabliźnia się miejsce w domu
i pamięć jak ząb mądrości
Psy jak poeci
idą wprost do nieba
Bóg jest rodzaju ludzkiego;
wrócił i merda ogonem
Ciechocinek
Ten wiersz kompletnie mnie rozbroił, i wiele innych wierszy Tadeusza, publikowane w internecie, poeta pracujący ciężko od świtu do nocy, znajduje czas na lirykę, na spotkania literackie, na kontakty z bliskimi po piórze. I to wszystko zostało nagle przerwane, przerwane zostały także wiersze, kolejny tom w kompletowaniu, sprawy do załatwienia, rozpoczęte prace, koncepcje.
Za Camusem cytuję, Dżuma zniosła wszystkie sądy wartościujące, nic już się nie liczy, nic już nie jest ważne, życie - czas tworzenia, śmierć- sekunda drogi do wieczności. Ile w tej sekundzie bólu i cierpienia, ile utraty dla bliskich, wali się dąb, w to miejsce trzeba pokoleń aby nowa okazałość dorównała poprzedniej. Jestem poetą ale w takiej sytuacji wolę popaść w milczenie, aby móc rozważyć sens tego co robię, czy warto się poświęcać kosztem samego siebie, są granice, na miarę możliwości, nikt nie jest do końca panem własnego losu, to co człowiekowi pisane stanie się prędzej czy później, ale śmierć potrafi być piękna kiedy zaskakuje w najmniej spodziewanym momencie. Piękna śmierć?
Czy śmierć może być piękna. Tak, w sytuacji kiedy pęka wrażliwe serce poety, pozory fizyczne są złudne, trzeba człowieka diagnozować po wnętrzu, nie jest to łatwe, niekiedy kamuflażem słabości wewnętrznej jest poezja stwarzająca pozory mocnej osobowości autora. Czasem wygląd zewnętrzny. Tadeusza już nie ma wśród nas, pozostawił po sobie kilka książek, pamiątki rozsiane po znajomych. Podczas wigilijnego opłatka w Dąbrówce napisał wiersz na tacce do ciasta, podczas gdy reszta swoje wiersze czytała z kartek, Tadeusz odczytał ze stoickim spokojem swój utwór bezpośrednio z kartonu. Jeden z członków klubu Dąbrówki poprosił o tę tackę z wierszem. Tadeusz bez wahania podał mu ją. Był to brat przedwcześnie zmarłego poznańskiego poety Jana Krzysztofa Adamkiewicza.
Zapamiętałem to zdarzenie, łudząco przypominało słynne serwetki liryczne Wojaczka. A także listy z grafiką jakie otrzymywałem od Witka Różańskiego, Wspomniany Wojciech Burtowy w jakiś sposób dopina ten dramat, albowiem jego kwarantanna przed srebrem i parafrazowane przez Ryśka Daneckiego najzieleniejsze zadać z pytań, wplatają się w twórczość Tadeusza bezwiednie, znaczy to, że cała trójka posiadała w sobie ten sam pierwiastek twórczy, chociaż różnili się w ostatecznym rozrachunku. Sprawcą tego był czas, w którym się zmagali z odmiennym tworzywem twórczym. Chwała im za to. , w przeciwieństwie nas, którzy Ciebie kochali.
Jerzy Beniamin Zimny
Ostatnie słowo wypowiada serce
Dobranoc, niech ci się przyśnią dusze jednodniowe Karola Samsela
na ścierwisku Tadeusza. On w drodze do nieba, on dąb co klonem
mianowan w wierszu Edyty, pochował Rokiego, a potem łez się pozbył
w Ciechocinku. gdzie Witek staw odszlamiał, a my płaczemy dzisiaj.
Płaczemy bo płacz jest poezją najczystszą, modlitwa sznuruje rozdarte
serca, znicze zadymiają horyzont, Karol w Ostrołęce nic o tym nie wie,
jego dusze wiedziały od dawna, że Marek położy głowę przed Tadeuszem
a my będziemy długo się zastanawiać nad życiem w Hotelu Angleterre.
Cmentarze nasze metropolie, alejki nasze ulice, coraz częściej mylę
skrzyżowania z krzyżem, mam wrażenie wyższości dymu nad ogniem,
ufam wielkiej wodzie, a brzeg jest mi bliski tylko podczas pełni księżyca.
Z Całej jaskrawości już nikogo, buja się we mnie huśtawka Tadeusza.
19.01.2014
przedruk zdjęcia (znizcz, książka, kwiaty):
http://zapiski-na-skrawku-dysku-2.blog.pl/
Kalina Izabela Zioła
na stronie www.zlp.poznan.pl napisała:
Wczoraj straciliśmy następnego kolegę, poetę, członka poznańskiego Oddziału ZLP. Wiadomość o jego śmierci zaskoczyła nas. Przecież dopiero przed chwilą był wśród nas, śmiejący się, lubiany przez wszystkich. Postać, bez której nie mogło się odbyć żadne spotkanie literackie.
Tadeusz Stirmer posiadał wykształcenie techniczne, na co dzień pracował jako kierownik budowy. Swoją przygodę z poezją rozpoczął w 1998 roku, gdy aktywnie uczestniczył w spotkaniach Klubu Literackiego CK „Zamek”, później „Dąbrówka”, prowadzonego przez Jerzego Grupińskiego. Był także członkiem wrocławskiej Grupy Literackiej „Dysonans”. W 2009 roku przyjęty został do Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu.
Wydał pięć książek poetyckich: „Dla nikogo mnie nie ma”, „Na ścierwisku”, „Łamana polszczyzna”, „Bwana Polanda” i „Śpij dobrze, dziecko”.
Drukował wiersze w wielu czasopismach literackich np. Topos, Akant, Protokół Kulturalny, Gazeta Kulturalna, Brek Art., Obrzeża oraz w licznych almanachach i antologiach. Był też laureatem wielu ogólnopolskich konkursów literackich.
Tadeusz Stirmer w swojej poezji poruszał sprawy drażliwe, bolesne, przyziemne, jego utwory były twarde jak beton i jak on szorstkie. Polityka mieszała się w nich z problemami braku tolerancji, z codziennym dniem szarego człowieka. Były to mocne wiersze mocnego mężczyzny, choć w niektórych swoich utworach poeta potrafił też pokazuje czytelnikowi zupełnie inną twarz. Tam można zobaczyć, że był zmęczony, niemłody już i osaczony przez liczne uwarunkowania. Póbował zmierzyć się ze swoim wiekiem i targającymi nim obawami, wątpliwościami i bólem. Oczywiście zauważał również otaczający go świat, ale wszystko widział jakby przez pryzmat przeżywanych osobistych wzruszeń i ciągłego niepokoju.
Ciężka praca, ciągły stres i niepokój, niedawna śmierć ukochanej matki – wszystko złożyło się na to, że jego serce nie wytrzymało. Pękło.
Żegnamy go z ogromnym smutkiem i żalem.
Tadeusz Stirmer
Obecny
jestem starym strychem
łowisz drgania nici
z pajęczą cierpliwością -
ciągle mnie ciekawa
nagły chrobot myszy
świeże gniazdo ptaka
mówię:
nie rób tu porządków
zostaw mój bałagan
Danuta Bartosz- od redakcji:
Wieczorem, po ukazaniu się nekrologu informującego o śmierci Tadeusza Stirmera koledzy z naszego oddziału zaczęli nadsyłać wiersze dedykowane Zmarłemu. Pierwsze poetyckie pożegnanie napisane pod wpływem chwili, nadesłał Zbigniew Gordziej. Potem nadchodziły następne...
WIERSZE NADESŁANE PO ŚMIERCI TADEUSZA STIRMERA:
ZBIGNIEW GORDZIEJ
Prośba
pamięci Tadeusza Stirmera
Nie porozmawialiśmy jak należało
winię siebie
bo przeszkodą nie powinno być
że znałeś się biegle na dozbrojeniu stali
na trwałości cegieł
na tym jak beton wylano w mieszkaniach
czy dobrze osadzono oko Judasza
Twoja umiejętność liczenia kropel potu
spływającego po torsach robotników
nie powinna mnie onieśmielać
Mnie bliższe tajniki opieki
nad osobami niepełnosprawnymi
różne terapie adresy szpitali
zapisy w kartach informacyjnych
wydawanych pensjonariuszom
Łączyła nas poezja
przynależność do Związku
udział w imprezach literackich na których tylko
grzecznościowa wymiana słów
Dzisiaj na klawiaturze komputera próbuję
odnaleźć litery by z nich ułożyć wiersz
prośbę o wybaczenie mojego przegapienia Ciebie
Łzy nie spływają z oczu
mocno trzymam je na uwięzi
Gorzej z sercem
nie panuję nad jego uderzeniami
to nie patologia mięśnia
to daje znać o sobie żal
za Tobą
Tadeuszu
dzisiaj kupiłem żonie srebrne kolczyki
na jej ucieszenie
i wszelki wypadek
Śrem, 15 styczeń 2014 r.
Zygmunt Dekiert
RADOŚĆ BIELI W CZERŃ SMUTKU
śp. Tadeuszowi Stirmerowi
Styczeń...
Bez szacunku dla zimy
mokrymi stopami
w drugą połowę istnienia
Szarość dni
Czerń nocy
Smutek
szaro-czarnego ogrodu
zagląda przez okna
puka w szyby
błaganiem o suchy kąt
dla spłakanych drzew
Wczesnym rankiem
przez uchylone drzwi
wszechobecną bielą
weszła śmierć
Tego nie było w prognozach
Jerzy Beniamin Zimny
Ostatnie słowo wypowiada serce
Dobranoc, niech ci się przyśnią dusze jednodniowe Karola Samsela
na ścierwisku Tadeusza. On w drodze do nieba, on dąb co klonem
mianowan w wierszu Edyty, pochował Rokiego, a potem łez się pozbył
w Ciechocinku. gdzie Witek staw odszlamiał, a my płaczemy dzisiaj.
Płaczemy bo płacz jest poezją najczystszą, modlitwa sznuruje rozdarte
serca, znicze zadymiają horyzont, Karol w Ostrołęce nic o tym nie wie,
jego dusze wiedziały od dawna, że Marek położy głowę przed Tadeuszem
a my będziemy długo się zastanawiać nad życiem w Hotelu Angleterre.
Cmentarze nasze metropolie, alejki nasze ulice, coraz częściej mylę
skrzyżowania z krzyżem, mam wrażenie wyższości dymu nad ogniem,
ufam wielkiej wodzie, a brzeg jest mi bliski tylko podczas pełni księżyca.
Z Całej jaskrawości już nikogo, buja się we mnie huśtawka Tadeusza.
19.01.2014
Jerzy Beniamin Zimny
IN MEMORIAM
Pamięci Tadeusza i Marka
Nie ma już Tadeusza
tak jak wcześniej ubyło Witka i Andrzeja.
Rysiek też już tam pisze,
Marek zacznie psalmować
w innym wymiarze.
Jesteśmy sami z sobą w smutku,
modlitwy zdzierane z próśb
o zbawienie, płacz szuka ukrycia,
żal się gubi w milczeniu
strofy o życiu brzmią jak drwina.
Nie potrafię smutno pisać
bo moje pióro jest rozdwojone
na śmierć i życie
linia nie równa linii
załamuje się światło padające
na wers pożegnania.
Będę pamiętał wszystkich
aż mnie pamięć wpędzi w zapomnienie
będące punktem przecięcia
krzyżujących się linii życia śmierci.
Bywajcie. Pan z wami.
Danuta Bartosz
Boga słychać jak szeleści ICH wierszami
poetom: Markowi i Tadeuszowi
Dwa ptaki odleciały
w niepowrotne krainy
pozostał
krzyk wiersza
dlaczego tak szybko
Któż wers otuli
raz jeszcze dotknie
struną światła
różą mowy
Kto napisze sms-a
malutka, jest zimno
włóż czapkę
Kto zapyta
do ilu stacji dochodzi człowiek
na krętej krzyżowej drodze
Na strunie milczenia
zatrzymany dźwięk
allegro moderato
Edyta Kulczak
impresja jesieni
dla Tadeusza
dąb zajmuje więcej przestrzeni w myślach
niż jesion. możliwe że natura dała ci postać
drzewa. liście powoli chłoną rdzawość powietrza.
pień nosi worek pleców z głową wtuloną
w ramiona.
nie muszę patrzeć wysoko by zrozumieć
trwanie. tam razi słońce.
lubię siedzieć u stóp twojego głosu.
dotykać wilgotną szorstkość.
szukać dziwności w omszałych
szczelinach.
nie suszyć opadłych liści.
Kalina Izabela Zioła
Gorzki sen dziecka
Tadeuszowi Stirmerowi
twarde kamienne wiersze
jak mur fortecy
z której strzelnic
kartacze słów
i nagle
wśród ciosanych kamieni
przejmujący krzyk
nakreślony delikatną kursywą
bolesny lęk przemijania
bezbronny jak brzuszek jeża
tak łatwo można zranić
jaskrawo malowanym paznokciem
Barbara Tylman
Szept
Był taki wieczór
późnbr /y styczniowy
bardziWiadomośćej w słocie jesiennej
niż w białym pejzażu
przerwany nagłym
dzwonkiem telefonu
Wieczór z niebem
bezchmurnym
na którym gwiazdy
jak martwe myśli
pozbawione sensu
wypłakały blask
Dziś we śnie rozbudzonym
niemożnością zrozumienia
słowo „cześć” które mówiłeś
z figlarnie zmrużonym okiem
- w ciszy głębszej od najgłębiej
wykopanej studni
szepcze Ci
„królowa kniei”
Tadeuszowi Stirmerowi – Barbara Tylman
14 stycznia 2014r.
Ostatni sms, który Tadeusz Stirmer przysłał w poniedziałek wieczorem po przeczytaniu ostatniej swojej lektury Kamień na kamieniu Wiesława Myśliwskiego:
…ziemia jego kołyską. (…)I buja cię, buja, aż stajesz się znów nie narodzony, nie poczęty.
oprac. Danuta Bartosz
Galeria
Zdjęcie Stirmera http://www.photoblog.pl/savitri/163634174
PRZEDRUKI:
SALON LITERACKI:
http://salonliteracki.pl/blog/slawek/archives/tag/tadeusz-stirmer
Drapanie ciszy Tag: tadeusz stirmer
Zmarł Tadeusz Stirmer
autor: Sławomir Płatek dnia 15.sty, 2014, kategoria: Literatura
Jest mi bardzo przykro.
Dowiedziałem się o tym z facebooka. Parodia, to już lepiej gazeta, nekrolog na płocie, plotka, „wieść gminna”, radio, telefon. Ale wojna z patosem jest już dawno wygrana, śmierć nie tylko nas zabiera, ale trąbi o tym przez facebooka. I tak już chyba zostanie. Według najświeższych informacji z facebooka Tadeusz Stirmer nie żyje. Podobno zawał.
Był autorem kilku książek poetyckich. Lepszych i gorszych, ale lubiłem jego poezję. Ostatnia, o której wiem (Śpij dobrze, dziecko, napisałem nawet recenzję) była naprawdę dobra. Mieszkał w Poznaniu, o ile się orientuję – nie był związany z tamtejszym „Watykanem poetyckim”, bliżej mu było do ZLP, do którego należał od 2009 roku. Spotkałem go trzy razy. Raz w Głogowie, gdzie obaj byliśmy zaproszeni jako goście tamtejszych konfrontacji. Drugi raz w Turowie, gdzie przejazdem odwiedził nasze warsztaty. I trzeci raz nie pamiętam gdzie i kiedy, ale na pewno. Być może przy okazji festiwalu „Poznań poetów”. A może nie. Poza tym wymieniliśmy kilka maili. Niby niewiele. Są ludzie, których spotkałem ze dwadzieścia razy w życiu i są mi obcy. Tadka spotkałem trzy razy + kilka maili. I już był „swój”.
Ostatnio umarło paru znanych mi twórców. Bardziej lub mniej osobiście znanych. Po każdym zostawał mi żal, to byli ludzie których mogłem lubić i nie lubić. Niektórych nie cierpiałem. Ale to byli „nasi”. Jednak dopiero dziś, kiedy szło o Tadka, było mi po raz pierwszy naprawdę prywatnie, głęboko smutno. Nie było. Jest. To nie znaczy, że to jakaś „ważniejsza” śmierć. To znaczy tylko tyle, że tu i teraz jest mi cholernie przykro.
wreszcie uległem:
cholesterol
morfologia o.k.
cukier gorzki
jak czekolada lakulus
zapowiada się
długie nudne
pełzanie do mety
(Tadeusz Stirmer, Opad z tomu Śpij dobrze, dziecko)
PRZEDRUK:
Fabryka Tanich Butów - blog literacki Magdy Gałkowskiej:
http://fabrykatanichbutow.blogspot.com/2014/01/tadeusz-stirmer-nie-zyje.html
Poeta to Atlantyk i lew w jednym. Gdy ten pierwszy nas pochłania, drugi nas pożera.
Jeśli ujdziemy kłom, nie ujdziemy falom.
Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje, jest zarazem bestią i powodzią. - Virginia Woolf
15.01.2014
Tadeusz Stirmer nie żyje
Dotarła do mnie wiadomość, że dziś zmarł Tadeusz Stirmer. Nie potrafię w to uwierzyć.
Tadeusz - nie zawsze się zgadzaliśmy, ale zawsze znajdowaliśmy płaszczyznę porozumienia, byłeś jedną z niewielu osób, która akceptowała mnie taką, jaką jestem. Byłeś trudnym rozmówcą i wymagającym czytelnikiem, ale zawsze liczyłam się z Twoim zdaniem, nawet, jesli pyskowałam po swojemu i psułam Ci nerwy. Nigdy mnie nie tłumaczyleś, ale prawie zawsze - rozumiałeś. Tak bardzo chciałam pokazać Ci projekt mojej trzeciej książki. Pamiętasz jak na Starym Rynku w ogólnopolskim dniu czytania poezji siedzielismy na ławce, czytając antologię poezji australijskiej, ktora chwilę wczesniej kupiłam w księgarni Arsenał? Pytałes czy sa jeszcze egzemplarze, okazalo się, ze kupiłam ostatni. Miałam Ci pożyczyć - nie zdążyłam, miałeś napisac o mojej najnowszej książce - nie zdążyłeś. Jestem zła i rozżalona, bo Cię nie ma,bo nie mogę z Tobą pogadac, posłuchac jak mówisz, czytasz i popatrzec na Ciebie. Jestem zła, ze nas zostawileś tak po prostu, bez uprzedzenia. Jestem zła, że nie poczytam Twojej kolejnej ksiązki, nie naucze się czegoś nowego od Ciebie, a Ty z pobłazliwym usmiechem nie pocisniesz mi, jak dam ciała.
Tadku - dziura po Tobie bedzie nie do zapelnienia. R.I.P
http://zeszytypoetyckie.pl/wydarzenia/1153-nie-zyja-marek-kosmider-i-tadeusz-stirmer
Nie żyją Marek Kośmider i Tadeusz Stirmer
Z wielkim bólem informujemy o śmierci Marka Kośmidra (zmarł 13 stycznia 2014 roku)
oraz Tadeusza Stirmera (zmarł 14 stycznia 2014 roku).
Byli to poeci, którzy w szczególny sposób wspierali młodych literatów, którym wielkopolska kultura wiele zawdzięcza.
Marek Kośmider – ur. 1944 r. w Lublinie. Był absolwentem polonistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Brał czynny udział w wydarzeniach marcowych w 1968 roku i jako prowodyr został zatrzymany i osadzony w areszcie w Śremie. Po opuszczeniu aresztu został relegowany z uczelni. Był wtedy na piątym roku. Pracę magisterską na temat „Dramaty poetyckie Zbigniewa Herberta” obronił dopiero w roku 1971 i w związku z tą pracą skontaktował się z Herbertem. Znajomość poetów przerodziła się w długoletnią przyjaźń. Pracował jako nauczyciel w Liceum Ogólnokształcącym im. Heleny Modrzejewskiej i w ZSZ nr 3 w Poznaniu. Inscenizował w szkołach spektakle teatralne i prowadził gazetki szkolne. Zawsze dużo pisał, ale aż do zmian politycznych w 1989 roku nie mógł publikować ze względu na zakaz cenzury. Znalazł więc inną metodę na prezentowanie swych wierszy – pod pseudonimem. Brał udział w przeróżnych konkursach literackich, wygrywał je i nagrodzone utwory umieszczane były w pokonkursowych almanachach. W ten sposób twórczość Marka Kośmidra znalazła się w siedemdziesięciu almanachach. Po zniesieniu zakazu wydał 12 książek poetyckich. Wiele jego utworów, zarówno poetyckich jak i prozatorskich, nie zostało jeszcze opublikowanych. W twórczości jego można znaleźć utwory bardzo zróżnicowane – są tam między innymi wiersze o tematyce społecznej, psalmy i erotyki. Od samego początku Marek Kośmider związany był z Klubem Literackim „Dąbrówka” (poprzednio CK Zamek), prowadzonym przez Jerzego Grupińskiego.
8 marca 2013 roku, Marek Kośmider został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, którym uhonorował go prezydent Bronisław Komorowski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce oraz za aktywny udział w proteście studenckim w marcu 1968 roku w obronie praw człowieka. Mieszkał w Poznaniu i Wągrowcu.
Tadeusz Stirmer – ur. 1951 r. w Poznaniu, gdzie mieszkał. Od roku 1998 aktywnie uczestniczył w działalności Klubu Literackiego CK „Zamek”, a potem „Dąbrówka”, prowadzonym przez Jerzego Grupińskiego. Był członkiem wrocławskiej Grupy Literackiej „Dysonans.”
Autor czterech książek poetyckich: „Dla nikogo mnie nie ma” (Wydawnictwo Stowarzyszenie Artystyczne w Zmowie, Poznań 2002), „Na ścierwisku” (Salon Artystyczny im. Jackowskich, Pobiedziska 2007), „Łamana polszczyzna” Wydawnictwo ARTIS, Wrocław 2009, „Bwana Polanda”- Seria Wydawnicza Libra, Poznań 2011. Wiersze drukował w wielu czasopismach literackich np. Topos, Akant, Gazeta Kulturalna, Brek Art., Obrzeża oraz w licznych almanachach i antologiach.
Był laureatem ogólnopolskich konkursów literackich. Członek ZLP od 2009 r.
PRZEDRUK:
PhotoBlog
http://www.photoblog.pl/savitri/163670781
Zdjęcie Stirmera http://www.photoblog.pl/savitri/163634174
Dziś w Poznaniu zmarł Tadeusz Stirmer.
Widzieliśmy się kilka razy w życiu. Zawsze przy okazji spotkań kulturalnych. Miałam szesnaście lat i zaczynałam być kobietą. Weszłam cichutko, zestresowana w światek poetów, zjeżdżających na Konfrontacje Literackie. Fascynowało mnie wszystko. A ja fascynowałam niektórych z nich. Tadeusza Stirmera też. Patrzył mądrze i trafiał w sedno. Mówiłam, że jest nieco zbyt bezpośredni. Nie całował w policzek na pożegnanie, a w usta. Później wypisywał na kolanie dedykacje dla mnie. Na dwóch tomikach swoich wierszy. "Łamana polszczyzna" i "Na ścierwisku". Kazał mi chronić młode ciało przed komarami. A komary nie oznaczały tylko paskudnych owadów, dokuczających nam przy ognisku i piwie. Lubiliśmy się i to, że mogliśmy na siebie patrzeć. On, starszy mężczyzna, budowlaniec piszący piękne wiersze (najpiękniejszy napisał o matce) i ja, podlotek, co dopiero zaczyna używać słów, a wciąż nie wie jak, układa wiersze bez znaczenia. Jego wiersze mają znaczenie, wartość rysuje się w tych zagłębieniach, w których lubię dłubać wysiłkiem umysłu. Trzeba pomyśleć, żeby zrozumieć, dojrzeć, żeby doczytać do końca. Dzisiaj to on dotarł do końca, postawił kropkę. Szkoda, że nie popatrzy na mnie i nie powie, że mógłby być młodszy, nie znajdując w tym nic nieodpowiedniego. Szkoda, że nie napisze już wierszy. Tego żal najbardziej.
Zasnę dzisiaj z tomikiem poezji, na którego pierwszej stronie widnieje ładne, pochyłe pismo i czarny atrament.
"Marcie, która zawładnęła i złamała moją polszczyznę"
PUBLIKACJE TADEUSZA STIRMERA:
Tadeusz Stirmer, BWANA POLANDA, Wybór i redakcja: Paweł Kozioł, Fotografia na IV str. okładki: Dagmara Słowek, Wydawca: Związek Literatów Polskich Oddział w Poznaniu, Seria Wydawnicza LIBRA nr 29, ISBN 978-83-61412-13-7, Druk: Drukarnia Oświatowa, Poznań 2011
Tadeusz Stormer, ŁAMANA POLSZCZYZNA, Wybór i redakcja: Kazimierz Burnat, Wydawnictwo Literacko-Edukacyjne ARTIS, ISBN 978-83-60704-19-6, Wrocław 2009
Łamana polszczyzna jest owocem współpracy z wrocławską Grupą Literacką Dysonans.
ISBN 978-83-917861-5-3
SALON ARTYSTYCZNY IMIENIA JACKOWSKICH
Wydawca:
Salon Artystyczny im. Jackowskich
ul. Gajowa 24, 62-010 Pobiedziska
tel. 61 817 75 59
Pobiedziska 2007
Szósta pozycja książkowa wydaana przez SALKON ARTYSTYCZNY im. Jackowskich
Druk:
DRUKARNIA OŚWIATOWA
ul.Grunwaldzka 149,60-313 Poznań
tel.m 61 867 96 82
Kalina Izabela Zioła o tomiku wierszy Tadeusza Stirmera "Śpoij dziecko dobrze"
Gorzki sen dziecka
twarde kamienne wiersze
jak mur fortecy
z której strzelnic
kartacze słów
i nagle
wśród ciosanych kamieni
przejmujący krzyk
nakreślony delikatną kursywą
bolesny lęk przemijania
bezbronny jak brzuszek jeża
tak łatwo można zranić
jaskrawo malowanym paznokciem
(Kalina Izabela Zioła „Gorzki sen dziecka”)
Wiersz ten napisałam po przeczytaniu tomiku Tadeusza Stirmera „Śpij dobrze, dziecko”. Można go nazwać najkrótszą recenzją książki, zawiera bowiem wszystkie najważniejsze treści, jakie chciałabym przekazać na jej temat.
Tadeusz Stirmer posiada wykształcenie techniczne, na co dzień pracuje jako kierownik budowy. Swoją przygodę z poezją rozpoczął w 1998 roku, gdy aktywnie uczestniczył w spotkaniach Klubu Literackiego CK „Zamek”, później „Dąbrówka”, prowadzonego przez Jerzego Grupińskiego. Jest także członkiem wrocławskiej Grupy Literackiej „Dysonans”. W 2009 roku przyjęty został do Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu.
Dotychczas wydał pięć książek poetyckich: „Dla nikogo mnie nie ma”, „Na ścierwisku”, „Łamana polszczyzna”, „Bwana Polanda” i „Śpij dobrze, dziecko”.
Drukował wiersze w wielu czasopismach literackich np. Topos, Akant, Protokół Kulturalny, Gazeta Kulturalna, Brek Art., Obrzeża oraz w licznych almanachach i antologiach. Jest też laureatem wielu ogólnopolskich konkursów literackich.
Ostatnio wydana książka poetycka różni się znacznie od poprzednich, poruszających sprawy drażliwe, bolesne, przyziemne, w których utwory są twarde jak beton i jak on szorstkie, bardzo często cyniczne. Polityka miesza się w nich z problemami braku tolerancji, z codziennym dniem szarego człowieka. To mocne wiersze mocnego mężczyzny. W najnowszym tomiku poeta pokazuje czytelnikowi zupełnie inną twarz. Tam można zobaczyć, że jest zmęczony, niemłody już i osaczony przez liczne uwarunkowania.
Wiersze nadal mają charakterystyczną dla tego autora twardość, są mało wygładzone, ale tematyka jest zupełnie inna. Stirmer próbuje zmierzyć się ze swoim wiekiem i targającymi nim obawami, wątpliwościami i bólem. Oczywiście zauważa również otaczający go świat, ale wszystko widzi jakby przez pryzmat przeżywanych osobistych wzruszeń i ciągłego niepokoju:
Pies był dość stary
żył tylko
z poczucia obowiązku
ona go nakarmiła
pił z ręki
mleczne światło skóry
. . .
zdarza się że warczy
w głąb siebie”
(„Portret”).
We wszystkich utworach, nawet tych pozornie bardzo prozaicznych, zauważyć można ciągle obecną kobietę, upragnioną, nieosiągalną, dającą jednak impuls do życia i tworzenia: „ wiem – zawrócę wiatr / zepchnie śniegi z łąk / i odsłoni barwy / oszalałych traw / z których skręcę powróz / mocno splotę nas / ... / tylko czasem stań / tylko czasem bądź” („Piosenka”). To ta kobieta sieje w nim niepokój, nie pozwala spokojnie myśleć, zmusza do zastanowienia nad sobą. To dla niej chce znów być młody, wolny... Z nią chce zasypiać i budzić się u jej boku...
Stąd pewnie tytuł „Śpij dobrze, dziecko” i oryginalny pomysł, by w tomiku pomieścić dwa bardzo piękne, liryczne wiersze Edyty Kulczak. Pierwszy z nich, poprzedzający utwory Tadeusza Stirmera, jest o zasypianiu, a drugi, kończący książkę, o przebudzeniu. Ta cudowna kobieca klamra, spinająca całość, nadaje zawartym pomiędzy nią utworom trochę magiczny, nierzeczywisty charakter, jakby były one zawieszone na krawędzi jawy i snu.
To wrażenie nierzeczywistości spotęgowane jest jeszcze zastosowaniem przez autora dwóch wątków tematycznych. Pierwszy z nich to wspomniane poprzednio mocne, chropawe wiersze, pisane na parzystych stronach, po lewej stronie. Na stronach nieparzystych, po prawej, pisane są utwory tak ulotne i delikatne, że trudno wprost uwierzyć, że wyszły spod pióra tego samego autora. Czasem są to wiersze, czasem krótka poetycka proza, ale zawsze jest to jakby zapis snu, marzenia, wspomnienia... I te subtelne, czułe słowa zapisywane są zawsze kursywą. Po obu stronach książki czai się jednak lęk przemijania, strach przed utratą, przed starością i samotnością, przed utratą godności. I odzywa się ból zranionego serca:
przełknę gorycz jak kość
inaczej nie wypada
pójdę się napić
przez cieknącą przestrzeń
i będę czekał na znak
cień gestu
. . .
pełen złości na brudny świt
walę głową w pustkę ekranu
(„Kwarantanna”)
czy też: „Pulsuje w dłoniach / telefon nabiera ciepła- / ona jest tam w środku / . . . / jak rosyjski mag skupia się / by ocalić resztki godności / i czeka – czeka na znak / gotów zabić kopertę / rozedrzeć brzuch posłańca” („Siła skupienia”). I jeszcze: „on będzie dalej snuł / wizje tętnic świeżej krwi / ale to paroksyzmy / stygnący proch losu” („Krótka historia”).
Autor nie bardzo wierzy, że może jeszcze być spełniony i szczęśliwy, ucieka więc przed śmiesznością i poniżeniem: „zapach złudzeń został / po tej stronie światła / mój wilczy nos ostrzegał / że śmieszy skrzep soli / łzawe oko / szelest piasku w żyłach / odchodzę by nie parzyć / żelazem języka / bez krwi z kroplą żółci...” ("Jeszcze życie”) czy : „odarty ze skóry / żebranego słowa / przeglądam się w sobie / z pogardą” („Kiedy milczysz”), szarpie się wśród tych ucieczek i powrotów: „wczoraj przeżyłem zawał / utraty prawdziwej / jestem w tym słaby / zbiera się nade mną / bliska nieuchronność / godzina duchów minęła / nadszedł czas ostrza / dotykalnej ciszy...” („Monolog”)
wiedząc, że jego czas minął, że niewiele może już osiągnąć: „po co się miotasz / nie przyjmuj czasu / jak przekleństwa - / to dzienny dar losu / spójrz w szybę / minął twój wiek / kolejna dekada / odchodzi właśnie dzisiaj” („Koniec sezonu”), że pozostaje tylko czekać na... Na co? Na koniec miłości ? Koniec życia?: ”wreszcie uległem: cholesterol / morfologia o.k / cukier gorzki / jak czekolada lakulus / zapowiada się / długie nudne / pełzanie do mety” („Opad”).
Jednak nawet gdy poeta poddaje się tym czarnym nastrojom, w tle towarzyszy mu zawsze obraz kobiety: „oddycham popiołem / już wiem że za długo / teraz przewrócony / będą po mnie chodzić / porastać drzewami / zasypia mózgu orzech / przerośnięte serce - / tak piszę śmierć w milczeniu / . . . / zanim padłem / widziałem twój smutek” („Pustynia”). Tak pisze autor o swoich rozterkach po lewej stronie książki.
Zupełnie odmienne są, jak wspomniałam wcześniej, rozmowy z samym sobą po prawej, pisanej kursywą stronie. Chociaż też mówią o tęsknocie, przemijaniu, rozterkach związanych z wiekiem i niespełnioną miłością, ich forma jest zupełnie inna.
To subtelna pajęczyna słów, delikatna koronka uczuć. Bezbronność i ból. Nie mają one tytułów, gdyż trudno byłoby je nazwać, osadzić w rzeczywistości: coraz więcej znaków -/ ten rodzaj bliskości / kiedy dłoń przy dłoni / jest nie tylko gestem / kiedy dawno – wczoraj / nie jest częścią doby...
To tylko zawieszone pomiędzy jawą a snem przemyślenia: w wigilię narodzenia pańskiego / próbuję oderwać się / od własnego krzyża / . . . / patrzysz z uwagą / jak spadam w stado / wygłodzonych kotów / jeszcze ujrzeć anioła / w krwistej sukni; / nemezis krąży / w moim chorym niebie,
to zżerająca poetę tęsknota za dotykalną obecnością kobiety: odwiedzaj miejsca i ludzi / aż trafisz złoty promień / powróci do ciebie w formacie 3d / oplącze wygłodniałe serce / albo po ludzku wpełznie / w twoje stopy i będzie wędrował / wyżej i wyżej do miejsca / gdzie zadomowi się na dłużej.
Autor zdaje sobie sprawę, że w tych wierszach jest zbyt czuły, próbuje zachować właściwą sobie twardość i szorstkość, lecz próby te jeszcze podkreślają bezbronność wobec uczucia:
jesteś już dobrze posklejany
pogodny jak wypchany szczygieł
twarda łza co nie wypada
z oka
Wiersze pisane kursywą są przejmujące i piękne. Uzupełniają chropawą część książki i jednocześnie pozwalają czytelnikowi poznać drugą, tę subtelniejszą stronę Tadeusza Stirmera:
to się dzieje wbrew
bez dotyku słowa
z głodu wyobraźni:
portret kobiety
z otwartą źrenicą
przywołuje muszlę
jeszcze niedomkniętą
z tajemnicą sprawcy
w wyrazie jej oczu
I tę delikatność, na co dzień głęboko skrywaną, pokazuje poeta tylko poprzez senne zwidy, tak by nikt nie posądził go o liryzm. Przecież tylko we śnie nie odpowiadamy za swoje słowa, tylko we śnie wszystko jest możliwe. Więc śni poeta swój słodko – gorzki sen o miłości:
żeby chociaż zapach
cień włosa
albo fantom spinki
to sen
„Śpij dobrze, dziecko” jest doskonałą książką, interesującą zarówno w treści, jak i oryginalnej formie. Z pewnością warto ją przeczytać.
__________________________________________________________________
Tadeusz Stirmer „Śpij dobrze, dziecko”, Wydawnictwo Kontekst, Poznań 2011, s. 58
oprac. Danuta Bartosz