Krytycy i recenzenci o książce Marii Duszki -"Freienwill"

Krytycy i recenzenci o książce Marii Duszki -"Freienwill"

 

Trudno nie dać się uwieść zajmującej opowieści o dzieciństwie bohatera urodzonego w roku 1960, o okresie młodzieńczym dekady gierkowskiej, a następnie – o odnajdywaniu się w dojrzałym życiu w realiach lat osiemdziesiątych, aż po rok 1990 (wszystkie wiersze tytułowane są kolejnymi datami rocznymi). [...] „Forever” to taki mały przewodnik po PRL-u – od Gomułki do upadku ustroju. To opowieść, do której możemy dorzucić swoje trzy grosze, przecież też jesteśmy „stamtąd” i „z wtedy”. [...] Sądzę, że udała się Czuku rzecz niezwykła – wykreowanie, a może raczejpochwycenie świata w jego komplikacji i jednocześnie w jakiejś podstawowej wewnętrznej jego jedni. Niezborne opowieści małego dziecka (świetnie warsztatowo rozegrane ostrymi przerzutniami, dającymi efekt zaskakującej asocjacyjności) niepostrzeżenie przechodzą w monolog młodzieńca i osoby w pełni życiowo ukształtowanej, obdarzonej nie tylko zmysłem głębokiej obserwacji, ale też jakimś rodzajem autoironii.

dr Tomasz CIEŚLAK

Najnowszy tomik Marka Czuku to majstersztyk kompozycji. Cykl poetycki „Forever” opiera się na pomyśle prostym, klarownym i wynikającym z natury rzeczy. A naturą rzeczy jest przemijanie. [...] Z przemijaniem jakoś trzeba dać sobie radę. Marek Czuku pokonuje przemijanie orężem pamięci. W wierszach buduje portret człowieka, który nie zapomina: ludzi, pejzaży, wydarzeń. [...] Przeczytałam te wiersze z przyjemnością. Prostota kompozycji, uroda słowa, dyskretny urok humoru – tym właśnie dałam się uwieść.

 

dr Małgorzata JUDA-MIELOCH

Można kartkować ten tomik jak album ze zdjęciami. Czarno-białymi, oczywiście. Lecz nie fantasmagorie go zamieszkują. Lecz życie, tamto życie skupione w rzeczowo relacjonowanych szczegółach. Rys obiektywności broni nowych wierszy Marka Czuku przed pokoleniowo-ckliwym sentymentalizmem. Wolno tu także dopatrywać się pewnych powiązań ze stylistyką Nowej Fali bliskiej autorowi w chwili jego debiutu.

dr Piotr Wiktor LORKOWSKI

Fragmenty wspomnień, obrazki nie do końca odczytane, cytaty komunikatów z telewizji lub gazet umieszczone w kontekście historycznych przeobrażeń ważnych dla polskiego społeczeństwa (1970, 1976, 1981) tworzą biografię wrażliwego młodego człowieka, zdeterminowanego, by pytać o tożsamość także dziś. Bohater próbuje nazwać swoje miejsce w świecie i relacje wobec bliskich, ale najbardziej interesują go białe plamy osobistej biografii – pokazuje w ten sposób, że ogólne składa się ze szczegółowego, a najważniejsza jest metafora rzeczywistości, nie wycinki z gazet z interpretacją polityczną. Ma nadzieję, że jego pojedynczy głos prowadzi go ku sensom, a nie bezsensom. [...] Ożywczy powiew w wierszach Czuku – pokora wobec możliwości poznawczych języka, otwarcie na tajemnicę losu, odwaga marzeń i dobre poczucie humoru; wiersze czyta się z przyjemnością i sympatią dla spraw poruszonych w sposób nieoczywisty.

Teresa TOMSIA

Koncepcja tomiku jest dość oryginalna. Otwiera i zamyka go tekst mający w tytule słowoforever. [...] Pomiędzy zachętą i obietnicą znajduje się 31 kolejnych lat. Trzydzieści jeden obrazów składających się na portret autobiograficzny. Teksty kojarzą się ze starofrancuskimi pieśniami o czynach – gestami. [...] „Forever” to bardzo ciekawe kalendarium poetyckie. Nie wiadomo, ile w nim stylizacji, ile autokreacji, a ile autentyzmu. Poetyzowanie życia stworzyło niezwykle oryginalny zapis literacki wart polecenia szerszemu gronu odbiorców. Życie przeżyte pozostaje z nami już na zawsze.

Mirosław PISARKIEWICZ

M. Czuku w sumie wychodzi tu obronną ręką. A to głównie dzięki zastosowanej poetyce. Dzięki powściągliwej mowie, dzięki wyważaniu słów. Zresztą – zauważmy przy tej okazji – to jedna z najbardziej charakterystycznych cech tej poezji. Gdy spojrzeć na wcześniejsze tomiki. Autor bardzo dba o kondycję swoich wersów, „zdrowo” nad nimi pracując. Z dobrym efektem.

Wanda SKALSKA

Wybór recenzji  o tomiku  Freienwill :

Kronikę potocznego bytu bohaterki wierszy, spisaną bez zawiłości formalnych i zbytecznych zabaw tekstualnych zawiera także wydany w Sopocie tomik Marii Duszki, poetki i dziennikarki z Sieradza, autorki siedmiu już zbiorów poezji, założycielki Koła Literackiego „Anima”. Poetka we FREIENWILL (Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, t.77 Biblioteki „Toposu”, 2012) w kilkudziesięciu utworach w formie enigmatycznych obserwacji i przypomnień lirycznie sumuje kolejne ważne daty swej biografii – od 1960, kiedy to: moja mama / wydała mnie na świat// urodziłam się w najokrutniejszym miesiącu / urodziłam sie poetką / w rodzinie rzeźnika (…) // nie mogę jej mieć za złe / że mnie wydała światu. Czasem w książce Duszki są to tylko drobne uwagi, pisane raczej sobie niż muzom, jak utwór pt. 2000: mam głowę w chmurach / mam wiersz w głowie / niekończący się wiersz o tobie, czasem anegdoty z podróży, wyjazdów literackich bądź np.pobytu w szpitalu, gdzie lekarz komunikuje autorce: jest pani zbyt wrażliwa, by pani zakładać gips. (…)
Mieczysław Orski

Już kolejny taki tomik czytam… Pomysł jest taki: rok po roku, od roku urodzenia aż po obecny, obrazy własnego dzieciństwa, ale z szerokim tłem i klimatem kolejnych lat, w których dorastaliśmy razem z Polską i wszystkim, co się działo w nas i wokół nas. Osobliwa biografia wewnętrzna i zewnętrzna, wierszowane annały własnego życia z jego pejzażami wewnętrznymi i „eksterytorialnymi”. Maria Duszka wydała właśnie taki tomik w serii dwumiesięcznika „Topos” (…). Wiersze są tytułowane kolejnymi latami. Tak więc pierwszy to 1960, potem 1961, 1962 i tak aż do 2010. Ciekawy pomysł, no nie?

(…) Zaskakujące zapisy, konstatacje, refleksyjki, wielekroć zupełnie „drugorzędne” impresje i wspominki, ale właśnie oddające „interior” pamięci i smakowite drobiażdżki, z których składa się całe nasze życie, ech!, życie… (…) Dominują epigramaty. To dobrze – przebłyski, okazujące się po latach czymś ważnym. Takie szumy, zlepy, ciągi, a w tej potłuczonej mozaice czas czasami umie przeglądać się najlepiej. I – czytając ten tomik – nieustannie pamiętajmy, że nie jest to historia półwiecza, lecz osobista historia „epizodów”, a z nich, właśnie z nich składa się na ogół coś więcej niż „biografia uporządkowana” i faktograficzna.
(…) Ten tomik przekonuje swoim autentyzmem, subtelną refleksyjnością i subiektywna siłą wyznań. Na jego drugim planie są zaś – o czym już wspomniałem – reminiscencje świata obiektywnego, tego, który towarzyszył naszemu życiu, czy chcemy tego, czy nie. Duszka zawierzyła najdalej idącej prostocie, „mówieniu wprost”, mówieniu „tak po prostu” – i to mnie ujęło. I jeszcze jedno: to już siódmy zbiór wierszy tej autorki. Jest on poniekąd i być może reakcją na tomik Marka Czuku pt. Forever, który także ukazał się nakładem „Toposu” (w roku 2010).
Leszek Żuliński
______________________________________
recenzje za: recogito.pologne.net,  Odra nr 12/2012, Gazeta Kulturalna nr 9/2012

 

LESZEK ŻULIŃSKI
_________________
Maria Duszka wydała właśnie taki tomik w serii dwumiesięcznika „Topos” (pismo to – jak wiadomo – zawsze drukuje i dołącza do kolejnych numerów dwa tomiki; książka Duszki ukazała się wraz z numerem sierpniowym).
Wiersze są tytułowane kolejnymi latami. Tak więc pierwszy to 1960, potem 1961, 1962 i tak aż do 2010. Ciekawy pomysł, no nie? Nawiasem mówiąc, powinien on być kontynuowany przez autorów co dwie, trzy dekady... – ech, zostawić tak po sobie taką specyficzną, poetycką kronikę całego życia...
U Duszki pierwszy wiersz (1960) brzmi tak: moja mama / wydała mnie na świat //
(urodziłam się / w najokrutniejszym miesiącu //urodziłam się poetką / w rodzinie rzeźnika) // moja mama jest dobra / łagodna / i prostolinijna/ jak dziecko // nie mogę jej mieć za złe / że mnie wydała światu natomiast wiersz ostatni (2010) to zapis autorki o jej udziale w niemieckim festiwalu poetów polskich: Polnischer-Sommer / – festiwal chmur i tęcz / przelotnych opadów / i uśmiechów słońca // centrum Hamburga tętniło muzyką / i spokojnie kwitły słoneczniki Szlezwiku // przeciw cieniom samolotów/ w Bundesfeiertag // na przekór szalonemu wiatrowi / na nadmorskich wrzosowiskach //przeciw odwiecznej polsko-niemieckiej / – nasza pokojowa misja poetycka.
Tak wygląda ta „klamra”, te ramy „sprawozdania” z 50-letniego życia...
Cymes jednak – moim zdaniem – kryje się nie w tych dwu wierszach, lecz w wielu, które
między nimi... Zaskakujące zapisy, konstatacje, refleksyjki, wielekroć zupełnie „drugorzędne” impresje i wspominki, ale właśnie oddające „interior” pamięci i smakowite drobiażdżki, z których składa się całe nasze życie, ech!, życie... Np. rok 1979: z czego / składa się / samotność? // z pustki. Albo rok 2006: co się stało z naszą szkołą? // puste klasy / wybite szyby / – wygląda jak po wojnie // nienaruszona stoi tylko / ta metalowa barierka / na której po raz pierwszy / pocałowałeś mnie / nie całując.
Dominują epigramaty. To dobrze – przebłyski, okazujące się po latach czymś ważnym.
Takie szumy, zlepy, ciągi, a w tej potłuczonej mozaice czas czasami umie przeglądać się
najlepiej. I – czytając ten tomik – nieustannie pamiętajmy, że nie jest to historia półwiecza,
lecz osobista historia „epizodów”, a z nich, właśnie z nich składa się na ogół coś więcej niż
„biografia uporządkowana” i faktograficzna. Nie chcę tego tomiku przeceniać, nie chcę
twierdzić, że Duszka jest w ścisłej czołówce swoje pokolenia poetyckiego. Jednak napisała
coś, co zrobiło na mnie wrażenie. Sparafrazuję słowa pewnego poety: to był strzał, który poderwał we mnie chmarę śpiących wróbli! Dlaczego? Otóż czytam coraz więcej tomików prześcigających się w „nowej dykcji”, szukających skomplikowanych struktur słownych, wyszukujących odniesień i skojarzeń, które koniecznie trzeba znać, żeby wiersz zrozumieć. Szyfry są coraz bardziej skomplikowane, niepowtarzalne i nie do końca czytelne nawet dla wyrobionego czytelnika. Nie mam, oczywiście, nic przeciw tym poszukiwaniom, ale też sądzę, że częstokroć dajemy się nabierać „nowej dykcji”, bowiem „nie wypada” udawać,
że jej nie rozumiemy. Ostatnio przeczytałem kilka tomików, które uważam za dobre, jednak nie chcę o nich pisać tylko dlatego, że jest mi obcy ich timbr, ich język tak osobny,
że aż nazbyt osobny, bym się z nim utożsamiał. Mody życia literackiego wyzwalają bezkrytyczną na nie modę. We mnie z tego powodu narasta tęsknota za prostotą, a prostota – jak wiadomo – nie oznacza prostactwa.
Kwestia „języka osobnego” to też zresztą pojęcie względne. Czyż nie miał go np. Grochowiak? I on do dzisiaj jest bardziej rozpoznawalny w poezji tamtego czasu niż osobni na słońcach swych autorzy nowych roczników. Maria Duszka dała sobie spokój z tego typu
ambicjami. Czy tym samym przekreśliła swoje szanse? Ależ nie! Ten tomik przekonuje swoim autentyzmem, subtelną refleksyjnością i subiektywna siłą wyznań. Na jego drugim planie są zaś – o czym już wspomniałem – reminiscencje świata obiektywnego, tego, który towarzyszył naszemu życiu, czy chcemy tego, czy nie. Duszka zawierzyła najdalej idącej prostocie, „mówieniu wprost”, mówieniu „tak po prostu” – i to mnie ujęło.
I jeszcze jedno: to już siódmy zbiór wierszy tej autorki. Jest on poniekąd i być może reakcją
na tomik Marka Czuku pt. Forever, który także ukazał się nakładem „Toposu” (w roku 2010).
Krzysztof Kleszcz pisał o nim: Powstała specyficzna autobiografia – migawki, chwilomyśli. Właściwie – proza życia, która staje się poezją, dopiero wtedy, gdy pojawi się w naszym umyśle konstatacja: „tamten świat uleciał, błahe to nasze życie”. Myślę, że po książkach Czuku, Duszki i zaanonsowanej tu Tomczyszyn- Harasymowicz pomysł już nie powinien być kontynuowany przez innych. Ta trójka zrobiła sporo, inni naraziliby się na epigoństwo. Choć warto się nie bać powrotu do prostoty – ona nigdy epigoństwem nie będzie!
Maria Duszka Freienwill, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2012, s. 62.

Oprac. Danuta Bartosz