Ryszard Biberstajn - "LUZEM"

Ryszard Biberstajn - "LUZEM"

Przenosząc tę myśl na grunt współczesności, nieporównywalnie różnej od tej obozowej, łatwo stwierdzić idei Frankla wielką aktualność. Żyjemy przecież w epoce postmodernistycznych przemian, szybkiej i chaotycznej konsumpcji, a poczucie sensu (sensu wszystkiego, w tym także cierpienia i przemijania) blednie, nawet zanika. Widać to jak na dłoni nie tylko wśród młodzieży. Brak poczucia sensu rodzi także u dorosłych lęk, a ten prowadzi do agresji jako najprostszego sposobu radzenia sobie z nim. Ta agresja może oczywiście niekoniecznie eksponować się na zewnątrz. Często przyjmuje postać autoagresji, a nam rosną pokolenia frustratów, w najlepszym wypadku utrzymanych w stylistyce emo.

Gdzie zatem szukać sensu? Ano tam, gdzie znaleźć go pozornie najtrudniej. Tak jak Frankl dostrzegał go w warunkach ekstremalnych obozu w Auschwitz, tak i my mamy szansę znaleźć go w cudzym lub własnym cierpieniu. Brzmi to banalnie, ale coś przecież w tym jest. W takim kontekście czytelna jest myśl Jana Pawła II: Prawdziwa cywilizacja nie polega na sile, ale jest owocem zwycięstw nad samym sobą.

Także w kontekście tego przypomina mi się scena kończąca jeden z odcinków popularnego serialu biograficznego o Annie German, przypomnianego niedawno w publicznej telewizji (reż. Waldemar Krzystek i Aleksander Timienko). Do zrozpaczonego późniejszego męża piosenkarki (przed chwilą dowiedział się od lekarza, że artystka nie stanie nigdy na nogi) zbliża się na inwalidzkim wózku dziewczynka. Uśmiecha się i zatroskana pyta, w czym może mu pomóc.

Doprawdy, źródło siły bije nieraz z nieprzewidzianej strony.

Ryszard Biberstajn