Grabowska - Andrijew Zofia
Grabowska - Andrijew Zofia
"Między lustrem a twarzą odbywa się poszukiwanie niełatwej do ustalenia prawdy o człowieku. Całej nie znajdziemy ani w fotografiach, ani w opiniach innych, ani w ubeckich teczkach, także nie w tym, co piszemy o sobie. To zawsze tylkofragmenty..."
Maria Ewa Aulich
"... niezwykła to opowieść, malowana sugestywnie, poruszająca wyobraźnię czytelnika i pozostawiająca go na długi czas w refleksji, o którą wcześniej sam by się pewnie nie podejrzewał..."
Maria Magdalena Pocgaj
Zofia Grabowska - Andrijew - Twarzą w twarz - ISBN 978-83-7510-408-0. Dom Wydawniczy REBIS Sp. z oo. Projekt okladki i ilustracje: Alfred Aszkiełowicz2009.
Zofia Grabowska - Andrijew -
Pomiędzy - ISBN 83-7301-738-0. Dom Wydawniczy REBIS Sp. z oo. Projekt okladki i ilustracje: Alfred Aszkiełowicz. Redaktor Maria Ewa Aulich. 2009.
Pomiędzy lustrem a twarząPo późnym debiucie tomikiem „Pomiędzy” w 2005 roku Zofia Grabowska – Andrijew przekazuje Czytelnikom kolejny. Tym razem nadała swoim przemyśleniom klasyczną formę sonetów. Zbiór zaczyna od spojrzenia w lustro i pyta: To twarz czy maska złośliwie wyryta/Lat pazurami drwiącymi z młodości? Czy autorka patrząc na swoje odbicie zastanawia się tylko nad destrukcyjnym działaniem czasu? Nawet jeśli tak, to owo niszczące działanie nie dotyczy wyłącznie fizyczności. Między lustrem a twarzą odbywa się poszukiwanie niełatwej do ustalenia prawdy o człowieku. Całej nie znajdziemy ani w fotografiach, ani w opiniach innych, ani w ubeckich teczkach, także nie w tym, co piszemy o sobie. To zawsze tylko fragmenty, bo „…prawda to /…/ Migotliwe układy zmienne, nigdy constans. Przestrzeń jest bowiem wypełniana przez człowieka nie tylko jego życiem i uczynkami, ale i tym wszystkim co często nie zależy od jego woli, a jednak się dzieje.
Poetka w pełni świadoma niszczącego działania czasu spokojnie konstatuje: Tkwię tutaj w klatce przestrzeni i czasu/Ale wyfrunę, kiedy mój czas stanie. Nie broni się, nie protestuje, zauważa tylko, że Gdzie zbliżę szkło i oko wszędzie przemijanie. Zaraz potem snuje wizje własnego odejścia, w których najbardziej przeszkadza jej fałsz w mowach nagrobnych. Zastanawia się co zastanie po drugiej stronie lustra i pełna nadziei przypuszcza, że może mnie jeszcze kiedyś zobaczycie/Odbitą w płynnym lustrze na księżycu.
W ostatnim sonecie zbiorku Zofia Grabowska – Andrijew wraca do zdeformowanego człowieczym losem - nie tylko własnego - portretu, o którym wcześniej napisała : To mój i nie mój portret, po prostu człowieka i każe nam złożyć go z kawałków jak rozbite lustro. Zastanawia się przy tym czyja to będzie twarz. I jaka, lecz nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Odpowiedzią jest cały tomik „Twarzą w twarz”, w którym zawarła swoją życiową filozofię sięgającą odważnie we wszystkie przestrzenie, także tę między twarzą a lustrem. A nawet poza smugę cienia. Nie potrafię jednak wytłumaczyć, dlaczego po przeczytaniu tomiku miałam ochotę się uśmiechnąć. Może sprawił to optymizm autorki i jej autoironia.
Maria Ewa Aulich
NIBY NIC
W swojej najnowszej książce Zofia Grabowska Andrijew podejmuje temat wprawdzie nie nowy, podchodzi jednak do niego zupełnie inaczej, a wydawać by się mogło, że rolę pierwszoplanową odegrają tu emocje. Motyw śmierci bliskiej osoby opiewany był już w literaturze, znane są liczne treny, wiersze żałobne, serdeczne epitafia. Ale nikt chyba jeszcze nie próbował zgłębiać tajemnicy przejścia do wieczności tak, jak czyni to autorka tomiku „Niby nic”. Otwiera go myśl Wisławy Szymborskiej, jednak bardziej skłonna jestem pochylić się nad mottem autorstwa Z. Grabowskiej Andrijew: „ Śmierć zmieniła cię w nic a wciąż jesteś wszystko”. Wertując kartkę po kartce, stajemy przy kobiecie, wspierającej ciężko chorego męża: „twarz w dłoniach/przez palce przecieka pot/zrasza łąkę nadziei//”, która nie przebierając w środkach, stara się oddalić od męża widmo nieuchronnego: „kupowałam ci luksus śmierci/ bez świadomości odchodzenia/ płacąc fałszywymi srebrnikami/ jeśli przejrzałeś tę grę/ p r z e b a c z//”Wstrząsająca to prośba, bo przecież drzwi zatrzasnęły się, zapadła głucha cisza i porażająca jest świadomość, że teraz tak już będzie. Fizyczna obecność ukochanej osoby obróciła się w nicość, w proch. Jego garstkę kryje kobaltowa urna, pod której ciężarem uginają się kolana.
Teraz szala wagi przechyla się na drugą stronę, tę niewidzialną, bezcielesną, duchową, która w myślach, pragnieniach i uczuciach rozprzestrzenia się, a więc nie może być nicością. To zupełnie nowa forma istnienia, nabierająca coraz większej wartości i wagi. „Kocham to nic/przytulam się do niego/obejmuję biodrami”. Tworzy się jakby pozazmysłowa jedność, poczucie obecności mimo samotności i tęsknoty, będących nie do zaakceptowania.
Zresztą, sama dedykacja książki, wymownie to poświadcza: „Bohdanowi/mej miłości nieskończonej”. Bo miłość do męża nie umarła z jego odejściem, tylko „uleciała/Teraz obejmuje kosmos/Rozszerza się wraz z nim,/ w nieskończoność//” I następują pytania, o sens śmierci, o wieczność, o to, dokąd odchodzi człowiek po zakończeniu swego życia, co się z nim dzieje po tamtej stronie? Czy i gdzie istnieje to „dokądś”, czy można je sprawdzić, uwiarygodnić, potwierdzić? Bohaterka liryczna zbiera się w sobie po kawałku, choć ciągle towarzyszy jej myśl: „Świat bez ciebie(…) zmierza do nic/a ono takie ogromne”. Próbuje jednak podjąć drogę, teraz już w pojedynkę, jak gdyby ucząc się na nowo chodzić: „rozbijam się o wspomnienia/ukrywam siniaki i pustkę”.
W końcu tworzy z nieobecnym swoisty dialog: „Wiesz?/ Ja nie wiem” „ Jak wysłać to w nicość/odbierzesz”. Wszystko to prowadzi do konstatacji, że „koniec świata(…) okazuje się tylko nowym horyzontem”. W końcu bohaterka zwraca się do Boga-Stwórcy, jako Kreatora Wszechświata, pozostającego wielką Tajemnicą, którego poprzez Jego niewidzialność postrzega jako Wielkie Nic, choć pełne niezaprzeczalnej, sprawczej mocy. I nagle wychodzi z zaklętego kręgu własnych, bolesnych odczuć, dostrzega rozpacz innych, wszak dramaty i tragedie wpisane są w życie tak samo jak szczęście, czy miłość. Chyba najbardziej wstrząsający wiersz w tomiku to ten o matce, której ginie w wypadku jedyny syn, a narządy chłopca na jej prośbę przekazane są do transplantacji: „ratujcie co możliwe/dajcie potrzebującym/odleciała za nim w błękit/obudziła się już wielodzietna//”. Zaiste, to przykład ogromnej, prawdziwie ofiarnej miłości.
Kolejnym ciekawym aspektem książki jest odkrywanie istniejącego w człowieku wewnętrznego kosmosu. Jaźń, pamięć, psychika, emocjonalność to swoiste archiwum: „wciąż odkurzam regały/przepełnione przeszłością/winami i zasługami przodków/ich nadziejami i snami”. Czyż można przejść nad tym obojętnie? W kolejnym wierszu poetka stwierdza: „Nie da się nie mieć nic/Nawet z pustymi rękami/zawsze coś się ma//” Ale nie wyczerpuje tematu, bo drąży go dalej, wchodząc na szlak matematyki. Teraz to „nic” zostaje badane i uniesione pod światło jako „zero”. A oznacza ono, zdaniem naukowców najmniejszą liczbę kardynalną, czyli „liczbową zawartość zbioru pustego”.
Sama autorka wyraża je bardzo poetycko jako „pustkę zamkniętą w owalu”. I przytacza wiele przykładów określenia „zero” w odniesieniu do człowieka nieudolnego, przegranego, tracącego swe szanse; wreszcie wskazuje na jego aspekt filozoficzny, pojawiający się w twórczości Tadeusza Różewicza czy Wiliama Szekspira. W ostatnich, ujętych w książce wierszach, stykamy się z motywem ulotności i poezji, niby powstającej z niczego a zdolnej mówić o wszystkim. Bo nawet migotanie gwiazd można odczytywać jako wiersz, będący zapisem mgnienia, umykającej chwili… Niby nic - zawarte w tytule a tak wiele w tomiku różnych wątków, spraw małych, nieważkich i ogromnych, przerastających możliwości ludzkiego poznania. Niby nic a tu próba przekraczania granic, dociekania prawd niedostępnych dla przeciętnego mieszkańca globu. Niby nic a penetrowanie obszarów zarezerwowanych dla ludzi nauki i mędrców. I nie jest to tylko próba zaspokojenia kobiecej ciekawości, ale rzucenie w przestrzeń wszechświata wyznania miłości, biegnącej w nieskończoność. I czekanie na odzew.
Maria Magdalena Pocgaj
Zofia Grabowska – Andrijew „Niby nic”, redaktor: Jerzy Fryckowski, projekt okładki i ilustracje: Alfred Aszkiełowicz, Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań.
db