Ćwirlej Ryszard
Ćwirlej Ryszard
autor: Ryszard Ćwirlej
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2010
ISBN 978-83-7414-760-6
format: 14,5 x 20,5 cm, 395 stron
oprawa: miękka
Ćwirlej Ryszard
wydawnictwo Replika
Zakrzewo, 2007r.
ISBN-978-83-60383-23-0
Format: 14,5x20,5 cm, 281 stron
Upiory spacerują nad Wartą to barwna panorama poznańskiego Starego Miasta lat 80-tych, z jego lokalami i półświatkiem, językiem i zwyczajami, tajemnicami i nielegalnymi interesami. To także znakomity i wierny obraz ówczesnej milicji, która tropiąc mordercę ma do dyspozycji jedynie maszynę do pisania, radiotelefon i zdezelowaną nyskę, a nad sobą - nieustającą kontrolę partyjnych aparatczyków. Dowcipnie i ciepło napisana powieść Ryszarda Ćwirleja ukazuje świat, o którym już zapomnieliśmy - świat stanu wojennego i zomowców na ulicach, pustych półek i marzeń o innym życiu, radości z „wystanej" w kolejce pralki lub otrzymanego w nagrodę talonu na poloneza...
Trzynasty dzień tygodnia
Ćwirlej Ryszard
wydawnictwo REPLIKA
ISBN: 978-83-603-8338-4
Format: 14.5x20.5 cm, 328 stron
Oprawa: miękka
Akcja kolejnej powieści kryminalnej Ryszarda Ćwirleja rozpoczyna się nocą 13 grudnia 1981 roku. Milicjanci, którzy zostają wysłani na jedno z poznańskich osiedli, by aresztować opozycjonistę z Solidarności, natrafiają w jednym z mieszkań na zwłoki zastrzelonego mężczyzny. Tej samej nocy w innej części miasta dochodzi do podobnego morderstwa. Oba mieszkania są dokładnie splądrowane. Czy coś łączy oba morderstwa? A może podobieństwa to tylko przypadek?
Porucznik Marcinkowski nie wierzy jednak w takie przypadki. Zaczyna żmudne śledztwo, w którym pomagają mu dwaj inni milicjanci, świeżo upieczony absolwent szkoły oficerskiej w Szczytnie podporucznik Mirosław Brodziak i oddelegowany z SB chorąży Teofil Olkiewicz.
Wartka akcja, pasjonująca intryga, barwne tło i zaskakujące zakończenie, wszystko to sprawia, że książkę czyta się jednym tchem.
DB
Autor: Ryszard Ćwirlej
Tytuł: Błyskawiczna wypłata
Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania: 2014 ISBN: 978-83-7747-572-0 . Liczba stron: 504
Leszek Koźmiński: Błyskawiczna wypłata
„Błyskawiczna wypłata”, najnowsza powieść Ryszarda Ćwirleja, posiada jedną podstawową cechę przeniesioną niejako wprost z samego tytułu – czyta się ją błyskawicznie. A to dlatego, że pisarz po raz kolejny autor serwuje nam potężną dawkę niezwykle ciekawej intrygi, wciągającej czytelnika już od pierwszych kart i trzymającej w napięciu do samego końca. W recenzowanej powieści ponownie mamy do czynienia z takim samym uzależnieniem, jak w przypadku wcześniejszych książek, które na tych kilka czy kilkanaście godzin nakazuje zapomnieć o otaczającym nas świecie.
Zastanawiać może, co takiego ukrywa się w twórczości autora „Ręcznej roboty”, że za każdym razem odbiorcy zostają złapani w sidła narkotycznej wręcz lektury? Pozornie przecież wszystko jest takie same lub podobne jak poprzednio, a więc znów spotykamy poznaną już wcześniej ekipę śledczych z wojewódzkiej jednostki milicyjnej w Poznaniu – porucznika Marcinkowskiego, podporucznika Brodziaka i chorążego sztabowego Olkiewicza. Ponownie też przenosimy się w czas pełnego PRL-u, tym razem w okres stanu wojennego z roku 1982. Nie oddalamy się też, co oczywiste z punktu widzenia miejsca pełnionej służby głównych bohaterów, od Wielkopolski, a dokładnie od jej stolicy – Poznania. Postacie, czas i miejsce zbliżone, a nawet takie same, nie licząc naturalnych, nierewolucyjnych zmian w otoczeniu i ich biografiach. A jednak nie nudzimy się, nie doszukujemy się jakichkolwiek klisz, powtórzeń czy przysłowiowego „zjadania własnego ogona”. Dlaczego? W „Błyskawicznej wypłacie” dzieje się tak z kilku powodów.
Zacznijmy od fabuły, a dokładniej od intrygi, która w niej się ukrywa. Tym razem autor – nie boję się użyć tego słowa – zaszalał, patrząc zwłaszcza na poprzednie tytuły. Zaproponował bowiem po raz pierwszy tak bardzo złożoną i wielowątkową intrygę, która obraca się wokół dwóch początkowo wyraźnie odrębnych i obcych sobie spraw kryminalnych. Wszystko zaczyna się we wczesnych godzinach popołudniowych 14 czerwca 1982 roku od tytułowej „błyskawicznej wypłaty”, bo tak śmiało można nazwać zuchwały napadu na furgonetkę przewożącą pieniądze do największych zakładów w Poznaniu H. Cegielskiego. Łupem pada niebagatelna suma prawie stu milionów złotych, zrabowana w dość gwałtownych i dramatycznych okolicznościach przynoszących śmierć konwojującym transport milicjantom. To wyzywająco śmiałe przestępstwo poprzez zabójstwo mundurowych staje się gwałtownie sprawą honorową i priorytetową dla poznańskiej milicji. W tym samym mniej więcej czasie nader spokojniej poznajemy drugą sprawę. Początkowo wygląda ona na mało kryminalne zdarzenie – na strychu jednej z kamienic wysuniętego na północ Wielkopolski miasta Piły znalezione zostają wiszące zwłoki mężczyzny. Bardzo szybko miejscowy dozorca rozpoznaje w nich nieżyjącego Konstantego Stefaniuka, właściciela mieszkania piętro niżej. I dość pobieżnie przeprowadzone przez pilskiego milicjanta, kapitana Włodzimierza Szwarca, wstępne oględziny zwłok bardzo szybko wskazują na celowe działania przestępcze. Przyżyciowe ślady solidnego pobicia jednoznacznie wykluczają samodzielne wdrapanie się na odpowiednią wysokość i popełnienie samobójstwa. I tak właśnie na naszych oczach rozpoczyna się drugie powieściowe śledztwo, które przez dłuższą część książki stanowić będzie odrębną opowieść, choć równolegle podświadomie każdy czytelnik będzie wyczuwał gdzieś w tle, że obie sprawy musi coś łączyć. Te dwa śledztwa – poznańskie i pilskie – już na wstępie okazują się nie byle jakimi zadaniami postawionymi przed milicjantami służby dochodzeniowo-śledczej. Od samego początku występuje w nich więcej pytań niż odpowiednich informacji i właściwych odpowiedzi. Prowadzone wersje śledcze wraz z tworzonymi motywami nieustannie zmieniają się, plączą i komplikują. Milicyjni bohaterowie Ćwirleja nieustannie kluczą, a my wraz z nimi, a każde stawiane tezy wykrywcze szybko zostają obalone i negatywnie zweryfikowane. Taki układ intrygi podwójnej i tajemniczo złożonej jest w tej powieści istnym majstersztykiem i tym, co w pierwszej kolejności stanowi o czytelniczym zapomnieniu się w lekturze.
Recenzowana powieść, podobnie jak we wcześniejszych tytułach autora „Mocnego uderzenia”, urzeka doborem czasu i przestrzeni. Wielu powie, że w tym zakresie Ćwirlej ma ułatwione zadanie, bo cokolwiek wybrałby z czasów i miejsc głębokiego lub schyłkowego PRL-u, to i tak sprzeda się to bezapelacyjnie dobrze. Nie sądzę, że to takie proste. Gdyby tak było, to każdy wybór czasu lub przestrzeni wprost z Polski Ludowej musiałby sprzedawać na pniu i zawsze z wielkim sukcesem przynajmniej marketingowym. Cała jednak sztuka polega na odpowiednim doborze tej wyjątkowej chwili z punktu widzenia szeroko pojętej historii naszego kraju i niebanalnych dla opowieści miejsc, odpowiadających oczywiście wielkopolskim realiom. I w tym przypadku pomysł pisarza sprawdza się doskonale. Przywołana już wcześniej data, rozpoczynająca oba książkowe śledztwa – 14 czerwca 1982 roku – jest nie byle jaka. Zacznijmy najpierw od perspektywy teraźniejszej dla bohaterów „Błyskawicznej wypłaty”, przypominając, że są oni stuprocentowo płci męskiej. To ważny i w sumie decydujący czynnik. Tego właśnie bowiem dnia dla polskiej reprezentacji w piłce nożnej rozpoczynają się mistrzostwa świata, które odbywały się wówczas w Hiszpanii. Rzecz nie do przecenienia, sprawa obowiązkowa, ważniejsza od wszelkich spraw zawodowych, rodzinnych, no w ogóle jakichkolwiek. I to jeszcze jakim spotkaniem rozpoczynały się dla nas te mistrzostwa: Polska – Włochy. Tym żył cały kraj, raczej bez wielkiej nadziei, choć biorąc pod uwagę szarość dnia codziennego, to było wyjątkowe święto. Tak i mi to utkwiło w pamięci, choć wtedy dziecięcej. Z punktu widzenia, zwłaszcza sprawców poznańskiego napadu, wyczekiwanie na mecz to był znakomity moment taktycznie dobrany, usypiający czujność nawet tych w milicyjnych mundurach. Traf chciał, co znakomicie portretuje Ćwirlej, że oto w tej wyjątkowej chwili uniesienia sportowego, ale i przecież patriotycznego, byli tacy milicjanci, którzy zmuszeni byli szukać i badać pierwsze ślady kryminalistyczne na miejscu zbrodni lub też dokonywać pierwszych kryminalnych ustaleń. Ten duch mistrzostw przewija się zresztą na wielu kolejnych stronach, znakomicie oddając atmosferę tamtych dni. Jeśli dołożyć do tego przenikającą raz po raz przez zdania i gesty postać polskiego papieża, którego pontyfikat i pierwsze pielgrzymki nawet u oddalonych od kościoła zaczynają odciskać piętno, to mamy przed sobą literacko udany obraz ówczesnej czasoprzestrzeni. Autor „Trzynastego dnia tygodnia” nie byłby sobą i nie oddałby prawdy własnych bohaterów, gdyby głównego teatru opowiadanych historii nie wykreowałby w przestrzeni milicyjno-kryminalnych kręgów codziennego życia. Milicyjna atmosfera i klimat wprost z murów poznańskiej komendy na Kochanowskiego czy też z wysokich pięter nowo wybudowanej komendy pilskiego garnizonu na ulicy Bydgoskiej oddane są bardzo plastycznie i przekonująco, z dużą dozą humoru, jak i prawdy o tamtej służbie. O poznańskich realiach powieści Ćwirleja pisało już wielu. Podkreślali dbałość o szczegóły topograficzne, umiejętność żywego oddania życia ulic, arcymistrzowskiego przeniesienia gwary poznańskiej do scen i języka bohaterów. Tym razem jednak, nie będę ukrywał także ku mojemu osobistemu zadowoleniu, autor ożywił w sposób fenomenalny fragment pilskiej rzeczywistości. Piła to dla Ćwirleja miasto rodzinne, a początkowe lata osiemdziesiąte to czas szkoły średniej spędzany właśnie w tym mieście. I nic dziwnego, że przynajmniej pewne rejony, na czele z charakterystycznymi kamienicami na Marchlewskiego, lokalami rozrywkowymi, których przecież wtedy nie było tak wiele, rewirami tak typowymi dla miejscowych milicjantów, czy też innymi charakterystycznymi dla ówczesnego miasta wojewódzkiego, zostały tutaj ujęte niepospolicie i – nie boję się tego powiedzieć – wręcz nieraz widowiskowo. Piła lat osiemdziesiątych żyje swoim rzeczywistym życiem ulicy, a trochę też nawet miejscowymi legendami.
„Błyskawiczna wypłata” oceniana z powyższej perspektywy może śmiało nosić miano pierwszego pilskiego kryminału. I dzieje się tak nie tylko za miejsce jednej z powieściowych zbrodni, nie tylko za miejscowe śledztwo i pijaństwo, tych którzy je prowadzą, lecz również dzięki temu, że pisarz spróbował uchwycić pewną charakterystyczną cechę Piły. Ukrywa się ona za mundurem, a właściwiej trzeba powiedzieć za służbami. W tym przypadku nie idzie tylko i wyłącznie o milicjantów próbujących rozwiązać sprawy kryminalne. Chodzi o Służbę Bezpieczeństwa. Jej funkcjonariusze nie debiutują w twórczości Ćwirleja, pojawiali się bowiem na kartach wcześniejszych powieści. Tym razem jednak odgrywają bardzo ważną rolę w fabularnej układance i grają własnymi kartami, których znaczenia i funkcje dla dwóch wspomnianych intryg nie będziemy znali prawie do samego końca powieści. Taka konstrukcja całej powieści implikuje dość częstą obecność na kartach książki bohaterów tych służb obok oczywiście znanych i nowych milicjantów z Poznania i Piły. To dość ryzykowne – jak się wydaje posuniecie – zwłaszcza w ocenie tych czytelników, którzy z pewnością będą doszukiwali się kwestii moralnych i politycznych. Od tych drugich autor ucieka, tym pierwszym pozwala zaistnieć nie jako wprost, ale bardziej do odczytania i przetrawienia przez samych odbiorców książki. Chyba też po raz pierwszy pisarz pozwolił sobie na takie rozdzielenie w scenach i działaniach swoich poznańskich bohaterów milicyjnych. Dzięki temu zyskują na złożoności i barwności swoich sylwetek. Jeszcze mocniej poznajemy ich charaktery, zapatrywania, umiejętności i chyba, tak jak nigdy wcześniej, także ich uczucia i wrażliwość (w szerokim tego słowa zrozumieniu). Poza Brodziakiem, Marcinkowskim i Olkiewiczem pierwszoplanową rolę odegra też pilski milicjant, Szwarc, godny swoimi nałogami i umiejętnościami tym trzem pierwszym. A przecież i drugoplanowe role niekiedy narysowane są zdecydowaną i bardzo wypracowaną kreską, tworząc małe perełki. Do nich zaliczać będziemy i postacie SB-ków i cinkciarzy, ale też jeszcze mniej istotne dla fabuły sylwetki. Klejnoty czytelnicze tworzą też wyjątkowe sceny, w których objawia się mistrzowska sztuka humoru językowego, postaciowego czy też samych scen (na marginesie mój ciągły niepokój i niedowierzanie wywołują wszystkie sceny spożywania alkoholu przez najsłynniejszego literackiego milicjanta Olkiewicza – wymyka się on bowiem wszystkim regułom: i alkoholika, i miłośnika trunków, i komukolwiek, komu nie szkodzi alkohol?).
„Błyskawiczna wypłata” to najlepsza z dotychczasowo wydanych wszystkich powieści kryminalnych Ryszarda Ćwirleja. Mnie w pierwszej mierze zaskoczyła bogactwem intrygi i jej niezwykle atrakcyjną złożonością, utrzymującą napięcie lektury do samego końca. W sposób barwny, tak bardzo humorystyczny, ale i niekiedy refleksyjny, oddaje atmosferę i klimat początku lat osiemdziesiątych. Ćwirlej okazuje się tym razem nie tylko mistrzem zamykania w nieprzeciętnej literackiej wizji życia ulic poznańskich i miejscowej gwary, ale także zyskuje miano apologety miasta swojej młodości – Piły. Jej portret jest żywy, ekspresyjny i autentyczny, oddając ówczesny charakter tego mundurowego miasta. A kreacja pilskiego milicjanta kapitana Szwarca jest na tyle zwarta i konkurencyjna dla arcybohatera chorążego Olkiewicza, że chcę wierzyć w kolejne pilskie kryminały. A nawet jeśli nie, nie wyobrażam sobie wydawniczego rynku bez kolejnych przygód jeszcze lub już nie milicyjnej braci spod pióra autora „Błyskawicznej wypłaty”.
Podsumowanie:Mistrzostwo intrygi i humoru, podane na wielkopolskiej tacy
db