Kogut Maria
Kogut Maria
Modlitwa
Ojcze nasz,
któryś jest na chlebowskich bagnach
w modlitwie traw, trzcin i sitowia
święć się imię Twoje.
A królestwo Twoje całe
w skrzydłach łabędzich
w lustrach stawów odbite
niech zostanie.
I niech święci brzozowi
na grobli przystaną
zanim wstąpią w zielone niebo.
Ojcze nasz,
któryś w sercu i na ustach
co dzień
bądź wola Twoja.
Anioł ciszy
Anioł ciszy
na Chlebowskich Bagnach usiadł
i skrzydłami łabędzi
broni granic milczenia.
A tu święci brzozowi
ustać w miejscu nie mogą
bo im z czupryn już zieleń się kurzy.
Wierzby futra pożółkłe
wytrzepują nad stawem
gubiąc spinki złocistych podbiałów.
Anioł chyłkiem umyka
bo go ptasia muzyka
wypłoszyła z ostępów zimy.
Posłanie
Korzeniami sięgam w radzimskie bory
z nich wyszedł pradziad
z twarzą drewnianego świątka
i siadł w kapliczce
stroskany na wieczność
niepewność pogody w oczach nosi
na siedem lat chudych
chytrze deszcz i słońce chowa
szmer modlitw
z czoła bożej męki zgarnia
i choć daleki boskiej mocy
chciałby zostawić ludziom
ziemi miłowanie
Spowiedź w drewnie
Spowiadał się rzeźbiarz
z męki Chrystusa na krzyżu:
z rąk za długich
gotowych objąć wszystkich ludzi,
z nóg za chudych
zmęczonych drogami Galilei,
z korony cierniowej
zbyt ciężkiej by unieść głowę
i z ran otwartych
pokrytych krwi skrzepłymi wiórami.
Spowiadał się rzeźbiarz pokornie,
w konfesjonale ciszy,
a z nim się świerszcz spowiadał,
kornik i pisk szarej myszy.
Portret babki
Z każdym rokiem
coraz niżej kłaniała się ziemi
jak wahadło czas odmierzając
w gospodarskim obejściu
z oazą studni pośrodku.
Tam zza księżej obory
wołały ją cienie przodków
więc pobiegła dalej
aż po ostatni skłon
do przymierza z ziemią.
Wtedy zapalono świece
by wyłuskały dla niej
drogę z ciemności.
Pod cienistą topolą
cisza zakrzepła w upale.
Kobiety gdy uwierzą
Kobiety gdy już uwierzą
pną się wyżej i wyżej
i to trwa latami
po drodze gubią siebie
jak zbędne stroje
i tylko czasem
gdy wypiorą wszystkie brudy
i wymiotą wszystkie kąty
kiedy zamkną drzwi
za ostatnim dzieckiem
czekają na miłość
Kobiety na wiosnę
Kobiety na wiosnę
topnieją
pod słonecznymi spojrzeniami
mężczyzn
przebudzone szeleszczą złudzeniami
nabierają kolorów
i krążą jak łątki ulicami
Kobiety na wiosnę
wzbierają mlekiem nadziei
- nierzadko rozbijają się
o przygodny kamień
Kobiety szczęśliwe
Kobiety szczęśliwe
mają swoje wyspy
pachnące cynamonem i wanilią
w zwiewnych sukniach
królują pośród przyjaznych przedmiotów
przydając im ciepła
Codziennie płoną w nich stosy ofiarne
co noc rozpalają ogień miłości
- ocalają nadzieję
Między kroplami deszczu
Z włosami
rozpiętymi na harfie Eola,
szłaś między kroplami deszczu,
bez parasola
i taką cię ujrzałem
wpisaną w pejzaż deszczowej muzyki.
Kroplami staccato
weszłaś w moje serce
i mimo deszczu
pojaśniało scherzem
i taką pokochałem
utkaną z deszczu, wiatru i liryki.
Nim deszcz się w rynnach
symfonią rozdźwięczył
przebiegłem bez tchu ulicę
by razem z tobą stanąć
na krawędzi tęczy.
***
Zapadam
w ciszę Chlebowskich Bagien
aż po stopy zielenią omotane,
po palce wplątane
w chybotliwą liści gęstwinę
i oczy
bielą skrzydeł łabędzich zachwycone.
Zadrżały kwiaty grążeli
ostatnim westchnieniem trącone…
Zahaczam o jedno twoje spojrzenie
i-wracam.
Jak u Chagalla
Brzozy wstępują w jesienne niebo
całe w płomieniach żółtych liści,
zanim się suknie ich dopalą
niech nam się sen słoneczny przyśni.
Anioł brzozowy jak u Chagalla
cichy i zwiewny w górze zawisł,
rozpostarł skrzydła słońcem prześwietlone
kroplami złotych liści łzawi.
A my trzymając się za ręce
płyniemy lekko pod obłoki…
W łodzi targanej wiatru podmuchami
przybija do wsi listopad.
Zasypianie
Wiatr się jesienny we mnie rozgościł
do zawrotu głowy
do najtajniejszej głębi snu.
Zasypiam pośpiech rannego wstawania
zasypiam wszystkie niepogody dnia
złotolistnieję cała
i już sama nie wiem
czy to ja śpię
czy to we mnie śpi
zwinięty w kłębek wiatr
Pośrodku
Ojciec pośpiesznie umawia się
na spotkanie z dziadkiem
matka wyjmuje z szafy czarne suknie
i przymierza samotność
schodzą się sąsiadki
na gorzkie żale
rodzina w skupieniu przygląda się
ostatniej wieczerzy
mam tu niewiele do powiedzenia
nawet wtedy
kiedy syn oznajmia radośnie
mamo zostałaś babcią
Erotyk
Zapach macierzanki
podrażnił nasze zmysły
wyostrzone pożądaniem.
Wiatr czule kołysał dziewanny,
spijał krople potu
z naszych ciał
odprawiających nowennę
w bursztynowych kroplach słońca.
Lato
legło omdlałe
na żółknącym ugorze.
Kamienie
Kamienie mają moc, powagę i spokój.
Rozsiane ręką Stwórcy
po całej ziemi
czekają na człowieka,
żeby je podniósł,
budował domy, drogi i ołtarze.
Uczą nas trwania i pokory.
Czasem łatwiej je wzruszyć
niż niejedno ludzkie serce.
Jesień na Chlebowskich Bagnach
Bagna jesienią
jak u Szyszkina,
gobelin złocisto-zielony,
przetkany ciszą, pajęczą nicią,
błękitem rozjaśniony.
A jesień
wiedźma złocisto-ruda,
rozwiesza szale i chusty
na brzozach, wrzosach, zwiędłych trawach,
nad stawu spokojnym lustrem.
Jedynie łabędź, anioł bieli,
płynąc w głąb płowej trzciny,
obcy palecie barw jesieni
zwiastuje majestat zimy.
Deja vu w Łazienkach
Przez zieleń brzóz i olch
sączy się słoneczne popołudnie.
Wody Wełny niespiesznie zdążają
na spotkanie Warty.
W zaciszu Łazienek
stara kobieta
nakłada na pejzaż
wyjęty spod powiek
obraz sprzed lat.
Dziewczyna i chłopak,
trzymając się za ręce,
idą na spotkanie
pierwszej miłości.
Noc nad Wartą
Noc, wypłoszona z miasta
światłami ulicznych latarń,
uciekła nad Wartę.
Wiatr jak drobny złodziejaszek
myszkuje w nadrzecznych zaroślach,
otrząsa płatki tarniny.
Narcystyczny księżyc
przegląda się w lustrze wody.
Na małym moście
samotny poeta
chłonie czar majowej nocy.
O świcie
narodzi się
nowy wiersz.
Ulica Nadbrzeżna
W sen starego młyna
nad Wartą
wjeżdża tabor chłopskich wozów.
Turkot kół i tętent końskich kopyt,
odbity od rzecznej fali,
płoszy bezpańskie psy
przepatrujące uliczne zaułki.
O świcie
ulica Nadbrzeżna zapada w letarg.
Raz w roku budzi się
by zasiąść do Biesiady Rybnej.
Obornicki spacer
Taki spacer się zdarza
tylko w noc majową,
gdy słowiki w sercu
i słowiki nad głową.
Najpierw w stronę Łazienek,
po kamiennych schodkach,
tu woń bzów cię omota
drażniąca i słodka.
Potem ścieżką wzdłuż Wełny
do kładki i młyna,
tam cię żabi koncert
na chwilę zatrzyma.
A wszystko to pod srebrzystą
księżyca lampą.
Wierzcie mi, na ten spacer
w noc majową iść warto.