Swędrowski Jan Józef
Swędrowski Jan Józef
Ze smutkiem zawiadamiamy, że w czwartek, 30 kwietnia 2015 r.
odszedł od nas na zawsze nasz Kolega
śp. JÓZEF JAN SWĘDROWSKI
- filozof. poeta, prozaik, animator kultury, autor ponad 100 tekstów piosenek, reżyser sztuk teatralnych i happeningów kulturalnych
JEGO NAJBLIŻSZEJ RODZINIE NAJSERDECZNIEJSZE WYRAZY GŁĘBOKIEGO WSPÓŁCZUCIA
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI
Pogrzeb odbędzie się we wtorek 5 maja 2015 r. o godz. 13:00 po mszy świętej w kościele parafialnym pw. św. Jana Chrzciciela w Szymanowicach, ul. Kościelna 5
_
ks.Piotr Rusin: Poeci nie umierają do końca
Siostry Bracia !
Śmierć zawsze przychodzi nie w porę. Niezależnie czy zabiera nam małe dziecko, człowieka dojrzałego, czy też tego, kto przeżył już na tym świecie lat sześćdziesiąt, siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt. Śmierć zawsze przychodzi nie w porę i zawsze jest dla tych, którzy zostają trudnym pytaniem. Po co bowiem żyć na tym świecie, po co się rodzić, dorastać, zakładać swoją rodzinę, pracować? Po co trudzić się na tym świecie, który ktoś nazwał „łez padołem”, skoro w jednej chwili trzeba to wszystko zostawić i odejść?
Gdy rodzą się pytania to człowiek szuka odpowiedzi. Pytanie o śmierć jest jednak zbyt trudne. Człowiek na to pytanie nie znajduje sam odpowiedzi i nie znajdzie też tej odpowiedzi u innego człowieka. To przerasta Jego percepcję.
Chrześcijan jednak ma kogoś, kto może naprawdę pomóc. Kogoś kto objawia prawdziwy sens życia i pokazuje czym jest śmierć. Ma Boga, który objawia się w swoim Słowie i ma Kościół, który z jednej strony strzeże tego Słowa a z drugiej tym Słowem buduje Mądrość i Wielkość swojej modlitwy. Niech to Słowo uczy nas także dzisiaj, czym jest śmierć i w jaki sposób chrześcijanin powinien ją przeżywać.
W modlitwie za zmarłych odmawianej w trakcie Mszy Świętej zwanej Prefacją czytamy słowa : „nieunikniona jest konieczność śmierci”. To pierwsza prawda, którą powinniśmy przyjąć – człowiek umiera. Wcześniej czy później, spodziewanie lub nie, śmierć przyjdzie do każdego z nas. Można od niej uciekać, można ją odwlekać, ale tak czy inaczej każdy się z nią spotka. Przez to śmierć jest największą Demokratką i jest najbardziej sprawiedliwa – daje się każdemu raz.
Ta prawda jest niby oczywista, ale ilu chrześcijan, żyje tak jak gdyby Boga nie było, odsuwając od siebie prawdę o śmierci, jakoby tu na ziemi mieli żyć wiecznie.
Prawda jest inna – człowieku… umrzesz.
Wspomniana Modlitwa mówi też, że owa konieczność śmierci „nas zasmuca”. To kolejna prawda. Rozstanie z kimś bliskim budzi smutek. Czasami mówimy komuś: „nie płacz”. Ale śmierć kogoś bliskiego trzeba zwyczajnie odżałować, opłakać. Czymś normalnym są zatem łzy płynące z ludzkiego serca. Mamy zresztą najlepszy przykład w samym Jezusie, który stając nad grobem swego przyjaciela Łazarza zwyczajnie, po ludzku zapłakał.
Gdyby jednak te prawdy o konieczności śmierci i o smutku były jedynymi, to skazani bylibyśmy na pewien fatalizm. Trzeba umierać i trzeba płakać. Czytajmy zatem dalej bo słowa modlitwy zapowiadają dobrą nowinę: „znajdujemy pociechę”.
Pociecha ta płynie zaś z „obietnicy przyszłej nieśmiertelności”, z tego, że „zabłysła dla nas nadzieja chwalebnego zmartwychwstania”.
Dla człowieka, który nie ma wiary śmierć jest klęską bez odwrotu, otchłanią bez dna, beznadzieją i bezsensem. Dla człowieka wierzącego śmierć jest trudnym i bolesnym doświadczeniem, ale w tym trudzie i cierpieniu jest światło, jest nadzieja.
Bóg bowiem mówi, że nasze życie nie kończy się na ziemskim życiu. Bóg mówi, że człowiek to nie tylko ciało, ale także nieśmiertelna dusza. Bóg mówi, że człowiek nawet gdy umiera to żyje – żyje w Bogu. Bóg mówi, że człowiek zmartwychwstanie w swoim ciele. Bóg mówi o nowej ziemi i o nowym niebie, gdzie wolni będziemy od chorób i cierpień, gdzie śmierć zostanie ostatecznie pokonana a On sam obetrze z naszych oczu wszelką łzę.
Stoimy dzisiaj w obliczu śmierci naszego brata Józefa – poety, świadka naszych ludzkich dramatów, o którym jak napisał Andrzej Zaniewski w recenzji do wydanego tomiku poezji p.t. ,,Końca nie będzie”, artysty, który wyraźnie akcentował w swojej twórczości silne związki z religią, etyką chrześcijańską, z dekalogiem do którego wprost nawiązują niektóre pozostawione dla nas wiersze.
Jego ukryty, zamaskowany, nie jawny patriotyzm skłania nas, którzy pozostaliśmy tu na tej ziemi do zastanowienia i subiektywnych interpretacji. Jak zechciał zaznaczyć Andrzej Zaniewski słowa ś.p. Józefa to jakby kolumny, obeliski, słupy graniczne, drogowskazy, nagrobki, latarnie, wieże ułożone ze słów i zadań jak z kamiennych bloków lub cegieł. W swoim słowie nasz brat zdecydowanie klarował swoje życiowe credo, z jednej strony świadomość obowiązków, celu, poczucie konieczności starań o bezpieczne jutro a z drugiej rozgoryczenie i rozczarowanie małością ludzi, którzy z daleka przeważnie wydają się większymi niż są w rzeczywistości.
Jesteśmy głęboko poruszeni tą śmiercią. Stoimy bardziej samotni niż kiedykolwiek i jeszcze bardziej zubożali. Dopiero w obliczu tej trumny widzimy, jakim bogactwem są nasi Przyjaciele - ci, dzięki którym lepiej rozumiemy Boga, świat i siebie.
Chcielibyśmy zatrzymać miniony czas. Chcielibyśmy coś dokończyć, coś sobie przyswoić, coś powiedzieć i jeszcze coś usłyszeć. Zamiast tego napotykamy wielkie milczenie śmierci. Gdy patrzymy na tę trumnę, przypominają się słowa św. Pawła, skierowane kiedyś do przyjaciela Tymoteusza: "...chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego".
Jakże ważne To ,,Pawłowe” stwierdzenie Wystąpić w dobrych zawodach... Potem choćby się nawet nie wygrało, choćby brakło sił i czasu, ma się świadomość że zawody były dobre. Jakież to były "dobre zawody", w których wystąpił nasz Brat Józef?
Posłużmy się słowami Ewangelii. Chrystus powiedział kiedyś: "Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia".
Zatrzymajmy się chwilę przy słowach: "światło życia". Słowa te doskonale przystają do osoby, dla której świat był przede wszystkim światem światła. Czym byłby świat bez światła? Nawet gdyby taki świat istniał, to jakby nie było świata. Nasz Brat Józef miał w sobie jakieś "światło życia". Światłem i cieniem wydobywał na jaw prawdy o człowieku. I trafne jest również to, że było to światło życia.
Nie śmierci, lecz właśnie życia.
Ś.p. Józef Swędrowki, człowiek, artysta i znawca ludzkich tajemnic, wpuszczał światło życia w środek ludzkich pęknięć i opowiadał o możliwości pojednania. Tym sposobem pośredniczył w drodze człowieka do samego siebie. Gdy inni pośredniczyli w drodze człowieka do świata, on starał się pośredniczyć w drodze człowieka do samego siebie. I były to "dobre zawody", w jakich wystąpił. Przemijanie…. Czas…. Przeobrażenia…Życie… Śmierć… to był stały motyw Jego poezji i motto jego krótkiego życia, które zaczęło się w 1954 roku w Gizałkach. Właśnie tutaj w piątej klasie szkoły podstawowej napisał swój pierwszy wiersz. W szkole średniej organizował imprezy kulturalne, spotkania teatralne, reżyserował sztuki. W 1978 roku w Poznaniu zadebiutował zbiorem wierszy ,,Człowiek”, zdobywając wyróżnienie w Turnieju o Zieloną Wazę. Przez kilkadziesiąt lat pisał do szuflady. Dopiero w 2006 roku w ,,Tygodniku Pleszewskim” publikuje anonimowo swoje wiersze a w 10 roczn. śmierci swojego kolegi – poety Mariana Cezarego Abramowicza w Białobłotach ujawnia, że jest ich autorem. Jak zawsze powtarzał znaczący wpływ na swoją postawę życiową i twórczość wywarły spotkania i długie rozmowy z bratem Jego mamy, jego wujkiem ks. Prof. Józefem Nowaczykiem prowadzone w Gnieźnie i w domu rodzinnym.
Jednak najistotniejszą wagę przykładał nasz brat do rodziny.
27 marca minęło 37 lat od Jego ślubu z ukochaną Gabrielą. Urodziło im się 4 synów, byli szczęśliwą rodziną, towarzyszyli swoim dzieciom w drodze ku dorosłości, bardzo cieszyli się i z narodzin wnucząt. Na bufecie w salonie w domu Państwa Swędrowskich zobaczyć można duże rodzinne zdjęcie zrobione w wigilię Bożego Narodzenia a pod zdjęciem napis: Rodzina jest w życiu oparciem, czymś co chroni, co daje siłę. Dlatego Byli razem w zdrowiu i w chorobie aż do końca dzielnie walcząc z atakującym ciało rakiem, utratą pamięci, atakami, po agonię i śmierć- razem wszyscy w ich domu rodzinnym ze święcą w dłoniach i modlitwą na ustach.
Pięknie ich wspólne życie oddaje znany nam wszystkim tekst wiersza ,,Ballada o lalce” - symbol marzeń, nadziei, tęsknoty, pragnienia, piękna, przywiązania i Miłości:
,, Żegnałem się z Tobą na długo,
na drogę ciężką i trudną,
Ty dałaś mi lalkę, laleczkę,
radość przeciwko smutkom,,,”
Przeżywajmy zatem ten pogrzeb jako chrześcijanie. Jako ci, którzy płaczą, ale także jako ci, którzy będą pocieszeni.
Pamiętajmy jeszcze o jednym. Na pogrzebie często tak jak dzisiaj wspominamy zmarłego, jego życie, to co nas z nim łączyło. Kupujemy kwiaty, zapalamy lampki, modlimy się w jego intencji.
Dobrze czynimy, spełniamy chrześcijański obowiązek i ludzką powinność. W tym wszystkim nie zapominajmy jednak o sobie.
Nie zapominajmy o tym, że kiedyś my będziemy głównymi bohaterami podobnej uroczystości. Pamiętajmy, że każdego z nas czeka śmierć i każdego z nas powiodą do grobu w tej ostatniej drodze.
Dlatego warto się zastanowić, zwłaszcza w takim momencie, nad swoim życiem. Jakie to życie jest? Ile w tym życiu jest dobra, wiary i miłości?
Śmierć zamyka nasze życie. To co przeżyliśmy zanosimy na Boży sąd. Póki jednak żyjemy możemy się zmieniać siebie i świat. Wszyscy jesteśmy przecież poetami, możemy umacniać dobro i powstawać na nowo każdego dnia. Możemy budować swoją wiarę
i otwierać swe serce na Boga bo :
Poeci nie umierają do końca, poeci do Ojca nie idą w całości, Ojciec wydał dekret, płacą dług za talent : książką, wierszem, rzeźbą, pięknym obrazem, cząstki ich dusz przetrwają przez wieki,
Po stuleciach zapomniane, odnowione narodzą się ponownie, przekazując mądrość następnym pokoleniom.
Powiesz tak przechodniu, są i będą z nami jak drogowskazy –
poeci nie umierają do końca,
poeci do Ojca nie idą w całości.
________________________________________________
Homilia wygłoszona przez ks. Piotra
na pogrzebie Śp. Józefa Swędrowskiego
5 maja 2015 roku w parafii p.w. św. Jana Chrzciciela w Szymanowicach
_____________
Józef Jan Swędrowski urodził się w roku 1954 w Gizałkach koło Pleszewa i tu w piątej klasie szkoły podstawowej napisał swój pierwszy wiersz. W szkole średniej organizował imprezy kulturalne, spotkania teatralne, reżyserował sztuki. W 1978 r. w Poznaniu zadebiutował zbiorem wierszy „Człowiek”, zdobywając wyróżnienie w Turnieju o Zieloną Wazę.
W 2007 roku wydał drugi tom poezji pt."Końca nie będzie" (Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza", a w 2009 roku następne pt. "Droga do światła" (Wydawnictwo: FLOS CARMELI" i "Dzieci kosmosu" (Wydawnictwo FLOS CARMELI). W 2009 roku wydaje opowiadania "To nie bajki" (Wydawnictwo FLOS CARMELI).
"Dzieci Kosmosu"
autor: Józef Jan Swędrowski
Rysunek na okładce: Andrzej Jaśkowiak
Rysunki:
Katarzyna Bednarek, Sławomir Kulza
Obrazy: Tadeusz Teller
Redaktor merytoryczny: Lidia Bołundź
Skład: Dariusz Wandziach
Wydawca:
FLOS CARMELI, Sp.z o.o.
ul.Działowa 25, 61-747 Poznań
tel.061 856 0834, fax: 061 856 0947
e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
www.floscarmeli.poznan.pl
Druk: Druk w Poznaniu
ISBN 978-83-61727-08-8
KWANTY PIĘKNA POEZJI JÓZEFA SWĘDROWSKIEGO
Nauka, poezja, sztuka jednoczą się i potęgują w kanonie piękna
Człowiek jest obdarowany przez Stwórcę umysłem, którym się posługuje, gdy stara się zrozumieć przyczyny swojego istnienia. Gdy jest on poetą, dostrzega piękno otaczającej przyrody, próbuje zgłębić niezgłębione i wyrazić je słowami, tak jak artysta malarz wyraża to barwami, a muzyk kompozycją dźwięków. Wzbudzony natchnieniem poeta dostrzega, że każdy szczegół Wszechświata jest zharmonizowany z całością i że ta zasada obowiązuje również jego poetyckie działanie. Czytając poezję Swędrowskiego odnajdujemy ślady jego głębokich poszukiwań w przestrzeni, gdzie dusza człowieka łączy się ze Wszechświatem.
Poszczególne zdania jego poezji stanowią kwanty piękna, które łączą się w głęboką, zharmonizowaną całość. W tym względzie wyprzedził on naukę:
Żmudna i długa była droga Nauki, która dopiero niedawno doprowadziła do odkrycia przyczyn powstawania piękna otaczającej nas przyrody. Odkryto, że każdy atom ma zakodowaną pierwotną informację nazwaną ingenezą, czynnik niematerialny, który stanowi prawa rozwoju. Odkryto też, że każdy foton (kwant energii) wyemitowany przez atom niesie kwant ingenezy- porcję praw rozwoju w kanonie piękna. Prawa ingenezy sprawiają, że przyroda jest pod każdym względem zharmonizowana. Piękno jest kwantowane.
Gdy Swędrowski przypadkowo spotkał się z wynikami naukowych poszukiwań w tej dziedzinie, bez trudu podjął temat, dodając mu poetyckiego piękna. Jego zasługą jest także wzbogacenie poezji przez kontakt z twórcami z innych dziedzin, którzy dopełniają jego dzieło swoimi talentami. Wspólnie dają oni nam możliwość obcowania z ich pięknem niematerialnym -duchowym, które poprzedza piękno materialne, jakie tworzą.
Niezwykle piękny, głęboki i przejmujący jest obraz miłości, którą Swędrowski opiewa w tomiku zatytułowanym „Końca nie będzie”. Oto kilka kwantów jego poezji z ostatniej strony:
Położysz mnie do snu ostatni raz / mój ból będzie trwał bez łez / będę na ciebie czekał aby najpiękniej od nowa znów zacząć wszystko.
Jego poezja wzbogaca nasze dusze, stajemy się lepsi. Taka poezja jest nam potrzebna.
Oprac.: Tadeusz Teller
"Końca nie będzie"
autor: Józef Jan Swędrowski
Opracowanie graficzne:
Amanda Zaniewska - ŻEJMIS
Opracowanie redakcyjne:
Iwona Swędrowska,
Sebastian Kuźmik
ISBN 978-83-205-4631-6
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
ul. Ciołka 15 lokal 8
tel./fax 22 620 5718
Druk: SUPER PRINT, 63-300 Pleszew, ul. Kaliska 67
tel/fax: 062 742 2940 e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Miary człowieka: oprac. Andrzej Zaniewski
Miarą człowieka / są znaki / trudne / ich czytanie” – te słowa z wiersza zatytułowanego „Czas minął” otwierają przed nami różnorodny świat, czy raczej kosmos twórczości Józefa Swędrowskiego, autora dotychczas stojącego na uboczu, skromnego i nieujawniającego swych pisarskich dokonań. Na mapie krajowych wydarzeń literackich nieczęsto pojawiają się zjawiska nowe, zasługujące na dostrzeżenie i wnoszące autentyczne wartości do już ustalonych hierarchii. Dlatego też tak uważnie przyglądamy się autorom, którzy pojawiają się niespodziewanie, proponując inne niż znane nam rozwiązania formalne i przemawiając językiem odmiennym, odrębnym od tego, do którego przyzwyczaili się już czytelnicy nowoczesnej poezji. Już sam kształt wierszy opublikowanych w tomie o jakże przekornym tytule „Końca nie będzie” skłania do zastanowienia i subiektywnych interpretacji. Te jakby kolumny, obeliski, słupy graniczne, drogowskazy, nagrobki, latarnie, wieże ułożone ze słów i zdań jak z kamiennych bloków lub cegieł zmuszają czytelnika do stałego wyczulenia, bowiem poszczególne wersy w tych zawierszowanych konstrukcjach można różnie interpretować, w zależności od przypisania do wersu powyżej lub poniżej, co świadczy o bogatej wyobraźni i wektorach estetycznych poszukiwań poety. Nie ma to więc być poezja łatwa w odbiorze, uproszczona i dostosowana do upodobań czytelników, a odwrotnie, twórczość organizująca nowe przestrzenie wyobraźni, odzwierciedlająca własne, indywidualne zasady estetyki, wraz z oporami i buntami przeciw klasycznym rygorom i formom poetyckim. Kompozycja-budowa wiersza przypomina zapis na taśmie filmowej, przemyślenia-notatki następują po sobie jak kadry, układając się w sekwencje i prowadzą wprost do końcowego obrazu-wniosku-pointy.
Dzięki tym zabiegom wiersze stają się nam bliższe, a ich dramaturgia wewnętrzna wiąże się z prywatną filozofią autora, którą jakże często uznajemy za własną, bo przecież treść utworów wiąże się z naszą obecnością tu i teraz w Polsce pierwszej dekady XXI wieku. Czy są to zatem utwory patriotyczne? Zapewne tak, lecz patriotyzm został tu ukryty, zamaskowany, nie jawny. Obraz ojczyzny w tych utworach oparty jest na zestawieniach przeciwieństw, przepołowiony-rozdarty jak symboliczna sosna z ostatnich stron „Ludzi Bezdomnych” Stefana Żeromskiego. Toczy się walka Dobra ze Złem, Piękna z Ohydą, Jasności z Mrokiem i nie zawsze lepszy wygrywa. Z jednej strony świadomość obowiązków i celu oraz poczucie konieczności starań o bezpieczne jutro, a z drugiej rozgoryczenie i rozczarowanie małością ludzi, którzy z daleka przeważnie wydają się większymi niż są w rzeczywistości. To zderzenie kontrapunktów opanował autor bezbłędnie i niemal w każdym wierszu czytelnik może odnaleźć te właśnie głęboko moralne wątki.
Wyraźnie też akcentuje autor swe związki z religią, z etyką chrześcijańską, z dekalogiem, do którego wprost nawiązują niektóre wiersze: „Są duże / malutkie / i proporcjonalne / kary / na ziemi / i tam / miej / to co masz / myśl / o tym co masz / i bądź / z tym co masz” – wyjaśnia poeta swe życiowe credo i czyni to poważnie, bez uwikłania w groteskowe uśmiechy i mrużenie oka. Ta powaga, surowy szacunek dla siebie i czytelników, dla zasad moralnych i przekonań, też wyróżnia Swędrowskiego spośród innych współczesnych twórców. Sądzę, że to dobry znak, jeżeli wśród prześmiewców i kalamburzystów pojawia się człowiek myślący serio i gotowy bronić swych przekonań, rozstrzygając spory jednoznacznie. Do głębi poruszył mnie piękny wiersz „Szczęście czy kamień”, w którym poeta podejmuje próbę określenia celu życia artysty, ukazania dwoistości jego wyjątkowego bytu, zawieszenia między szczęściem a piekłem, prawdą a fałszem, dobrem a niejasnością, co owo „dobro” oznacza.
„Artyści / tańczą na linie / artyści / w życiu / są nieobliczalni ...” W zakończeniu odnajdujemy przypomnienie-glosę do słynnego wiersza Wisławy Szymborskiej, a poprzez celowe gramatyczne zachwianie efekt jest wyjątkowy: „chcesz mieć / artystę / musisz mieć / szczęście / żyjesz / z tym / co mówi / że jest artystą / to kamień ...” Kamień, w którym wciąż poszukujemy drzwi. Z utworem tym koresponduje jeden z najpiękniejszych znanych mi wierszy Swędrowskiego „Poeci umierają w połowie”. Wiadomo powszechnie, że poeci często piszą sami o sobie, odczuwając nieustającą potrzebę uzasadniania swej tożsamości, a często usprawiedliwienia swej kontestacji i odmienności. Tym większa zasługa poety, który w tym trudnym temacie potrafił odkryć nowe, oryginalne motywy i zbudować poetyckie przesłanie o kształcie wyjątkowo pięknym i szlachetnym.
„Poeci / nie umierają / do końca / poeci do ojca / nie idą w całości / ojciec wydał / dekret / płacą dług / za talent / książką / wierszem / rzeźbą / pięknym obrazem ...” Inwokacja do stwórcy, subtelnie wpleciona w tekst, pogłębia jeszcze uczucie ważności tych strof dla wszystkich, którym jest w podtekście zadedykowana. To jeden z tych wierszy, do których czytelnicy potrafią wracać i odczytywać je w ważnych i trudnych dla siebie chwilach. Dotyczy to również piszącego te słowa.
Przemijanie ... Czas ... Przeobrażenia ... Życie ... Śmierć ... to stały motyw tej poezji. Pisarz zmaga się sam ze sobą, usiłując zrozumieć zjawiska wynikające z przemian naturalnych i biologicznych, przeciwstawnych naszej, człowieczej woli. Poddawanie się sile przemijania nie oznacza jednak zgody na rzeczywistość, nad którą staramy się mniej lub bardziej, a ostatecznie, chociaż szczątkowo zapanować. Przypomniałem sobie „Rozważania o śmierci” Karola Wojtyły, a szczególnie fragment „Bojaźń, która leży u początku ...”. W tym kręgu etyczno-estetycznym widzę również twórczość Józefa Swędrowskiego, bardziej definiującą życie w kategoriach filozoficznych i moralnych niż opisową, bardziej obywatelską i zatroskaną niż czysto liryczną, chwilami może i dydaktyczną, lecz bez natrętnego pouczania i przypominania o obowiązkach.
Kilkakrotnie przeczytałem „Balladę o lalce”, którą narrator-autor (być może wiersz zawiera elementy autobiograficzne) najpierw ukrywa przed ciekawskimi kolegami, chroni przed wojenną zawieruchą, obdarzając uczuciem szacunku i miłości, a następnie, już przeobrażoną, zaślubia. W dobie wojującego feminizmu utwór wywiera szczególne wrażenie, a lalka staje się symbolem marzeń, nadziei, tęsknoty, pragnienia, piękna, przywiązania, miłości.
„Żegnałem się z Tobą na długo,
na drogę ciężką i trudną,
Ty dałaś mi lalkę, laleczkę,
radość przeciwko smutkom ...”
Piękny wiersz przeznaczony do śpiewania lub melorecytacji, zamknięty w trudnej formie lirycznej ballady, ukazuje rozległe możliwości warsztatowe poety, który być może sam nie wie jeszcze o sobie tego, co już dostrzegli w nim uważni czytelnicy. Znajdujemy w tych wierszach cechy typowe dla monologu wewnętrznego, wycinki strumienia świadomości, rozmowy z samym sobą, dialogi jakby bezosobowe, a przecież można by je chyba rozpisać na sceny, dyskusje z duszą, z jaźnią, z wątpliwościami, z osobistym Aniołem Stróżem ... I liczne wątki autobiograficzne. Te wiersze, a na pewno niektóre z nich, są więc wydarzeniami z życia poety, ojca, męża, syna, obywatela i są odbiciem sytuacji istniejących realnie, autentycznym, chociaż wzbogaconym przez wyobraźnię.
Wspominałem już, że niektóre z wierszy sprawiają wrażenie zanotowanych pospiesznie rozmów, jednak bez określania-nazywania rozmówców. W tytułowym wierszu „Końca nie będzie” dominuje obraz, a właściwie obrazy umierania, odchodzenia, pożegnań, straty ... subtelne i wzruszające sceny układania „do snu / ostatni raz / w czerni ze światłem” zamyka przejmująca autorefleksja z zakończenia: „będę na ciebie czekał / aby najpiękniej od nowa / znów zacząć wszystko”.
Miary człowieka, znaki, świat, czy raczej kosmos poznawany poprzez doświadczenie własnego życia i doświadczanie codziennie ... a wiersze-wnioski jakże różnorodne i przemyślane, zapisywane są szybko, skrótowo, w formie błyskawicznych olśnień – i to stale, od wielu lat, przez poetę Józefa Swędrowskiego. Oczekujemy następnych książek Panie Józefie.
Oprac. Andrzej Zaniewski
* * *
upada
wstaje
macha rękoma
cień widać
każdy człowiek
ma swój cień
czy on żyje
cienia ziemią
nie przysypiesz
umiera razem
z człowiekiem
cienia
nie można zabić
jak wytłumaczyć
co jest cieniem
ślepcowi
Spokorniały serca
słyszę krzyk
dzwonu
on
krzyczy na trwogę
naród podniósł powieki
pytam Boga
jaki znak
jaki cel
jaki sens
pytam siebie
o
krzyk
wiara cichutko
szepcze
w krzyżu nadzieja
schylam głowę
uginam kolana
czekam na obudzenie