Kruszona Michał
Kruszona Michał
Na Huculszczyźnie zbieranie dowodów świadczących o dosłownej obecności śmierci, w postaci fizycznej, niemal osobowej, nie przychodziło trudno. Ustalanie faktów, kto i gdzie ją ostatnio widział, jak się zachowywała, czy była okrutna i zła, czy spokojna i zmęczona, było rzeczą stosunkowo prostą. Ludzie obcowali z nią niczym ze starą sąsiadką. Chodziła ona po górach, zaglądała to tu, to tam. Jeśli ktoś chciał ją spotkać, nie było na to lepszego miejsca. Najtrudniej znajdowano ją latem. Biegała wówczas zapracowana gdzieś na wyrębach albo posiadywała nad Czeremoszem, czyhając na kąpiących się turystów. Słabo znali oni topografię rzecznego dna, tym bardziej nie mieli pojęcia o zwyczajach górskiej wody, bywali więc łatwiejszym łupem od miejscowych. Za to w trakcie pierwszych listopadowych mrozów spotkanie ze śmiercią nie stanowiło najmniejszych problemów. Mało tego, wówczas można się było z nią umówić.
(fragment książki Huculszczyzna)