Łukasz Wierzbicki - WARSZTATY SŁOWA

WARSZTATY SŁOWA

Każdy z nas każdego dnia opowiada historie.
Znajdź słowo i opowiedz swoją historię.

Pewnego jesiennego dnia niespodzianie uzmysłowiłem sobie, że przez wszystkie lata edukacji szkolnej nikt nie nauczył mnie (a nawet nie próbował) opowiadania historii. W kółko pisałem rozprawki, uczyłem się dowodzić, że mam rację. Ale jak ciekawie coś opowiedzieć? Jak dobierać słowa? Co ująć w opowieści, a co pominąć? Czym jest zwrot akcji, a czym pointa? Jak sprawić, by to, co mamy do przekazania było interesujące? Takiej lekcji nie pamiętam. Sam musiałem szukać odpowiedzi na wszystkie pytania.
A  może, pomyślałem, poszukać by wspólnie

 

Eksperyment o nazwie Warsztaty Słowa rozpocząłem na Placu Wolności w Poznaniu w październiku 2012 roku (TUTAJ zapowiedź). Wzięły w nim udział poznańskie dzieci. Każde z nich przyniosło ze sobą jedno słowo. Wspólnie ułożyliśmy z nich opowieść. Podczas kolejnych warsztatów powstawały kolejne. Zabawa była pyszna. A czy się udało? Czy nasze historie są ciekawe? Oceńcie sami. Znajdziecie je poniżej – w kolejności od najmłodszej do najstarszej.

Z serdecznymi pozdrowieniami!

Łukasz Wierzbicki

◊ ◊ ◊

Wakacyjna usypianka

Poniższą sympatyczną usypiankę wakacyjną ułożyły (z moją niewielką pomocą) dzieci z klasy III B ze Szkoły Podstawowej nr 20 Fundacji Szkolnej w Warszawie w dniu 18 czerwca 2015 roku pomiędzy godziną 12:40, a 13:23.

USYPIANKA DLA BIAŁEGO KOTKA

- Tyle PODRÓŻUJĘ, ale takiej WYPRAWY jeszcze nie miałam. – Zaczęła swą opowieść JASZCZURKA, gdy BIAŁY KOTEK rozsiadł się już wygodnie na WYCIERACZCE.

Ledwie ruszyłam, AUTO ugrzęzło w piachu. Pchałam, ciągnęłam i nic. Wystawiłam trójkąt, wywiesiłam FLAGĘ i czekałam na pomoc… trzy godziny. W końcu usłyszałam donośne tupanie. Na horyzoncie ukazał się wielki SŁOŃ. Na jego grzbiecie siedział PIES w mundurze, POLICJANT.
-  Tu nie wolno parkować. Piszemy mandacik. – Zawarczał.
- YYYY… – Zaniemówiłam. Z jego miny wywnioskowałam, że PRAWDOPODOBNIE nic nie UHANDLUJEMY. Rozejrzałam się, chwyciłam patyk i rzuciłam go w krzaki.
- Aport! – krzyknęłam.
POLICJANT dał susa za patykiem. Wtedy spojrzałam SŁONIOWI prosto w oczy.
- A ty jesteś GŁUPI! – Syknęłam i pokazałam mu język. Rozgniewany SŁOŃ tupnął. Samochód SKOCZYŁ w górę. Dałam gaz do dechy i wróciłam do domu.

Miau!, westchnął BIAŁY KOTEK, zwinął się w kłębek i smacznie zasnął.

KONIEC

Za zaproszenie dziękuję serdecznie Monice Jurek, mamie Kacpra.

◊ ◊ ◊

W Brzozie

Cóż wspólnego mają zegar, ksiądz, krew i odkurzacz? Trwało 45 minut, ale w końcu doszliśmy! My, czyli klasa VI A ze szkoły w Brzozie k. Bydgoszczy i Łukasz Wierzbicki bierzemy wspólnie zbiorową odpowiedzialność za poniższe opowiadanie. Wyrazy pisane wielką literą to słowa, które zaproponowali na początku zabawy uczestnicy warsztatów. 15 czerwca 2015 roku.

TAJEMNICA KRWAWIĄCEGO ODKURZACZA

ZEGAR wybił ósmą. KSIĄDZ wstał z łóżka i postawił bose stopy w szkarłatnej kałuży zbierającej się wokół ODKURZACZA.
- Czy mnie OCZY mylą? Znowu… – mruknął.
Wtedy usłyszał pukanie. Przerażony nakrył ODKURZACZ sutanną i podszedł do drzwi. Ujrzał policjanta. Młodzieniec stał w progu z BANANEM w dłoni.
- Dzień dobry! Szukam CONCHITY. Podejrzewamy ZABÓJSTWO – oznajmił.
- Świeć Panie nad jej duszą – westchnął KSIĄDZ. – Jeśli znajdziecie ciało, pomogę z organizacją POGRZEBU. I wywieszę nekrolog na parafialnej TABLICY.
- Czy mógłbym rozejrzeć sie po plebanii?
- Zapraszam, ale nie mam tu niczego ciekawego.
Policjant przekroczył próg, pośliznął się na skórce od BANANA, fiknął kozła i niczym ODRZUTOWIEC wpadł w spowity w sutannę ODKURZACZ. Unurzany w KRWI poderwał się, wyszarpnął BROŃ z kabury i wrzasnął:
- Zdecydowanie mamy tu coś bardzo ciekawego!!!
KSIĄDZ wybuchnął gromkim ŚMIECHEM.
- To mój ODKURZACZ. Zawsze leci mu KREW, gdy jest przemęczony. A wczoraj dostał naprawdę niezłą SZKOŁĘ.

KONIEC

◊ ◊ ◊

W SP 211 w Warszawie

Na Warsztatach Słowa każdy z uczestników zabawy podaje wybrane przez siebie słowo, a potem wspólnie ukladamy z zebranych słów historię. Uczymy się zaczynać, rozwijać, kończyć opowieść. Uczymy się, czym jest zwrot akcji. Synonim. Pointa. Scenariuszom  nie ma końca…

11 czerwca 2015 roku w SP 211 w Warszawie grupa twórców była liczna i żywiołowa… ale się udało! Oto efekt naszej pracy. Słowa pisane wielkimi literami to te, które na początku spotkania zaproponowali uczestnicy: Dominik, Mateusz, Kacper, Romek, Alan, Tomek, Damian, Nikodem, Maks, Magda, Alek, Gabrysia, Julianna, Mania, Zosia, Oliwia, Patryk, Maciek, Michał, Omar, Roksana, Magda, Jaś, Wiktor, Zosia, Lucjan, Filip, Franek, Maja, Kinga, Nikola, Tosia, Marta, Arek i Kacper.

CHEMIA, wielka PRZYGODA

Ledwie zaczęła się lekcja CHEMII, z hukiem otworzyły się drzwi. Do klasy wszedł SFINKS.
– Czy ktoś zamawiał KAWĘ? – spytał.
– Ja zamawiałem! – zawołał TYGRYS z ostatniej ławki. – Nie mam czym popić KIEŁBASY.
– A skąd ty wziąłeś KIEŁBASĘ?! – Oburzył się LEW.
– Znalazłem w SZAFIE.
– Tak?! To moja SZAFA! I w takim razie moja KIEŁBASA. – Warknął LEW.
Rzucili się sobie do gardeł. INTENSYWNE ZAPASY trwałyby bez końca, gdyby nie rozdzieliły ich KOLEŻANKI.
– Proponuję KOMPROMIS – odezwał się SŁOŃ. – Pokroję ją na plasterki.
Z nożem w trąbie zbliżył się do KIEŁBASY. Wtedy KIEŁBASA podskoczyła z przeraźliwym piskiem.

– Oj, głuptaki! Przecież to nie żadna KIEŁBASA, tylko SKOLOPENDRA*! – Roześmiał się SFINKS. – Skoro tak, wracam POCIĄGIEM na PUSTYNIĘ do EGIPTU. A KAWĘ sam wypiję – dodał. I wyszedł.

KONIEC

*Skolopendra to wij, nieprzyjemny robal do złudzenia przypominający kiełbasę.

Za zaproszenie do SP 211 dziękuję serdecznie Dorocie Konowrockiej!

◊ ◊ ◊

Warsztaty na Winiarach

20 maja 2015 roku, między godziną 11:02, a 11:47 w Szkole Podstawowej 27 w Poznaniu Ania, Zuzia, Maja, Ola, Marysia, Nikola, Magda, Michalina, Adrian, pani Beata i Łukasz Wierzbicki ułożyli taką oto powiastkę:

SZKODNIK O PÓŁNOCY,
czyli KARTKA Z PAMIĘTNIKA NIUNI

– Aaaa!!! Ten CHRZĄSZCZ jest STRASZNY!!! – wydarła się NIUNIA.
PAPUGA wyjrzała spod kołdry, przyczesała nastroszone PIÓRA i wymamrotała:
– Co to za a… awantura… w środku nocy?
– Spójrz, co on narobił! Wygryzł wszystkie LITERY „O” z naszych KSIĄŻEK! Co zrobić z taką zarazą!?
– Najlepiej sprawdzić w ENCYKLOPEDII.
PAPUGA zdjęła z półki opasłe tomisko.
– Ejże, w ENCYKLOPEDII też są same DZIURY. Chrupka, chrzan, chrząknąć… jest! CHRZĄSZCZ.Paskudny szkodnik. Wyżera litery, najchętniej zjada samogłoski. Zwalczać za pomocą PSA.
– Zaraz, zaraz – szczeknęła NUNIA. – Przecież ja jestem PSEM! Hau, hau!
Wyszczerzyła kły, kłapnęła paszczą i pożarła owada.
– Kmpletna DEZINFRMACJA – mruknęła PAPUGA i wskoczyła z powrotem pod kołdrę.

W SP 29

15 października 2014 roku w Szkole Podstawowej 29 w Warszawie ciężko pracowali: Zosia, Pola, Adela, Kuba, Ala, Wiktor, Filip, Leo, Karolina, Stasiu, Jagna, Ola, Zosia, Anielka, Maja , Olivier, Julia, no i Łukasz. Oto efekt:

ZEMSTA KOŚCIOTRUPA

Paciaciak leżał na ziemi w kałuży krwi. Jeszcze oddychał.
– Czy ktoś mnie związał? – wystękał podnosząc się z ziemi.
Motor zawarczał w oddali, po chwili zapiszczały opony.
Mężczyzna w mundurze zeskoczył z motocykla i pochylił się nad rannym.
– Posterunkowy Lewandowski – przedstawił się. – Co się stało?
– Chciałem strzelić gola, kopnąłem piłkę, a tu okazało się, że to czaszka.
– To niemożliwe! Skąd czaszka na boisku?!
Wtedy usłyszeli grzechot kości. Poderwali się. Przez murawę pędził bezgłowy kościotrup. Z prędkościąlasera.
– Teraz wszystko rozumiem – westchnął Lewandowski.

KONIEC

◊ ◊ ◊

W KAŹMIERZU

21 maja 2014 roku w bibliotece w Kaźmierzu spotkali się: Kasia, Elwira, Julka, Karolina, Janek, Otylia, Zosia, Marysia, Julka, Dominika, Monika i Łukasz. W wyniku spotkania powstał krótki romans opowiadający o pewnej bardzo praktycznej artystce. Słowa wytłuszczone to te, które na początku zabawy zaproponowali jej uczestnicy.

POMIDOROWA  PRZYGODA

Olbrzymi czerwony pomidor plasnął aktorkę prosto w czoło. Publiczność  buczała i gwizdała.
– Skoro tak, odchodzę! – Zarzuciła na ramię szal z piór i zeszła ze sceny z gracją żyrafy.

Słońce już  wstawało, a ona wciąż siedziała i płakała. Wtem usłyszała nieśmiałe:
– Dzień dobry…
Brunet w mundurze, obłędnie przystojny, trzymał w ręku bukiet polnych kwiatów.
– To dla pani. Zerwałem na łące. Ja jestem panią zachwycony – wydukał.
Aktorka otarła łzy.
– Dziękuję. Jaki  pan miły. To ja zapraszam na obiad!
– O! A co będzie na obiad? – zainteresował się.
Zmarszczyła brwi, podrapała się po głowie i mruknęła:
– Pomidorówka.

Warsztaty słowa w Kaźmierzu... W Kaźmierzu...

◊ ◊ ◊

NA TARGACH KSIĄŻKI

2 marca 2014 roku na Poznańskich Spotkaniach Targowych Książka dla Dzieci i Młodzieży spotkali się: Emma, Blanka, Kaja, Mila, Lena, Julka, Emilka, Mateusz, Ula, Dorotka, Lulu i Łukasz. Wspólnie ułożyli taką oto przygodę:

FAŁSZYWY ALARM

– Spaliłem ciasto! – wrzasnął królik na widok czarnego dymu dobywającego się z kuchni.
W tej samej chwili rozległo się pukanie, królik otworzył drzwi i zobaczył kotkę w kapeluszu zpomelo.
– Dzień dobry,  moje słońce. Przyszłam po tort.
– Mam złą wiadomość, ciasto się spaliło.
– To co my zrobimy? Co to za urodziny bez tortu!
Nagle w drzwiach kuchni pojawił się chomik. W ustach miał papierosa i dymił, jak lokomotywa.
– Witajcie moje  gwiazdy – odezwał się. – Ciasto gotowe! Udało się znakomicie!

Układamy słowa Słowa...

◊ ◊ ◊

ÓSME WARSZTATY

Warsztaty (fot. Justyna Migacz-Martynowska)24 października 2013 roku między godziną 12:15 i 13:03 w budynku B Szkoły Podstawowej nr 122 w Łodzi uczniowie klas IV-VI ułożyli przy moim skromnym udziale taką niecodzienną opowieść (słowa wytłuszczone to słowa zaproponowane na początku spotkania przez uczestników). Za zaproszenie dziękuję Justynie Migacz-Martynowskiej.

INTERFERENCJA

– Zabiję ją ! – wrzasnął Pingwin, chwycił nóż i wyskoczył przez okno. Na podwórku ujrzał stos owoców.
– Wczoraj tego tu nie było – mruknął zdumiony. Zaczął rozgarniać kokosyananasy. Wtem spod owoców wyjrzała Foka, była zaplątana w linkę zbielizną.
– Cześć Pingwin, po co ci ten nóż ? – zapytała.
– Ktoś mi podwędził bokserki w kropki – warknął w odpowiedzi.
– Proszę bardzo, masz swoje gacie, nerwusie.
Pingwin chwycił bokserki, zajrzał do środka i wykrzyknął:
– Nie ma!
–Czego nie ma? – spytała niewinnie Foka.
– No mojej mlecznej czekolady.
– Tu ją znajdziesz – odparła wskazując na swój brzuch.
Pingwin rozpłatał Fokę i wyciągnął czekoladę.
–Tyle hałasu o tabliczkę czekolady ? – zdziwiła się Foka.
– Tak! W tej czekoladzie ukryłem bilety na mecz Widzewa Łódź!
Niedoszły morderca spojrzał na brzuch Foki. Nagle zrobiło mu się przykro.
– A może poszłabyś ze mną na ten mecz ? – zaproponował.
– Nie fantazjuj, za ten numer z nożem kończę naszą przyjaźń.

◊ ◊ ◊

W POLSKIEJ SZKOLE W CAVAN

I co było dalej?... (fot. Leszek Imiołek)12 października 2013 roku między godziną 14:00, a 14:40 uczniowie Szkoły Polskiej w Cavan w Irlandii (przy mojej niewielkiej pomocy) ułożyli taką oto historię w dwóch zupełnie różnych w swym wydźwięku wersjach:

OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW – wersja romantyczna
– Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu– wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy  robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyś w szkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Brawo – wykrzyknął miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
– To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
Miś bez słowa narzucił obrus, rozstawił świece i zamówił pizzę.  (I żyli długo i szczęśliwie)
OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW – wersja mroczna
– Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu – wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyś w szkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Nieźle – stwierdził miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
–To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
– Obiad?! Przenigdy! Mam już żonę przecież!
OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW(wersja A – romantyczna)
– Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu– wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy  robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyśszkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Brawo – wykrzyknął miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
– To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
Miś bez słowa narzucił obrus, rozstawił świece i zamówił pizzę.  (I żyli długo i szczęśliwie)

OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW (wersja B – mroczna)
– Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu – wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyś w szkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Nieźle – stwierdził miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
– To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
– Obiad?! Przenigdy! Mam już żonę przecież!

◊  ◊  ◊

na plazy

W SZKOLE NA SARMACKIEJ

11 czerwca 2013 roku między godziną 13:18, a 13:54 w SP 48 w Poznaniu opowieść wakacyjną z wampirem i mumią w rolach głównych ułożyli: Gabrysia, Joasia, Maja, Kuba, Piotrek, Radek, Martyna, Wiktoria, Amelka, Karolina, Małgosia, Dominika, Adam, Kuba, Janek, Eryk, Igor, Karolina, Kuba, Kuba, Patryk, pani Magda, pani Ania i Łukasz Wierzbicki. Słowa wytłuszczone to te, które na początku tej nietypowej lekcji zaproponowali uczestnicy zabawy.

 

ŚNIADANIE NA PLAŻY

– Hurrra! Wakacje! – zawołał Wampir na dźwięk ostatniego dzwonka. Wrzucił do walizy legwana,piłkę, zatrzepotał skrzydłami niczym papuga i poszybował… Koło południa wylądował na plaży.
– Zgłodniałem, muszę coś zjeść – mruknął i zajrzał do walizy. – A gdzie mój legwan?! – Zmartwił się.
W walizce była wieeelka dziura.
– Ech – westchnął i siadł na piasku. Wtedy ujrzał statek. Pruł taflę jeziora, nad nim krążyływydrzyki, z pokładu uśmiechał się Klaun.
– Przyjacielu, czy nie widziałeś mojego legwana? – spytał Wampir.
– Widziałem. Mam go tutaj – odparł Klaun. – Podzielmy się nim po połowie. – Zaproponował.
– Doskonale! Przepiłuję gada, mam w walizce piłkę. – Ucieszył się Wampir. – Wolisz ogonek czy główkę? – spytał.
– Poproszę główkę. – Klaun mlasnął językiem.
Zasiedli do śniadania podśpiewując wesoło „la la la”. Usłyszała to Mumia i wystawiła łeb z piasku.
– Ale jestem głodna! Podzielcie się śniadaniem, a dam wam pierścionek z klejnotem.
– Główkę, czy ogonek?
– Poproszę główkę. – Mumia mlasnęła jęzorem i rzuciła Klaunowi pierścionek.
– Czy to pierścionek zaręczynowy? – Zdziwił się Klaun.
– Oczywiście, że tak!
Klaun rzucił się na Mumię i ucałował ją gorąco. Wsiedli na statek i odpłynęli. Grali w kręgle, zagryzalilegwana, delfiny skakały radośnie, słońce połyskiwało romantycznie wśród fal.

Wampir

(c.d.n.?)

Zabawa na plaży

◊ ◊ ◊

W Księgarni z Bajki...WARSZTATY W BAJCE

W wieczór andrzejkowy między godziną 19:25, a 20:12 w Księgarni z Bajki w Poznaniu wspólnie z Jankiem, Mają, Oliwią, Tomkiem, Julią, Krzysiem, Aleksem, Mileną, Sebciem, Karoliną, Rysiem, Mikołajem, Tymkiem, Mateuszem, Michałem, Krzysiem i Patrykiem oraz ich rodzicami stworzyliśmy poniższą mroczną opowieść. Słowa  wytłuszczone to wyrazy zaproponowane na początku spotkania przez dzieci.

CO WIDZIAŁ NIETOPERZ. OPOWIEŚĆ ANDRZEJKOWA

Czarownicakotem na głowie wyleciała z lasu, siadła za fortepianem i już chciała rozpocząć koncert, gdy z wnętrza instrumentu wydobyło się rykliwe ziewnięcie.
– Na kościotrupa! A to co za duchy!!!
Klapa fortepianu uchyliła się i wychynęła paszcza. Tłusta i śmierdząca.
– A ty kim jesteś?! – spytała czarownica.
– Nie wiem kim jestem, jeszcze myślę – zamruczał nieznajomy.
– Wyglądasz trochę jak hipopotam.
Wtedy postać w fortepianie podskoczyła jak oparzona i wydarła się:
– Aaaaaa!!!! Coś mnie użarło w tyłek.
Prosto na klawiaturę wyskoczyła świnka morska. Szczerzyła ząbki niczym wilkołak.
– No i mi się  przypomniało – warknął tajemniczy gość. – Jestem mumią. Skryłem się tu przedpiratami i zasnąłem.
– Piraci! Też ich nie lubię. To oszuści. Sprzedali mi kiedyś nosorożca, a okazało się, że to zombi.
– Ty mi się nawet podobasz – westchnęła mumia. – Tak, zakochałem się. Czuję, że to miłość. Ożenisz się ze mną?
– Odpowiem krótko: tak.
Mumia rzuciła się na czarownicę i zaczęła ją całować.
–  Ale jaja! – rozległ się chrapliwy głos pod sufitem. Nietoperz spadł z żyrandola prosto na kota i obaj wpadli z łomotem do fortepianu.

◊ ◊ ◊

namiot slowa 28 XCZWARTE WARSZTATY

Policyjna opowieść z pogranicza kryminału i fantastyki naukowej powstała 28 X 2012 roku między 12:17, a 12:40. Tworzyli: Julia, Hania, Staś, Maks, Agatka, Marysia, Jacek i Łukasz Wierzbicki. Postanowiłem w końcowej wersji tekstu opowiedzieć wszystko z pozycji jednego z policjantów. Efekt wydaje mi się fantastyczny. Oceńcie sami!

W Namiocie 28 X... W niedzielę na Placu Wolności...

OPOWIEŚĆ POLICYJNA

Staliśmy oparci o samochód i mierzyliśmy prędkość pojazdów.
– Nie wierzę! Pięćset kilometrów na godzinę! – wydarł się nagle Jacek.
Zielony kosmita na czerwonym kucyku galopował środkiem autostrady. Minął nas niczym rakieta. Włączyliśmy syrenę i ruszyliśmy w pościg. Wielka ciężarówka leżała na poboczu do góry kołami. Wąsaty kierowca wyczołgał się z szoferki.
– Właśnie jadłem bułkę, gdy jakiś ufoludek przydzwonił mi w kufer! – poskarżył się.
Wcisnęliśmy gaz i pognaliśmy dalej. Wtem ujrzeliśmy przydrożną toaletę. Na trawie siedział kosmita i popijał niebieską lemoniadę. Zahamowaliśmy z piskiem.
– Dzień dobry! – powitał nas kosmita.
– Dzień dobry. Gdzie pana kucyk? – spytałem.
Kosmita wskazał toaletę.
– Robi siusiu.
– Pięćset kilometrów na godzinę! Gdzie wy się tak spieszycie? – spytał Jacek.
– Na statek kosmiczny. Lecimy w podróż poślubną – odparł kosmita.
– Poślubną?! A gdzie pan zgubił żonę? – spytałem.
– Mówiłem przecież, robi siusiu.
– Pięćset kilometrów! Będzie mandat. Zapraszam do radiowozu – odezwał się mój kolega.
– Nie mam czasu. – Kosmita pokręcił zieloną głową. – Statek  za chwilę odleci – wyjaśnił.
W tym samym momencie z przydrożnej toalety buchnął ogień, uniosły się chmury fioletowego dymu. Pani kucykowa wyjrzała przez okienko i zawołała:
– Lecimy! Wsiadaj, kochanie!
Kosmita wskoczył do statku i polecieli.

◊ ◊ ◊

TRZECIE WARSZTATY

W Namiocie Słowa - 27 X 2012Śnieżyca, wicher i przygruntowe przymrozki nie powstrzymały dzielnych wymyślaczy historii przed kolejnym spotkaniem w Namiocie Słowa na Placu Wolności w Poznaniu. W ostatecznej wersji tekstu podmieniłem żołnierzy na hipopotamy, a wróżkę  na żółwia, ale cały pomysł tej sportowej powiastki powstał 27 X 2012 roku między 12:17, a 12:41 przy wielkim udziale Helenki i Antka. Co się  działo na boisku i jak się skończyło? Przeczytajcie sami…

WIEEELKI MECZ

Żółw gwizdnął na palcach, podrzucił piłkę i schował się do skorupy. Zawodnicy obu drużyn ruszyli do walki. Tak rozpoczął się wielki mecz słoni z hipopotamami… i wtedy… psssssss…
– Ojej, chyba nadepnąłem na piłkę! – zmartwił się jeden ze słoni.
Rzeczywiście. Piłka wyglądała jak naleśnik.
– Poczekajcie, chłopaki. Skoczę do sklepu po nową piłkę! – zawołał żółw i pobiegł.
Słonie i hipopotamy rozsiadły się na trawie. Słoneczko przygrzewało. Po godzinie jeden z hipopotamów zaproponował:
– Panowie, dajmy sobie spokój z tą piłką. To nie ma sensu. Zabawa zawsze kończy się tak samo: pssss… Chodźmy nad rzekę. Wykąpiemy się, popływamy. Będzie fajnie.
Wszyscy poderwali się i popędzili w stronę rzeki, aż zadudniło. Pluskali się cały dzień w wodzie. Wieczorem, gdy słońce zachodziło nad sawanną, usłyszeli:
– Hop, hop! Już jestem! Mam nową piłkę! – To żółw wołał z daleka.
– Piłka?! Ale my już jesteśmy po meczu! – odparł najstarszy ze słoni.
– Po meczu?! Jaki był wynik? – zdziwił się żółw.
– Remis.
– Tak, remis – potwierdził  hipopotam.
– Ale milutko – warknął żółw ze złością.

W zimową sobotę w namiocie W zimową sobotę w namiocie

◊ ◊ ◊

DRUGIE WARSZTATY

W Namiocie Słowa 21 X 201221 X 2012 między godziną 13:13, a 13:48 wspólnie z Ivo, Dawidem, Maksem, Martą, Miriam, Martynką, Marysią, Danielem, Mają, Gabrysią, Stasiem, Patrycją, Mają, Alą, Leną, Zosią i Asią opowiedzieliśmy mrożącą krew w żyłach historię dzielnego Krasnoludka – pogromcy węży zatytułowaną Porwanie Księżniczki. Oto ona. Aha! Mam nadzieję, że fani Hipnokobry wybaczą zamianę ich ulubionego gada na Królową Węży w ostatecznej wersji tekstu.

W Namiocie Słowa (fot. Agnieszka Siwiec) Krasnoludek nie wie, co robić (fot. Agnieszka Siwiec)

 

 

DB