Leokadia Komaiszko - Nawet ptaki wracają

nawet-ptaki-okl.jpg - 7.09 Kb

Leokadią Komaiszko

"Nawet ptaki wracają" - reportaże śladami Polaków mieszkających poza Polską

Urywki z książki:

... Pewnego lutowego dnia 1989 roku ruszyłam śladami „chodoków”. Ciężarówka mknęła nieoczekiwanie szybko jak na fatalne tutejsze drogi. Jakby wcinała się kadłubem w białosiną jednolitość nieba i ziemi. Słońce głaskało promieniami sterczące wzniesienia. Same zakręty, kawałki lasów. Płaskie szarości wciśnięte między wzgórza wsi. Domy z grubo ciosanego brunatnego drewna. Żadnych mocniejszych barw.

- Wszystkie syberyjskie wsie są zaniedbane – przypomniałam sobie słowa Aleksandry Chudonogowej, sekretarza ds  ideologii Bocheńskiego Komitetu Rejonowego w obwodzie irkuckim. – Lecz tam, gdzie Polacy mieszkają, domu są akuratniejsze. To ludzie  opanowani  i pracowici. Teraz biorą w  arendy farmy kołchozowych krów. Będą harować, aby żyć jeszcze lepiej.

 

(...)

Jestem w Wierszynie. Rozmawiam z jej  mieszkańcami. Pytam o początki życia na obczyźnie.

- Jedenaście lat wtedy miałam - mówi poprawną polszczyzną Magdalena Mycka.- Przyjechałam z mamą w lipcu dwunastego roku. Pamiętam ulewny deszcz i diabelskie zimno. Niewiele cieplej było w budce z modrzewiowym dachem, którą tatuś zrobił przed naszym przyjazdem. Sąsiedzi wykopali ziemianki. Gotować nie mieliśmy gdzie. Posiać coś czy zasadzić też nie było gdzie. Wszędzie panoszyły się lasy. Ojcowie karczowali więc sosny wiekowe i robili pola. Miejscowa ludność na początku burzyła się – nie chciała przybyszów.

(...)

Podkatowiczanie bardzo szybko poczuli  prawdziwy smak ziemi obiecanej. Stracili iluzje co do pięknej  przyszłości na Sybirze. Chcieli jechać z powrotem. Ale większość nie miała za co. Niektórzy uciułali jednak trochę grosza i do 1914 roku wyrobili papiery powrotne. Wtedy wybuchła wojna. „Pieniądze przepadły i jazda przepadła”. Z Wierszyny tylko Antek Pietrzyk, Franek Kustoś i Michał Waszyński zdążyli do Polski wyjechać.

Ci, którzy zostali, podzielili w swych myślach świat na Polskę i Syberię. A raczej Polskę i Wierszynę, mającą im zastąpić Ojczyznę. Poprzez miłość do Wierszyny uczyli dzieci miłości do wszystkiego, co polskie. Zżyli się ze sobą bardzo. Stali  się dosłownie rodziną. Cała wieś  przeżeniła się  ze sobą. Nie chcieli więzów z Buriatami. Może to dzięki temu są dziś na Syberii praktycznie jedyną wsią, w której mówi po polsku trzecie pokolenie...

(urywki z reportażu syberyjskiego pt.: „Kajet dla Wierszyny”, pisanego w marcu 1989 roku)

Więcej:http://www.polonia.be/Polonia_w_belgii/Echa_polonijne/Nawet-ptaki-wracaja.htm

Kontakt z autorką:  Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

db