Krystyna Grys - Miłość i zauroczenie

 

 

 

 

 

 

 

 

Posłowie

LUTNIA CIAŁA

Miłość przydarza się ludziom w różnym wieku – najczęściej w młodości i w latach następnych, ale też bywa jak uderzenie gromu w latach późnych. Kobietom nie zagląda się do metryk, ale przecież trzeba tutaj podkreślić, że autorka tych wierszy należy do trzeciej z wymienionych grup, tym bardziej, że utwory prezentowane w nowym tomie zdumiewają świeżością, naturalnym pięknem i wiarą w czystość uczuć.

 

To wspólna dla wszystkich przedziałów wiekowych potrzeba ciepła i bliskości, to pragnienie dostrzeżenia w kochanej osobie urody nieprzemijającej i piękna duchowego. Szczególnie w przypadku poetki – i to mającej tak znaczący dorobek literacki – dostrzeganie głębi wnętrza i licznych zakresów wrażliwości, stanowić może podstawę do wielkiego zauroczenia, nowego rozdziału w życiu, uchwycenia chwili rozognionej, mogącej spowodować prawdziwy wybuch i ciąg konsekwencji burzących przekonanie, że wszystko już było. Życie miało już się kończyć, a jednak nagła energia ożywiła świat – Pogański błysk/ twoich oczu/ rozpala we mnie ogień/ płomieniem krąży w żyłach – wszystko zaczęło wirować i jakże trudno utrzymać marzenia na wodzy, bo wyobraźnia natychmiast podsuwa sensualne obrazy. Ciało znowu jest nadwrażliwe i „gra” jak instrument muzyczny: Wirtuoz lutni/ mojego ciała/ rozdzwonił zmysły/ dotyku/ żeglujemy po/ wzburzonym żywiole. Tak znowu coś się zaczęło, coś dało nadzieję, a ciepło przeniosło ich w obszary idealne, w przestrzenie, gdzie czas nie płynie, albo przynajmniej wszystko mija wolniej. Porównanie do lutni lub innego instrumentu strunowego mieści się w kanonach poezji miłosnej od czasów najdawniejszych, pojawia się w sonetach Petrarki, w dziełach Szekspira, a potem wielokrotnie w liryce zakochanych kobiet i mężczyzn, żeby przywołać tylko Tuwima, Baczyńskiego, Śliwiaka, Pawlikowską-Jasnorzewską, Hillar czy Poświatowską. Nic lepiej nie odda miłosnego rozedrgania jak poruszone lekkim dotykiem struny Vivaldiego, Paganiniego, Wieniawskiego, jak dźwięk lutni, skrzypiec lub wiolonczeli.

Zdumiewająca jest młodzieńczość i rześkość tych wierszy, ich naturalne piękno, mające w sobie coś z oddechu wiosny, coś z braw jesieni. To jest próba wyjścia do człowieka z sercem na dłoni, a zarazem lęk, że bezbronność i wiara kobiety nie wystarczą by zauroczyć tego, którego wybrała. Wszak w miłości wszystko jest ulotne, wszystko buduje się mozolnie, a konstrukcje mają kształt ciepłego oddechu. Jeśli uczucie kwitnie, wszystko wydaje się piękniejsze, kolory nabierają barw, perspektywy się poszerzają, krew płynie szybciej w żyłach i tęczówki oczu się rozszerzają. Gorzej jest, gdy miłość nagle się kończy – kochankowie gdzieś wyjeżdżają, pojawia się inne zauroczenie, barwy matowieją a czas wyciska swoje piętno – bo wtedy nic nie zdoła jej ocalić, a nieuchronność napisze ostatnie rozdziały księgi spotkań. Jeszcze pojawia się ostatnie zapewnienie i prośba: Pod niebem/ twoich oczu/ rozkwitam/ Dojrzewam/ gorącym winem/ Czerp miłość/ do ostatniej/ kropli – ale wszystko jest już przesądzone i nic nie zdoła zatrzymać smutnych zdarzeń. Poetka pisze o miłości z wielką wiedzą o jej odcieniach, widać, że żarliwie w życiu kochała i była kochana, a późna miłość tyleż ją rozpłomieniła, co zaskoczyła, tyleż dodała nowych sił, co zabrała energię witalną. Nasze szukanie bliskości i owe chwile niepowtarzalne, w ramionach drugiego człowieka, mają tylko wtedy sens, gdy towarzyszy im pewność, że oddanie jest szczere, a cielesność nie staje się celem samym w sobie. Książka Krystyny Grys została tak pomyślana, że w części pierwszej prezentuje wiersze wcześniejsze, związane z miłością lat młodych, z mężem i jego cierpieniem w chorobie – z towarzyszeniem mu w chwilach jasnych i ciemnych, a nade wszystko z czasem, który na zawsze odgrodziła śmierć. W części drugiej mamy do czynienia z opisem wydarzeń, które zaskoczyły poetkę, a jednocześnie wywołały reakcje, których się nie spodziewała: Pożądanie przeniknęło mnie/ od stóp po głowę/ łono wrzało/ Pocałunek pierwszy i ostatni/ pozostanie wspomnieniem. Walorem tej książki są liryczne rozmycia rzeczywistości, dzięki którym udaje się autorce mówić o uczuciach z zastosowaniem kontrapunktu, zawieszenia wszystkiego pośród znaczących niedomówień. Dlatego nie wiemy czy ta miłość przydarzyła się naprawdę, czy miała swoje „konsekwencje”, czy może była tylko rodzajem gorącego marzenia.

Poezja miłosna została tutaj programowo pozbawiona udziwnień stylistycznych, wymyślnych metafor, hiperbol i oksymoronów, ale w zamian operuje niezwykle klarownym obrazem, nadając sens pierwiastkowemu zauroczeniu: Spływa na nas/ jak świeży oddech/ wiosny/ z zapachem barwnych/ parkowych dywanów/ Jest promykiem/ który rozświetla/ każdy wschodzący dzień/ Mieniącą się tęczową/ bańką mydlaną/ ulotną jak ta chwila/ między nami. Ktoś może doszuka się w tych erotykach zbyt silnej jaskrawości, ale właśnie o to chodzi, by pokazać czystość i elementarność nowego doświadczenia. Zaskoczenie przecież było tak wielkie, że odbierało oddech, a słowa więzły w krtani, zauroczenie tak żywe, że tylko pastelowe oddanie uroku natury mogło z nim konkurować. Warto żyć, żeby doświadczyć takiej miłości, warto czekać, by kiedyś można było powiedzieć: czułość zamknęłam w dłoniach/ z pieszczotą przeznaczoną/ dla ciebie. Spotkanie dwóch wrażliwych bytów, dotknięcie rąk i nieoczekiwany pocałunek, a nade wszystko wzbogacanie się obecnością, zauważanie swoich cieni na murze, doświadczanie młodzieńczego ożywienia, możliwe jest tylko w miłości. Ludzie często miewają tandetne wyobrażenie o niej, chcieliby ją jakoś usankcjonować, usidlić, wyprzedzić, a ona wydarza się nagle – nie bez powodu porównywana przez romantycznych poetów do uderzenia gromu – ale też równie szybko odchodzi. Widzimy w tym tomie niespotykane rozedrganie uczuć, ale wymowa wierszy jest jednoznaczna: to jest prośba, by chwytać lecące na wietrze płatki, by zauważać żółty liść swobodnie zsuwający się z gałęzi drzewa, by nie przegapić tego, co być może nigdy się nie powtórzy. Inna sprawa, że głębię i niezwykłość uczucia prawdziwie ocenić można po jego zgaśnięciu, a żarliwość wraca jeszcze gwałtowniej we wspomnieniach, snach i grzesznych wyobrażeniach. Wtedy pojawi się smutne podsumowanie: Jesień ogałaca/ drzewa z liści/ mnie z marzeń/ Zaczynam czuć pustkę/ Nie ma już ciebie/ w moich snach. Pozostał jednakże ciąg strof, które wpisują się w tradycję polskiej liryki miłosnej i stanowią jej znaczące osiągnięcie. Wiele kobiet i wielu mężczyzn odnajdzie w nich siebie i własne doświadczenia uczuciowe, bo szerokość i ekspresja oddziaływania jest tutaj ogromna, a piękno czyste jak łza lśniąca na rzęsach.

Dariusz Tomasz Lebioda


Redaktor: Dariusz Tomasz Lebioda

Skład i łamanie : Tomasz Lebioda

Fotografia autorki: Bogusław Marciniak

Copyright by Krystyna Grys, Bydgoszcz 2014

Biblioteka „ Tematu”nr 74

ISBN 978-83-60943-47-2

Wyższej Szkole Humanistycznej

im. Króla Stanisława Leszczyńskiego

w Lesznie za finansowe wsparcie

serdeczne podziękowanie składa autorka

 

Miłość jak Feniks

Czym jest miłość? Już od wieków ludzie zadawali sobie to pytanie, ale jakoś nikt dotychczas nie potrafił dać na nie poprawnej, jednoznacznej odpowiedzi. Czy to reakcja chemiczna zachodząca w organizmie dwóch osób? Czy to zachwianie równowagi psychicznej, nagły zawrót głowy? Czy może wewnętrzna siła, sprawiająca, że chce się żyć? Coś, co sprawia, że świat zmienia kolory, że powietrze ma zapach jaśminu a gwiazdy świecą nawet w pochmurną noc? Trudno miłość zdefiniować, jednak wiadomo, że ona jest, istnieje, uszlachetnia lub niszczy. Jest motorem życia i częstym tematem wykorzystywanym w sztuce – malarstwie, rzeźbie, muzyce i literaturze.

Sama niejednokrotnie pisałam o miłości i pewnie niejeden wiersz jeszcze napiszę. A to dlatego, że wierzę w miłość, w jej moc, w jej znaczenie w życiu człowieka.
Gdy otrzymałam pięknie wydaną, przyciągającą wzrok płonącymi na okładce skrzypcami książkę Krystyny Grys „Miłość i zauroczenie” ciekawa byłam, w jaki sposób autorka opisała ten, wydawałoby się, już zbyt często podejmowany temat. Okazało się, że o miłości można pisać zawsze, gdyż dla każdego wygląda ona inaczej, i każdy przedstawia ją w swój własny, niepowtarzalny sposób.
Krystyna Grys podzieliła książkę na dwie części, tworzące razem tytuł zbioru.

Część pierwsza, zatytułowana „Miłość”, zawiera wiersze poświęcone mężowi. Utwory są namiętne, pełne pożądania i spełnionej miłości cielesnej. Autorka śmiało wkracza w sferę erotyki, nie wstydzi się swych uniesień, wraca myślą do najgorętszych pieszczot.
Zdaje sobie sprawę ze swych pragnień, z trawiącego ją ognia, i mówi o tym bez fałszywej pruderii: W grocie/ mojego ciała/ sezam pełen/ tajemnic/ W nim/ utajony ogień; W nagim zwierciadle/ szukam śladów/ linii twoich palców/ Jeszcze czuję/ dotyk promieni/ Pospieszne/ pulsowanie tętnic.
Ale mówi nie tylko o swym pożądaniu, ale również o jego zaspokojeniu w ramionach ukochanego mężczyzny. Tam znajduje ukojenie i spełnienie: Wzniecił w kobiecie/ niecierpliwość/ Wprowadzał/ w wąwozy dreszczy/ Spełnieni miłością/ zwinęli się/ w kłębek szczęścia; Mapy naszych ciał/ bez tajemnic/ Odkryliśmy wszystkie/ czułe zakamarki/ nim nowy dzień/ ubierze nas/ w szarość/ wchodzimy w strefy/ zatracenia; Kocham/ niezapominajki/ twoich oczu/ Obsypujesz nimi/ moje piersi/ łono/ uda/ pławię się cała/ w błękicie; Sutki posłuszne / twoim palcom/ nabrzmiewają/ Bierzesz je / do spragnionych ust/ jak poziomki/ Zakwitam / oliwnym gajem. Poetka nie sili się na wymyślne metafory, pisze tak, jak czuje, zrozumiałym, jasnym językiem. Chce przekazać czytelnikowi swe uczucia, podzielić się radością przeżywanej miłości. Krótkie wersy pozwalają lepiej przedstawić i zrozumieć przyspieszający nagle puls, niespodziewany rumieniec, drżenie dłoni i łączenie się oddechów, prowadzące do odwiecznego tańca ciał... Choć bywały rozstania, to miłość splatała kochające istoty myślą i tęsknotą. Oczekiwanie tylko potęgowało namiętność: Odległość/ między nami/ dzwoni sygnałem/ telefonu/ Oddalenie wyzwala/ twoje uczucie/ Słuchawce powierzasz/ tłumione słowa miłości; Wystygła pościel/ zatrzymała/ oswojony zapach/ Stęsknione uda/ obejmują księżyc.

Przywołuję wiersze Krystyny Grys z jej najnowszej książki i mogłoby się zdawać, że mówię o wierszach młodej, namiętnej kobiety. Namiętnej na pewno, ale pierwszą młodość, nawet i drugą, poetka ma już z pewnością za sobą. Świadczą o tym zresztą wiersze z końca pierwszej części tomiku:Zanurzaliśmy się/ w morze namiętności/ Kołysani falą szczęścia/ nie spostrzegliśmy/ jak podstępnie/ podkradła się starość; Pokonujemy kruchą/ codzienność/ Szczęśliwa że zegar/ odmierza nam/ jeszcze wspólne godziny/ Pocałunkiem zdejmuję/ grymas cierpienia/ z twojej twarzy/ otulam miłością/ Patrzysz na mnie/ nie poznajesz/ zamknięty w muszli/ urojonego świata. Śmierć zabrała poetce ukochanego mężczyznę i nagła cisza zastąpiła szeptane słowa i okrzyki rozkoszy.

Jednak choć srebro pobłyskiwało we włosach poetki, nie pogrążyła się ona w rozpaczy, nie zamknęła swojego serca na klucz. I nie porzuciła nadziei na dalsze pogodne, szczęśliwe życie: Rozpadł się witraż/ szczęścia/ Na nowo sklejam/ rozbite na kawałki/ życie. To cytat z wiersza, którym kończy się pierwsza część książki - „Miłość”.
Jednak jak każdy z nas wie, lekiem na złamane serce jest nowa miłość. Tylko ona potrafi złagodzić ból rozstania, na nowo rozjaśnić świat, natchnąć nadzieją na lepsze jutro. I choć nie zawsze będzie ona równie silna, równie głęboka, to jednak znów rozświetli oczy, ustom przywróci uśmiech, policzkom przyda barw jutrzenki. Może nie będzie to wielka miłość, może tylko olśnienie, zauroczenie... Ale i tak serce znowu będzie biło mocniej, ręce z drżeniem będą czekać na dotyk innych dłoni, znów dzień będzie odliczał godziny od jednej rozmowy telefonicznej do drugiej, od porannego SMS-a do wieczornego „dobranoc”:

Krystyna Grys znalazła lekarstwo na chorą z tęsknoty duszę, znalazła mężczyznę, który na nowo rozbudził w niej kobietę, kochającą, marzącą, oczekującą. Który wypełnił jej myśli, dał natchnienie do pisania wierszy, zachęcił do życia. Dla tego właśnie mężczyzny pisana jest druga część książki - „Zauroczenie”. I chociaż, jak można się domyślać z treści wierszy, była to miłość platoniczna, nie do końca spełniona, to jednak żar uczuć wcale nie był mniejszy niż w początkowych utworach książki. Poetka znów kocha, znów pragnie, znów jej ciało tęskni do ciała drugiego człowieka: Zbudziłeś mnie z letargu/ czuję zmysłami moje ciało/ znowu jestem kobietą; Kiedy obejmowałeś mnie/ czułym wzrokiem/ .../ Zmysłowy dreszcz/ rozchodził się we wszystkie/ zakamarki spragnionego ciała; Twoje usta stworzone/ do zmysłowych pocałunków/ Nasze języki spotkały się/ w pół drogi/ Pożądanie przeniknęło mnie/ od stóp po głowę/ łono wrzało; Czekam na chwilę/ twoich ramion/ Pragnę w nich znaleźć/ ukojenie.

Te targające autorką namiętności wyciszają się, gdy mężczyzna odchodzi. Pozostaje pustka, cisza, milczący telefon, samotnie wypita kawa. Pozostają dni, których godziny rozciągają się jak stare włóczkowe swetry, pozostają wieczory wypełnione wspomnieniami i czekaniem, że może jednak: Oczekuję/ nasłuchuję/ Cisza/ Sygnał Vivaldiego/ nie dzwoni z komórki; Moje usta/ dłonie/ tak łakome ciebie/ A ja nie wiem czy istniejesz/ jeszcze dla mnie; Czekam na cud/ może ślepy los/ pozwoli nam chociaż/ na wspólne wypicie/ filiżanki kawy; Bez ciebie gasnę/ potrzebuję słońca twoich oczu/ rozpalających moje wnętrze/ Czy nosisz jeszcze w sobie/ ten ogień; Kwiaty tracą zapach/ kawa smak/ Czas stanął w miejscu. Wreszcie trzeba się pogodzić z ostatecznym odejściem, z nieuchronnością rozstania: Zaczynam czuć pustkę/ nie ma już Ciebie/ w moich snach/ Przestałeś mnie boleć.

Książka „Miłość i zauroczenie” to piękne studium miłości, miłości nie znającej czasu, nie znającej żadnych granic.
Poetka udowadnia , że niezależnie od wieku, niezależnie od sytuacji życiowej, właśnie miłość jest dla człowieka najważniejsza. I obojętnie, czy minie kilka miesięcy czy kilkadziesiąt lat, jeśli się kocha, trwa ona za krótko, zawsze za krótko. Zawsze brakuje jeszcze jednego pocałunku, jeszcze jednej spędzonej wspólnie nocy, jeszcze jednego spojrzenia... Żałuje się słów, których nie zdążyło się powiedzieć albo tych, których się nie usłyszało.

Ale żal kiedyś mija i znowu otwieramy się na nowego człowieka, na nową miłość, na nowe życie. W tym właśnie tkwi fenomen stale odradzającej się jak mityczny Feniks miłości, co wyczytać możemy w najnowszej książce poetyckiej Krystyny Grys.


Kalina Izabela Zioła

____________________________
Krystyna Grys „Miłość i zauroczenie”, Wydawnictwo Biblioteka „Tematu”, Bydgoszcz 2014

 

TWOJE OCZY

Pogański błysk

twoich oczu

rozpala we mnie ogień

płomieniem krąży w żyłach

Usta ptaki

w rozchylonym locie

spijają słowa miłości

Płatki powie

skrywają przyczajoną

namiętność


OCZEKIWANIE

Nad brzegiem oddalenia

samotność straszy

z zakamarków obcego domu

Szpon tęsknoty

szarpie serce

Przyczaiło się

oczekiwanie

moszczę gniazdo

na chwilę twoich ramion


NASZA CHWILA

Powiewem lata

ma tyle gorących

dotknięć oczu

Tkliwych wzruszeń

w opuszkach palców

Ognia w dzikich ustach

Nasza chwila

szczęśliwą gwiazdą

w zachwyconej nocy

 


MAPY

Mapy naszych ciał

bez tajemnic

Odkryliśmy wszystkie

czułe zakamarki

Nim nowy dzień

ubierze nas

w szarość

wchodzimy w strefy

 

zatracenia

 

db