"Papierowy smak" - nowa książka poetycka Anny Landzwójczak
Wydawnictwo:
TAWA Taurogiński Waldemar
Redakcja:
Zdzisława Jaskulska Kaczmarek
Opieka edytorska:
Waldemar Taurogiński
Korekta: Danuta Makaruk
Projekt okładki i skład: Krzysztof Kowalczyk
Wydawnictwo: TAWA Taurogiński Waldemar
22-100 Chełm, ul. Lwowska 51/3A
Tel. 82 565 6909, Tel.kom. 508 389 764
e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. Chełm/Poznań 2015. ISBN 978-83-62638-79-6
Anna Landzwójczak – z tomu „Papierowy smak”:
świat
ogromnieje świat
proporcjonalnie do możliwościpoznawczych
wielki jest tak
że wyobraźni nie starcza ramion
by go objąć
maile możemy pisać
nawet do Pana Boga
zbierać w kartonowym pudełku
pamiątki z innych planet
wielki jest świat
choć bywa jak bańka mydlana
napęczniały dumą
może zwyczajnie pęknąć
***
szybowałam
szeroko rozpostarłszy skrzydła
a to były nagie
ramiona
połamane byle podmuchem
sprowadziły niepokorną
na ziemię
albo niżej
do piekielnych piwnic
nie spoglądam zbyt często
w niebo
wiem – to nie lazurowy ocean
w którym można odkryć
zwierciadło
wolę stopy postawić
na piasku
i obejrzeć się czasem
za siebie
niedaleko wstecz kilka kroków
jest ślad
a więc wciąż jeszcze
jestem
wybaczyć
trudno
jeśli nie najtrudniej
wybaczyć sobie
zważyć okoliczności łagodzące
zobaczyć
że waga ani drgnie
wejść w las beztrosko rosnących
ludzi
schylić się i w leśnym poszyciu
na kolanach szukać
usprawiedliwień
rosną jak grzyby po deszczu
wertujesz atlas
odrzucasz trujące i niejadalne
pusty koszyk
waga ani drgnie
wędrówka
musi być jakiś sens
w wędrówce człowieczego anioła
upadł pod ciężarem grzechu
ale podniósł się
by iść
łapać słońce
w lustro kałuży
dotknąć nagości konaru
który wkrótce zdobny liściem
nakarmi oczy
oddychać powietrzem
pachnącym płodną ziemią
musi być jakiś sens
podniósł się przecież
by iść
lęk
wydawał się oswojony
nawet bywał przyjazny
rano lizał zdrętwiałe dłonie
wieczorem
kładł się u stóp
myślałaś-będzie mruczał jak kot-
a on sierść zjeżył
wyszczerzył zęby
chwycił za gardło
***
zamykam szkatułkę dnia
ostrożnie opuszczam wieko
by nie umknęły chwile
które kojącym balsamem
pielęgnują skórę
labirynty zmarszczek wypełniają snem
czasem nawet kamienie kruszą
w poduszce
***
szeleszczące - przepraszam-
bibułka
zmięta wargami
i wypluta
***
oczekujący
siedzą na walizkach
ziemski dworzec
pulsuje w skroniach
dyskotekowym światłem
w uszach gwar targowiska
próżności
oczekujący
siedzą na walizkach
wypatrują
niebieskiego pociągu
mimika
codzienna sztuka
dekoracji twarzy
niemy spektakl
perfekcyjnie opanowana rola
unieść brwi
zmarszczyć czoło
oczy zmrużyć
opuścić powieki
prawdziwa
wirtuozeria warg
teatr pantomimistów
każdego dnia
dusze umarłych poetów
dusze nie mają głosu
ludzkie prawa
zostawiły na ziemi
razem z szufladą
z szyfrowym zamkiem
dzisiaj liść wypadł z pamiętnika
nawilżony nastoletnim wzruszeniem
butwieje między stronami brukowców
pożółkłe kartki
podawane z rąk do rąk
kruszą się
sens rodzi sensację
nagie dusze umarłych poetów
umierają powtórnie
ze wstydu
wolność II
mości się wygodnie
w ciepłym wnętrzu brzucha
strzeżona szlabanem warg
czasem łaskocze w przełyku
nie wykrzycz jej
nie wymów
nie dziel na wyrazy
nie rozdawaj po słowie
nie wypuszczaj
poza zwierciadła źrenic
syte płomieniem nieba
o zmierzchu
poza studnie uszu
w których gromadzi się
ptasi świergot muzyka
rozedrganych liści tajemniczy szelest
nie rozmień jej
na głoski
db