Dekiert Zygmunt
Dekiert Zygmunt
ZYGMUNT DEKIERT
z almanachu XXXIV MLP „SŁOŃCE WSCHODZI JESZCZE RAZ”
TO NIE TEN MOTYL
Ćma...
Zwabiona światłem świecy
stuka w szybę rodzącego się wiersza
Północ
Pół pocałunku
Połowa pieszczoty
Wiersza pół
Na co mi
twój Cały dramat
mgnienia różu świtu
Ja
dotykam złota gwiazd
tylko na chwilę
dniem uśpionych
ĆMY
Cisza
rozparta w fotelu
niecierpliwa oczekiwaniem
wierci się
wszechwładnością stagnacji
bezruch
więziony w zatrzymanych zegarach
zapach róż w wazonie
zniewolony aromatem kolejnej kawy
przyjdziesz
ponakręcasz zegary
biciem szeptu wyznań
uciekniemy przed CZASEM
w płomień krzyku
bezpowrotnie
WSCHÓD WIERSZA
mogło być inaczej
mogłaś nie przyjść
noc odzierając z gwiazd
uciekłaś przed świtem
gubiąc pantofelek
jeszcze
cień w łazience
włos na poduszce
tęsknota
in statu nascendi
odrzuca kołdrę
zwiastowanym rymem
RAJSKIE POSZUKIWANIA
noc
gwałtownie zgasiła dzień
wyznanie
zabłysło świetlikiem
Ewa
błądzi zakazanym owocem
Adam
szuka liścia
w kolorze butelkowej zieleni
JESIENNE ZNIEWOLENIE
strugi deszczu
liść bez adresata
róże w astry przemienione
jeszcze dreszcz opalonego ciała
złotą nostalgią
zaplątana w sieć babiego lata
chłodzisz dłonie
srebrem moich włosów
ODGADYWANIE
córce Dobrochnie
jesteś uśmiechem
zielonym kamyczkiem
znalezionym na drodze
wędrówką w nieznane
jesteś zagadką
rebusem rozwiązywanym
w przedziale pociągu
stojącego na stacji
HOMEOSTAZA
pragnienie
woda
głód
kromka
chleba
zalety
wady
brzydota
uroda
nieba kawałek
spada ciemnością
gwiazdy twojej
szkoda
POWROTY SERDECZNE
Żonie-Annie
Koszmarem zupełnie realnym,
wyśpiewałem swą wiarę w Ciebie.
Dotykaniem przerażenia opierzonego skowronka,
oddalonego od śmierci trelem przetrwania,
porzucam samotne noce i dni.
W zanadrzu - tchnienie bólu oczu bojaźnią zamglonych.
Za szybą oczekiwania - gołębie w godowym tańcu.
Odlecą spełnieniem.
Wrócą.
Gołębie zawsze wracają
do serc.
/z almanachu "Iskra ognia maleńka"/