Pietryk Edmund

Pietryk Edmund

XXX

 

Gdy Roman Brandstaetter idzie ulicą Winogrady w Poznaniu

a jesień stroi się w wielkie Bizancjum to pieśń jego jest

domem otwartym na przestrzał a potem wierszem uważnie

wpatruje się w ciemność i to miasto wydaje się świeżo odkrytą

planetą bo starzy poeci noszą tylko najsłuszniejsze rany

a życie ich jest wielką i zawsze nieskończoną Księgą wyjścia

Stary poeta bywa księciem wiecznego adwentu w stałej wojnie

na pierwszej linii walki u podnóża serc w żelaznym wąwozie

tego czasu Unosi stamtąd jeszcze niewykrwawione wiersze

a jego pieśń jest zawsze sprzymierzona z życiem na jutro

bo starzy poeci to naród który z każdego pożaru

wychodzi silniejszy

 

Z almanachu XXXIV MLP „SŁOŃCE WSCHODZI JESZCZE RAZ”

EKSPLOZJA DUSZY

Nie uszlachetnia – napisał o cierpieniu
umierający ksiądz profesor Józef Tischner
gdy już nie mógł mówić i był w tym
ołowiany sen starego gołębia bo
śmierć to róża która śni o swoim
kiełkowaniu a może smak ziemi z jej
najczystszym psalmem A może to
twarda diamentowa ręka losu
Cierpienie nie uszlachetnia – myślał o
bólu umierający ksiądz filozof i była
to może ostatnia eksplozja jego duszy –
pióro ze skrzydła czarnego anioła
Los wystrzela o zmierzchu bezsenne
strzały Gwiazdy są ziarnami chleba
na bożym polu które dniem
zabarwi się błękitem i gorączką jego
nowych ran Śmierć jest sekundą
dojrzewania Suszą na polu kiedyś
soczystej koniczyny To powtarzający
się sen lekki od swojej wieczności
choć cierpienie nie uszlachetnia –
czego nie mógł już wyszeptać śmiertelnie
chory ksiądz profesor

ROSA

Poranna rosa jest łzą Boga a może jego
potem Świt zbiera plony grzechów i
stroi się w gołębie pióra W kościołach
nagi Jezus a w kapliczkach przydrożnych
Chrystus Frasobliwy który myśli jak od
nowa stworzyć świat Bóg rozdaje ziemi
ordery z czterolistnej koniczyny Blednąca
krew starych ludzi podpływa pod
bramę wieczności Anioł Zagłady pierze
śmiertelną koszulę Bóg świtem gubi
cierń ze swojej korony Wyją wilki
losu w czyśćcowych przedsionkach
Przeznaczenie uczepiło się skrzydeł
Nietoperza

SNY

Na żaden swój sen nie znalazłem odpowiedzi
W jednym śnie ojciec okryty mgłą bólu i
niespełnienia W drugim warkocze mojej
matki z jej młodzieńczego zdjęcia
Ból jest posłańcem z nocnej strony świata
gdy próbujesz oswoić majestat nieboskłonu
i budujesz szałas na spadłej gwieździe
Domyślasz się Mario odpowiedzi duszy
zmarzniętego kosa gdy trzymasz chmurę
naszego losu na uwięzi – zrób więc
herbatę wrzątku nocy Przecież zawsze
byliśmy chorzy na życie nawet gdy
nasza starość odbija się w chmurach
Mario a nasza gorączka chowa się
w purpurze jarzębin Zetnij sierpem
księżyca jesienną trawę Wsłuchaj się
w ptasie chmury Zbierz sosnową żywicę –
może wyleczy nasze przyszłe rany

(Z książki „Pamięć *  wiersze”, Poznań 2008)