Machowiak Stanisław Leon

Machowiak Stanisław Leon

 

Małgorzata Ciszewska 
/Regiony nr 100, 2001 r/


Lekcja muzyki.

Lektura dwóch tomików Stanisława Leona Machowiaka "Do światła" (1998) i "W oczach ciemności" (2001) skłania mnie do zadumy nad naszą współczesną poezją. Otóż dzisiejsi poeci piszą oczami, co więcej, każą czytelnikowi swoją poezję oczami poznawać. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do posługiwania się tym głównie zmysłem, że gdy "Pan Tadeusz", wyrwany  ze szkolnej ławki, ma zabrzmieć z ekranu, zastanawiamy się, czy to jest możliwe, czy to aby nie będzie sztuczne, czy tego da się słuchać? Rzecz jasna, "Pan Tadeusz" znakomicie zdaje egzamin "ustny". Skąd więc te obawy, skąd lęk przed mową wiązaną czy najmniejszym choćby zrytmizowaniem tekstu? Otóż dzisiejsi poeci piszą oczami... Dawniej były salony, w których gromadzili się poeci i arystokracja. Później były kawiarnie. Tu przy kawie i w dymie papierosowym słuchano wierszy. Znowu snobizm, jakże pożyteczny dla poezji którą można było słyszeć a nie tylko na nią patrzeć.. Dawniej były "pieśni" i "piosnki", poematy i fraszki "do lutni" lub "o lutniej" natchnieniem była Muza, która uczyła śpiewu, muzyki wiersza... A dzisiaj? Kwaśne deszcze przeżarły struny wszystkich lutni, a poeci usiłują zastąpić melodię "twórczym" staccatto na papierze. Napisałam "twórczym", gdyż założeniem takiej poetyki jest dominacja sensu, twórcze właśnie wykorzystanie możliwości, jakie ponoć daje nam uczynienie z monosylaby całostki w wersie. Owe "i", "a", "do", "z", "ty", które tak dobrze znamy z praktyki poetyckiej co bardziej nowoczesnych poetów, tak naprawdę nie tworzą żadnej nowej jakości i nawet nie wygląda to atrakcyjnie.  W dążeniu do piętrzenia sensów za pomocą rwania toku intonacyjnego zapomnieli poeci o brzmieniu. Nie nakłaniam nikogo aby pisał poematy kołaczącym amfibrachem z rymami "ojczyzna - blizna", bo do tego nie ma powrotu, wystarczy jeśli w utworze będzie nieregularne echo pewnych dźwięków, jeśli słowa będą powracać i pobrzmiewać w innych od nich oddalonych, jeśli wreszcie będzie choć namiastka melodii, nawet załamana w kulminacyjnym momencie, ale, na Boga , niech to brzmi! Stanisław Machowiak jest niewidomy. Debiutował prawie 20 lat temu tomikiem "Noce ze słońcem". Do tej pory wydał 14 zbiorków poezji i 3 książki dla dzieci. Nie wiem, jak tworzy: może składa słowa wypowiadając je po cichu lub na głos. Jego wiersza nie budują wersy i nie metafory jedynie, ale coś co nazwałabym pobrzmieniem. Tego terminu rzecz jasna , nie znajdzie się w żadnym     słowniku pojęć z zakresu poetyki. Został ukuty z doraźnej potrzeby oznaczenia echa słowa. Pisząc "echo Słowa", mam na myśli rym niedokładny, oddalony o kilka, nawet kilkanaście wersów, który może być posłyszany jedynie w trakcie głośnej lektury tekstu. Na "oko" nie spełnia on żadnej funkcji, na "ucho" jednak gra i współgra z tym poprzednim, dawno już przebrzmiałym słowem i w ten sposób tworzy nowe sensy. Oto przykład:

wczoraj uszedłem rodzinnej wsi
spójrz oczy dni myszkują za mną
przy drodze padła wierzba
i psy nie szczekają na odchodne
na polach zatarto ślady bosych stóp
warkot traktorów
zagłusza wyprawy pszczół
na łąkach słońce zapala  ogniska kwiatów
tylko mnie nikt nie ocali
z czarnej doliny oka
(Wspomnienia z tomu: W oczach ciemności )
Większość "zdźwięczeń", jak to określał Julian Przyboś, opiera się na zbieżnościach samogłosek i tak jest rozmieszczona ,że w subtelny sposób nadbudowuje nad strukturą wersyfikacyjną, inną bardziej ulotną: intonacyjną i logiczną za razem.   Jeśli przyjrzeć się tym słowom (właściwie : przysłuchać), okaże się że to słowa - klucze, które dźwigają całą sytuację liryczną. Jednocześnie utwór jest tak zbudowany, że można go niemal zaśpiewać. Ta uwaga dotyczy większości utworów Stanisława Machowiaka.  Nie w każdym przypadku to echo i wszelkie jego dobrodziejstwa semantyczne, są tak subtelne. Czasem nawet słuch poety nie potrafi go ustrzec przed nieco nadmiernym, chciałoby się powiedzieć, zbyt uporczywym kołataniem rymu i rytmu. Jednak w większości przypadków ucho poety nie myli się. Polecam lekturę wierszy Stanisława Leona Machowiaka z jednym zastrzeżeniem: trzeba czytać je na głos, a nie tylko przeskakiwać z litery na literę. Wtedy można dostrzec (dosłyszeć) całe ich bogactwo.

Stanisław Leon Machowiak, W oczach ciemności, ZLP POETIKON Poznań 2001

dr Dariusz Tomasz Lebioda 
"Wiadomości Kulturalne"   nr 48 30 listopada 1997 r.   

W ogrodzie światła
  Poezja Stanisława Leona Machowiaka przesycona jest światłem niczym letni ogród. Wszystko w niej połyskuje, wszystko lśni kolorami tęczy. Promienie przenikają każdy kształt i kontrastują w świat cieniu niebieskich źrenic. Jest to też kraina naładowana energią. Wszystko w niej pulsuje, tętni wszystko przygotowane jest by wybuchnąć serią migotliwych fal. Erupcja jednak nie następuje i tylko las pochylony/ w tysiącach srebrnych igieł jest jej zapowiedzią i tylko iskrzenie w dłoniach świadczy o nadchodzącym wyzwoleniu. Nad tym wszystkim góruje drugie światło Boga, które ożywia i oślepia. Poeta chyli przed nim pokornie głowę pochyla się ku ziemi i wypowiada słowa swojego credo: Panie ja w Twoim blasku/  staję się więźniem nocy/  Twoja miłość jest dla mnie/ do końca niepojętą. Ale też niesie nadzieję, pozwala iść dalej. Pomaga w tym poecie jego żona. To na jej ramieniu się wspiera, to jej  oczom zaufał bezgranicznie, to ona jest jego życiowym przewodnikiem. Ale jest też ta druga, do której poeta stale wraca wspomnieniem i mówi o niej z tkliwością: ... na harfie miłości/ wygrała moje życie/ na strunach serca/ wtórowała pieśni/ w jej oczach nadzieja/ krople łez jak perły/ Ona trzymała mnie w ramionach/ jak słońce. To matka jest najjaskrawszym światłem w życiu poety - stale mu towarzyszy w myślach, wspomnieniach, we śnie, w każdej chwili. To ona nauczyła go mówić - dała mu klucz do skarbnicy poezji, otaczała go czułością i prowadziła w bezpieczną przyszłość. Dlatego kojarzy mu się z dobrocią Boga, z łagodną pieśnią, zegarem, odmierzającym czas domu i z najwrażliwszym instrumentem. Matka jest najważniejszym darem życia poety, wspiera go niewidzialnie i wierzy on, że jej czuła obecność nigdy się nie skończy. To nie jest zależność, to jest jedność, wiara, że pośród doświadczeń życia triumfuje dobroć, której ona, zawsze Ona będzie symbolem. Jak powiada autor słowa wstępnego- Nikos Chadzinikolau: Matka jest początkiem życia. Zanim stanie się końcem, przechodzi przez żywioły, biczowanie i raniona tak boleśnie, że klęczy, błaga, krzyczy i  " łzami zmywa twarz" . Ból uprawomocnia Jej czas. / ... / Stara się też ukryć to wszystko przed swoim dzieckiem i wychodzi do niego promieniująca. Taką zapamiętał Ją też poeta.      Poezja Machowiaka zaskakuje celnością metafory i tajemną głębią kreowanych światów. Pełna jest nieomal ostatecznie brzmiących sentencji. Tylko ktoś, kto został dotkliwie doświadczony przez życie może tak jasnym wzrokiem patrzeć w przyszłość, tylko ktoś, kto tak dogłębnie poznał ciemność w każdym jej odcieniu może z taką wiarą i odwagą chwalić światło. Ale jest też ta liryka odzwierciedleniem walki sprzecznych żywiołów, które tkwią w człowieku i naturze. Poeta wędruje przez świat i swoim istnieniem, swoją poezją ucisza burze, zrywające się nad jego głową nawałnice. Zaiste - jak powie w jednym z wierszy - wspiera swoją obecnością w świecie sklepienie nieba. Jest potwierdzeniem, iż człowiek potrafi pokonać wszystkie trudności, a nade wszystko potrafi zwyciężyć samego siebie. Wchodzi do ogrodu życia i szuka nośników dla swojego smutku, dla chwil cierpienia, a znajduje światło, które traci w jego rewiach poetyckich swoje fizyczne właściwości i staje się plastyczne, daje się kształtować niczym modelina. Dlatego "spływa ze szczytów nocy/ na ramionach błyskawic/ między bezkresem wód", dlatego może być "niesione na skrzydłach wiatru/ melodią wszystkich dzwonnic". W ogrodzie poezji Stanisława Leona Machowiaka noc się nigdy nie zaczęła, a dzień nigdy się nie skończy, bo nawet gdy astronomiczne słońce zachodzi za horyzont jego funkcję przejmuje lampion wiersza...  ----------------------------------------------------------1.

Stanisław Leon Machowiak, światło na rozdrożach, ZLP, Poznań 1997, s. 44,  2. Stanisław Leon Machowiak, Matki w kwiatach, wstęp N. Chadzinikolau, Koziołki Poznańskie, Poznań 1997 s. 48
dr Dariusz Tomasz Lebioda
ul. Osiedlowa 18 m 16
85 792 Bydgoszcz
       

Teresa Januchta
 

OSWAJANIE CIEMNOŚCI
Stanisław Leon Machowiak, autor zbiorku poezji pt. "W oczach ciemności" jest człowiekiem ociemniałym Mimo to pisze wiersze dla dorosłych i dla dzieci Opublikował kilkanaście tomików poetyckich - m.in. "Noce ze słońcem" (1982 -debiut), "I  było światło" (1986), "Jak krzyk milczenia" (1990), "Słowem - światłem" (1991), "Niech milczą słowa" (1992), "Światło zapisane" (1993), "Światło przed słowem" (1994), "Między żywiołami" (1995), "Światło na rozdrożach" (1997), "Do światła" (1998 - wybór wierszy). Wybrane wiersze były tłumaczone na język esperanto, francuski, ukraiński, włoski i niemiecki.
Analizując tylko tytuły wydanych książek nietrudno zauważyć, że w kręgu poetyckich zainteresowań autora jest światło symbolizujące pragnienie widzenia i tęsknotę podmiotu lirycznego za światem dostępnym osobom widzącym. W jednym z najdawniejszych wierszy pt "Przy stworzeniu świata" żali się swoim czytelnikom: kiedy się urodziłem / miałem lat dwadzieścia / stwórca złamał mi żebro /był to mój dzień pierwszy/...// wszystkie dni przeminęły /.../ siódmego nie widziałem / własnych źrenic /. Nie godzi się jednak z własną odmiennością, chce dorównać pełnosprawnym, dlatego wiersz kończy słowami: jesteście więksi ode mnie / tylko o światło. Ten bunt wewnętrzny towarzyszy poecie przez całą dotychczasową twórczość literacką, która podobnie jak dotyk białej laski pomaga mu trwać w świecie światła i barw: dziwisz się że powracam / bez światła / ono mnie opuściło / teraz wygrywam każdą noc / na klawiaturze słów ("Bez światła" w: "Światło na rozdrożach" - s.42). W omawianym tu zbiorku autor wielokrotnie zamyśla się nad rolą słowa w kontekście własnej niepełnosprawności: czym dla ciebie jest. słowo opisem miłości / hymnem serca czy może / światłem w locie ptaka //' Bóg zna wszystkie litanie / słowe może ocalić / utrapienie duszy (s.20). Samego siebie nazywa ogrodnikiem słów (s.25).
Najnowszy tomik Machowiaka ma w tytule "ciemność". Czy to coś oznacza? Spróbuję sobie odpowiedzieć na to pytanie, śledząc i analizując zawarte w nim utwory. Już pierwszy wiersz tchnie optymizmem: ...w ślepocie / ukryty kielich światła i mądrością zawarta w puencie: gdzie wszystko zgasło / nic się spalić nie może zwłaszcza miłość ("W ślepocie" -s.5).Miłość matki: Twoja miłość jak zorza / spływa z obłoków (s. 10), miłość żony: nasza miłość / z mgławicy gwiazd (s. 15), miłość przyjaciół: trudno zapomnieć miłość / którą wykradłeś bogom / żeby rozdawać ludziom (s.7 - wiersz dedykowany Nikosowi Chadzinikolau), miłość Boga: Twoja miłość tak wielka / iż nie wszystko może (s.24). A więc miłość - jako zamiennik światła? Tak, to dzięki niej pod parasolem nocy / serce / nie ulega mrokowi (s.24). Podmiot liryczny uświadamia sobie rolę bliskich mu osób w pokonywaniu ciemności, okazuje im wdzięczność (Żono / mój oceanie ciszy /.../ a. mnie wciąż brak słów / do pieśni sławiącej / Twoje przy mnie trwanie -s. 15) i pragnie się odpłacić sercem za serce: ...Róże...// wygasiłeś oczy / żebym nie widział nieba // zostaw mi chociaż serce niech bije dla drugiego człowieka (s.4ó). Nadzieję na pokonanie ciemności daje mu także wiara w Boga, czemu daje wyraz w wierszach zawartych pomiędzy stronami 25 - 34. Nazywa Boga swoim wiecznym światłem (s.27) i prosi: Panie oświeć mi drogę / niełatwe mam zadanie / bez Ciebie wstać nie mogę / podaj mi swoje ramię (s.26). Mimo iż jego ufność zostaje wielokrotnie wystawiona na próbę, godzi się ze swoim przeznaczeniem mówiąc: Jestem wierny / nieodwracalnej nocy (s.6). Swoje ciemienia łączy z cierpieniami innych łudzi ("Hospicjum" -s.37), oswaja się z myślą o nieuchronnym ("O śmierci zwyczajnie" -38), rozmawiając wierszami z tymi, którzy już odeszli w inny wymiar czasu (s.41). Wie, że jego serce śpieszy się nieustannie /żeby zdążyć do Ciebie // dniem i nocą bez reszty / wypala się z miłości (s.45). Wydaje się, że Stanisław Machowiak traktuje swoje pisarstwo jak pomost między ciemnością a światłem, między życiem a śmiercią, czemu daje wyraz także w "Wierszu ciszy":    

nie użyję słów
napiszę milczeniem
wiersz zamkniętych ust
cichy juk przejście
miedzy życiem a śmiercią
Zatem chyba nie bez znaczenia jest użyte w tytule słowo "ciemność". Jego synonimami są często spotykane w utworach określenia: noc, mrok. ślepota, czarna dolina, śmierć. Poeta najwyraźniej oswaja się z ciemnością, by osiągnąwszy wewnętrzna równowagę, zbliżyć się do jasności, która będzie mu towarzyszyć przez całą wieczność.
Stanisław Machowiak jest niezłym lirykiem, umiejętnie operuje środkami stylistycznymi. Jego wiersze, zwykle zwięzłe i lapidarne, zawierają duży ładunek emocjonalno - filozoficzny, wyrażony również w celnej puencie. Są ciepłe i mądre. Zastanawiając się nad ewentualnym związkiem jego niepełnosprawności z literaturą, zadaje sobie niekiedy pytanie, czy jest on poetą pomimo niej, czy też może dzięki niej. Czy paradoksalnie nie jest tak, że ślepcy "widzą" więcej niż mający zdrowe oczy, a głusi "słyszą" to, czego nie mogą usłyszeć ludzie o zdrowym słuchu? W każdym razie wielu ludzi może pozazdrościć Machowiakowi wrażliwości i umiejętności wyrażania swoich myśli, zaś jego heroizm w zmaganiu się z własnymi ograniczeniami może być dla innych wzorem do pokonywania fizycznych słabości i cierpień.
Teresa Januchta
Stanisław Leon Machowiak, W oczach ciemności, Poeticon, ZLP - Poznań 2001, ss. 48.

Maria Jentys Borelowska
Kwartalnik „Migotania, Przejaśnienia”
4 . kwartał 11r.
„Sekrety żaru”
4 kwartał. 11. 
 
„Stąd podnoszę słowa…”

O poezji Stanisława Leona Machowiaka

      Kiedy w roku 1982 ukazał się pierwszy tom poetycki Stanisława Leona Machowiaka,   Noce ze słońcem, witałam go na łamach kwartalnika „Regiony” jako objawienie (recenzja podpisana pseudonimem Maria Zdaniewska, 1984 nr 1). Ten niewidomy poeta, który pierwszy wiersz Nocy…  dedykował „większym o światło”, ukazał mi się  wtedy jako  jasno i  ostro widzący, jako  n a d w i d z ą c y.  Pisałam wówczas: „… jest, być może,  m n i e j- s z y   o  ś w i a t ł o  z e w n ę t r z n e,  lecz na pewno nieraz  większy o owo  ś w i a t ł o  w e w n ę t r z n e, które toruje drogę do istoty rzeczy”. A więc do istoty bólu, miłości,   radości …  „Ból -  pisałam wtedy -  nie ma tu wielu odcieni, jest po prostu kwintesencją bólu.  Miłość też nie roztacza rajskiej barwności, jest za to – kwintesencją miłości. Radość nie przejawia się wielorako, przejawia się samą istotą radości, czyli – radością trwania.  Zatem ból, miłość, radość są owym słońcem intensywnego i pełnego doznawania – pośród niewidzenia są w i d z e n i e m  właśnie”.
       Lecz o  to  w i d z e n i e  -  a mówiąc językiem poety,  o  ś w i a t ł o –  toczy się w poezji Stanisława Leona Machowiaka dramatyczna walka.  Od pierwszego tomu do ostatniego, od pierwszego wiersza do Psalmu dla Klemensa Górskiego, który zamyka najnowszy i najpełniejszy wybór liryków poety.  Mówią o tym przejmująco  tytuły kolejnych, po Nocach ze słońcem,  zbiorów i wyborów:  I było światło (1986), Jak krzyk milczenia (1990), Słowem – światłem (1991),  Niech milczą słowa (1992),  Światło przed słowem (1994), Między żywiołami (1995), Światło na rozdrożach (1997),  Do światła (wybór 1998), W oczach ciemności (2001), Góry jak ołtarze (2007), Śmiercią niepokonani (2008), Ze światłem (wybór 2010).  Mówią, krzyczą, szepczą, płaczą, szlochają, modlą się, błagają, a także…  milczą  słowa-klucze, słowa-symbole, słowa-metafory, słowa-obrazy, które wypełniają po brzegi  przestrzeń tej poezji. Oto niektóre z nich: „czarna twarz wiersza”,  „ciemność źrenic”,  „skamieniała czerń źrenic”, „ góra mroku”,  „czarna ziemia źrenic”,  „wystygłe głazy powiek”,  „ ciemna kropla łzy”, „ zżółkła kora powiek”, „ czarna tablica źrenic”,  „czarna dolina oka”,   „słońce nocy”, „pustka źrenic”, „zwarta ściana nocy”,  „światło ciemności” … 
      Wspomniany tom Ze światłem*, obrazując nieskończony, trwający już kilka dziesięcioleci,   heroiczny trud  przedzierania się poety  przez mrok,  wyszarpywania świata po kawałku, po skrawku  z ciemności, rozbijania  nieprzerwanej nocy „ogniskami drzew” i „tarczami słońc”, nieodparcie uprzytamnia nam, z jak wielkiego cierpienia powstawały/ powstają  jego wiersze, jak  bezdenny był/ jest  tygiel, w którym krystalizowały się owe  sublimaty bólu, rozpaczy, buntu, bezsilności,  zwięzłe i zwarte jak znaki  wyryte w  kamieniu (sakralnym, węgielnym, alchemicznym,  runicznym), na pozór nieme i zamknięte,  a  przecież  pulsujące  źródłami miłości,  strzelające  płomieniami poznania i  zawsze, niezmiennie zwrócone ku głębi i  z głębi czerpiące. W niej bowiem -  mówi  poeta za psalmistą (w motcie) - kryje się Ten, w Którym jest źródło życia i w Którego „światłości oglądamy światłość”.
    Ten, czyli Bóg.  Do Niego bowiem  podąża nadwidzący niewidomy. Podąża jedyną dostępną człowiekowi  drogą – drogą wiodącą  p r z e z   człowieka, a więc  p r z e z  siebie  samego,  przez własną wewnętrzną ciemność.  Od siebie  wszak trzeba zacząć trud poznawczy, bez samopoznania nie ma żadnego poznania, a  nadzieja jest w świadomości.  Mówi o tym poeta między innymi w Modlitwie o milczenie:
                                        
                                           jak trudno znaleźć
                                           siebie    
                                           w sobie

                                           stąd podnoszę słowa

                                           ocal we mnie Panie
                                           milczenie
                                           i naucz mnie bezsłowia

            Słowa to „materialny” kształt myśli, to „materializacja”  świadomości i samo-świadomości. Szukając  siebie w sobie nadwidzący niewidomy dociera do miejsca, w którym uprzytamnia sobie  daremność  swego trudu, zatrzymuje się  więc bezradny, zdesperowany, zagubiony i  podnosi  s t ą d, z tego  jałowego miejsca w  sobie, słowa prośby-modlitwy o bezsłowie. Świat – a w nim i on jako mikroświat – jest dlań nie do ogarnięcia poznaniem/słowem, bo dzieli go od niego -  od siebie -  „skamieniała czerń źrenic”, odgradza  „góra mroku”, której nie „zwali”  nawet „tarczą słońca”. 
      Dlaczego jednak  s t ą d,  z miejsca klęski i kapitulacji,  p o d n o s i  błaganie o dar, o umiejętność milczenia? 
      Bo właśnie  t u  doznaje pierwszego ważnego  wtajemniczenia, t u zbliża się do siebie bardziej niż kiedykolwiek. Do siebie, czyli do swej wewnętrznej światłości i ciszy. I  stąd  p o d n o s i  nie tylko tę jedną, rozpaczliwą modlitwę, ale także wszystkie późniejsze   słowa  swojej  poezji – swej  cichej i z tomu na tom coraz cichszej, coraz  bardziej skupionej i  j a ś- n i e j s z e j   rozmowy ze  sobą,  światem i Bogiem. Rozmowy, w której górę  nad niewidzeniem bierze nadwidzenie, a więc widzenie tego, co kryje się pod/nad  powierzchnią powszednich zdarzeń i jest na ogół niezauważalne,  lecz być może najistotniejsze. I co zawiera się pod/nad powierzchnią naszych potocznych słów i jest na ogół niesłyszalne, a możliwe, że stanowi o sensie naszego komunikowania się.    
    Oto wiersz  W samym środku (z tomu Słowem – światłem),  w którym poeta oznajmia spokojnie i godnie: „zaniechajcie poszukiwań/ nie przepadłem bez wieści/ jestem w środku cierpienia”;  oto  utwór tytułowy tegoż tomu, w którym  z dumą i radością oświadcza:

                                      słowem potrafię wszystko
                                      w nim zamknęło się wczoraj
                                      ono otworzy jutro
                                      dziś zgasło we mnie światłem

                                      nocą źrenic zapalę
                                      nawet serce kamienia
                                      opłynę wszystkie brzegi
                                      słowem-światłem
      

            Niestraszne mu już „góry mroku”,  gdyż włada słowem-światłem i  może z o b a- c z y ć   „góry jak ołtarze/ przyobleczone w słońce”, góry jak świątynie,  „pełne nadziei”  rozmodlone milczeniem”, a  „w oczach ciemności” może  dojrzeć  w „dziwnym” pielgrzymie łamiącego chleb Chrystusa…   Nie przeraża go niewidzenie, bowiem nie jest już ono „martwym punktem/ życia/ lecz pauzą pieśni/ wyciszeniem/ przed ponownym akordem/ światła” (wiersz Niewidzenie z tomu Światło przed słowem). A choć jest nieodwracalnie  „odarty ze światła”, nie żali się już  nikomu  i „wciąż mocuje się z nocą/ niby Jakub z aniołem” (Jak dziecko z tomu Światło na rozdrożach). Jest już większy o światło wiedzy dostępnej jedynie nadwidzącym niewidomym.

                             jak ci powiedzieć że w ślepocie
                             ukryty kielich światła
                             wypełnia się po brzegi
                             przeczuciem świtu

                             tam gdzie wszystko zgasło
                             nic się spalić nie może
                             zwłaszcza miłość
                           
     
            Miłość to  ważny i niezwykle piękny  wątek poezji Stanisława Leona Machowiaka. Wątek – jakżeby inaczej   – wielopostaciowy.  Czuła i nacechowana bezgraniczną wdzięcznością miłość  erotyczna (do żony)  przeplata się z miłością-przyjaźnią do wybranych  osób, przeważnie wymienionych z  imienia i nazwiska, z  miłością-czcią do niezwykłych zmarłych (Epitafia 1993,  Śmiercią niepokonani 2008), wreszcie z największą i najważniejszą,  nadrzędną  miłością  do Boga.  
        On, Bóg, Pan  jest adresatem wierszy Stanisława Leona Machowiaka,  wiersze te to  „obrazy ziemi/ wysyłane do Boga/ na adres człowieka” (Dlaczego piszę).  Nic bez miłości Boga i do Boga nie mogłoby się  w jego życiu zdarzyć, Bóg nakreślił mu drogę, wspina się więc na swoją Golgotę - do Niego.  A kończąc  swoje poetyckie medytacje przekonuje samego siebie:

                              kimkolwiek jesteś
                              nie lękaj się światła
                              przyjścia Boga

                              druga strona światła
                              to także On. 

                                                                                                            Maria Jentys-Borelowska

*Stanisław Leon Machowiak: Ze światłem. Wybór wierszy. Wydawnictwo Święty Wojciech, Poznań 2010 ss. 239.  Wybór zawiera wiersze z tomów: Noce ze słońcem, I było światło, Jak krzyk milczenia, Słowem – światłem, Niech milczą słowa, Epitafia, Światło przed słowem, Między żywiołami, Światło na rozdrożach, W oczach ciemności, Góry jak ołtarze, Śmiercią niepokonani, ponadto Pieśni religijne, Wiersze dla dzieci, Wiersze nowe.    

Dr Małgorzata Czerwińska  Uniwersytet Zielonogórski

 

„SŁOWEM - ŚWIATŁEM" - NIEWIDOMY JAKO PODMIOT I ZAPISU POETYCKIEGO


Wprowadzenie
Twórczość literacka osób niewidzących nie jest częstym obszarem zainteresowań literaturoznawców. Rzadko zajmują się nią pedagodzy i psycholodzy. Przedmiotem rozważań (głównie krytycznoliterackich) staje się przy okazji wydawania indywidualnych lub zbiorowych tomów prozy i poezji (Czerwińska, 2002). Refleksji jest poddawana twórczość pamiętnikarska, w kontekście metody pamiętnikarskiej w rehabilitacji społecznej (Chodkowska, 1995). Dokonuje się także analizy biblioterapeutycznych wartości tekstów niewidzących literatów (Czerwińska, 2000). Poezja osób niewidzących stanowi bogaty materiał badawczy, lecz mało doceniany. Tymczasem aktywność twórcza osób z dysfunkcją narządu wzroku i wynikający z niej materiał literacki stanowią interesujący i wartościowy obszar badawczy, zdatny do wieloaspektowych analiz: antropologicznych, filozoficznych, kultu-roznawczych, psychologicznych, pedagogicznych.
Rozważania niniejsze ograniczono do sylwetki twórczej i dorobku poetyckiego Stanisława Leona Machowiaka, uznanego reprezentanta niewidzących twórców, których wybitnymi przedstawicielami są także m.in. M. Kaziów, N. Mitraszewski, J. Szczygieł, A. Bartyński, P. Grabowski, Z. Książek-Bregułowa, H. Kuropatnicka-Salamon, J. Stań-czakowa. Ich artystyczne biografie i literacki przekaz stanowią przedmiot badawczych zainteresowań i odrębnych publikacji autorki (Czerwińska, 2000; Czerwińska, 2003).

Metodologiczne podstawy rozważań
Opracowanie niniejsze nie ma literaturoznawczego charakteru w sensie konwencjonalnym. Dotyka raczej obszaru socjologii literatury, antropologii kulturalnej i społecznej, tyflopedagogiki i tyflopsy-chologii. Odnosząc niniejsze rozważania do psychospołecznej teorii rozwoju osobowości E. Eriksona, należy zauważyć, że skoncentrowano się na problemach rozwojowych właściwych stadium wieku średniego (produktywność czy stagnacja) i czasu starzenia się (integralność czy beznadzieja) (np. Sternberg, 1999). Teorię tę wypada jednak zestawić z koncepcją stadialnego przebiegu psychospołecznego procesu przystosowania do niepełnosprawności (Kowalewski, 1998). Celem rozważań jest scharakteryzowanie, na podstawie analizy zapisów poetyckich i wypowiedzi autobiograficznej z otwartego wywiadu pogłębionego, psychospołecznej sytuacji niewidzącego twórcy. Zapis liryczny wskazuje zarówno na sposób, w jaki autor określa swoje inwalidztwo, jak i na miejsce, jakie zajmuje ono w jego psychospołecznym funkcjonowaniu. Analiza tego typu pozwala wnioskować o jakości życia autora - osoby niewidzącej. Wskazuje także na poezję (ekspresję twórczą) jako sposób rozwiązywania problemów rozwojowych i czynnik procesu akceptacji niepełnosprawności. Rozważania czerpią zatem z fenomenologicznych i hermeneutycznych podstaw badań jakościowych. Próbuje się w niniejszych badaniach wejść do pojęciowego świata niewidzącego poety, aby rozumieć, co i jak myśli, jak interpretuje własne doświadczenie. Analiza tekstów zmierzała do uporządkowania zawartych w nich myśli, zrekonstruowania przekonań twórców, wydobycia założeń ukrytych, interpretacji kluczowych kategorii. Nawiązano zatem do analizy leksykalnej słownika frekwencyjnego języka tekstu, analizy znaczeń wyrazów i ich pól semantycznych, a także do analizy opartej na doborze kategorii analitycznych (Czyżewski, Roku-szewska-Pawełek, 1989; Leoński, 1989; Łobocki, 2000). Odwołano się do metody: bibliograficznej, analizy dokumentów, otwartego wywiadu pogłębionego, matrycy (Bauman, 2001; Łobocki, 2000).
Materiałem badawczym w niniejszych dociekaniach uczyniono dorobek literacki Stanisława Leona Machowiaka - niewidzącego poety. Łącznie przeanalizowano 190 utworów. Posłużono się także wypowiedzią autobiograficzną poety, pozyskaną na drodze otwartego wywiadu pogłębionego.
„Słowem - światłem" - opisanie niewidzenia
W poetyckim opisie ślepoty zwracają uwagę trzy jego aspekty: stosowana terminologia w nazywaniu dysfunkcji, poetycki zapis zjawiska kompensacji sensorycznej oraz poetyckie wyrażenie zjawiska wyobrażeń surogatowych.
W twórczości S.L. Machowiaka ślepota jest porównywana, a nawet utożsamiana, ze słowem, światłem, ale także nocą: „(...) Dziś zgasło we mnie światło. Nocą źrenic zapalę nawet serce kamienia. Opły-nę wszystkie brzegi słowem - światłem" (Machowiak, 1998, s. 74). W nazywaniu ślepoty pojawiają się określenia: „skamieniała czerń źrenic", „oko dotyku", „góra mroku", „wystygłe głazy powiek", „ciemna kropla łzy, zgaszona bólem oka", „zżółkła kora powiek". Niepełnosprawność wzrokowa jest opisywana także przez odniesienia do in¬nych zmysłów (głównie dotyku i słuchu), w czym upatrywać należy odniesienia do kompensacji sensorycznej, jako naczelnego zjawiska procesów poznawczych, tłumaczonej teorią tworzenia się dynamicznych układów strukturalnych w obrębie I i II układu sygnałowego (Pilecka, 1987). Zapis poetycki oddaje specyfikę tworzenia się schematów dotykowych ogólnych i formy, schematów słuchowych, a za pośrednictwem ich - wyobrażeń przestrzennych: „(...) świat na odległość dłoni wydzieram z ciemności. Kredą palców kreślę znak. Na dłoni buduję dom. Znaczeniom słów nadaję kształty. I w oczy wyobraźni na wiarę wnoszę kształt barw"; „(...) moje palce, jak źrenice, napełniają się światłem" (Machowiak, 1998, s. 19, 167). Brak wzroku jest określany również za pomocą zapamiętanych obrazów, które wspomagają tworzenie się wyobrażeń surogatowych (zastępczych): „Zapamiętałem jodły. Kiedy budzi się świt, jodły są miedziane" (Machowiak, 1982). Wiersze te są pełnym ekspresji „zaklinaniem świetlnym", roztaczającym poetyckie obrazy świata zewnętrznego (postać matki z szalikiem dla syna, panorama gór). Poezja ta „wyczarowuje" przedziwne „powidoki", rodzące się z poznawania dotykowego, słuchowego. Znamienne jest opisywanie ślepoty za pomocą antytezy -światła, barw, wyobrażeń i wizji wzrokowych, przywoływanych z pa¬mięci wzrokowej. Światło w poezji S.L. Machowiaka ma wieloznaczną wymowę. Jest równocześnie poetycką apostrofą i kierunkiem drogi poetyckiej. Ma ono także wymiar dramatyczny: niewidzący poeta, całą mocą swej osobowości i siłą talentu poetyckiego, rozpala światło w swojej poezji, gdyż pragnie, jak każdy człowiek, oglądać kolory, kształty, widzieć piękno świata, podziwiać dzieła boskie i ludzkie. Poezja ta zawiera wzruszające obrazy tęsknoty za widzeniem, odpominanie dawno oglądanych widoków, próby widzenia za¬stępczego, a także odmowę widzenia, lęk przed nim: „(...) skąd we mnie tyle lęku przed otwarciem drzwi do widzenia" (Machowiak, 1998, s. 35). Twórczość ta wyraża właściwe dla osoby niewidzącej uczucia, związane z deprywacją potrzeb estetycznych (wizualnego odbioru piękna, barw, światła itp.) (Majewski, 1983).
Koncentracja na nazywaniu i opisywaniu inwalidztwa (właściwa szczególnie utworom debiutanckim), służy werbalizacji problemu (sytuacji trudnej, kryzysu psychicznego), co prowadzi do redukcji negatywnych napięć emocjonalnych. W tym aspekcie ekspresja twórcza autora ma wartość terapeutyczną (katarktyczno-kompensacyjną). Sygnalizowana tu terapeutyczna wartość poetyckiej ekspresji staje się jeszcze bardziej wyraźna przy rekonstrukcji w zapisie poetyckim psychospołecznego procesu przystosowania do niepełnosprawności.

„Życie jest dla mnie" - poetyckie opisanie sytuacji psychospołecznej niewidomego
Poetyckie opisywanie dysfunkcji narządu wzroku pozwala pośrednio wnioskować o sytuacji psychospołecznej osoby niewidzącej. Temat dysfunkcji narządu wzroku ze szczególną intensywnością i dramatyzmem opisu występuje na ogół w utworach debiutanckich (Machowiak, 1982). Zawarty w nich poetycki zapis odnosi się do pierwszych dwóch stadiów psychospołecznego procesu przystosowania do niepełnosprawności: stadium doznania niepełnosprawności i stadium uświadamiania ograniczeń (Kowalewski, 1998; Matryca pól...; Matryca stanów...). Autor werbalizuje problem i związane z nim negatywne emocje. Uczuciem nadrzędnym jest lęk: „(...) ze światła rodzi się noc. Tylko kto mnie ocali z czarnej ziemi oka?"; „Na mojej drodze obłok czarny. Fala lęku wezbrała. (...) Szamocząc się, szukałem, gdzie mój ląd" (Machowiak, 1998, s. 48, 56). W wierszach zawarte jest fizyczne i psychiczne cierpienie, ból: „W zastygłej czerni oka, jak krew pamięci, opływająca każdy punkt, ukryty jest mój krzyk"; „Zaniechajcie poszukiwań. Nie przepadłem bez wieści. Jestem w środku cierpienia" (Machowiak, 1998, s. 41, 59). Poetycki zapis ujawnia poczucie osamotnienia: „(.-•) na dnie morza skrzypi zatopiony statek światła. Tylko ja zostaję na wyspie niewidzenia" (Machowiak, 1998, s. 43). Pojawia się bunt wobec losu, Boga: „Między moją wiarą a moim Bogiem - zwątpienie..." (Machowiak, 1998, s. 75). Znamienne jest tu także wszechobecne pragnienie odzyskania wzroku: „Pod zżółkłą korą powiek utopiłem światło. Szkieletem dłoni piszę pragnienie widzenia" (Machowiak, 1998, s. 18). Właściwe dla stadium uświada¬miania ograniczeń, usztywnienie systemu wartości ujawnia się poprzez poetyckie zapisy wspomnień,  wyglądu osób, przedmiotów, miejsc z dzieciństwa lub wczesnej młodości: „Jeszcze wczoraj nie było za późno. Jeszcze wczoraj miałem chleb. I było światło jeszcze wczoraj" (Machowiak, 1998, s. 36). Twórczość ta ujawnia, znamienne dla stadium prób funkcjonowania z niepełnosprawnością, uruchamianie się intrapsychicznych mechanizmów obronnych. Niezwykle czytelny jest mechanizm transformacji i racjonalizacji:  „ciemność źrenic nie jest nocą ostateczną. Radością jest trwanie w oceanie życia" (Machowiak, 1982). Po wielu cierpieniach i rozpaczach, depresjach, a nawet myślach samobójczych, dochodzi poeta do stanu zgody na swój los. W jego neotycznych zasobach osobistych ważne miejsce zajął Bóg, oryginalnie łączony w poetyckim obrazowaniu z motywem gór, wielką pasją autora. Po nieco przekornym wyznaniu: „Miałem szczęście być w górach, na szczytach obłoków. Bogowie zamknęli oczy,  widząc mnie nad przepaścią" (Machowiak,   1992) - poeta stwierdza: „(...) jeden pozostał tobie wybór - przed oczy wrócić Pana"; „(...) Panie, ja w Twoim blasku stałem się więźniem nocy"; „Naucz mnie mówić, Boże. Jestem ubogi w słowa (...) Jesteś światłem, dlatego nie mogę Ciebie widzieć. Naucz mnie dziś milczenia, miłości w każdym słowie" (Machowiak, 1998, s. 112-113, 115). Autor znajduje oryginalne i zaskakujące zarazem uzasadnienie dla swojej ślepoty: w obliczu blasku, jasności Boga, nie można widzieć. Wydaje się być taką eksplikacją pocieszony i pogodzony. Spokojnie bowiem wynaje: „Jestem Tobą, Ojcze. Idziemy do pary, związani węzłem gordyjskim nieruchomej źrenicy" (Machowiak, 1992). Bóg jest więc znaczącym „bohaterem lirycznym" analizowanej poezji. Ma z Nim autor wiele „spraw". Toczy spory o wszystko: o niepojętość świata i przemijanie, o piękno życia i grozę śmierci, a także - o tragedię oso¬bistą. Czyni to w całej skali stanów emocjonalnych: od zwątpienia, przez dramatyczne sprzeciwy, po dziecięcą ufność. Mimo wahań i zwątpień, autor wierzy niezłomnie, że Bóg, który, w swej wszechmocy, zesłał na niego kalectwo, poprowadzi go niezawodnie ku przeznaczeniu. Jest zatem wielce prawdopodobne, że to właśnie na drodze transformacji w sferze wartości religijnych, autor osiągnął stadium rzeczywistego przystosowania do niepełnosprawności. O stadium włączenia niepełnosprawności do struktury osobowości, świadczą poetyckie zapisy, głoszące afirmację życia, empatyczny stosunek do świata i ludzi: „I znalazłem swą ziemię. Odnalazłem swe miejsce. Marą złą był mój pierwszy sąd. Życie jest dla mnie" (Machowiak, 1998, s. 56). Krąg poetyckich zainteresowań rozszerza się, obejmując już nie tylko problem niepełnosprawności, ale także tematykę społeczną - od drobnych spraw codziennych, po ogólnoludzkie (Matryca pól...). Są one rozważane bądź przez pryzmat ślepoty lub w ogóle z pominięciem kwestii inwalidztwa. W poetyckiej rejestracji spraw codziennych, zwyczajnej egzystencji, zdarza się nawiązanie do niepełnosprawności: „Czworonogi przyjaciel niesie blask oczu i niepewność przejścia..."; „Punkcikami Braille'a układam świat, na pocięte wymiarowo kartki" (Machowiak, 1982); „Tłum spojrzał w oczy białej lasce, która na krawężniku czekała zmęczona, natężyła źrenice słuchu, całowała stopą kamienie ulicy..." (Machowiak, 1986). Znacznie częściej jednak autor odchodzi od tematyki ślepoty i poetyckiego ob.


„Słowem - światłem" - niewidomy jako podmiot i autor...  razowania świata w jej kontekście. Poetyckim opisem obejmuje kwestie egzystencjalne, ogólnoludzkie, wyrażając niepokój o etyczno-moralną „kondycję" współczesnego człowieka, jego świat wartości, egzystencjalną przyszłość: „Jak trudno znaleźć siebie w sobie" (Machowiak, 1998, s. 110); „Człowiek- w punkcie wyjścia staje bezradnie, na granicy myśli przed niewiadomą. Dosiada konia świtu z podniesioną głową" (Machowiak, 1992); „(...) niepokoi mnie wędrówka księżyca i gra morskich fal i wiatr zatrzymany w drzewach. Tchniemy zawsze to samo. Ciało nasze pochylone ku żądzy. I śpieszymy do czegoś, czego nie znamy" (Machowiak, 1982); „Śmierć - to brzmi ostatecznie. Jaka jesteś naprawdę? (...) Tyle w nas lęku, pytań" (Machowiak, 1998, s. 168). O integracji społecznej świadczy także problematyka powszednich spraw, poetycko opisywana z punktu widzenia pełnoprawnego członka codziennej rzeczywistości: „Na dworcu -ludzie w pośpiechu niosą troski. (...) Emeryt śpieszy do wnuka, a staruszka z kwiatami stoi pod megafonem. Uwaga, uwaga - na dworcu czeka człowiek" (Machowiak, 1998, s. 145). Ważne miejsce w tematyce twórczości zajmują osobiste związki uczuciowe poety - co jest świadectwem kształtowania relacji interpersonalnych. Autor dzieli swe pozytywne emocje, swą miłość, między matkę i żonę. Obie te osoby odgrywają nieocenioną rolę w jego życiu. W poetyckich strofach dziękuje matce za swoje istnienie, bezpieczne dzieciństwo, duchową formację: „Z najdalszej dali, z najgłębszej głębi przyniosła moje życie. Z jej milczenia uczyłem się słów. (...) Matka zwyciężała rozpacz, abym ja był szczęśliwy" (Machowiak, 1992). Żonie pozostaje autor nieustannie wdzięczny za bezwarunkową akceptację jego niepełnosprawności, bezgraniczną miłość, ofiarną pomoc w zmaganiu się z niełatwą codziennością: „Żono zawsze pogodna, sercem dzielna i słońcem. Z Tobą droga jest pewna" (Machowiak, 1998, s. 71). Obecność matki i żony, jako podmiotów lirycznych w analizowanej poezji, wskazuje na znaczenie rodziny w psychospołecznym funkcjonowaniu osoby niewidzącej. Wsparcie bezwarunkowo akceptującej, ale nie nadopiekuńczej, rodziny wspomaga proces przystosowania do niepełnosprawności, osiąganie stadium jej rzeczywistej akceptacji. Ujawniona w zapisie poetyckim akceptacja niepełnosprawności, w jejwymiarze psychospołecznym, znajduje potwierdzenie w danych biograficznych autora.
Urodził się w 1935 r. w Luboni (pow. leszczyński). Wzrok zaczął tracić w dzieciństwie. Po ukończeniu szkoły podstawowej, zamieszkał w Poznaniu, gdzie pracując jako robotnik w Spółdzielni Niewidomych „Sinpo", ukończył szkołę średnią, a następnie studia polonistyczne na Uniwersytecie A. Mickiewicza. Pracował w poznańskim oddziale Polskiego Związku Niewidomych, w poznańskiej rozgłośni „Polskiego Radia". W latach 1975-1989 był nauczycielem i bibliotekarzem w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Owińskach koło Poznania. Za pracę pedagogiczną i twórczość literacką dla dzieci został uhonorowany „Orderem Uśmiechu" (2000 r.). Poziom rehabilitacji tyflologicznej poety wyznacza: sprawne posługiwanie się systemem L. Braille'a, obsługa komputera, samodzielne poruszanie się z białą laską (Machowiak, 2002; Nota biograficzna...). Biografia ta przeczy stereotypowemu wizerunkowi osoby z głęboką dysfunkcją narządu wzroku, potwierdzaną niejednokrotnie naukowymi badaniami (np. Witkowski, 1993). Cechuje ją wielopłaszczyznowa aktywność, ciągły niepokój twórczy, dążność do samorealizacji -wbrew wielorakim ograniczeniom, wynikającym z niepełnosprawności. Dokonana tu analiza ujawnia wysoki poziom samowiedzy niewidzącego autora. W wypowiedzi lirycznej zawarte są dojrzałe odpowiedzi na pytania: Dlaczego jestem? Jaki jestem? Jaka jest historia mojego rozwoju? Czym się wyróżnia obecny etap mojego życia? Do czego dążę?
Ujawniona w twórczości, bogata samowiedza, pogłębiana w „potyczkach" z rzeczywistością, ma znaczenie osobotwórcze (autokreacyjne) i integracyjne (wspiera relacje interpersonalne). Poetycki zapis dowodzi, że psychospołecznej sytuacji niewidomego nieobce są zarówno lęki ogólnoegzystencjalne, właściwe współczesnemu człowiekowi, jak i jednostkowe, wynikające z niepełnosprawności. Poezja ta identyfikuje stany psychiczne, nieobce psychice osób niewidzących: nadmiar silnych napięć i niepokojących emocji, deprywacja przeżyć urozmaiconych, atrakcyjnych, intensywnych, wewnętrzne konflikty motywów dążeniowych, emocji, pragnień. Sposobem utrzymania równowagi psychicznej jest twórczość poetycka - kreator nadziei. Ona właśnie, nawiązując do ontologicznej kategorii godności osobowej i horyzontu przygodności egzystencjalnej - ukazuje sens psychospołecznego funkcjonowania osoby niewidzącej - w perspektywie podmiotowej i przedmiotowej.
„Słowem potrafię wszystko" – znaczenie kreatywności poetyckiej
Twórczość poetycka S.L. Machowiaka, aczkolwiek wyrosła z intrapsychicznego mechanizmu kompensacji, daleko wykracza w swoim znaczeniu poza takie jej pojmowanie. Poetycką kreatywność obrał autor za bezpieczną płaszczyznę interakcji społecznych i czynnik pozytywnie kształtujący samoocenę: „(...) teraz uciekam przed zbrodnią czarną twarzą wiersza. Jesteście więksi ode mnie tylko o światło"; „Słowem potrafię wszystko. W nim zamknęło się wczoraj. Ono otworzy jutro. Dziś zgasło we mnie światło. Nocą źrenic zapalę nawet serce kamienia. Opłynę wszystkie brzegi słowem - światłem" (Macho-wiak, 1998, s. 11, 74). Deklaracja poetycka pozostaje tu zgodna z wypowiedzią z wywiadu pogłębionego: „Twórczość jest uzupełnieniem mojej niepełnosprawności, jest mocą na przeciwstawienie się losowi, jest dopełnieniem życia, ona czyni mnie pełnosprawnym i pomaga mi dzielić się z innymi tym, co posiadam, jest moją radością" (Machowiak, 2002). Poszukując motywów swej poetyckiej ekspresji, autor daje równocześnie świadectwo swojej odpowiedzialności za słowo: „Dlaczego piszę? Sobie, ludziom, Bogu? Przed bramą nieba Anioł otwiera tom poezji. Boję się, czy zrozumie. To są obrazy ziemi, wysłane do Boga, na adres człowieka"; „Jaki mam wybrać temat? Czy potrafię na twarz wydobyć uśmiech, słońcem zgasić cierpienie, słowem - ból? Wiem jedno - nie wolno mi wnieść słów za dużo, nawet o jeden wers" (Machowiak, 1998, s. 80, 51). Wyznanie liryczne uzupełnić wypada wypowiedzią autora na temat warsztatu twórczego: „Kiedy przylgnie do mnie jakaś myśl, obraz, sytuacja, często chodzę z tym pomysłem dość długo, obracam go na wszelkie sposoby. Próbuję go zapisać najczęściej brajlem, potem dopiero nanoszę w komputer. Wielokrotnie zmieniam ten zapis, zanim ujawnię go pierwszej osobie prywatnie, czy na spotkaniu kolegów-poetów" (Machowiak, 2002). Autor ma poczucie swojej społecznej misji: „Nie lękajcie się wierszy, starych znajomych, na nowo spiętrzonych słów. Poeci w milczeniu zapisują wasze przemijanie" (Machowiak, 1998, s. 154); „Słowom trzeba odkupienia. W pustym brzmieniu potaniały myśli. Wołam o powrót do znaczenia" (Machowiak, 1986).
Analiza dowodzi, że poezja uwalnia autora i odbiorcę od subiektywnych ograniczeń i zahamowań. Przywraca wolność osądu. Umożliwia rozpoznanie prawdy o sobie. Ułatwia kontakt z drugim człowiekiem. Kompensuje wartości nieposiadane. Nie ogranicza rzeczywistości do pojęć czasu i przestrzeni, lecz odsłania ją w wymiarze j akościowo-aksjologicznym, pobudzając wyobraźnię, stymulując myślenie analogiczne. Niejednokrotnie jest formą ucieczki od trudnej rzeczywistości w lepszy świat marzeń i fantazji. Realizuje potrzebę czasoprzestrzennego rozszerzenia granic jednostkowego istnienia, wzbogacenia własnej egzystencji, symbolicznego poznania tego, co jest udziałem innych ludzi. Twórczość poetycka ma zatem walory kompensacyjno-katarktyczne, a akt jej tworzenia służy samorealizacji i pobudzaniu kreatywności (Dziemidok, 1976). Ekspresja twórcza osób niewidzących służy minimalizowaniu barier psychicznych (inhibitorów): percepcyjnych, umysłowych, emocjonalno-motywacyjnych, osobowościowych. Wspomaga działania transgresyjne - autokreacyjne i twórcze (symboliczne). Wspomaga rozwój myślenia obrazowego i wyobraźni. Należy jednak zauważyć, że sprowadzanie twórczości niewidzących poetów wyłącznie do charakteru autotematycznego i kompensacyjnego, jest wielce niesprawiedliwym jej zubożeniem. Poezja ta wyrasta przede wszystkim z potrzeby tworzenia, potrzeby twórczej samorealizacji, kształtowania obrazu świata i przekazania jego własnej wizji, a tym samym - wyrażenia siebie. Właśnie dlatego poezja S.L. Machowiaka idealnie integruje się z nurtem współczesnej liryki: zmaga się z całym bogactwem problematyki ludzkiej i stara się dociekać najbardziej zawiłych sensów życia oraz największych zagadek człowieczego losu. W wywiadzie pogłębionym autor wyznaje „Słowem - światłem" - niewidomy jako podmiot i autor...   „Wtopiłem się w środowisko twórców - osób pełnosprawnych i nie czuję się innym. (...) Jestem traktowany jako liczący się twórca, pod względem wydanych książek i pod względem formy, jaką uprawiam. (...) Uważam, że moja twórczość znajduje dużo miłośników" (Machowiak, 2002). Autobiograficzna wypowiedź znajduje potwierdzenie w dociekaniach biograficznych (Nota biograficzna...). Pierwsze utwory poetyckie drukował na łamach czasopism w latach 60. Oficjalnie debiutował w 1982 r. tomikiem wierszy pt. „Noce ze słońcem". W dorobku twórczym ma 15 tomów poezji, l tom prozy, 3 książki dla dzieci. Wybrane utwory były tłumaczone na język esperanto, francuski, włoski, niemiecki, ukraiński. Wydano również 3-kasetowy wybór wierszy w nagraniu dźwiękowym. Poeta jest członkiem Związku Literatów Polskich, Klubu Literackiego Związku Nauczycielstwa Polskiego. Bibliografia podmiotowa - dowodzi dużej aktywności twórczej. Jej przejawem są także liczne spotkania autorskie (średnio 70 rocznie) i obszerna korespondencja z czytelnikami. Wiersze S.L. Machowiaka są równoprawne z całą powszechną ekspresją poetycką współczesnej polskiej literatury. Ich autorowi nie można zarzucić, że z własnej niepełnosprawności czyni argument artystyczny w zdobywaniu miejsca w literaturze. Największa oryginalność tej poezji tkwi w dociekaniu wizualności, we wrażeniu, że jej autor „widzi za dużo". Głównym jej tematem jest „magia niewidzenia", w której to arcyformule mieści się praktycznie całokształt spraw niewidomych: cała psychofizyczna i społeczna sytuacja osoby niewidzącej, świat jej przeżyć, doznań, przemyśleń, postawa życiowa i filozoficzna. Poezja ta odznacza się oszczędnością słowa i abstrakcyjną metaforą. Autor jest ascetycznie wręcz powściągliwy i zdyscyplinowany poetycko. Swoje wiersze, o rozległych nieraz obrazach poetyckich, szkicuje zazwyczaj kilkunastoma słowami w kilku wersach. Jego liryki, nasycone energią zwięzłości, budowane są na opozycjach światła i cienia, a w podtekście - dobra i zła, życia i śmierci. Stosowana prosta figura stylistyczna - antyteza - to zderzone ze sobą przeciwstawne obrazy, sprzeczne pojęcia, wykluczające się sensy. Eksplodują one zaskakującymi wizjami o wieloznacznej wymowie. Warsztat artystyczny S.L. Machowiaka zatem w pełni lokuje się w specyfice współczesnej liryki; nie odbiega swym profesjonalizmem od twórczych umiejętności poetów widzących. Można więc także wnioskować, że ekspresja twórcza ma tu zasadniczy wpływ na kształtowanie się samooceny, a ta - adekwatna i stabilna - służy w pełni integracyjnemu funkcjonowaniu.

Zakończenie
Rozważania powyższe dowodzą, że dysfunkcja narządu wzroku nie musi być źródłem niepowodzeń w pokonywaniu problemów rozwojowych w procesie rozwoju osobowości. Biografia S.L. Machowiaka wskazuje, że wiek średni osoby niewidzącej może cechować się produktywnością, efektywną, twórczą pracą. Czas starzenia się to w przypadku poety okres pozytywnych ocen swoich życiowych wyborów, decyzji - to poczucie wykorzystanych możliwości. Niewątpliwie stymulatorem psychospołecznego funkcjonowania, opartego na rzeczywistej akceptacji niepełnosprawności i dążącego do samourze-czywistnienia, jest aktywność twórcza, jej katarktyczno-kompensacyjna wartość.
Rozważania niniejsze lokują się na poziomie indywidualnym studiów biograficznych. Zasadne wydaje się wykorzystanie zapisu poetyckiego do przeprowadzenia badań na poziomie grupowym studiów biograficznych (zbieranie historii życiowych, zgrupowanych wokół wspólnych tematów, problemów). Interesujące może okazać się także prześledzenie, przez zapis poetycki, poznawczych, instrumentalnych, neotycznych zasobów osobowości niepełnosprawnych twórców. , s t ,

Literatura

Bauman T. (2001). Strategie jakościowe w badaniach pedagogicznych. W: T. Pilch, T. Bauman, Zasady badań pedagogicznych. Strategie ilościowe i jakościowe. Warszawa: Wydawnictwo Akademickie Żak. Chodkowska M. (1995). Funkcje metody pamiętnikarskiej w zwiększaniu efektywności rehabilitacji i integracji osób niepełnosprawnych. W: M. Chodkowska (red.), Dziecko niepełnosprawne w rodzinie. Socjalizacja i rehabilitacja. Lublin: Wydaw. UMCS.
Czerwińska M. (2000). Biblioterapeutyczna wartość twórczości prozatorskiej Michała Kaziowa. Wrocław: Acta Universitatis Yratis-laviensis nr 2290: Bibliotekoznawstwo XXIII., s. 135-151.
Czerwińska M. (2002). Niepełnosprawność i osoba niepełnosprawna w polskojęzycznej literaturze pięknej i naukowej. Bibliograficzny warsztat biblioterapeuty. Warszawa: ZNiW ZN.
Czerwińska M. (2003). Jakość życia osoby z dysfunkcją narządu wzroku w poetyckim zapisie niewidzących twórców - terapia przez sztukę w redukcji obaw i kreowaniu nadziei. Prace Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie: Psychologia XI, s. 17-28.
Czyżewski M., Rokuszewska-Pawełek A. (1989). Analiza autobiografii Rudolpha Hossa. W: A. Sułek, K. Nowak, A. Wyka (red.), Po¬za granicami socjologii ankietowej. Warszawa: IS UW.
Dziemidok B. (1976). Katarktyczno-kompensacyjna funkcja sztuki. W: A. Kuczyńska (red.), Sztuka i społeczeństwo. Kreatywne funkcje sztuki. Warszawa: PWN.
Kowalewski L. (1998). Psychologiczna i społeczna sytuacja dzieci niepełnosprawnych. W: L Obuchowska (red.), Dziecko niepełnosprawne w rodzinie. Warszawa: WSiP.
Leoński J. (1989). Niektóre postacie współczesnej historii Polski. O zastosowaniu analizy pól semantycznych do badania autobiografii robotniczych. W: A. Sułek, K. Nowak, A. Wyka (red.), Poza granicami socjologii ankietowej. Warszawa: IS UW.
Łobocki M. (2000). Metody i techniki badań pedagogicznych. Kraków: Impuls.
Machowiak S.L. (1982). Noce ze słońcem. Warszawa: Czytelnik.
Machowiak S.L. (1986). / było światło. Warszawa: Czytelnik.
Machowiak S.L. (1992). Niech milczą słowa. Murowana Goślina: Goślińskie Towarzystwo „Obywatel".
Machowiak  S.L. (1998). Do światła. Poezje wybrane. Poznań: Księgarnia Św. Wojciecha.
Machowiak S.L. (2002). Otwarty wywiad pogłębiony z niewiążącymi literatami. Poznań/Zielona Górą (rnps arch. aut.).
Majewski T. (1983). Psychologia niewidomych. Warszawa: PWN. Matryca określeń pojęcia ślepoty. Poezja S.L. Machowiaka (mps
arch. aut.).
Matryca pól tematycznych. Poezja S.L. Machowiaka (mps arch. aut.) Matryca stanów emocjonalnych. Poezja S.L. Machowiaka (mps arch.
aut.). Nota biograficzna poety: Stanisław Leon Machowiak (2002). Zielona
Góra (mps arch. aut.). Pilecka W. (1987). Wybrane zagadnienia tyflopsychologii. W: A. Wy-
szyńska (red.), Psychologia defektologiczna. Warszawa: PWN. Sternberg R.J. (1999). Wprowadzenie do psychologii. Warszawa: WSiP. Witkowski T. (1993). Rozumieć problemy osób niepełnosprawnych.
Warszawa: Wydaw. „M.D.B.O".

EDMUND PIETRYK

DZIENNIK POZNAŃSKI WIELKOPOLSCY ARTYŚCI
 
 I było światło
Tytuł tego szkicu zaczerpnąłem z wydanego w renomowanej oficynie wydawniczej „Czytelnik" tomiku wierszy Stanisława Leona Machowiaka „I było światło", bo jest to rzecz o człowieku i poecie od lat walczącym dzielnie ze swoim losem, w pełni realizującym się w poezji, jak również w aktywnej działalności spo¬łecznej narzecz ludzi ociemniałych.
 
Tak moim zdaniem wygląda zwy¬czajne, powszednie bohaterstwo, cho¬ciaż ze swoją pogodą ducha i poczu¬ciem humoru Staszek Machowiak nie ma w sobie nic a nic pomnikowego. Jest bardzo zwyczajnym i krwistym człowiekiem, jak subtelnie zwyczajne i krwiste są jego wiersze. Stanisław Machowiak urodził się we wsi Lubonia koło Lesznaa. Jest to wieś niezwykła, jakby naznaczona stygmatem po¬ezji, jako że jej właścicielem był Franciszek Dzierżykraj Morawski - znany niegdyś poeta, tłumacz i sponsor twórczości poznańskiego poety Ryszarda Berwińskiego, który w grodzie Przemysława ma przecież swoją ulicę. W dworze Morawskiego gościł również Adam Mickiewicz, a po stu latach w tejże wsi pojawił się na świecie poeta Stanisław Leon Machowiak. Tam też bohater tego szkicu z trudem kończył szkołę podstawową, jako że już wtedy pojawiały się kłopoty ze wzrokiem. Ostatnią klasę podstawówki kończył w Pawłowicach i wtedy to napisał pierwszyw swoim życiu wiersz.
Po ukończeniu szkoły miał kłopoty z zatrudnieniem, bo w dodatku pojawił się niedowład ręki. Wtedy pomocną dłoń podał mu kapłan Henryk Kamiński był rektorem niższego Seminarium Duchownego na Świętej Górze w Gostyniu i zatrudnił Staszka najpierw w charakterze gońca, a potem pracownika administracji. Po półtora roku na skutek ciągle pogarszającego się wzro¬ku, został przyjęty do Polskiego Związku Niewidomych i skierowany na kurs rehabilitacji zawodowej do Bydgoszczy, po ukończeniu którego podjął pracę w Spółdzielni Niewidomych „Sinpo" w Poznaniu, gdzie pracował jako robotnik w dziale metalowym przy wyrobie siatki parkanowej przez okrągłych dziesięć lat, a potem przez następne cztery lata przy maszynach tłocznych. Wraz z podjęciem pracy zaczął naukę w liceum wieczorowym im. Marcinkowskiego. Zamieszkał przy tym w czymś, co mogło tylko przypominać pokój sublokatorski w jednej z kamienic przy ulicy Matejki, jako że właściwie sypiał w korytarzu, a uczył się we wspólnej kuchni. Jedyną jego pomocą w nauce byli lektorzy i magnetofon marki „Tonette". Bywały chwile załamania, ale Staszek Machowiak to człowiek z żelaznym charakterem i w końcu zdał pomyślnie maturę w liceum korespondencyjnym przy ulicy Mylnej. Przed maturą zadebiutował jako poeta w piśmie „Weteran". Przedtem Staszek wystąpił z recytacjami swojej poezji na ogólnopolskim zlocie inwalidóww Sierakowie . Tam też wypatrzył go redaktor naczelny tego pisma i tak odbyło się pasowanie Stanisława Machowiaka na poetę. W roku 1965 odważył się złożyć maszynopis swoich wierszy w Wydawnictwie Poznańskim, ale przez dziesięć lat dobijał się do swojego książkowego debiutu w tej oficynie. Wreszcie Staszek mocno się zirytował i złożył ten. sam maszynopis w stołecznej Ludowej SpółdzielniWydawniczej. Tam otrzymał pisemne zapewnienie, że tomik się ukaże, jednak po trzech latach zwrócono mu maszynopis bez jednego    słowa wyjaśnienia, inny by się załamał, ale Staszek to bardzo twarda sztuka i żadne przeciwności losu nie są w stanie go pokonać, dlatego ten sam maszy¬nopis wysłał do najbardziej renomowanego Wydawnictwa „Czytelnik", I wreszcie w tej znakomitej oficynie trafił na bardzo życzliwego człowieka, jakim był Klemens Górski - on to bardzo troskliwie zainteresował się twórczością Machowiaka i za jego sprawą w „Czytelniku" wyszły dwa tomy wierszy Staszka - pierwszy w roku osiemdziesiątym drugim „Noce ze słońcem", a w osiemdziesiątym szóstym wspomniane na wstępie ,"I było światło". Tomiki te zostały bardzo życzliwie przyjęte przez krytykę, jednak Staszek będąc uznanym poetą nie zrezygnował z pracy na stanowisku robotnika w Spółdzielni „Sinpo". Mało tego - podjął studia zaoczne na wydziale polonistyki Uniwersytetu Poznańskiego. Tam zetknął się ze wspaniałymi pedagogami, którzy owocnie wpłynęli na rozwój literacki bohatera tej opowieści, a szczególnie dużo zawdzięcza takim profesorom jak: Jerzy Ziomek, Edward Balcerzan, Edward Piescikowski, Tadeusz Witczak i będącej wówczas asystentką Marii Adamczyk. Pracę magisterską pisał u profesora Balcerzana, a jej tytuł brzmiał - „Struktura radiowej audycji poetyckiej". Materiały do tej pracy gromadził przez dwa lata, wysłuchując wszystkich audycji poetyckich w polskim radiu. Posypały się również następne tomy wierszy -„Tak ich zapamiętałem", „Wybór wierszy  na kasecie magnetofonowej", Jak krzyk milczenia", „Epitafia", „Góry nad górami", „Słowem- światłem",„Światło przed słowem", „Między żywiołami". Szczególnie jednak drogie mu są dwa tomiki dedykowane jego wspaniałej żonie Zofii - „Noce ze słońcem" i „Niech milczą słowa". Dedykacja na tym drugim tomiku brzmi - „Żonie za niebo cierpliwości". Były również dwie książki dla dzieci - „W mieście ratuszowych koziołków".
Po ukończeniu studiów ważnym etapem życia Stanisława Machowiaka była praca pedagogiczna w ośrodku szkolno-wychowawczym dla Dzieci Miewidomych w Owińskach.
Tam mógł w pełnii realizować wszystkie swoje pomysły pedagogiczne i twórcze. bo na ten moment czekał przez całe trzydzieści lat. Sprowadzał do Owińsk mnóstwo ciekawych pisarzy, aktorów, filmowców i dziennikarzy, organizował konkursy czytelnicze. Szkoła na tym odcinku bez przerwy tętniła życiem. Przepracował tam w sumie siedemnaście lat i często z ogromnym sentymentem wraca do tego okresu. Stanisław Machowiak przez dwie kadencje był członkiem Krajowej Rady Kultury Niewidomych w Warszawie - w ten sposób doceniono jego kilkudziesięcioletni wkład w krzewienie kultury w środowisku niewidomych. Całą swoją twórczą i społeczną aktywność zawdzięcza wspaniałej atmosferze w domu, którą stworzyła mu jego małżonka Zofia. Staszek jest przy tym człowiekiem niezwykle otwartym i kontaktowym, dlatego dorobił się grupy wiernych przyjaciół, którzy wspomagają go na co dzień w jego przedsięwzięciach. Potrafi również zdobywać sympatię swoich czytelników, a jego spotkania autorskie nie mają nic z rutyny i sztampy, są jednoosobowym bardzo ludzkim i żywym teatrem.O historii swoich spotkań autorskich chce zresztą napisać osobną książkę. Oby ten pomysł doszedł do skutku, bo to byłby jeszcze jeden ważny rys do portretu tak niezwykłej osobowości, jaką jest Stanisław Machowiak. Ostatnio uczennice i uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego-w Poznaniu wystawili spektakl, złożony z jego wierszy. Było to bardzo piękne i przejmujące widowisko: Stanisław Machowiak ze swoją poezją idealnie trafił do wrażliwości tych młodych ludzi i zadał kłam banalnym opiniom, że młodzież myśli wyłącznie o doraźnym, materialnym sukcesie. Jestem też pewien, że Stanisław Machowiak jeszcze wiele razy pięknie nas zaskoczy.

                                                                                  Edmund PIETRYK         
Lech Konopiński

Zamiast wstępu

Legenda głosi, że stojący u kolebki literatury europejskiej autor "Iliady" i "Odysei" - Homer był ślepy. Historycy i badacze literatury od dawna próbowali podważyć te opinię. Czyż najwspanialszy poeta starożytności mógłby tworzyć swe arcydzieła, nie widząc świata bożego?! Przecież już Arystoteles uważał, że właśnie Homer jest typowym przykładem twórcy, umiejącego najlepiej odtwarzać blaski i cienie człowieczego losu! To on wyróżnia się swoim własnym widzeniem spraw i rzeczy tego świata; to on potrafi najdoskonalej odkrywać i opisywać wszystko, co podstawowe, prawdziwe i najważniejsze wokół nas. Czyż niewidomy mógłby być przewodnikiem po świecie bogów i ludzi i herosów po ścieżkach rzeczywistości tak często niepojętej i niezrozumiałej nawet dla ludzi, dostrzegających bez trudu całą gamę barw ziemskich dni i nocy?! Pytania możemy mnożyć, przykłady przytaczać, ale odnalezienie klucza do świata ociemniałych poetów nie jest łatwe.
Późny wnuk Homera - Stanisław Machowiak od kilkudziesięciu już lat fascynuje czytelników swymi wierszami - pogodnymi, jasnymi i szczerymi jak podanie ręki. Mówi o sprawach zwykłych i codziennych, a przecież tak bliskich każdemu człowiekowi.
Nie tworzy eposów jak jego wielki protoplasta, ale sam wielokrotnie mogłem zaobserwować, z jaką wdzięcznością przyjmowane są perełki poezji, rozsiewane przez Staszka w różnych środowiskach. Jego wiersze, dobywane słowem-światłem z ciemności, skrzą się wszystkimi barwami codzienności.
Kochają go dzieci, które prowadzi za rękę po mieście ratuszowych koziołków, Poznaniu. Cenią Machowiaka dorośli za piękne i mądre wiersze o rodzinie, o sprawach najbliższych i ostatecznych, a także za stawianie mostów między światem widzących i niewidomych.
Grecki filozof, Diogenes z Synopy, wsławił się tym, że w biały dzień chodził z zapaloną latarnią   i wszystkich zaintrygowanych tym ludzi przekonywał, że szuka Człowieka. Stanisław Machowiak, dzięki wewnętrznemu światłu, Człowieka odnalazł w sobie   i potrafi się z nami swoim widzeniem świata podzielić. Jest w nim tyle ciepła, radości życia i pogodnego uśmiechu, że wystarczy dla wszystkich!
Diogenes zasłynął ongiś z odpowiedzi udzielonej słynnemu Aleksandrowi Wielkiemu. Na pytanie, czego by sobie życzył, prosił jedynie, żeby odsłonić słońce. Staszkowi Machowiakowi nikt słońca już nie odsłoni, za to on swoim światłem i przyjaznym, serdecznym stosunkiem do świata i ludzi potrafi czarem poezji odsłonić nam niedostrzegalne barwy jakże szarej często rzeczywistości.

Walory wierszy Machowiaka potrafili docenić tłumacze jego utworów. Czytajmy i zachwycajmy się utworami Poety, który potrafi nam pokazać wspaniały koloryt ludzkiego bytowania. Zobaczmy jak pięknie rozkwitają te wiersze w blasku cudzoziemskich słów!
Podobno aż siedem miast-państw greckich toczyło spór o to, które z nich jest naprawdę ojczyzną Homera. Nikt nie będzie prowadził takich sporów o Stanisława Machowiaka. On sam swoją twórczością zaświadcza, żejego ojczyzną jest Wielkopolska, a w niej "niepodła całkiem" wieś - Lubonia. Tutaj Staszek ujrzał światło dzienne i tutaj je w latach wojny na zawsze utracił. A mała Lubonia, która jest dumna, że w 1831 roku gościła Adama Mickiewicza, może się też poszczycić tym, że dała Wielkopolsce zakochanego w Poznaniu i w Ziemi Nadobrzańskiej poetę, Stanisława Machowiaka. To on - za miłość okazywaną bliźnim, a szczególnie tym najmłodszym, odznaczony został przez nich Orderem Uśmiechu. To najwspanialsze wyróżnienie, jakie może spotkać Poetę, który - sam żyjąc w ciemności - potrafi nam pokazać barwy świata. 

                                                                             Lech Konopiński

Góry jak ołtarze

Stanisław Machowiak

Okładka : Drukarnia Haf

Opracowanie graficzne i skład komputerowy:Drukarnia Haf w Lesznie

Korekta: MIrosława Prywer

ISBN 83- 920980 - 1 - 3

Wydano nakładem własnym

Poznań 2007

 

Wstęp do tomiku Stanisława Leona Machowiaka

"Psalmy"

Prawie każdy wychowany w naszym kręgu kulturowym, słysząc słowo psalm, kojarzy je natychmiast z wiarą w Boga, z kościołem, z liturgią. I nie ma w tym niczego dziwnego, bo w tej sferze psalm jest zakorzeniony dość silnie. Nie ma przecież chrześcijańskiej mszy świętej bez wykonania psalmu responsoryjnego, podczas którego wierni respondują, czyli odpowiadają na wołanie kantora. I chyba właśnie w tym miejscu zaczyna się kontakt społeczeństwa z pojęciem psalmu.
Za ojca psalmu uważamy biblijnego króla Dawida, chociaż zapewne nie był on ani pierwszym, ani jedynym autorem utworów, składających się na starotestamentową księgę, stanowiącą dzisiaj jeden z ważnych elementów chrześcijańskiej liturgii.
Psalm nie musi być jednak wyłącznie formą wyrażającą kult religijny. W historii literatury wielokrotnie zdarzało się, że formę psalmu, biorącego swą nazwę od greckiego słowa psalterron, co oznacza dźwięk drgającej struny, liryczni poeci wykorzystywali dla tworzenia utworów pochwalnych, adresowanych może nie tylko do Stwórcy, choć od uwielbienia dla Stwórcy nie uciekali. Liczne są przykłady polskich poetów, którzy tworząc lub przekładając psalmy dla przyswojenia ich polskiemu wyznawcy, pisali także inne psalmy, o charakterze bardziej świeckim. Wszakże to z Psałterza Dawidów - Jana Kochanowskiego pochodzi słynny dwuwiersz:
I wdarłem się na skałę pięknej Kallijopy,
Gdzie dotychczas nie było znaku polskiej stopy.
I Mikołaj Rej i Wespazjan Kochowski posługiwali się psalmem, jako formą swojej twórczości. Powszechne jest to również u poetów romantycznych, takich jak Zygmunt Krasiński, Kornel Ujejski, Stefan Witwicki. U nich psalm staje się narzędziem wyrażania treści patriotycznych. Nie sposób w tym krótkim wstępie dokonać przeglądu wszystkich polskich i zagranicznych twórców, uprawiających formę psalmu. Godzi się jednak wspomnieć jeszcze o kilku wybitnych poetach, tłumaczących psalmy, takich jak Franciszek Karpiński, znany także przecież jako autor licznych pieśni modlitewnych, trwale wrośniętych już w polską mentalność, jak, z bardziej współczesnych, Leopold Staff, Roman Brandstaetter czy Czesław Miłosz. Pamiętać przecież trzeba, że tłumaczenie poezji, to w rzeczywistości jednak tworzenie nowych utworów, niejednokrotnie przyćmiewających oryginały...
Natomiast psalmy Stanisława Leona Machowiaka, to w całym tego słowa znaczeniu, psalmy oryginalne. Autor w swoim bogatym dorobku ma wiele wydanych zbiorów poetyckich, wielokrotnie sięgał po wątki związane z Bogiem, wiarą, tradycjami religijnymi. Wchodząc na ten obszar stąpał po nim dość pewnie, a i z wrażliwością godną zapewne samego Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, zapomnianego, renesansowego piewcy Bożego majestatu, a jednocześnie człowieka z krwi i kości, czującego, jak mało kto z jego współczesnych, nietrwałość rzeczy świata tego... Tak i u naszego autora, z kart książki przemawia ciągłe odkrywanie owej nietrwałości i ostrzeganie przed nią czytelnika. Jak bowiem inaczej odczytać zwroty, na przykład z Psalmu do Luboni
Odeszli ludzie, których nie liczyłem,
Zabrałem tylko w pamięci ich twarze
albo z Psalmu do Olgi naszej
Tu polskie kwiaty, dom rodzinny czeka,
a nasz czas ciągle skraca się, ucieka
albo wreszcie z psalmu Przerwany lot
Dopisujemy lata, śmierci dzieje,
Chichot historii, mając wciąż nadzieję…
Psalmów w tej książce jest czterdzieści. I wszystkie z wyjątkiem jednego, Psalmu do Luboni - miejsca urodzenia, adresowane są do ludzi, choć nie zawsze wymienionych z imienia i nazwiska. Jest bowiem i Psalm do brata bezimiennego, a Przerwany lot jest psalmem o ofiarach katastrofy smoleńskiej. W tych zdaniach o ludziach, przepełnionych głębokim dla człowieka szacunkiem, Bóg nie zawsze jest bezpośrednio widoczny. Ale nawet tam, gdzie nie wymieniony, odnoszę wrażenie, że jest. A chyba właśnie o to chodzi i mamy do czynienia z najlepszą ilustracją twierdzenia, że Bóg jest w ludziach...
Ludzi, adresatów psalmów Stanisława Leona Machowiaka uzbierał się wcale pokaźny poczet. Składa się on z najbliższych poety, jego przyjaciół, znajomych, polityków, przedstawicieli duchowieństwa, a nawet hierarchii kościelnej z Janem Pawłem II na czele. Ale grupę szczególną pod względem ilościowym, stanowią, już niestety zmarli, kamilianie, członkowie zakonu posługującego chorym, noszącego na habitach "czerwony krzyż", symbol poświęcenia i służby ludziom. I to jest bardzo wymowne, gdyż świadczy o jakimś szczególnym upodobaniu autora dla idei posługiwania potrzebującym, upodobaniu poprzez szacunek dla ludzi realizujących tę ideę, tak, by
W chorych zapalać uśmiech, by w pokorze
Samemu znaleźć nieba ukojenie.
(Psalm o o. Bogusławie Palecznym)
I niechby już zostało na zawsze tak, jak pisze autor w Psalmie do siostry Janiny zakrystianki
Spraw, żeby człowiek zakosztował nieba
I tu na ziemi chodził uśmiechnięty

Bo cóż nam więcej prócz miłości trzeba…
Właśnie! Czegóż nam więcej trzeba...?