Grys Krystyna

Grys Krystyna

 

Posłowie

LUTNIA CIAŁA

Miłość przydarza się ludziom w różnym wieku – najczęściej w młodości i w latach następnych, ale też bywa jak uderzenie gromu w latach późnych. Kobietom nie zagląda się do metryk, ale przecież trzeba tutaj podkreślić, że autorka tych wierszy należy do trzeciej z wymienionych grup, tym bardziej, że utwory prezentowane w nowym tomie zdumiewają świeżością, naturalnym pięknem i wiarą w czystość uczuć.

To wspólna dla wszystkich przedziałów wiekowych potrzeba ciepła i bliskości, to pragnienie dostrzeżenia w kochanej osobie urody nieprzemijającej i piękna duchowego. Szczególnie w przypadku poetki – i to mającej tak znaczący dorobek literacki – dostrzeganie głębi wnętrza i licznych zakresów wrażliwości, stanowić może podstawę do wielkiego zauroczenia, nowego rozdziału w życiu, uchwycenia chwili rozognionej, mogącej spowodować prawdziwy wybuch i ciąg konsekwencji burzących przekonanie, że wszystko już było. Życie miało już się kończyć, a jednak nagła energia ożywiła świat – Pogański błysk/ twoich oczu/ rozpala we mnie ogień/ płomieniem krąży w żyłach – wszystko zaczęło wirować i jakże trudno utrzymać marzenia na wodzy, bo wyobraźnia natychmiast podsuwa sensualne obrazy. Ciało znowu jest nadwrażliwe i „gra” jak instrument muzyczny: Wirtuoz lutni/ mojego ciała/ rozdzwonił zmysły/ dotyku/ żeglujemy po/ wzburzonym żywiole. Tak znowu coś się zaczęło, coś dało nadzieję, a ciepło przeniosło ich w obszary idealne, w przestrzenie, gdzie czas nie płynie, albo przynajmniej wszystko mija wolniej. Porównanie do lutni lub innego instrumentu strunowego mieści się w kanonach poezji miłosnej od czasów najdawniejszych, pojawia się w sonetach Petrarki, w dziełach Szekspira, a potem wielokrotnie w liryce zakochanych kobiet i mężczyzn, żeby przywołać tylko Tuwima, Baczyńskiego, Śliwiaka, Pawlikowską-Jasnorzewską, Hillar czy Poświatowską. Nic lepiej nie odda miłosnego rozedrgania jak poruszone lekkim dotykiem struny Vivaldiego, Paganiniego, Wieniawskiego, jak dźwięk lutni, skrzypiec lub wiolonczeli.

Zdumiewająca jest młodzieńczość i rześkość tych wierszy, ich naturalne piękno, mające w sobie coś z oddechu wiosny, coś z braw jesieni. To jest próba wyjścia do człowieka z sercem na dłoni, a zarazem lęk, że bezbronność i wiara kobiety nie wystarczą by zauroczyć tego, którego wybrała. Wszak w miłości wszystko jest ulotne, wszystko buduje się mozolnie, a konstrukcje mają kształt ciepłego oddechu. Jeśli uczucie kwitnie, wszystko wydaje się piękniejsze, kolory nabierają barw, perspektywy się poszerzają, krew płynie szybciej w żyłach i tęczówki oczu się rozszerzają. Gorzej jest, gdy miłość nagle się kończy – kochankowie gdzieś wyjeżdżają, pojawia się inne zauroczenie, barwy matowieją a czas wyciska swoje piętno – bo wtedy nic nie zdoła jej ocalić, a nieuchronność napisze ostatnie rozdziały księgi spotkań. Jeszcze pojawia się ostatnie zapewnienie i prośba: Pod niebem/ twoich oczu/ rozkwitam/ Dojrzewam/ gorącym winem/ Czerp miłość/ do ostatniej/ kropli – ale wszystko jest już przesądzone i nic nie zdoła zatrzymać smutnych zdarzeń. Poetka pisze o miłości z wielką wiedzą o jej odcieniach, widać, że żarliwie w życiu kochała i była kochana, a późna miłość tyleż ją rozpłomieniła, co zaskoczyła, tyleż dodała nowych sił, co zabrała energię witalną. Nasze szukanie bliskości i owe chwile niepowtarzalne, w ramionach drugiego człowieka, mają tylko wtedy sens, gdy towarzyszy im pewność, że oddanie jest szczere, a cielesność nie staje się celem samym w sobie. Książka Krystyny Grys została tak pomyślana, że w części pierwszej prezentuje wiersze wcześniejsze, związane z miłością lat młodych, z mężem i jego cierpieniem w chorobie – z towarzyszeniem mu w chwilach jasnych i ciemnych, a nade wszystko z czasem, który na zawsze odgrodziła śmierć. W części drugiej mamy do czynienia z opisem wydarzeń, które zaskoczyły poetkę, a jednocześnie wywołały reakcje, których się nie spodziewała: Pożądanie przeniknęło mnie/ od stóp po głowę/ łono wrzało/ Pocałunek pierwszy i ostatni/ pozostanie wspomnieniem. Walorem tej książki są liryczne rozmycia rzeczywistości, dzięki którym udaje się autorce mówić o uczuciach z zastosowaniem kontrapunktu, zawieszenia wszystkiego pośród znaczących niedomówień. Dlatego nie wiemy czy ta miłość przydarzyła się naprawdę, czy miała swoje „konsekwencje”, czy może była tylko rodzajem gorącego marzenia.

Poezja miłosna została tutaj programowo pozbawiona udziwnień stylistycznych, wymyślnych metafor, hiperbol i oksymoronów, ale w zamian operuje niezwykle klarownym obrazem, nadając sens pierwiastkowemu zauroczeniu: Spływa na nas/ jak świeży oddech/ wiosny/ z zapachem barwnych/ parkowych dywanów/ Jest promykiem/ który rozświetla/ każdy wschodzący dzień/ Mieniącą się tęczową/ bańką mydlaną/ ulotną jak ta chwila/ między nami. Ktoś może doszuka się w tych erotykach zbyt silnej jaskrawości, ale właśnie o to chodzi, by pokazać czystość i elementarność nowego doświadczenia. Zaskoczenie przecież było tak wielkie, że odbierało oddech, a słowa więzły w krtani, zauroczenie tak żywe, że tylko pastelowe oddanie uroku natury mogło z nim konkurować. Warto żyć, żeby doświadczyć takiej miłości, warto czekać, by kiedyś można było powiedzieć: czułość zamknęłam w dłoniach/ z pieszczotą przeznaczoną/ dla ciebie. Spotkanie dwóch wrażliwych bytów, dotknięcie rąk i nieoczekiwany pocałunek, a nade wszystko wzbogacanie się obecnością, zauważanie swoich cieni na murze, doświadczanie młodzieńczego ożywienia, możliwe jest tylko w miłości. Ludzie często miewają tandetne wyobrażenie o niej, chcieliby ją jakoś usankcjonować, usidlić, wyprzedzić, a ona wydarza się nagle – nie bez powodu porównywana przez romantycznych poetów do uderzenia gromu – ale też równie szybko odchodzi. Widzimy w tym tomie niespotykane rozedrganie uczuć, ale wymowa wierszy jest jednoznaczna: to jest prośba, by chwytać lecące na wietrze płatki, by zauważać żółty liść swobodnie zsuwający się z gałęzi drzewa, by nie przegapić tego, co być może nigdy się nie powtórzy. Inna sprawa, że głębię i niezwykłość uczucia prawdziwie ocenić można po jego zgaśnięciu, a żarliwość wraca jeszcze gwałtowniej we wspomnieniach, snach i grzesznych wyobrażeniach. Wtedy pojawi się smutne podsumowanie: Jesień ogałaca/ drzewa z liści/ mnie z marzeń/ Zaczynam czuć pustkę/ Nie ma już ciebie/ w moich snach. Pozostał jednakże ciąg strof, które wpisują się w tradycję polskiej liryki miłosnej i stanowią jej znaczące osiągnięcie. Wiele kobiet i wielu mężczyzn odnajdzie w nich siebie i własne doświadczenia uczuciowe, bo szerokość i ekspresja oddziaływania jest tutaj ogromna, a piękno czyste jak łza lśniąca na rzęsach.

Dariusz Tomasz Lebioda


Redaktor: Dariusz Tomasz Lebioda

Skład i łamanie : Tomasz Lebioda

Fotografia autorki: Bogusław Marciniak

Copyright by Krystyna Grys, Bydgoszcz 2014

Biblioteka „ Tematu”nr 74

ISBN 978-83-60943-47-2

Wyższej Szkole Humanistycznej

im. Króla Stanisława Leszczyńskiego

w Lesznie za finansowe wsparcie

serdeczne podziękowanie składa autorka

 

Miłość jak Feniks

Czym jest miłość? Już od wieków ludzie zadawali sobie to pytanie, ale jakoś nikt dotychczas nie potrafił dać na nie poprawnej, jednoznacznej odpowiedzi. Czy to reakcja chemiczna zachodząca w organizmie dwóch osób? Czy to zachwianie równowagi psychicznej, nagły zawrót głowy? Czy może wewnętrzna siła, sprawiająca, że chce się żyć? Coś, co sprawia, że świat zmienia kolory, że powietrze ma zapach jaśminu a gwiazdy świecą nawet w pochmurną noc? Trudno miłość zdefiniować, jednak wiadomo, że ona jest, istnieje, uszlachetnia lub niszczy. Jest motorem życia i częstym tematem wykorzystywanym w sztuce – malarstwie, rzeźbie, muzyce i literaturze.

Sama niejednokrotnie pisałam o miłości i pewnie niejeden wiersz jeszcze napiszę. A to dlatego, że wierzę w miłość, w jej moc, w jej znaczenie w życiu człowieka.
Gdy otrzymałam pięknie wydaną, przyciągającą wzrok płonącymi na okładce skrzypcami książkę Krystyny Grys „Miłość i zauroczenie” ciekawa byłam, w jaki sposób autorka opisała ten, wydawałoby się, już zbyt często podejmowany temat. Okazało się, że o miłości można pisać zawsze, gdyż dla każdego wygląda ona inaczej, i każdy przedstawia ją w swój własny, niepowtarzalny sposób.
Krystyna Grys podzieliła książkę na dwie części, tworzące razem tytuł zbioru.

Część pierwsza, zatytułowana „Miłość”, zawiera wiersze poświęcone mężowi. Utwory są namiętne, pełne pożądania i spełnionej miłości cielesnej. Autorka śmiało wkracza w sferę erotyki, nie wstydzi się swych uniesień, wraca myślą do najgorętszych pieszczot.
Zdaje sobie sprawę ze swych pragnień, z trawiącego ją ognia, i mówi o tym bez fałszywej pruderii: W grocie/ mojego ciała/ sezam pełen/ tajemnic/ W nim/ utajony ogień; W nagim zwierciadle/ szukam śladów/ linii twoich palców/ Jeszcze czuję/ dotyk promieni/ Pospieszne/ pulsowanie tętnic.
Ale mówi nie tylko o swym pożądaniu, ale również o jego zaspokojeniu w ramionach ukochanego mężczyzny. Tam znajduje ukojenie i spełnienie: Wzniecił w kobiecie/ niecierpliwość/ Wprowadzał/ w wąwozy dreszczy/ Spełnieni miłością/ zwinęli się/ w kłębek szczęścia; Mapy naszych ciał/ bez tajemnic/ Odkryliśmy wszystkie/ czułe zakamarki/ nim nowy dzień/ ubierze nas/ w szarość/ wchodzimy w strefy/ zatracenia; Kocham/ niezapominajki/ twoich oczu/ Obsypujesz nimi/ moje piersi/ łono/ uda/ pławię się cała/ w błękicie; Sutki posłuszne / twoim palcom/ nabrzmiewają/ Bierzesz je / do spragnionych ust/ jak poziomki/ Zakwitam / oliwnym gajem. Poetka nie sili się na wymyślne metafory, pisze tak, jak czuje, zrozumiałym, jasnym językiem. Chce przekazać czytelnikowi swe uczucia, podzielić się radością przeżywanej miłości. Krótkie wersy pozwalają lepiej przedstawić i zrozumieć przyspieszający nagle puls, niespodziewany rumieniec, drżenie dłoni i łączenie się oddechów, prowadzące do odwiecznego tańca ciał... Choć bywały rozstania, to miłość splatała kochające istoty myślą i tęsknotą. Oczekiwanie tylko potęgowało namiętność: Odległość/ między nami/ dzwoni sygnałem/ telefonu/ Oddalenie wyzwala/ twoje uczucie/ Słuchawce powierzasz/ tłumione słowa miłości; Wystygła pościel/ zatrzymała/ oswojony zapach/ Stęsknione uda/ obejmują księżyc.

Przywołuję wiersze Krystyny Grys z jej najnowszej książki i mogłoby się zdawać, że mówię o wierszach młodej, namiętnej kobiety. Namiętnej na pewno, ale pierwszą młodość, nawet i drugą, poetka ma już z pewnością za sobą. Świadczą o tym zresztą wiersze z końca pierwszej części tomiku:Zanurzaliśmy się/ w morze namiętności/ Kołysani falą szczęścia/ nie spostrzegliśmy/ jak podstępnie/ podkradła się starość; Pokonujemy kruchą/ codzienność/ Szczęśliwa że zegar/ odmierza nam/ jeszcze wspólne godziny/ Pocałunkiem zdejmuję/ grymas cierpienia/ z twojej twarzy/ otulam miłością/ Patrzysz na mnie/ nie poznajesz/ zamknięty w muszli/ urojonego świata. Śmierć zabrała poetce ukochanego mężczyznę i nagła cisza zastąpiła szeptane słowa i okrzyki rozkoszy.

Jednak choć srebro pobłyskiwało we włosach poetki, nie pogrążyła się ona w rozpaczy, nie zamknęła swojego serca na klucz. I nie porzuciła nadziei na dalsze pogodne, szczęśliwe życie: Rozpadł się witraż/ szczęścia/ Na nowo sklejam/ rozbite na kawałki/ życie. To cytat z wiersza, którym kończy się pierwsza część książki - „Miłość”.
Jednak jak każdy z nas wie, lekiem na złamane serce jest nowa miłość. Tylko ona potrafi złagodzić ból rozstania, na nowo rozjaśnić świat, natchnąć nadzieją na lepsze jutro. I choć nie zawsze będzie ona równie silna, równie głęboka, to jednak znów rozświetli oczy, ustom przywróci uśmiech, policzkom przyda barw jutrzenki. Może nie będzie to wielka miłość, może tylko olśnienie, zauroczenie... Ale i tak serce znowu będzie biło mocniej, ręce z drżeniem będą czekać na dotyk innych dłoni, znów dzień będzie odliczał godziny od jednej rozmowy telefonicznej do drugiej, od porannego SMS-a do wieczornego „dobranoc”:

Krystyna Grys znalazła lekarstwo na chorą z tęsknoty duszę, znalazła mężczyznę, który na nowo rozbudził w niej kobietę, kochającą, marzącą, oczekującą. Który wypełnił jej myśli, dał natchnienie do pisania wierszy, zachęcił do życia. Dla tego właśnie mężczyzny pisana jest druga część książki - „Zauroczenie”. I chociaż, jak można się domyślać z treści wierszy, była to miłość platoniczna, nie do końca spełniona, to jednak żar uczuć wcale nie był mniejszy niż w początkowych utworach książki. Poetka znów kocha, znów pragnie, znów jej ciało tęskni do ciała drugiego człowieka: Zbudziłeś mnie z letargu/ czuję zmysłami moje ciało/ znowu jestem kobietą; Kiedy obejmowałeś mnie/ czułym wzrokiem/ .../ Zmysłowy dreszcz/ rozchodził się we wszystkie/ zakamarki spragnionego ciała; Twoje usta stworzone/ do zmysłowych pocałunków/ Nasze języki spotkały się/ w pół drogi/ Pożądanie przeniknęło mnie/ od stóp po głowę/ łono wrzało; Czekam na chwilę/ twoich ramion/ Pragnę w nich znaleźć/ ukojenie.

Te targające autorką namiętności wyciszają się, gdy mężczyzna odchodzi. Pozostaje pustka, cisza, milczący telefon, samotnie wypita kawa. Pozostają dni, których godziny rozciągają się jak stare włóczkowe swetry, pozostają wieczory wypełnione wspomnieniami i czekaniem, że może jednak: Oczekuję/ nasłuchuję/ Cisza/ Sygnał Vivaldiego/ nie dzwoni z komórki; Moje usta/ dłonie/ tak łakome ciebie/ A ja nie wiem czy istniejesz/ jeszcze dla mnie; Czekam na cud/ może ślepy los/ pozwoli nam chociaż/ na wspólne wypicie/ filiżanki kawy; Bez ciebie gasnę/ potrzebuję słońca twoich oczu/ rozpalających moje wnętrze/ Czy nosisz jeszcze w sobie/ ten ogień; Kwiaty tracą zapach/ kawa smak/ Czas stanął w miejscu. Wreszcie trzeba się pogodzić z ostatecznym odejściem, z nieuchronnością rozstania: Zaczynam czuć pustkę/ nie ma już Ciebie/ w moich snach/ Przestałeś mnie boleć.

Książka „Miłość i zauroczenie” to piękne studium miłości, miłości nie znającej czasu, nie znającej żadnych granic.
Poetka udowadnia , że niezależnie od wieku, niezależnie od sytuacji życiowej, właśnie miłość jest dla człowieka najważniejsza. I obojętnie, czy minie kilka miesięcy czy kilkadziesiąt lat, jeśli się kocha, trwa ona za krótko, zawsze za krótko. Zawsze brakuje jeszcze jednego pocałunku, jeszcze jednej spędzonej wspólnie nocy, jeszcze jednego spojrzenia... Żałuje się słów, których nie zdążyło się powiedzieć albo tych, których się nie usłyszało.

Ale żal kiedyś mija i znowu otwieramy się na nowego człowieka, na nową miłość, na nowe życie. W tym właśnie tkwi fenomen stale odradzającej się jak mityczny Feniks miłości, co wyczytać możemy w najnowszej książce poetyckiej Krystyny Grys.


Kalina Izabela Zioła

____________________________
Krystyna Grys „Miłość i zauroczenie”, Wydawnictwo Biblioteka „Tematu”, Bydgoszcz 2014

 

TWOJE OCZY

Pogański błysk

twoich oczu

rozpala we mnie ogień

płomieniem krąży w żyłach

Usta ptaki

w rozchylonym locie

spijają słowa miłości

Płatki powie

skrywają przyczajoną

namiętność


OCZEKIWANIE

Nad brzegiem oddalenia

samotność straszy

z zakamarków obcego domu

Szpon tęsknoty

szarpie serce

Przyczaiło się

oczekiwanie

moszczę gniazdo

na chwilę twoich ramion


NASZA CHWILA

Powiewem lata

ma tyle gorących

dotknięć oczu

Tkliwych wzruszeń

w opuszkach palców

Ognia w dzikich ustach

Nasza chwila

szczęśliwą gwiazdą

w zachwyconej nocy

 


MAPY

Mapy naszych ciał

bez tajemnic

Odkryliśmy wszystkie

czułe zakamarki

Nim nowy dzień

ubierze nas

w szarość

wchodzimy w strefy

 

zatracenia

 

db

 

 

Krystyna Grys, ZWIERZĘCY ŚWIAT POEZJI WART, Ilustracje: Marzena Szułczyńska, Opracowanie komputerowe: Drukarnia HAF - Irena Walachowska, Wydawca: Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Króla Stanisława Leszczyńskiego w Lesznie, ISBN 978-83-61876-68-7, Druk i oprawa: Drukarnia HAF Leszno 2012.

Recenzja Teresy Januchty
DZIECI KOCHAJĄ ZWIERZĘTA
Wiedzą o tym dobrze pisarze, zwłaszcza ci od literatury dla dzieci. Stąd zwierzęta to częsty motyw utworów adresowanych do najmłodszych czytelników; wystarczy wymienić choćby Jana Brzechwę, Juliana Tuwima, Marię Konopnicką, Józefa Czechowicza, Wandę Chotomską… Także współcześni poeci i prozaicy piszący dla dzieci chętnie czerpią z tej tematyki. Przykładem jest twórczość dla dzieci Krystyny Grys z Leszna, autorki pięciu książek dla dzieci. Ich bohaterami są przeważnie zwierzęta, co sugerują już niektóre tytuły: „W zwierzęcym raju” (2005), „Zwierzaki z mojej paki” (2007), „Parada zwierząt” (2008), „W świecie zwierząt” (2010).
Niedawno Krystyna Grys obdarowała dzieci kolejną książką z charakterystycznym motywem w tytule, tym razem zrymowanym: „Zwierzęcy świat poezji wart”. Składa się na nią 58 wierszy – wszystkie o zwierzętach, choć niektórzy bohaterowie okazują się zwierzętami tylko z nazwy np. mysz komputerowa, zebry na ulicy. Mamy więc całą plejadę ptaków: wróbla, słowika, sikorę, gila, kruka, wronę, szpaka, kosa, bociana, dzięcioła, kukułkę, srokę, cietrzewia i strusia. Są zwierzęta domowe i hodowlane: pies, kot, świnia, krowa, gęś, kura oraz dzikie: jeż, wilk, zając, żmija, wiewiórka, sowa, a nawet egzotyczne: lew, kangur, wielbłąd, małpa, puma, gepard, nosorożec, krokodyl. Niektóre są duże, wręcz olbrzymie, jak słoń czy hipopotam, inne całkiem maleńkie jak motyl, biedronka, mrówka czy inne owady. O każdym z tych zwierząt poetka potrafi opowiedzieć ciekawą historię, ukazującą typowe dla niego cechy, które uzasadniają potoczne o nim opinie np. mrówka – pracowita, sroka – złodziejka, kukułka – wyrodna matka, dzięcioł – lekarz itp. Z wielu utworów młody czytelnik może się czegoś dowiedzieć o życiu i zachowaniu zwierząt. Są one źródłem prawdziwych informacji lub zachęcają do ich sprawdzenia i poszerzenia.  Wiele wierszy może stanowić bazowy materiał dydaktyczny do lekcji przyrody w młodszych klasach podstawówki, zwłaszcza że towarzyszą im kolorowe rysunki wiernie oddające treść. Nie bez znaczenia dla budzenia przyrodniczych zainteresowań najmłodszego pokolenia, dodajmy: zagrożonego wyalienowaniem ze strony konsumpcyjnych standardów kultury masowej i przemysłowego środowiska rozwiniętego nadmiernie kosztem przyrody, jest groteskowo-żartobliwa forma wiersza. Dzięki tej formie autorce udaje się „przemycić” także treści wychowawcze, trącące niekiedy nadmiernym dydaktyzmem: Niech was byle co nie kusi! / Co jeść wolno? – Pytaj mamusi („Misie” s.43), Morał z tego płynie taki: / Przed jedzeniem myj przysmaki („Szopy pracze” s.45), Dam tu radę, myśl zrozumiesz: / „Nie rób tego, co nie umiesz!” („Lew i lwica” s.47), Lecz powiedzieć wam to muszę: / od cukierków boli brzuszek („Małpy w ZOO” s.55), Po tych pasach bardzo grzecznie / przechodzimy, bo bezpiecznie („Zebry na ulicy” s.79). Morały te są napisane tłustą czcionką, żeby je lepiej zapamiętać.
Poetka więc nie tylko zapoznaje małego czytelnika z otoczeniem przyrodniczym, jego pięknem i użytecznością, ale rozbudza w nim zamiłowanie do obserwowania przyrody, zachęca do hodowania małych zwierząt domowych, kształtuje opiekuńczy stosunek do przyrody, uczy zasad jej ochrony. Ma to szczególne znaczenie wobec dzieci ze środowiska miejskiego, których kontakt z żywą przyrodą jest ograniczony, o czym już wcześniej wspomniałam. Z moich obserwacji wynika, że niemal każde dziecko pragnie posiadać jakieś zwierzę: psa, kota lub choćby chomika. Nie zawsze jednak to pragnienie przekłada się na właściwą troskę o posiadanego zwierzaka. Bywa, że początkowy zapał szybko gaśnie i zwierzakiem opiekują się rodzice, albo i gorzej – oddają go do schroniska. Ale to już temat na edukację dorosłych. To przede wszystkim do nich odnosi się motto na początku książki: Kochajcie zwierzęta / nie tylko od święta. Powinni je wziąć sobie do serca zanim zdecydują się przyjąć do domu zwierzę. 
Mówiąc o wierszach pomieszczonych w omawianej książce, świadomie unikam określenia „poezja”. Tę kojarzymy bowiem zwykle z lirycznym charakterem wierszy, cechującym się silnym zabarwieniem uczuciowym, budowaniem nastroju oddziaływującego na styl i dobór artystycznych środków ekspresji. Tu zaś mamy do czynienia, jak już wspomniałam, z wierszowanymi obrazkami rodzajowymi z elementami groteski i fraszki. Wiersze są podzielone na przeważnie czterowersowe strofy, co ułatwia dziecku czytanie, podobnie jak występujący w nich rytm i rym. Takich wierszy dzieci chętnie uczą się na pamięć. Można napisać do nich muzykę i powstaje wtedy piosenka, co się zresztą w przypadku wierszy Krystyny Grys zdarzyło. Przy posługiwaniu się wierszem rymowanym istnieje jednak niebezpieczeństwo skorzystania z rymów mocno przewidywalnych, „ogranych” lub wręcz banalnych. Autorka „Parady zwierząt” stara się unikać rymów gramatycznych, tzw. „częstochowskich”, jednak wpada niekiedy w inną pułapkę. Są nią agramatyzmy, czyli użycie wyrazu w niewłaściwej formie gramatycznej w celu utworzenia rymu lub rytmu. Przykład mieliśmy w jednym z morałów: Nie rób tego, co nie umiesz. Poprawnie należałoby powiedzieć: Nie rób tego, czego nie umiesz, ale wtedy były zaburzony rytm. Rymowanie prowokuje też czasem do niepotrzebnych zdrobnień: miodzik, zieloniutka, pszczółki, koszyczki, chlebek, orzeszek
Choć książki o treściach przyrodniczych wydają się działem mocno wyeksploatowanym, to jednak wciąż istnieje na nie popyt wśród czytelników, o czym mogą świadczyć ciągłe wznowienia wierszy Brzechwy, Tuwima oraz innych wspomnianych na wstępie klasyków literatury dziecięcej. Jeśli więc współcześni literaci nie powielają jedynie znanych treści i form literackich, a starają się je poszerzać, przedstawiać świat w różnych aspektach, to sięganie do tematyki przyrodniczej, a szczególnie ekologicznej, zwłaszcza w obecnej dobie mocno nacechowanej kulturą obrazkową, wciąż ma sens. Po książkę „Zwierzęcy świat poezji wart”, dodajmy: pięknie wydaną, bo w twardej oprawie i z kolorowymi ilustracjami, na pewno chętnie sięgną zarówno dzieci jak i dorośli, zwłaszcza dziadkowie, którym format książki może się dodatkowo kojarzyć z ulubioną serią wydawniczą „Poczytaj mi, mamo” z ich dzieciństwa przypadającego na lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku.  
Teresa Januchta
Krystyna Grys, Zwierzęcy świat poezji wart, Ilustracje: Marzena Szułczyńska, Opracowanie komputerowe: Drukarnia HAF – Irena Walachowska, Wydawca: Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Króla Stanisława Leszczyńskiego w Lesznie, ISBN 978-83-61876-68-7, ss. 80.

Krystyna Grys, SMAK ŻYCIA, Redaktor: Dariusz Tomasz Lebioda, Fotografia na okładce: Dariusz Tomasz Lebioda, Zdjęcie autorki: Mieczysław Kampa, ISBN 978-83-60943-30-4, Wydawca: Biblioteka "Tematu" nr 50, Bydgoszcz 2011

Posłowie Dariusz Tomasza Lebiody do książki Krystyny Grys "SMAK ŻYCIA":

ŚWIĘTA CHWILA

Krystyna Grys należy bez wątpienia do grona najbardziej znaczących osobowości poetyckich w Wielkopolsce. Ceniona przede wszystkim w rodzinnym Lesznie, stała się jego wizytówką, twórczynią kojarzoną z miastem i okolicami, nie stroniącą wszakże od daleko idących uniwersalizacji i lirycznego opisu zjawisk, z którymi człowiek obcuje w ciągu życia. Tak powstały wiersze, które ukazują fenomen istnienia od narodzin do śmierci, mądrego uczestnictwa w rzeczywistości i nieustannego czuwania na warcie wrażliwości. Czytelnik znajdzie w tych utworach obrazy wielkich miast i wsi, miasteczek, obiektów architektonicznych i miejsc szczególnych, zapozna się też z ciągiem sakralnych zdarzeń, które wyznaczały horyzont kolejnych dni i lat. Prawdziwa poezja tworzy własną mitologię i aurę, odtwarza tajemny kod, ukryty w chwilach najprostszych, odnajduje znaki przeznaczeń i nieuchronnych momentów w biografii. W takim rozumieniu liryka ta osiąga swoje apogeum w opisie świata odkrywanego na nowo i nieustannie rekonstruowanego myślą, metaforą i słowem – w taki sposób zyskuje ona wyjątkowość, piękno i wartość ponadczasową. Każde życie jest wkraczaniem w nowe rewiry, w  zakazane obszary, w przestrzenie ledwie tylko przeczuwane i antycypowane w snach i marzeniach, ale też jest utwierdzaniem się w przekonaniu, że zmierzamy do jakiegoś celu, że ziemska wędrówka ma głęboki sens i nieustannie wzbogaca naszego Ducha. Bardzo ważna jest też funkcja ocalająca, która pozwala katalogować chwile i zyskiwać pokrzepienie w trudnych momentach: Klepsydra/ przesypuje/ dobre/ i złe dni/ W księdze życia/ szukam/ przegapionych szczęść/ Zbieram okruchy/ ciepłych słów/ Chowam w zanadrzu/ Aby się nimi ogrzać. Każda nowa książka staje się rozdziałem życia i zamyka to, co w danej chwili poetka pragnęła przekazać światu, co współtworzyło jego konstrukcję i pozwalało wierzyć, że nic nie stało się bez powodu i nic nie zostało zaprzepaszczone.
Odchodzenie dni i lat, pożegnania z bliskimi osobami i miejscami inicjacji są nieuchronne – upływ czasu to przecież nurt/ który przez nas/ nieustannie/ przepływa/ w nicość. Ale w poezji Krystyny Grys staje się on też wewnętrzną siłą burzącą i dźwigającą z ruin, nieustannie zaskakującą i będącą jedyną pewną wartością fizyczną. To immanentna cecha tych utworów, które prezentując jakąś rzeczywistość, dają jednocześnie możliwość innego jej oglądu, stosują zasadę antytetyczności. Tak cierpieniom z powodu choroby przeciwstawiona zostaje żarliwa miłość, tak zaprzeczeniem śmierci staje się żywotność wnuków, tak smutek egzystencji znosi radość z obcowania z prawdziwym pięknem. Wiersze pisane z sercem zatrzymują bieg czasu i stają się żywymi fotografiami, nieustannie pulsującymi emocjami i lśniącymi barwami, przenoszącymi w dal czułe szepty i śpiewy, dalekie wołania i brzmienie ciszy. To zarazem lustra, które ukazują świat w takim momencie, gdy powstawały, gdy światło po raz pierwszy i ostatni ożywiło w nich barwy i subtelne konstrukcje. Zdumiewające są umiejętności mimetyczne poetki, która w słowach potrafi utrwalić kształt i wymiar, oddech i lśnienie, a przy tym umieszcza w nich przesłanie do czytelnika, zapowiedź odejścia i zarazem pozostania na zawsze. Nikt nie potrafi oprzeć się destrukcyjnej sile czasu, ale poezja może jednak zatrzymywać jego bieg i tworzyć przestrzeń, w której obowiązują prawa pierwotnej, kosmogonicznej wyobraźni. Wszystko tam niesie jakąś informację, wszystko staje się komunikatem i wszystko dopełnia się w sile stworzenia, zyskuje najprostszą i zarazem najczystszą etymologię. Takie twórcze dopełnianie przestrzeni i takie uświęcające jej opisywanie daje tutaj olśniewające efekty, ocala świat jednego człowieka, który staje się spektrum wszystkich ludzi – tego rodzaju najprostsze przypomnienie, taka pokora w odzwierciedlaniu Boskiej jedności, charakteryzuje byty, które wiele w życiu doświadczyły, a zarazem nauczyły się cenić każdą darowaną im chwilę. Dla nich: Kształt i formę/ wyrzeźbiło poczęcie – dla nich: Linia życia/ wyznacza kres / za którym wymiar/ nieskończoności; dla nich chwila równa jest wieczności.
Czas jest tajemnym kodem, pośród którego rodzimy się, wzrastamy i ostatecznie przemijamy, ale nawet on nie potrafi przeciwstawić się żarliwej miłości. W twórczości Krystyny Grys staje się ona ożywczą energią, która daje wiarę, ale też bywa ogniem, który spala na popiół, nihilizuje najpiękniej i najdotkliwiej. Zapisana we wspomnieniach i elementarnych doznaniach, w dotyku ciał i w gestach, w słowach i uśmiechach, a nade wszystko w przyspieszonym pulsie krwi, jest doświadczeniem egzystencjalnym równym wadze dzieciństwa i eschatologii, staje się odpowiedzią na dręczące pytania, chlebem codziennym i bólem nie do zniesienia: Czym mam karmić/ moją duszę/ kiedy zabrakło/ chleba miłości/ Noszę w sobie/ wspomnienia/ Są jak czerwone/ róże/ Odurzają zapachem/ ranią kolcami. Pierwiastkowe uczucia nas wzbogacają, ale też stają się ranami, z których nie przestaje sączyć się mistyczna krew – dają nam doznania nieporównywalne z niczym, ale też zabierają młodość i naiwne przekonanie, że trwać będą wiecznie. Czy rozgrywać się będą we włoskich pejzażach, czy pod gwiaździstym niebem Północy, czy pojawią się w młodym, czy w starszym wieku, za każdym razem będą obietnicą spełnienia i przegrania, unii ciał i myśli, ale też odejścia i śmierci. Niewielu twórcom udało się to wyrazić tak dobitnie, niewielu pozostawiło wiersze, w których miłość jest tak prawdziwa i zarazem tak okrutna w swojej ostateczności. Kontemplacja życia i miłości ma tutaj wymiar filozoficznej syntezy: To chwila/ w kosmosie czasu/ Zanurzona w nim/ po uszy/ zachłannie  czerpałam/ miłość/ szczęście/ radość/ Cierpienie samo/ mnie znalazło. To jest spojrzenie jednostkowe i zarazem próba formułowania sentencji ogólnych, odnoszących się do całego rodzaju ludzkiego, to jest konkretna  m i ł o ś ć,  wrażliwej kobiety, ale też prawda o uczuciu, które stale przydarza się ludziom i będzie miało taki sam wymiar w następnych stuleciach i tysiącleciach. Poezja najprawdziwsza brzmi najprościej, staje się ontologią w sposób nieomal niewidzialny, zyskuje wymiar esencjonalny, gdy oddaje słodki i gorzki smak życia, a przy tym nie traci niczego z jego ulotności, oddechu, lśnienia świętej chwili, którą każdy z nas otrzymał od losu…
Dariusz Tomasz Lebioda

Krystyna Grys, ŻYCIE JAK DMUCHAWIEC, Korekta: Małgorzata Halec, Projekt okładki i opracowanie graficzne: Drukarnia HAF - Irena Walachowska, Zdjęcia na okładce i w tomiku: Edward Baldys, Współwydawcy: Wyższa Szkoła Humanistyczna im. Stanisława Leszczyńskiego w Lesznie, Druk: Drukarnia HAF w Lesznie, ISBN 978-83-61876-08-3, Leszno 2009.

Krystyna Grys, OSWOJONE OKOLICE, Redakcja: Małgorzata Halec, Fotografie: Jacek Wojciechowski, Przygotowanie do druku: Dorota Włodarczyk, Korekta: Ewa Bartkowiak, Miejska Biblioteka Publiczna im. Stanisława Grochowiaka, Wydawnictwo CICER, ISBN 83-92-3586-0-0, Druk: Drukarnia HAF, Wydano ze środków Urzędu Miasta Leszna, Leszno 2006, ss. 80

Krystyna Grys, PARTYTURA CISZY,  Wydawca:Centrum Kultury i Sztuki w Lesznie, Redakcja: Barbara Głowinkowska, Opracowanie plastyczne: Jerzy Konieczny, Zdjęcie na okładce :Edward Baldys, Copyright by Krystyna Grys, Centrum Kultury i Sztuki w Lesznie, ISBN 83-89296-36-5, Skład i druk: Drukarnia HAF w Lesznie, Leszno 2006.