Jaskulska-Kaczmarek Zdzisława

Jaskulska-Kaczmarek Zdzisława

   

 Zdzisława Jaskulska-Kaczmarek, PTAKI PUSTYCH GNIAZD, Na okładce i wewnątrz tomu zdjęcia autorstwa Zdzisławy Jaskulskiej-Kaczmarek, Konsultacja literacka: Irena Conti Di Mauro, Opracowanie graficzne: Michał Bąbliński, Wydawca: Związek Literatów Polskich Oddział w Poznaniu, Biała i Kolorowa Seria poetycka pod red. A. i N. Chadzinikolau Nr 225, ISBN 83-88143-34-4, Druk: Drukarnia "Kazimierz", Nowy Tomyśl, Poznań 2006.

Posłowie Stefana Jurkowskiego do „Ptaki pustych gniazd”…

Pora narodzin – miejsce umierania

Liryka Zdzisławy Kaczmarek jest zapisem najintymniejszych lęków egzystencjalnych, emocji, a nawet pewnego buntu wobec niezrozumiałych, często paradoksalnych, praw rządzących człowiekiem zawieszonym w próżni pomiędzy iluzją wiedzy a ciemnością niewiedzy. Bo przecież paradoksem jest choćby to, że świt, który stanowi początek światła, inicjuje nowy dzień, to zarazem

pora narodzin
miejsce umierania

Czy można się z tym pogodzić? Poetycka wrażliwość autorki buntuje się, pyta o sens takiej struktury bytu. Ale z drugiej strony wie, że ani ona sama, ani też nikt tego sensu nie będzie w stanie wyjaśnić. Taka bowiem jest nasza rzeczywistość. Czy więc nie pozostaje nic innego, jak tylko pogodzić się z takim stanem rzeczy? W pewnym sensie tak, o ile pogodzeniem jest poezja poszukująca odpowiedniego wyrazu dla drążącego poetkę niepokoju. Czym innym bowiem jest pogodzenie się i uśpienie wrażliwości, a zupełnie czym innym świadome przeżywanie owego niepoznawalnego świata, aktywne uczestnictwo w jego tajemnicach, a więc w swoistym wszechistnieniu.
Poetkę inspiruje dojmujące poczucie pustki, przemijania, niszczącego działania czasu. A także absurd istnienia oraz to, że... właśnie jest to absurd nie dający się racjonalnie – pomimo usiłowań – uzasadnić. Ale poprzez poetyckie olśnienie można się zbliżyć do owej tajemnicy, a być może przeczuć jakiś ukryty, głęboki sens istnienia wszystkiego.
Te wszystkie rozważania – co jest charakterystyczne dla tej poezji – mają za tło przyrodę. Zobaczmy, że właśnie natura, pejzaż, zaokienne widoki codziennie towarzyszące kolejom naszego życia, różne w różnych porach i świetle, składają się na niezwykłą obrazowość tych wierszy. Są konkretną kanwą, na której abstrakcyjne, filozoficzne rozważania nabierają ekspresyjnych kształtów. Drzewa, pola, las, dostrzeżony gdzieś wiatrak – to ów świat, który nam towarzyszy, i jest tak samo jak my wydany owej Wielkiej Niewiadomej.
Tą Wielką Niewiadomą jest śmierć, bo to jej przecież poświęcona jest największa część tomu, choć samo to słowo tutaj nie pada. Poetka powie o sobie samej:

spotykam siebie
tylko
coraz bardziej obcą

Lęk jednak jest tak dojmujący, tak nieraz obezwładniający, że autorka wyznaje:

maleję by

jak ziarnko fasoli
schronić się w przytulnym brzuchu
nocy

Zajrzyjmy raz jeszcze do przejmującego utworu, zaczynającego się od słów:

gdy jeszcze jesteśmy
jej nie ma
gdy zjawia się
my odchodzimy
tak mawiał beztroski Epikur

I co dalej? Oto – mówi Kaczmarek – często, przechodząc poprzez te same drzwi stajemy z Nią oko w oko. Nie możemy się minąć niepostrzeżenie. I to jest właśnie ta najbardziej dramatyczna (a może i fascynująca) chwila, w której się ogniskuje, i której jest przyporządkowane całe to nasze dziwne istnienie.
Czy jednak poetka nie rozjaśnia tego jakąś nadzieją? Co więc może „osłodzić” nasze tutaj ziemskie zmagania, dotkliwie bolesne przemijanie własne i bliskich? Z pewnością poezja:

one nas słuchają
wiersze
przyjaciele

Ale to nie wszystko. Poetyckim instynktem przeczuwa autorka istnienie czegoś lub kogoś, kto jest uzasadnieniem stworzenia, kto istnieje daleko poza językiem i pojęciami; poza mitologicznymi otoczkami, wszelkimi próbami wtłoczenia w ramy nazw, dogmatów, liturgii:

wszechobecny
nie kazałeś budować sobie domu
bezimienny
choć nazywali cię imion tysiącem
Wielki Nieznajomy o którym myślę codziennie

Przecież nawet poetyckie słowo, choć najbardziej zbliża się ku niepoznanemu, nawet przecież ono przypisane jest ograniczonym prawom i porządkowi tego świata. Pozostaje milczenie, owa przestrzeń pomiędzy słowami, w której można dosłuchać się czegoś, co istnieje wewnątrz... I to milczenie stanowi siłę wierszy Zdzisławy Kaczmarek.
Podobnie rzecz wygląda w drugim cyklu „Na początku był ogień” W wierszach poświęconych pamięci zmarłych poetów przyjaciół, autorka prowadzi ten sam rozrachunek z ludzkim losem. Nie są to „treny” po odeszłych, ckliwe żale za przyjaźnią, ale dramatyczny zapis wspólnoty losów nas wszystkich: tych, którzy już przeszli ów Rubikon i nas, którzy się do niego ustawicznie i nieuchronnie zbliżamy. Stąd – jak łatwo zauważymy – nie ma tu czułostkowości, łez, ale próba intelektualnego „oswojenia” owej nieuchronności.
Wiersze zawarte w „Ptakach pustych gniazd” zataczają osobliwy krąg. Oto w ostatnim cyklu „Gwiazd spadających nie liczę”, poetka powiada:

zapisuję swoją księgę przejścia

I w tym zawiera się istota naszego istnienia. Zostawić ślad. Po prostu żyć, zmagać się intelektualnie z niedoskonałością naszego poznania, nie ustawać w ruchu, zadawać pytania, poznawać intuicyjnie, nie wierzyć żadnym prawdom ostatecznym, bo przecież nie możemy spocząć w duchowej aktywności. Poetka stale usiłuje kreować tutaj swój odrębny świat, w którym nic nie podlega erozji czasu, ale jednak i ta rzeczywistość okazuje się być wciąż skażona destrukcją. Ciągle trwa zarówno w miejscu urodzin jak i śmierci. Jednak warto zaznaczać swój ślad. Trwać w owej metafizycznej bezimienności, podobnie jak Ten, który także nie ma imienia. I w tej wspólnocie i podobieństwie trwania można upatrywać najgłębszego sensu istnienia wszystkiego, a co za tym idzie najistotniejszego przesłania wierszy autorki „Ptaków pustych gniazd”. Gniazda zostają puste, a ptaki? Nieznane nam jest przecież ich szybowanie...

                                                      Stefan Jurkowski
Warszawa, wrzesień 2006

Z poetyckiej rzeczywistości

Wołałam ptaka dzikiego, „by przyszedł jeść mi z rąk (...)
Ptak odleciał – niewdzięczny – daleko, daleko stąd. 
K. Iłłakowiczówna

W nieustającym napięciu pomiędzy pięknem i cierpieniem, miłością i szaleństwem, samotnością (a udręką zbiorowości) rodzi się poezja. Poeci podobni do siebie przez to, co widzą razem – morze, deszcz, pragnienia, walka ze śmiercią (to ich jednoczy) realność świata jest ich wspólną ojczyzną. Pojawia się świat (różny od codziennego) czasem pełen niepewności – ale nieustannie otwarty. Poprzez wartości literackie dochodzimy do własnego stylu. Dopracowanie się własnego stylu musi być jedynym imperatywem (wszystko inne jest drugorzędne). Z tego wysiłku rodzi się emocjonalne napięcie – więź z przedmiotem (daleka jednak od czysto formalnego związku) a więc bliska namiętnościom:

Obejmuję swoje utrudzone ciało
jedyną parą słabych rąk
(...)
jak ziarnko fasoli
schronić się w przytulnym brzuchu
(...)
jak dźwięk ostrych nożyc

Poetycka książka Zdzisławy Jaskulskiej- Kaczmarek „Ptaki pustych gniazd” pozostanie w mojej pamięci jako całość i jako fragment zarazem (boleję nad tym, że tak długo czekała na omówienie) jako całość – ponieważ autorka zrealizowała – tutaj to, co narzuciła jej wyobraźnia (poetycka) w określonym czasie. Fragment – ponieważ istnieje zapowiedź dalszego ciągu. Okazuje się, że współczesna poezja jest zrozumiała i nie jest poetyckim żargonem, pod którym ukrywany jest niejednokrotnie brak wyobraźni. W istniejącym stanie rzeczy –cierpienia i słabości poety nie stanowią (ogólnie) przedmiotu zainteresowania literatury (jako przeżycia osobiste) cierpienia i słabości są postrzegane jako zjawisko typowe dla rodzaju ludzkiego. Stąd nasuwa się pytanie – jaką rolę odgrywa „Bóg poetów mądrych!”? W muzyce duszy – w rozmowie ziemi z niebem:

choć stworzyłeś wszechświat
(...)
gdzie mówią że cię nie ma
nigdy nie było

Według Sartre’a „problem Boga jest problemem ludzkim, dotyczącym stosunków między ludźmi. Jest to problem totalny, który każdy z nas rozwiązuje całym swoim życiem, przy czym rozwiązanie, do jakiego się dochodzi, jest odbiciem wybranej postawy wobec innych ludzi i wobec siebie”.
Autorka wydając ósmą książkę poetycką nie stroni od najdawniejszej i najtrwalszej materii swoich przeżyć – wyrażającej się w objaśnieniu świata, zbliżaniu się lub oddalania, identyfikacji ze światem. Zastanawia się nad wartościami swojej kultury i kultury nas wszystkich. Przejmujące wiersze poświęcone pamięci zmarłych poetów i przyjaciół. Taka jest Kaczmarczykowo–poetycka rzeczywistość. Poddana umowie, którą autorka przedkłada nam przed oczy – umowie głoszącej, że w imię artystycznej tezy warto poświęcić wiele „skazana na pieszą wędrówkę / kuśtykam / podpierając się wierzbowym kijem (...posadźcie go do ziemi – / może się zazieleni” czytamy w wierszu o trudnej nadziei – poświęconemu pamięci poetki Łucji Danielewskiej, Tak dzieje się wtedy, kiedy ktoś posiada szósty zmysł, umiejętność uchwycenia i przelania na papier przeżycia – czyli irracjonalnego odczucia. A wtedy wzruszenie, które nas dotknie (choćby na chwilę zgasło) trzeba dokopać się do jego źródła i poddać racjonalnemu usprawiedliwieniu. Rzeczywistość jest wybitnie „utalentowana” i wprowadza dramaty tam, gdzie zdawać by się mogło, że ich nigdy nie będzie:

cierpliwie oswajał śmierć
(...)
potrafił rozłożyć ją na czynniki
pierwsze i ostatnie
(...)
nie przewidział że
zatańczy dans macabre
na nieczułym ostrzu noża
znajomego dziewiętnastolatka

(„O Zdzisławie Beksińskim”)

„Ptaki pustych gniazd” Zdzisławy Kaczmarek zostawiają miejsce filozoficznym przypowieściom, objętym szeroką skalą tragizmu. Nie można powiedzieć o poezji więcej, niż o niej można powiedzieć: tajemnicę jej stanowi fakt (poetka wiedziona instynktem lirycznym) nieomylnym i jak gdyby narzucając mu swoją wolę – kieruje swoje kroki ku kształtowaniu przeżyć wewnętrznych – najbardziej skrywany (nie wzbraniając się przed ich grozą). Na dwóch biegunach świata zawsze stało dobro i zło!

Zaprogramowana na życie i śmierć
dobroć i podłość
(...)
nie umiem dojść do siebie

Z poetyckiej rzeczywistości poetki ze Lwówka – której pomysł na poezję jest sprawą czysto subiektywną – osamotnioną, ale obecną w , niej jak krew, zmysły... Życie poetki pragnie być normą, potrzebuje obiektywizacji – wychodzi poza poezję. Wytrzymuje próbę „odległości”, która jest całkowitym uczestnictwem w życiu. Tak, jak dzień i noc wpływa na to, że zabarwiają się wiersze. W nocy nasze problemy rosną – w dzień maleją. Wszelka metafizyka lepiej hoduje się w nocy. Bóg może być nocą ogromny, a w dzień zmniejszyć się „osłabnąć”. To rodzaje światła, dzienne i nocne – ważna sprawa również dla poezji.
„Nie zazdroszczę ptakom gniazd / gwiazd spadających”, czytamy w wierszu „Wędrówka I”. Poezja Kaczmarek jest konsekwentna – służebna wobec własnego celu – przystawalna do rzeczywistości, kierowana busolą indywidualnego smaku, rozeznania i wrażliwości:

Gdy w ciemnym lustrze zobaczę swą twarz
(...)
będzie to znak że pora odejść
do krainy nienapisanych wierszy

(„Baśń”)


Skrupulatna analiza rzeczywistości (odbywa się u Kaczmarek w atmosferze ciągłego napięcia moralnego) z jednej strony bunt
i przerażenie – z drugiej poszukiwanie ładu i ocalenia. Wreszcie pragnienie, żeby z tamtego brzegu przynieść strzęp nadziei na wieczne przetrwanie. Można powiedzieć, że to otwarcie poetki jest pewnym etapem świadomości, że to potężna konstrukcja obrazu psychicznego – wzbudzającego zaufanie...

                                                 ANDRZEJ GNAROWSKI

__________________________
Zdzisława Jaskulska-Kaczmarek, „Ptaki pustych gniazd”. Wydawca ZUP, Poznań 2006.

 Przestrzenie wolności

 Pytania o sens istnienia, a zatem pytania o sprawy najważniejsze, to domena każdej istotnej poezji. Właśnie – stawianie pytań, a niekoniecznie formułowanie mentorskich definicji leży u źródła sztuki poetyckiej. Co więcej: gdybyśmy oczekiwali od poetów gotowych recept na życie, to prawdopodobnie mijalibyśmy się z funkcją, jaką poezji się przypisuje.
 Trzymając w rękach nowy tom wierszy Zdzisławy Jaskulskiej Kaczmarek, mam nieodparte wrażenie towarzyszenia poetce w jej zmaganiu się z losem. Poziom identyfikacji jest tak wysoki, że odczuwam wyraźnie „współbrzmienie” przyprawione nutą zazdrości, iż to nie ja jestem autorem tych wierszy.
 Jaskulska Kaczmarek wydaje się wierzyć słowu poetyckiemu, co oczywiste. Obdarza je przy tym zaufaniem, niejako zwierza się mu. Wiersze stają się powiernikami trwania: one nas słuchają/ wiersze/ przyjaciele („***Jedne się wygłasza…”). Ale też to, co w poezji autorki najistotniejsze, dzieje się poza misterną konstrukcją słowną jej tekstów. Jest tu miejsce na ciszę, niedopowiedzenie, milczenie, zazwyczaj zadomowione głęboko w sercu. Idąc tropami pozostawionymi przez zapis poetycki odbywamy przedziwną wędrówkę po miejscach naznaczonych wspomnieniami, towarzyszą nam ci, którzy odeszli (m.in. Marian Cezary Abramowicz, Tomasz Agatowski, Zdzisław Beksiński, Łucja Danielewska, ks. Jan Twardowski, Janusz Żernicki), by w końcu otrzeć się o kilka obrazów malarzy i powrócić przed lustro („Baśń”). Przejście na drugą stronę ma dla poetki wymiar baśniowy i – chociaż napawa ostrożnym smutkiem – nie wydaje się napełniać lękiem. Towarzyszy jej raczej coś w rodzaju zaciekawienia i stoickiej refleksji człowieka dojrzałego, który posiadł minimum mądrości, by podzielić się z innymi: Gdy w ciemnnym lustrze/ zobaczę swą twarz/ woda powie mi po imieniu/ będzie to znak że pora odejść/ do krainy nienapisanych wierszy/ by zamieszkać tam na stałe.
 Zdzisława Jaskulska Kaczmarek buduje swoimi wierszami przestrzeń wolności; jak się okazuje, wolności absolutnej o wymiarze transcendencji. To dopiero wyzbycie się paraliżującego lęku przed przemijaniem otwiera nową perspektywę, w której widać podstawowe sensy istnienia. Dla poetki te wartości mieszczą się właśnie w owych nienapisanych wierszach. Także tych, które krążą między utworami pomieszczonymi w „Ptakach pustych gniazd”. Jednak istota tej poezji nie jest tylko zanurzona w swoistym niebycie. Utwory te (co może wydawać się paradoksem) zakorzeniają się w codzienności; jak w „Posłowiu” pisze Stefan Jurkowski: Przecież nawet poetyckie słowo, choć najbardziej zbliża się ku niepoznanemu, nawet przecież ono przypisane jest ograniczonym prawom i porządkowi tego świata.
 „Ptaki pustych gniazd” to książka wydana niezwykle starannie, o wyrazistej koncepcji plastycznej (piękne zdjęcia autorstwa poetki). Największą jednak siłą tomu jest nieczęsto demonstrowana we współczesnej poezji wiara w moc ocalającą słowa: Prawdziwe i nieprzekupne/ bądź pociechą na życie i śmierć/ pożywną kromką chleba/ na siedem chudych lat („Słowo”). Okazuje się ono również drogą, która prowadzi nas wszystkich na wspólne spotkanie. Ta myśl, wzmocniona mottem z Antoine’a de Saint Exupéry’ego, przewija się w wielu tekstach nowego tomu poetki publikującej swe wiersze rzadko, ale za to jakże mocno.

                                                                   Ryszard Biberstajn

Zdzisława Jaskulska Kaczmarek, Ptaki pustych gniazd, ZLP, Poznań 2006, ss. 99.

 

  Zdzisława Jaskulska-Kaczmarek, I NAPIJEMY SIĘ Z JEDNEGO  ŹRÓDŁA, Opracowanie redakcyjne: Lucyna Kończal-Gnap, Opracowanie graficzne: Michał Bąbliński, Zdjęcia: archiwum autorki, Wydawca: Miejska i Powiatowa Biblioteka Publicznaw Nowym Tomyslu, ISBN 83-86357-32-0, Druk: Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Nowym Tomyslu, Druk okładki: Drukarnia "Kazimierz" w Nowym Tomyslu, Nowy Tomyśl 2003.