Duszka Maria

Duszka Maria

 

MARIA DUSZKA

 

 

ROZMOWA TELEFONICZNA NA DOBRANOC

 

 

- Trzymaj się!

 

- Czego?

 

- Mojej miłości.

 

 

 

 

 

x x x

 

 

powiesiłam w mojej szafie

 

twoją marynarkę

 

 

wszystkie moje ubrania

 

chcą być blisko niej

 

 

 

 

 

x  x  x

 

 

 

kiedy siedząc po raz pierwszy

 

naprzeciw mnie mówiłeś:

 

„jak z nią rozmowa…”

 

byłam pewna

 

że przeceniasz moje i swoje możliwości

 

„przyjście letniego prorokując grzmotu…”

 

 

 

poznałam całe twoje dobro

 

i całe twoje zło

 

 

rozsądnie wyrzekłam się

 

spotkań i telefonów

 

zniszczyłam i wyrzuciłam

 

wszystkie drobiazgi

 

które mi dałeś

 

 

 

to miasto jest

 

coraz bardziej pełne ciebie

 

 

 

jestem jak liść

 

ledwie trzymający się gałęzi

 

 

huragan pcha mnie w twoją stronę

 

 

 

 

x  x  x

 

 

aby zmyć z siebie ciebie wykorzystuję

 

dłonie oczy usta innych mężczyzn

 

wybieram się z nimi

 

w podróże dokądkolwiek

 

posyłam im listy i uśmiechy

 

farbuję dla nich włosy

 

które mi przez ciebie posiwiały

 

 

 

gdy wracasz ośmieszam cię i obrażam

 

w nie wiem którym już z kolei

 

ostatnim pożegnalnym

 

liście

 

 

 

żadnego postępu w zapominaniu

 

 

 

 

 

GALERIA ŚWIAT

 

 

płatki śniegu

 

liście drzew

 

- żaden się nie powtórzy

 

 

Bóg jest perfekcyjnym artystą

 

 

 

 

 

x x x

 

 

modlitwa

 

- odpychanie ciemności

 

 

 

 

 

x  x  x

 

 

 

po dwudziestu dwóch latach

 

od początku naszej miłości

 

rozmawiamy o mężczyznach

 

którzy prowadzą podwójne życie

 

- mają żony i kochanki

 

(bo ich na to stać)

 

 

 

pytam

 

czy chciałbyś tak żyć

 

jak oni

 

„myślę że chciałbym podwójną ciebie”

 

odpowiadasz

 

 

 

 

 

x x x

 

 

miłość to było dla ciebie

 

„okropne słowo

 

które oznacza pieprzenie

 

i zniewolenie”

 

 

 

miłość

 

to było słowo

 

którego nie używałeś

 

 

 

powiedziałeś mi tylko kiedyś:

 

„przychodzenie tutaj

 

sprawia mi przyjemność

 

nieprzychodzenie tutaj

 

sprawia mi ból”

 

i

 

„niech tak będzie

 

dopóki tak jest”

 

 

 

wczoraj otrzymałam książki

 

które zostały po tobie

 

na wierzchu leżał wybór wierszy Majakowskiego

 

„Kocham”

 

 

 

 

 

x x x

 

 

wiejski głupek

 

siedzi przy grobie matki

 

 

obejmując rękami kolana

 

i kołysząc się powtarza:

 

mama w ziemi

 

ziemia w mamie

 

 

 

 

 

x x x

 

 

zwykłe kobiety

 

rodzą dzieci

 

 

 

poetkom

 

Bóg plącze życiorysy

 

aby rodziły

 

wiersze

 

 

 

 

 

x x x

 

 

drzewa

 

- to co pozostało nam

 

z raju

 

 

 

 

 

x x x

 

 

leżę w lesie

 

brzozy błogosławią mnie

 

gałęziami

 

 

 

 

 

KTÓRZY DAJĄ BĘDZIE IM DODANE

 

 

„zawsze pracuję

 

najlepiej jak potrafię

 

dlaczego więc ciągle cierpię niedostatek ”

 

uskarżała się Bogu w modlitwie

 

 

 

następnego dnia otrzymała odpowiedź

 

najlepszą z możliwych:

 

„bądź hojna

 

dla siebie

 

i dla innych”

 

 

 

 

 

x x x

 

 

lubię wiedzieć na czym stoję

 

nawet jeżeli to jest

 

dno

 

 

 

 

 

x x x

 

czasem zazdroszczę

 

psu

 

którego głaszczesz

 

 

 

 

 

 

 

HANAMI

 

 

w czas kwitnienia wiśni

 

Japończycy nie pracują

 

świętują

 

 

 

nawet w centrach wielkich miast

 

siedzą przez kilka dni

 

pod kwitnącymi drzewami

 

nie żal im upływającego czasu

 

 

 

siedzą

 

dopóki płatki wiśni nie opadną

 

nasyceni pięknem

 

wracają do pracy

 

 

 

na moim osiedlu

 

bez potrzeby

 

wycięto piękny

 

stary sad

 

 

 

sąsiedzi mówią

 

że teraz wreszcie będzie tu porządek

 

 

nie będziemy drugą Japonią

 

 

 

 

 

x x x

 

 

 

"Który skrzywdziłeś człowieka prostego

 

śmiechem nad krzywdą jego wybuchając…"

 

Czesław Miłosz

 

 

w roku 1980 mówili:

 

„walczymy o godność człowieka pracy”

 

 

w roku 2004

 

do bezrobotnych

 

którzy przyszli na spotkanie w sprawie pracy

 

wychodzi mały dyrektor

 

niedużej firmy i mówi:

 

„potrzebuję pięciu samców

 

i pięć samic…”

 

 

 

 

 

x x x

 

pamięci moich bliskich

 

a wydawało się

 

że zawsze będą trwać

 

na tym rumiankowym podwórku

 

w tym ciepłym domu

 

w tym bezpiecznym łóżku

 

 

po kolei zdmuchuje ich czas

 

 

 

 

x  x  x

 

 

spojrzał w okno

 

w bardzo mglisty poranek:

 

„o, nie ma świata…”