Zioła Kalina

Zioła Kalina

 

Ваня Ангелова

 

Костëр сердца

Калина Изабелла Зиола замечательная польская поэтесса. Она родилась, живëт и творит в Познани, создавая чудесные строки и строфы, зажигая костëр человеческого сердца. Еë жизнь нелегка, она преодолела и преодолевает множество препятствий, приобретая большой опыт, откладывающийся в еë сознании. На протяжении всей своей жизни она идëт по длинному пути к мудрости и к любви. Калина пишет свои стихи в очень сложное время, время мировых катастроф и социальных потрясений. Она часто забывает о себе и ей приходится выбирать между своим независимым творчеством и собственной жизнью. Но она любит жизнь и любит людей, а это самое главное. Ей завидуют многие, у которых нет таланта ни к чему, потому что она не только красивая, но и исключительно активная, яркая и необычайно одарëнная женщина.

Еë книга „На краю ночи“ является не только отражением человеческой души, но и отражением еë стремлении к вечности, к совершенству и к безмерной любви, так как женщина является отражением любви своего собственного мужа и отражением самого мужчины.

Настоящая любовь стала источником вдохновения для неë:

я люблю

когда ты целуешь мои ступни

я люблю

когда ты гладишь ладонью кожу

языком обрисовываешь

изгиб пятки

согреваешь

облачком дыхания

теперь я знаю

почему ангелы ходят босиком

по снегу

Человеческая душа вьëтся и путается вокруг смерти и вылетает в облике бабочки. Как мотылëк она ищет новое воплощение в этом мире.

ведь это просто
прыгнуть в глаз глубину
забыть что было
окунуться в твои ладони
в очередной раз поверить
что может быть любовь

ведь это так просто
запутаться в твоих ресницах
следом улыбки согреть
из кокона обьятий внезапно
мотыльком в небо взлететь

просто

Лирическая героиня Калины является представительницей неподдельной, непритворной, настоящей „женской“ поэзии.

прикасайся ко мне

прикасайся теплом пальцев

взглядом

 

в зелень глаз погрузись

до беспамятства

 

верни близость

мраком ночи

и светом утра

 

прикасайся

Калина Изабелла Зиола показывает в своей поэзии сложность женского характера. В своих стихах героиня еë лирики является в бесконечном разнообразии невероятных женских судеб. Она мать и супруга, любовница и вдова. Ей изменяют и оставляют, недооценивают до конца, но она готова жить и любить.

Как и у Анны Ахматовой еë стихи или начало драмы, или кульминация этой драмы. Чаще всего они начало чего-то нового или финал, окончание чего-либо.

В еë творчество отражена сама жизнь, а еë поэзия и есть еë жизнь.

 

2. 10. 2014 г. Ваня Ангелова

г. Велико Тырново,

Республика Болгария

______________________________________________

Kalina Izabela Zioła wybór wierszy w języku rosyjskim : "Na krawędzi nocy". Wydawnictwo NIMA Plewen- Bułgaria, 2014. Stron 80.

Tłumaczenie Vladimir Stockman. Vania Angelowa. Redaktor:Vania Angelowa. Na okładce obraz poznańskiej malarki Rozalii Nowak.

_________________________________________

 

 

 

Bohdan Urbankowski

Wiersze w kolorach pięknej, dojrzałej jesieni

Poezja miłosna została sterroryzowana przez młodość. Normy wyznacza Julia i niedojrzały Romeo. Julia ma lat 14, Romeo niewiele więcej. Dla Balzaca dziewczyna po 30 – ce była już … kobietą w wieku balzakowskim.

I tak jest do dzisiaj.

Starsi panowie wybierający się na podboje miłosne ubierają się w dżinsy. Panie udają, że wierzą, iż kołacze się tam jakaś młodość. W poezji zamiast uczuć obowiązuje obłuda. Keep smiling.

Kalina Izabela Zioła, poetka z Poznania, postanowiła zerwać z tą manierą. Przełamuje obowiązujące tabu i pisze o miłości ludzi dojrzałych. O niej jest cały zbiór wierszy Piszę do Ciebie nocą.

Zanim powiem coś więcej o ich treści - najpierw parę słów na temat formy. Jest to rodzaj poetyckiego dziennika pisanego niemal na bieżąco. I jak w dzienniku odnotowujemy dni bardziej kolorowe i te szare, tak i w tym zbiorku znajdziemy wiersze o wydarzeniach barwnych i wiersze o zdarzeniach banalnych.

Niektórzy poeci nie chcą pogodzić się z tym, że wiersz powstaje dopiero na papierze, a może dopiero na ekranie komputera - podobnie jak film powstaje dopiero na stole montażowym. Montowanie, przykrawanie i upiększanie scen wydaje im się odchodzeniem od prawdy. Inni uważają, że celem jest nie prawda a piękno; montują, upiększają, mnożą metafory i efekty. Zbytnie zbliżenie do piękna oznacza odejście od prawdy, wierność prawdzie – rezygnację z piękna. Jak ten problem rozwiązać, jak pisać, by i prawda i piękno znalazły się w wierszu – od tysięcy lat nie ma recept. Możemy odnotować tylko, że poeci są tacy i tacy i że Kalina wybrała drogę bliższą prawdy. Jej wiersze bliskie są mowie zwierzenia, mowie listu. Są w pewien sposób oczywiste, wręcz konieczne. Pisze normalnie, pisze tak, jak oddycha. Jej wiersze chyba w ogóle nie potrafią kłamać.

Przyjęcie takiej postawy pociąga pewne konsekwencje, mówiąc jednym słowem – kosztuje.

Więc najpierw: zgoda na to, że zbiór wierszy jest taki jak życie: raz bardziej urozmaicony, raz banalny, raz Morze Egejskie raz komputer, raz Wilno a raz Zelów – miasto, o którego istnieniu zapomniał i Bóg, i diabeł i minister kultury , pamiętają tylko poeci.

Również ludzie, którzy zjawiają się w tych wierszach są prawdziwi, to znaczy tacy i siacy. Poeta – mędrzec, który zaszył się na prowincji i estradowy szpaner i drugorzędny krytyk podrywający na słowa, których sam nie rozumie. Będzie też paru mężczyzn – zamiast tego jednego…

Otwierające zbiór Nocne listy to elegancki wiersz- list. Ozdobiony delikatną melancholią i równie delikatnym humorem utwór o samotnej kobiecie spędzającej noc z komputerem. Tę samotność wyjaśnia, lecz i potwierdza krótki wiersz - dramacik pt. Gdybyś. (gdybyś tylko mógł / zasypiać przy mnie). Dopełnieniem tego z kolei utworu jest wiersz – prośba * * * dotykaj mnie:

dotykaj ciepłem palców

spojrzeniem /…/

przywróć bliskość

mrokiem nocy

i światłem poranka

dotykaj

Cały wiersz to elegancki w formie ale przecież i gorzki zarzut: gdybyś mógł… gdybyś chciał… Przywróć bliskość – bo właśnie jej nam brakuje, nie mamy czasu, albo nie mamy chęci, albo wreszcie brak nam troskliwości, by stać się sobie bliscy.

Ten wiersz jest także próbą innego zdefiniowania miłości. I tutaj dochodzimy do rzeczy w tym zbiorku najważniejszej. Wiemy, że miłość utrwalona w tym poetyckim dzienniku jest sprzeczna z konwenansami. Zakazana, nawet podwójnie zakazana. Nie wiem czy takim związkom błogosławi Bóg, pewnie tak, jeśli do dziś istnieją. Na pewno nie błogosławią im sąsiedzi, na pewno jest sprzeczna i z mieszczańskimi normami i z powszechnie obowiązującym nakazem młodości.

A jednak: :

lubię

kiedy całujesz moje stopy

gdy muskasz dłonią skórę

językiem obrysowujesz

owal pięty

ogrzewasz

obłoczkiem oddechu

teraz wiem

dlaczego anioły chodzą boso

po śniegu

Poetka odważnie, niemal prowokacyjnie oświadcza, że ludzie dojrzali mają prawo do miłości fizycznej i że może ona być piękna. Może nie jako pokaz gimnastyczny, ale jako najgłębsze, najpełniejsze przeżycie. Miłość to nie tylko estetyka; nie jest pełna, gdy brak w niej prawdy i dobra, gdy nie jest sztuką życia, to znaczy gdy nie jest życiem, które osiąga doskonałość sztuki.

Wróćmy na koniec do tytułowej metafory. Barwy drzew najpiękniejsze są jesienią. Jest w nich i - nie zawsze dojrzała - radość wiosny, i pamięć upalnego, czasem nawet za upalnego lata, ale jest też coś więcej, są kolory nieoczekiwane, wręcz nieprawdopodobne, ma najwięcej kolorów. Miłość jesienna także.

Nie są jej obce lęki:

boję się

/ …/

nocy które wypełniasz

zapachem innej,

nie obca jest jej złość:

nienawidzę tego wszystkiego

o czym nie wiem,

nie jest jej obca zazdrość:

z daleka oglądam film

- melodramat w odcinkach

w którym nie ma dla mnie

żadnej ważnej roli

Bez tych smutniejszych kolorów byłaby po prostu mniej prawdziwa. Ta miłość daje rozkosz nie mniejszą niż wiosenne igraszki, ale bogatszą o wszystko, czego młodość nie zdążyła przeżyć. Czasem smaku dodaje jej gorycz tęsknoty, czasem słona kropelka, która bierze się nie wiadomo skąd. I dopiero ta miłość jest synonimem bliskości, oznaką przekroczenia własnego egoizmu, własnej skóry – -

Bliskość łączy nawet na największą odległość. Gdy jej brak, nawet leżąc obok siebie -

stajemy się tylko

głosem w telefonie

czarnymi literami

w pospiesznym mailu

 

 

Paweł Kubiak

Wiersze, z którymi chce się rozmawiać

Zdarzyła mi się przygoda z książką poetycką już dostrzeżoną przez krytykę literacką, nominowaną do nagrody „Poetycka Książka Roku” na XXXVI Międzynarodowym Listopadzie Poetyckim w Poznaniu i nagrodą Ryszarda Milczewskiego-Bruno w dziedzinie poezji. „Okno niepamięci” przedstawia się samo, otwiera się na czytelnika czystym liryzmem, jak w wierszu nawiązującym do tytułu:

zapukaj w okno mojej pamięci

może cię wpuszczę na chwilę

jak głodnego ptaka o świcie

może raz jeszcze

okruchy marzeń

wysypię na twoje dłonie

może jeszcze

zobaczę w twoich oczach

siebie z przeszłości

a może zamknę okno

bez słowa

(Okno)

Wystarcza odrobina przekory i niepamięć zamienia się w pamiętanie, żarliwe przywoływanie minionego, ożywianie zastygłych sytuacji lirycznych, by za rogiem kolejnego wersu… odwrócić bieg myśli! „Autoprezentację” może dopełniać utwór tematycznie sentymentalny, ale jakże dzwonny w brzmieniu i donośny, subtelnie zobrazowany, a jednak przekonywujący. Oto jego zakończenie:

(…)

słowa budzą echo

krążą

aż czysty dźwięk dzwonów

zapisze je w murach

na zawsze

(Maj nad Wilią)

Precyzję wypowiedzi tej poetki dobrze ilustruje wiersz zmagający się z fenomenem… milczenia, które poddane zostało swoistemu rozbiorowi na czynniki pierwsze, nie tracąc nic z malarskości i spontaniczności. Cytuję tę perełkę w całości:

na palecie brzasku

rozlane wszystkie kolory milczenia

jest różowe oniemiałe z zachwytu

i złote cenniejsze niż słowa

bladożółte oślepione zazdrością

czerwone zdyszane spełnieniem

i to szare

które zapada między nami

gdy nie mamy już sobie

nic do powiedzenia

(Odcienie)

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na jakość puent, niewątpliwy argument poetycki Kaliny Izabeli Zioła, dar osiągania jakże naturalnej nieprzewidywalności, nie mającej jednak nic wspólnego z rebusem czy szaradą.

Jest to poezja wielkiego oczekiwania na nowe, następne, już nie nadzieja, a pewność, że przyjdzie, rozgości się w naszym życiu i będzie dobre, ugasi pożar naszych pragnień. Może dlatego jej istotnym motywem jest podróż, wewnętrzna lub zewnętrzna, a najczęściej obydwie te podróże jednocześnie; usłużna pamięć podsuwa mi w tym miejscu tytuł książki poetyckiej Andrzeja Wołosewicza „Prawdziwą podróżą naszego życia jest podróż wewnętrzna”. Wędrowanie, mozolne przedzieranie się przez ograniczenia własnej natury:

odjeżdżam z tego dworca

zostawiając za sobą

wiele niedokończonych spraw

i smutnych ludzi

jadę ku innym dworcom

gdzie niewiadoma

układam w głowie

jak w szafie

słowa

stukot pociągu

przytakuje moim myślom

znowu oswajam przyszłość

(Dworce)

Albo dalej: (…) kim być/ i jaką drogą zmierzać/ by zapisać na piasku/ ślad trwały i wyraźny (…) (Jak żyć).

Wreszcie erotyki. Rasowe, pobudzające wyobraźnię, „momentami” nieomal dotykalne, ale nie przekraczające granicy dobrego smaku, „kobiecości” ujęcia w najlepszym rozumieniu tego terminu. Poetka najzwyczajniej w świecie wierzy w miłość, jej wczoraj, dzisiaj i jutro, w jej ocalającą moc. Żartobliwie, z męskiego punktu widzenia, można dostrzec śmiałość czy też prowokacyjność kilku utworów, bowiem od zawsze wiadomo, że brzydsza płeć jest zazdrosna o przeszłość białogłowy (podobno kobiety zazdrosne są o przyszłość mężczyzny). Cóż, ryzyko poetyckie… Zachęcająco brzmi dwuwiersz otwierający tom, z wiersza bez tytułu: śliski jedwab pieści skórę/ wywołując dreszcz. Potem znajdujemy misternie zarysowaną ewentualność w klarownym liryku „Kiedyś”:

może kiedyś

obrysuję dłońmi

kształt twojej twarzy

może kiedyś

poczuję pod palcami

spłoszony trzepot serca

może kiedyś

przejdę po krawędzi nocy

na twoją stronę świtu

może kiedyś

A oto rozżarzone niecierpliwością zakończenie erotyku „Czekanie”:

(…)

gdy wchodzisz

zrzucam z siebie

wszystkie niewygodne myśli

ubrana tylko

w jedwab twoich dłoni

znowu czekam

Na deser pozostawiłem kuszącą obietnicę:

jestem jak czyste płótno

na którym

możesz namalować

wszystko co zechcesz

trwały ślad

pozostanie nawet

gdy już odejdziesz

(Obraz)

W kontekście liryki erotycznej godzi się wspomnieć o – dostrzeganej przez recenzentów – „kobiecości” tej poezji. Otóż, moim zdaniem, manifestuje się ona nie tyle delikatnością ujęcia tematów, czy pastelowością obrazów, co konsekwencją logicznego przewodu i (zaiste kobiecą) nieustępliwością w drążeniu tuneli egzystencjalnych, psychologicznych, emocjonalnych, aż do przysłowiowego światełka…! I czytelnik to docenia, chłonie, ufa.

Niewątpliwie Kalina Izabela Zioła kładzie przed nami wiersze, w których obraz świata jest świadomie przefiltrowany przez jej osobowość. Można zaryzykować twierdzenie, że w dużej mierze jest to poezja osobista, prywatna. Przymierzam zatem tę twórczość do założeń Nowej Prywatności (Pokolenie’76). Postulat wrażliwości moralnej realizowany jest tu raczej jako zawierzenie pewnemu ładowi emocjonalnemu, „sprawiedliwości” emocjonalnej, jeśli można tak powiedzieć. Przykłady znajdziemy w wielu utworach, przytaczam (z wygodnictwa) jeden z najkrótszych, zatytułowany „Wiosną”:

motyl na szpilce

zawirował

i odfrunął

w niebo nabijane gwiazdami

na jednej długiej nucie

przełamany krzyk

to niepotrzebna szpilka

próbuje odwrócić czas

Podobnie jak Nowa Prywatność poetka nie angażuje się w problematykę społeczną i polityczną (bo – wg programu Pokolenia’76 – nie można oczekiwać realnych efektów takiego zaangażowania), ale przecież nie tonie w oceanie egzystencjalizmu, kładzie akcent na sferę obyczajową i cywilizacyjną: zrywasz bukiety plików/ chowasz je/ do kieszeni pamięci/ która wcale nie jest twoja (W pociągu) oraz refleksję historyczną (czego nie uniknęli także wyznawcy Nowej Prywatności): (…) białe arkusze kartek/ opadają jak ptaki/ ze złamanym skrzydłem// telefony daremnie wibrują/ dalekim wołaniem (…) (Nad Smoleńskiem) i dalej: (…) ile jeszcze razy/ trzeba będzie/ liczyć krzyże// ile jeszcze trzeba śmierci/ by przebaczyć (Samolot), a także: (…) ta droga kręta i wyboista/ niełatwa/ jak życie nad Wilejką/ pod obcą flagą/ pośród obcych słów/ i nieprzyjaznych spojrzeń (…) (Szkoła w Nowej Wilejce).

Odchodzenie, przemijanie – wątki ontologiczne są tu dość liczne, jednak nie budzą niepokoju, zwycięża realizm widzenia naszej kondycji i jeśli nie pogodzenie, to z pewnością nie bunt:

tylko zmarznięty motyl

przytulony do liścia

na przekór jesieni

śpiewa tęczą kolorów

nie rozumie

dlaczego nikt go nie słyszy

(Jesienny motyl)

Znajdziemy w tym tomie wiele świeżych, poruszających metafor i porównań, np.: może teraz z pustych dłoni/ wyrosną nowe liście, albo bolesny lęk przemijania/ bezbronny jak brzuszek jeża, ale jeden wiersz chcę przytoczyć jako algorytm na poetycki dostatek. Jest w nim zgrabnie zarysowana sytuacja, akcja z początkiem, rozwinięciem i finałem, liryzm i dramaturgia, puszczona w ruch karuzela istnień, a nawet analiza psychologiczna i… kryminalistyczna! W dwunastu wersach – niemożliwe?

brzęk tłuczonego szkła

kaleczy gładkość nocy

stukają zamykane pospiesznie okna

wystraszone koty

kryją się w lepkim cieniu

nawet szczury

wstrzymały oddech

w ciasnym brudnym zaułku

narasta krzyk

przyspieszam kroku

by za chwilę

nie dogoniła mnie cisza

(bez tytułu)

W pewnym momencie lektury (i zapisków na potrzeby recenzji) spostrzegłem, że o każdym z tych wierszy chciałbym coś powiedzieć, skomentować – z każdym z nich „porozmawiać”. Mimo kruchości i pozornego wyeksploatowania podejmowanych problemów! Te wiersze naprawdę pomagają nam uładzić się w sobie i odnaleźć w coraz agresywniejszym i zatomizowanym świecie, są rodzajem azylu – dlatego szczerze je polecam.

Poznańska poetka dba o estetykę otoczenia swojego słowa, a środki techniczne (format, jakość papieru, oprawa), jakie oddaje do dyspozycji swoim autorom Biblioteka „Tematu” , temu sprzyjają. Na 72. stronicach tomu odnalazłem dziesięć ilustracji – fotografii autorstwa Kaliny Izabeli Zioła. Są to wyraziste fragmenty architektury, dobrze komponujące się z ładem emocjonalnym, subtelnością i solidnością tej poezji.

Paweł Kubiak

Kalina Izabela Zioła: Okno niepamięci, Biblioteka „Tematu” nr 69, 2013

 


 

 

Zbigniew Kresowaty

WSPOMINANIE PAMIĘCI

Mam w rękach jeszcze ciepły tomik wierszy Kaliny Izabeli Zioła z Poznania, wydany bardzo starannie, w laminowanej okładce, który ukazał się w Bibliotece Tematu ZLP – Warszawa 2013 roku. Tytuł „Okno niepamięci” jest tutaj otwarty, skłania do bardzo osobistych refleksji o miłości, pełen jest penetracji filozoficznych w tzw. dziale uczuć. Przecież miłość, która prowadzi nasze byty, zajmuje nam wielką część życia, powoduje nami, niesie latami, zajmuje ogromna część bytu prokreatywnego. Poetka dotyka niebywałej, ukrytej tęsknoty z zakamarków niepamięci, natomiast w poszukiwaniu przyczyny rozstania lub ustania uczucia tworzy obrazy tego, co jest bardzo istotną chemią pomiędzy kobietą a mężczyzną. Owszem! – poezja tzw. „kobieca” jest – istnieje, nawet jest celowo rozpoznawalna, często jako ciepła liryka, ta delikatna strona podświadomości „puchu marnego, jest to poezja najczęściej promieniująca ukrytym wspomnieniem, podobniejak film. Autorka wierszy zwierza się najpierw samej sobie, buduje na nowo stany uczuć „tu i teraz”, a nam, czytelnikom, przypomina o zaistniałych, niepowtarzalnych chwilach obcowania nie tylko z sobą, ale z nowym otoczeniem i czasem, który kiedyś ustateczniał się bardziej budująco i z nadziejami. Przypomina nam poetka stany największych uniesień, które w razie ostygnięcia trzeba zawsze ratować i podsycać do nowego życia. Należy wtedy spotkać się wierniej w słowie dawanym sobie ongiś, w jego wartości obietnic… Otóż okazuje się, że takie „okno niepamięci” istnieje w pamięci każdego z nas, w każdym intensywnym życiu, w każdej chwili obcowania, nawet ze swoimi prywatnymi uczuciami, w każdym czasowym miejscu i pożyciu. Dziś bycie z sobą jest coraz trudniejsze, sankcjonują to różne aspekty, środki i pojmowanie istoty piękna, które dziś zatraca się bez reszty w prozie bytu. Należy walczyć o odbudowę uczuć, o sens ładu wszystkimi zmysłami, mówi poetka, i nie zatracić siły, która niesie nas ku sobie w wartości słowa…



Już wiersz pt. Ruchome piaski (str. 8), jakby namaszcza takie właśnie obcowanie, może przytoczmy kilka wersów:

to co pomiędzy nami/ jest jak ruchome piaski/ wyszeptane kiedyś słowa/ w blasku słońca/ stają się przejrzyste/ znikają (…)

Otóż wraz z „piaskami” znikamy i my sami, oddalają się, jakby naturalnie, nie pielęgnowane wymiary uczuć i zasięg ich żaru, który był zawsze nieodzowny „ogień przygasa, jeszcze tylko trzy płomyki…” – A przecież liczyliśmy kiedyś wszystkie płomyki, oddechy, spojrzenia – i coraz więcej wartości dziewiczych jest pomieszczanych w „oknie niepamięci” piszącej te wiersze. Autorka zaprasza przede wszystkim do świata swojej poezji. Oznajmia nam, że pozostał obraz namalowany kiedyś, że zawsze warto stanąć przed nim. Czymże jest takie okno - obrazem? - czy nie jest lustrem… pewną miarą uczucia? – Czy nie jest też muzyką, pozostałą jak osad w muszelce ucha, lub dotykiem, kiedy każdorazowo wiatr rzeźbi na nowo powietrze wokół – Tak! – jeżeli iść dalej tropem poezji kobiecej, można zaryzykować

i poczuć więcej, np. to że, kobiety - poetki bywają bardziej pamiętliwe, dokładne… to natura tak stwarza ośrodek opiekuńczości, powierzając go czystości wnętrza kobiecego, te czucia i macki są zawsze bardziej namiętne niż męskie. Otóż kiedy wchodzimy do treści tomiku takiej liryki jaką pisze Kalina Izabela Zioła, odnajdujemy zazwyczaj zatracenie, choćby w ogrodzie kobiecego ciała, w ogrodzie bujnej zieleni jakby u Moneta, stajemy na mostku przed lustrem wody, wystarczy tylko dotknąć… a zieleń cała drży i przenika nasze jestestwo, wywołując nowe doświadczenie.

U Kaliny Izabeli jest więcej dystansu do przeciwnej strony, do obiektu uczuć. Ale powstaje pytanie - skoro tak, dlaczego poetka znalazła się na jakimś osobnym miejscu, tak odrębnym, że stąpa po „ruchomych piaskach”? – Otóż jest ona doświadczoną osobą i poetką… dlaczego? - Trzeba powiedzieć, że poezja ta odtwarza dziś inaczej sam fenomen miłości, toczy gry i pyta o rzeczy zapamiętane, prowadzi je do nieco innej refleksji, jest to raczej konfrontacja własnej egzystencji z wyborem własnego „Ja”, które bez miłości nie byłoby nic warte. Konfrontuje się poetka z tym, co jest chyba najtrudniejsze - z wyrażaniem uczuć – z wiernością samej sobie i swej fizyczności. To nie jest jakaś płytka wrażliwość, ta wrażliwość jest we wszystkim, co czyni. To obrazy filozoficzne, wizje do scalania nowej rzeczywistości. Zauważa poetka najpierw wartość słowa, które jest najważniejsze bodajże w samym podawaniu dokładnych komunikatów uczuć. To nie są słowa posyłane na wiatr, lecz w siebie. Przytoczmy zatem fragment wiersza ze str.28, pt.

„Kruche szkło”:

zamknięta w krysztale

minionego czasu

jeszcze próbuję dopasować

dotyk do ciepła skóry

spojrzenie do zarysu policzka

(…)

Poetka mówi najpierw o sobie – to ona jest tutaj kryształem minionego czasu, trzeba tylko spojrzeć i dotknąć, kto wie czy nie przywołać, bo nawet w małym świetle „kryształ dopasowuje się do policzka”… i pęka podczas uderzenia niepotrzebnego śmiechu. Kryształ jest delikatniejszy niż każdy inny kruszec, bo składa się ze szlachetności. To osobliwe „Okno niepamięci” bardzo mocno jest otwarte na szlachetność, jest to pewnego rodzaju rzeźba – szlif, życiowy wzór, a nawet pryzmat, wszystkie te wizjery są otwarte na oścież. W wierszu pt. „Jeszcze raz” pogrąża się autorka w kontemplacji wcześniejszej miłości, choć nie opisuje jej, być może dla konfrontacji, i zauważa zupełnie inną jej składnię. Ale czyżby przez to nie zauważa nowego(?): że znów nadeszła wiosna, znów słoneczna odwilż…

Takie „okno niepamięci” w pamięci każdy z nas nosi wewnątrz, ale otwiera je tylko dla siebie w razie bardzo osobistej potrzeby... Poetka zawiera w swej poezji duże ładunki ekspresji, podgrzewa je, zestawia, aranżuje, rozżarza je znów do białości i oznacza sprawiedliwiej… Autorka tomiku wierszy prezentuje nam także swoje fotografie z miejsc, które ją jakby przywołały do siebie - to miejsca odwiedzone osobiście, spowite w romantyczne odzewy czasowe: są to ruiny zamku w Irlandii, stary turecki stadion, kurhan, który jeszcze wrze w pamięci mitologicznej, zionie gorącym dżdżystym echem, tudzież stary monastyr z Ukrainy.

To miejsca, gdzie mogła przebywać dusza poetki choćby we śnie, a także dusza podmiotu podświadomie powstałego wiersza. W takim zaśpiewie odbiór idzie jakby w inne wcielenia i w inne wymiary. Fizyczność życia wcześniejszego niosąca nasze uczucia jest wszechobecna zawsze w pamięci, to znaki naznaczone genami, tak jak każda miłość naznaczona jest przeznaczeniem, bierze upodobanie z ducha i jakby materializuje się w danym obiekcie odwiedzonym tu i teraz nagle. – Są to też okna naznaczone czujnością i zmysłowością, być może to pamięć z przyszłości, to, co nasuwa się poecie w jakichś niespełnionych podróżach, miłościach urastających do chwil lepszych, i tych bardziej uniwersalnych jako obrazy, ale zawsze mogących zaistnieć w tym bycie, w którym on sam obecnie przebywa. W fotografiach Kaliny Izabeli poznajemy bliżej jej osobowość, jej stany odniesienia do tego co widzi „trzecie oko” artysty, wydaje się też, że muzyka jest nieodzownym elementem sfotografowanych miejsc – miejsc, które są jakby środkiem tych tekstów.

To się czuje podskórnie, są to wiersze podszyte nie tylko muzyką, ale i tzw. światłem niewidocznym, światłem z płomieni wiecznych, czyli oznaczone zniczami. Są to jakby puste jamy pozostałe po dawnych duszach, miejsca istniejące dla zupełnie nieznanych dusz, miejsca istniejące zawsze u poety tylko do wspomnień. - „A przecież nikt nie umarł” - mówi po chwili poetka, stawiając w takich miejscach znicz, przynosi światło pamięci. Przybywa w to miejsce, gdzie można otworzyć i oznaczyć nowy obraz dla „okna niepamięci”, czyli takie „Moje Zaduszki”.

Zatem przejdźmy do drugiej części tomiku.

Już tylko echo… – to rozdział drugi poezji - odnajduję tu wiersz pt. „ Rowerem do nieba” (ded. Majce) - Poczynię tutaj małą dygresję co do zdobywania nieba: otóż kiedyś napisałem wiersz, a było to w dniu kiedy odszedł Herbert, że „Anioł maluje rower na niebiesko”, bo tylko takim można dojechać do nieba…

A Kalina Izabela napisała:


odjechałeś

rowerem do nieba


kto Cię wezwał

czyj głos zagłuszył

moje wołanie

i płacz naszego syna

(…)

odjechałeś

jak nie próbować cię gonić

jak zostać w tej ciemności

i tylko w gwiazdach szukać

ciepła twego spojrzenia

Wydaje się, że to echa nas gonią - oznaczają, i na nowo scalają razem, popychają podświadomie do dalszego działania. Echa - każde inne – ślady rozdrobnione w wieloślady gonią, choćby do tych pootwieranych czekających okien, niosą nocami do światełek gwiazd i planet... Cóż, kobieta potrzebuje ostoi - zwłaszcza, że musi - to co ma w zasobie macierzyńskości- przeznaczyć wszystko nie tylko na tzw. wydanie owocu miłości, ale na wzrastanie i pielęgnację istoty duszy, wiodąc ją ku wieczności... Jest to równie wymowne oznajmione w strofach wiersza ze str. 49, jakby dopowiadając, wtórując takiemu „oknu niepamięci”:

(…) nagle spada deszcz

zmywając z muru litery

przywracając światu porządek

więc stoisz w przemoczonym ubraniu

w kapeluszu i płaszczu

ściskając pod pachą teczkę

więc stoisz

chcąc zatrzymać tę chwilę

zanim wrócisz w codzienność

Reasumując: w tomie wierszy „Okno niepamięci” poetka daje do zrozumienia, że trzeba umieć się znaleźć w swoich obrazach, które zawsze nas otaczają, w ich fizyczności czasem zagmatwanej, gdzieś czasem nawet zagubionej. Ale mówi, że należy pójść tylko i wyłącznie za uczuciem, wziąć los taki, jaki jest nam dawany i przeciwstawić go nowemu, zaufać sobie i widmu niecodziennemu, czyli miłości wszelakiej. Polecam ten ciekawy tomik Kaliny Izabeli Zioła do kontemplacji, ku dopasowaniu do naszych własnych, niecodziennych otwartych „okien niepamięci”, ale otwartych jedynie w pamięci.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kalina Izabela Zioła, „Okno niepamięci”, Biblioteka Tematu – ZLP Warszawa, 2013,

s. 72. Fotografie na okładce i wewnątrz książki - autorka.

 

==================================================

 

 

Jerzy Grupński

Cała muzyka świata

 

Nowa książka Kaliny Izabeli Zioła, tak jak poprzedzające tomiki poetki, opowiada świat miłości, ludzkich losów, tęsknot i oczekiwań, językiem przystępnym, budującym bliską, ciepłą relację z czytelnikami. Pojawiają się też w tomilku elementy nowe, zaledwie sygnalizowane w poprzednich książkach. Autorka częściej ( odbiegając od relacjonowania swoich przeżyć i tęsknot ) buduje postacie bohaterów tekstów. Oto Ryszard, który „kochał książki/ alkohol/ i czarnowłosą dziewczynę/ której małe dłonie/ zasłoniły mu oczy/ zmieniając obraz świata” („Scytyjski kurhan”). Zła miłość „spopieliła serce Ryszarda”. Oto anioł z szyldu nad teatrem, oto człowiek – dąb, jest i stary mężczyzna, który biegnie coraz szybciej...


Dwa wiersze napisała też autorka o katastrofie smoleńskiej, unosząc trudną, wciąż obecną w nas pamięć: „Nad Smoleńskiem” i „Samolot”. Drugi z tych tekstów zamyka zamyka pointa: „ile jeszcze razy/ trzeba będzie/ liczyć krzyże/ ile jeszcze trzeba śmierci/ by przebaczyć”.

Poetykę autorki „Okna niepamięci” wzbogaca ciekawa, żywa kolorystyka i muzyczne zamiłowania. W „Odcieniach” czytamy: „jest różowe oniemiałe z zachwytu/ i złote cenniejsze niż słowa/ bladożółte oślepione zazdrością/ czerwone zdyszane spełnieniem...” . Często też napotykamy (znany z poprzednich publikacji) motyw motyla, mieniącego się kolorami, tym razem wbogacony o problematykę śpiewu, głosu. Jak wyżej sygnalizowałem, jest to poezja bogata w dźwięki, głosy i muzykę. „Oczarowaną” uwodzi głos Jana Janusza Tycnera. W innych utworach słyszymy „piskliwy chichot” („Kruche szkło”), „Czysty dźwięk dzwonów” („Maj nad Wilią”). Jest wreszcie wymowna cisza i milczenie. To ona na nowo pozwala zbudować i usłyszeć „całą muzykę świata” („Muzyka”).

W wierszach „Kiedyś” i „Ucieczka” czytamy ciekawe, przestrzennie wykreślone konstrukcje „może kiedyś/ przejdę po krawędzi nocy/ na twoją stronę świtu”, „przejrzysty most/ którym przechodzisz/ na drugą stronę świtu/ po tamtej stronie/ może spotkasz siebie/ sprzed lat”.

Wdzięczni też jesteśmy za niedopowiedzenia, zawieszenia pointy w wierszu „A może”: „o spacerach/ po zaśnieżonych ulicach/ kiedy ręce i usta/ są bliżej niż”.

Pisanie, akt twórczy – kojarzy się z mową ciała, z miłosnym przeżyciem, utożsamiają się – ciało wiersza i ciało bohaterki tekstu: * * * „to nie miłość”, poetka zapisuje „ tylko dotyk palców/ zapamiętany przez moje ciało/ to tylko wiersze/ które czasami piszę”.

Oba cykle książki, „Kartki z pamiętnika” i „Już tylko echo...”, obejmują teksty, w których autorka chętnie ucieka z dramatów egzystencji człowieka, z sytuacji trudnych, tragicznych – do tego, co piękne, czułe, pełne nadziei. Wprawdzie czytamy: „czasem spłynie na ziemię/ biała kartka/ - złamane skrzydło wiersza” („Umarłym poetom”), ale już w „Gorzkim śnie dziecka”, dedykowanym Tadeuszowi Stirmerowi (najbardziej bodaj „chropowatemu” z poznańskich poetów), Kalina Izabela Zioła pisze „nakreślony delikatną kursywą/ bolesny lęk przemijania/ bezbronny jak brzuszek jeża”. Turpistyczne obrazy (* * * ) „brzęk tłuczonego szkła/ kaleczy gładkość nocy/ stukają zamykane pospiesznie okna/ wystraszone koty/ kryją się w lepkim cieniu/ nawet szczury/ wstrzymały oddech/ w ciasnym brudnym zaułku/ narasta krzyk/ przyspieszam kroku/ by za chwilę/ nie dogoniła mnie cisza” powodują ucieczkę autorki w świat ułudy, piękna.

Podobną sytuację kreśli wiersz „Retrospekcja” - wspomnienie brzydkiej, szarej Łodzi z dzieciństwa zastąpią kolory, uśmiechy i przyjazne gesty.

Kiedy czytam „Wierzenicki pejzaż”, kojarzy mi się on (jak zapewne wszystkim) z czołowym filozofem polskiego mesjanizmu – Augustem Cieszkowskim, twórcą Wierzenicy, autorem pomnikowego „Ojcze Nasz”. Tu (jak wiemy) Cieszkowski częstokroć gościł Zygmunta Krasińskiego, tu miały miejsce słowa , rozmowy, które znacząco kształtowały twarz polskiego romantyzmu. Autorka „Okna niepamięci” demonstracyjnie pominie te tradycje, skupi się na mieszkańcach dzisiejszej „spokojnej wsi”, „przy ciepłym piecu” i szumie sosen.

W dwóch pierwszych książkach, „Srebrny motyl” i „Przez chwilę”, Kalina Izabela Zioła zamieściła swe amatorskie rysunki. Tym razem oglądamy profesjonalne fotografie naznaczone fakturą materii, ciekawymi ujęciami obiektów, pożeranych zębem czasu, dzieł rąk ludzkich, porastających trawą i mchem. Schody, portale, ławy amfiteatru, które utraciły swój sens – funkcję i stały się tylko ( czy aż? ) obrazem, motywem refleksji nad przemijaniem i ludzkim losem.

Ciekawe rozwiązanie znajdujemy w nawiązującym do tytułu książki, wierszu „Okno”, będącym jakby demonstracją kobiecej przekory, pamięci – niepamięci, niechęci do rozstrzygających decyzji. To autostudium psychiki – ponadto – zaciekawia jeszcze niepewnym zawieszeniem w czasie, wiersz „dzieje się” teraz a może jest relacją ze zdarzeń przeszłych, a może tych, które dopiero będą miały miejsce? Oczywiście, obok ciekawych dowodów pracy poetyckiej, znajdziemy u Kaliny Izabeli Zioła ( jak i w poprzednich książkach ), rzeczy łatwiejsze. Ale to świadoma cena, którą poetka płaci za wybór tej a nie innej poetyki, za wybór takiego właśnie czytelnika, bo jak wiadomo - nie ma piosenki dla wszystkich. Wszak autorka nasza jest laureatką Nagrody Pracy Organicznej im. Marii Konopnickiej, którą honoruje się twórców programowo zwracających się do tzw. szerokiego czytelnika.

Wydawca - Dariusz Tomasz Lebioda - w swym posłowiu ceni Kalinę Izabelę Zioła za to „co jest trudne do uchwycenia, tego co pojawia się jak błysk słońca w naturze i równie szybko zanika”. Za obrazowość tej liryki, „która jest delikatna jak muśnięcie ust, opuszczenie rzęs”, bo „nadzieja jest najważniejsza, piękno daje siłę, a przekonanie o swej wyjątkowości odgradza poetkę od tych, którzy jej nie rozumieją”. To zapewne nawiązanie do wiersza „Jesienny motyl” - „tylko zmarznięty motyl/ przytulony do liścia/ na przekór jesieni/ śpiewa tęczą kolorów/ nie rozumie/ dlaczego nikt go nie słyszy”.

_____________________________________________________________________________

Kalina Izabela Zioła „Okno niepamięci, Wydawnictwo: Biblioteka „Tematu”, Warszawa 2013, s.72,

Posłowie Dariusz Tomasz Lebioda,

Fotografie Kalina Izabela Zioła

 

 

 

Danuta Bartosz

Chwilo trwaj

Horacy: Carpe diem (chwytaj dzień).

Nie ukrywam, towarzyszyłam powstawaniu wierszy pomieszczonych w tomiku „Okno niepamięci” napisanych przez Kalinę Izabelę Zioła. Z wierszami Kaliny odzyskiwałam własne wnętrze. Podpatrywałam ją, podziwiałam, jak sobie radzi w życiu. Z nadzieją oczekiwałam jej kolejnego e-maila z nowopowstałym wierszem, aby zrozumieć, czym jest jej oczekiwanie, kolejna interpretacja zdarzeń, pozwalająca dostrzec ogromne bogactwo duchowe autorki.

Jest elastyczna, umie dostosować się do sytuacji chwili, nie rozpacza gdy za oknem deszcz z gradem bije „niepamięcią”, trzeźwo osadzona w realiach, które, jak pisze Dariusz Tomasz Lebioda w posłowiu: ”wzbogacają ją, tworzą kontekst, dopełniają puste przedziały czasu i stają się samą istotą wrażliwości”. Jest kobietą wrażliwą, tęskni do miłości, nie buduje jednak nadziei na ruchomych piaskach. Życie autorki to dzień, który ma swój wschód i zachód, często niepewny:

RUCHOME PIASKI: to co pomiędzy nami/ jest jak ruchome piaski/ wyszeptane kiedyś słowa/ w blasku słońca/ stają się przejrzyste / znikają/ przybywa pustych dni/ a każdy jak kamień/ - tworzą coraz wyższy mur.

Kalina doskonale poznała smak poezji życia. Dotknęła jej dosłownie, borykając się z codziennością. Teraz wystarczy prozę i poezję doświadczenia zapisać nutami melodii:.

MUZYKA / muzyka jest / na strunach ciemności / na krawędziach kamieni/ w szelestliwym poruszeniu liści / w wiolonczeli kobiecego ciała / i uścisku mężczyzny / mówisz coś / i melodia słów jak kamerton /wprawia w wibrację powietrze i mnie / jak klawiszy fortepianu / dotknij tylko / a cała muzyka świata /będzie we mnie.

Dojrzała kobieta pisze dojrzałe wersy pełne przesłań, metafor i puent. Życie ją nieźle osmagało, doświadczyło, nauczyło jak odrzucać plewy od ziarna. Autorka już nie ma potrzeby fantazjowania w obłokach. Stoi na mocnych fundamentach. Liczy tylko na siebie. On jest ciągle w jakiejś odległej perspektywie:

***/ wcale za tobą nie tęsknię / to tylko chmura / na chwilę przesłoniła słońce / tylko jesień / zasuszyła liście na drzewach / i kwiaty w ogrodzie / to tylko brak natchnienia / nie pozwala mi pisać wierszy / nie tęsknię…

Ta trzeźwość życiowa, wypracowana zaradność, to wyzwanie dla odważnych. Jest odważna. Wiersze jej jak antidotum na poetycką oschłość duchową naszych czasów przywracają utraconą równowagę.

Nie ukrywa, że tęskni do tego jedynego, wymarzonego, którego wypatruje jej wnętrze:

*** / bezimienna gwiazda / w milczeniu gasi dzień / kolejny dzień / bez ciebie

Miłość i tęsknota do ludzkiego serca, pragnąca złożyć największy dar. Autorka chce dać siebie, to ciągle powracający leitmotiv najnowszego zbioru wierszy Kaliny Izabeli Zioła. Słowo „miłość” podporządkowało sobie treść, rytmikę, melodię, styl, kompozycję oraz sens i formę wypowiedzi. Słowo miłość zakorzeniło się w wierszach, odmieniane przez wszystkie przypadki. To najczulsze wyznanie poetyckie, w które przenika czytelnicze zrozumienie. I w tym tkwi tajemnica wiersza pisanego sercem.

W poezji tej podziwiam kapitalną łatwość stosowania metafory, przenośni, personifikacji. Przeniesienie i nakładanie nazwy jednego zjawiska na drugie, kojarzenie i zestawienia ze sobą nawet odległych od siebie semantycznie pojęć nie nastręcza autorce żadnej trudności. A przy tym, co najważniejsze: czytelnicza interpretacja symboliki jest prosta i nie sprawia trudności.

Czytając wiersze Kaliny Izabeli Zioła sięgam do Poświatowskiej. Zestawiam obie twórczości, tak odległe w czasie. Gdyby te wiersze wymieszać, miałabym problem z ich identyfikacją. Wiersze obu poetek dotykają tych samych wartości, obie mówią przede wszystkim o miłości, o tęsknocie do niej. Poetki posługują się podobnym stylem i rodzajem stosowanej metafory.

Nie zamierzam prowadzić dysputy naukowej, pozwolę sobie jednak porównać obie panie. Wiem, jest to dla mnie bardzo odważne wyzwanie. Wiersze Poświatowskiej mam u siebie na biurku, w zasięgu ręki, wiersze Kaliny czytam w codziennych e-mailach. Są podobne tematyką i operowanym słowem. Oczywiście Halina Poświatowska to klasyka, zakorzeniona w światowej literaturze, przerasta autorkę „Okna niepamięci” ogromem twórczości oraz miejscem w historii literatury polskiej i światowej. Kalina Izabela Zioła wydała dopiero cztery tomiki poezji… Jest więc na początku drogi, przetartej już dawno przez nieżyjącą Poświatowską (zmarła w wieku 32 lat), niemniej spróbuję te panie porównać.

Przede wszystkim początek drogi życiowej obu poetek był podobny. Obie po krótkim pożyciu małżeńskim zostały wdowami. Poświatowska w młodym wieku zmarła, Zioła wychowała dzieci. Mają wiele punktów stycznych. Obie piszą lirykę miłosną. Obie nie krępują się pokazać własnej zmysłowości i obie lansują sensualizm - piszą zmysłami, operują podobnym stylem i formą wyrazu. W poezji Poświatowskiej spotykamy pełną klasyfikację metafor (metafory konieczne, oryginalne, potoczne, poetyckie itd.) Zioła stosuje je także.

Dla przykładu:

Metafory Kaliny Izabeli Zioła: wiolonczela kobiecego ciała (str.9), tylko dotknij ... muzyka świata będzie we mnie (str.9) palce gorączkowo/ próbują związać/ dwa odległe światy/ łańcuszkiem sms-ów (str.10), więdnący w dłoni kwiat… jeszcze uśmiech wychyla się z kąta… ostre kolce dzisiejszego dnia/ kaleczą moje palce/ odszedłeś z różą w sercu..( str.11), tańczyli/ lekko odurzeni szampanem/ pieśniami Cesarii Evory/ i bliskością swych ciał (str.14), zapukaj w okno mojej pamięci/ może cię wpuszczę na chwilę/ jak głodnego ptaka o świcie…/ …okruchy marzeń wysypię na twoje dłonie/ może jeszcze raz zobaczę w twoich oczach/ siebie z przeszłości (str.15), może kiedyś poczuję pod palcami/ spłoszony trzepot serca/…przejdę po krawędzi nocy/ na twoją stronę świtu/ może kiedyś… (str.16), na palecie brzasku/ rozlane wszystkie/ kolory milczenia…/ bladożółte oślepione zazdrością/ czerwone zdyszane spełnieniem/ i to szare/ które zapada między nami/ gdy nie mamy już sobie/ nic do powiedzenia… (str.17) Wiosną… / niepotrzebna szpilka / próbuje odwrócić czas (str.19), delikatnie podciągam/ za długie/ rozciągnięte godziny/ wygładzam na biodrach/ nagły dreszcz…./ …zrzucam z siebie niewygodne myśli/ ubrana tylko w jedwab twoich dłoni/ znowu czekam (s.20) o pełnym obietnic wieczorze/ który nie zdążył zakwitnąć/ czułym porankiem (str.21) to tylko ciepła myśl/ biegnąca do ciebie/ poprzez zimową noc/ tylko dotyk palców/ zapamiętany / przez moje ciało/ to tylko wiersze/ które czasami piszę (str.22) łowisz niesłyszalne dźwięki, owijasz rzeczywistość bibułką wyobraźni…/ …po tamtej stronie/ może spotkasz siebie/ sprzed lat (str.23) jestem jak czyste płótno/ na którym / możesz namalować/ wszystko co chcesz/ trwały świat/ pozostanie nawet/ gdy już odejdziesz. (str.25) kiedyś lato/ wspinało się na palce/ i pijane zapachem malin/ sięgało nieba/ ptaki siadały / na jego ramionach/ i świergotem oplątywały ręce…/… tylko zmarznięty motyl/ przytulony do liścia/ na przekór jesieni/ śpiewa tęczą kolorów/ nie rozumie/ dlaczego nikt go nie słyszy (str.26) zamknięta w krysztale/ minionego czasu/ jeszcze próbuję dopasować/ dotyk do ciepła skóry/ spojrzenie do zarysu policzka, / z tej układanki/ wychyla się/ odrażająca twarz bazyliszka/ narasta piskliwy chichot/ kryształ pęka (str.28) twój głos/ otula mnie/…/ opuszkami myśli/ dotykam go/… szorstka codzienność / otworzy okno(str.29) mrugnąłeś/ i rzęsami/ zmiotłeś ze świata/ wszystkie motyle/ nie otwieraj już oczu/ pustka cię oślepi (str.32) może teraz / z pustych dłoni/ wyrosną nowe liście/ może powoje ramion/ oplotą nowe drzewo/ w kropli żywicy na języku/ odnajdę jutrzejszy dzień. (str.33) szampan przestał smakować/ twoje szare słowa/ zaczęły wyciągać/ coraz dłuższe kosmate macki/…strząsnęłam z siebie szarość/ pobiegłam prosto w słońce/ pozostałeś na ławce/ zaplątany jak ćma/ w ciasnej sieci swych zmarszczek (str. 34) myślałam, że w twoich oczach jaśnieje płomień/ a to był tylko odblask/ świecącego w kącie telewizora/…myślałam, że mogę twoje słowa/ zbierać jak nasiona kwiatów/… wyrosły z nich tylko/ kolczaste osty/ dobrze chociaż/ że nie trzeba ich podlewać. (str.35) stukot pociągu / przytakuje moim myślom/ znowu oswajam przyszłość (str.37) nawijam nici na szpulkę rozsądku/ i chowam w pustym pudełku…/ idę otulona twoim milczeniem/ zostawiam na piasku niewidoczne ślady (str.38) oplątany jedwabnym kokonem/ zapomniał imiona przyjaciół…/ wzniosła z butelek i książek/ ofiarny stos/ na którym spopieliło się/ jego serce (str.41) a jednak pnie się w górę/ dotyka horyzontu/ za którym obietnica/ nowego świtu (str.65) słowa budzą echo/ krążą/ aż czysty dźwięk dzwonów/ zapisze je w murach/ na zawsze (str.66) wszędzie biało/ ukryte pod śniegiem/ kłamstwa/i niedobre myśli/ drapieżna nienawiść / przycupnięta/ pod zimowym świerkiem (str.67)

Niektóre metafory Haliny Poświatowskiej, ze zbioru wierszy: Halina Poświatowska „Wszystkie wiersze” – Wydawnictwo Literackie 2005,

(bez podziału na rodzaje, zostawiam to badaczom literatury):

… brunatne ramiona/ ciepłe/ oplatające jaka węże/ szyję kochanka (str.16) błyskiem zębów/ potrafię ubrać niebo/ w najpiękniejszy wschód miłości (str.18), pod szeleszczącą suknią/ jestem wspaniałym elastycznym manekinem (str.21), wlokąc za sobą cię/ pijaną wiatrem ulicą/ miłość odeszła (str.26) Jestem Julią, mam 23 lat/dotknęłam kiedyś miłości/ miała smak gorzki/ jak filiżanka ciemnej kawy (str.35) w zadąsanym futrze/ uklękłam na trawie/ i nie mówiłeś nic (str.43) pośrodku suchych palców/ tańczy kwietniowy wiatr/ gnę moją zieloną szyję (str.45), skościałe głodem palce/ nachylam je rozginam/ na słoneczne promienie wabię/ spełnienia tarczę okrągłą (str.52), morzem jesteś/ morzem przeklęcie zielonym/ w którym ja muszla/ o smaku dojrzałych ananasów/ zatapiam głowę( s.129), po odrobinie/ zachodzimy w wieczorne niebo (str.155), moimi liśćmi/ wiedza zakwita/ unieśmiertelniam/ świadomie / bezczelnie/ na skraju drogi (str.171), przytuleni do chwili/ w myśli/ budują kwadratowy dom/ zapełniają go tkliwością/ dymi/ płoną/ samobójcza przestrzeń świecąc/ złoty warkocz niebu uplotła/ noc (str.255) ręce toną po łokcie/więc rękoma pełnymi dnia/ mówię- kocham (str.277), bezimiennie /wyrasta nade mną niebo/ i coraz bliższa/ bez imienia/ ziemia rozkwita (str.352), przed chwilą mówili mały, interesowny płytki/ a teraz cisza ich słowa zarosła (str.431), teraz skrzętnie na kolanach/ zbieram okruszyny prochu/ by na środę popielcową/ było dość (str.523), ściany pobielone troską/ nabierają doskonałych kształtów/ przywierają doi siebie kąty/ kwitną proporcje (str.605), tkliwością napełnię moje włosy/moje żywe włosy/ moje palce, paznokcie/…/ poprzez czyste szkło/ prześwituje różowo/ tkliwość (str.617).

W obu lirykach dominują motywy roślinne i zwierzęce, czasu i przestrzeń, mnogość kolorów, smaków, dźwięków, w całości poświęconej zmysłom. Sensualizm ciała i duszy emanuje namiętnością i pragnieniem miłości. Nie ulega wątpliwości, że tego dotyku zmysłami nie byłoby ( w obu przypadkach) bez doświadczenia, zdobytego dzięki zmysłom. W liryce obu pań dominuje bóg miłości Eros i Mors - bogini śmierci. Każda z nich podkreśla swą kobiecość, swą cielesność. Obie nie boją się tego.

Konkludując: Wiersze Kaliny Izabeli Zioła wzruszają i uczą jak odrzucić to, co jest nieistotne, aby w pełni korzystać z wolności, tylko i wyłącznie z wyboru płynącego z serca. Zatrzymać się na chwilę, rozpocząć najintymniejszą rozmowę z poetyckim prologiem utworów zrodzonych z nadziei. Wiersze miłosnego szlaku, podane maestrią słowa pozwalają wędrować w głąb przeżywania. W głębi tej tajemnicy z autorką wędruje czytelnik. Czy jeszcze czegoś więcej można oczekiwać od wierszy?

Kolejny poetycki zapis Kaliny Izabeli pozwala wędrować po drodze na której autorka pozbierała okruchy miłości, przefiltrowała własnym wnętrzem, co jej poezji nadało szczególnej emocji i znaczenia.

Kalina Izabela Zioła „Okno niepamięci, Wydawnictwo: Biblioteka „Tematu”, Warszawa 2013, s.72

 

 

Paweł Kuszczyński

Okno przychylnej dojrzałości

Czwarta książka poetycka Kaliny Izabeli Zioła nosi tajemniczy tytuł „Okno niepamięci”. Tu już nie tylko pragnienie miłości, ale wiele życiowej mądrości spotykamy. Są i motyle, lecz znaczą odmienne symbole. Ten tomik, (a czemu nie tom, jak się we Francji te książki nazywa) z refleksyjnymi fotografiami, wykonanymi przez poetkę w różnych miejscach świata, znamionuje dojrzałość w uniwersalnych postaciach oraz udoskonalenie warsztatu poetyckiego.

Prezentuje autentyczną samoświadomość wartości kobiety dojrzałej. Mężczyzna pokazany jest jako partner nie tylko w doznaniach zmysłowych, ale także ze swoimi słabościami, coraz częściej zdarzającymi się w starszym wieku, króry: coraz szybciej/ ucieka przed czasem/ kocha coraz młodsze kobiety/ by w ich oczach.../ zobaczyć własną młodość.

Wiele ważnych współcześnie pytań zadaje autorka: jak sobie radzić, gdy brzęk tłuczonego szkła/ kaleczy gładkość nocy/ stukają zamykane okna; nie wiadomo co służy: miłość poezji czy poezja miłości. A może naprawdę są razem i wzajemnie się wspierają, zatem: napisz wiersz.

Nie zawsze radzimy sobie z sobą ( bowiem to najtrudniejsze człowiecze zadanie: zgodzić się na siebie): jak przetrwać/ nie zatracając siebie. Dobra Pamięć może przynieść ratunek: rysujesz na niebie/ ... most/ którym przechodzisz/ na drugą stronę świtu/ ...może spotkasz siebie/ sprzed lat.

Oryginalne obrazy zmieniających się pór roku przedstawia wiersz „Jesienny motyl”, będący wspomnieniem z dzieciństwa: kiedyś lato/ wspinało się na palce/ i pijane zapachem malin/ sięgało nieba/ .../ tylko zmarznięty motyl/ przytulony do liścia/ na przekór jesieni/ śpiewa tęczą kolorów.

We współczesnej rzeczywistości zagubiła się gdzieś ludziom tajemnica. O jej potrzebie (stopniowania!, jakież to „kobiece”) przekonują wersy: rozwiązuję białe tasiemki/ odsłaniając Tajemnicę/ papierowy ptak/ obudzony moim dotykiem/ zdziwiony podnosi głowę/ .../ mówiąc „wieczne odpoczywanie”/ zawiązuję białe wstążki/ na wieczną kokardkę.

Akt miłości ma nieraz swoją dramaturgię: jeszcze próbuję dopasować/ dotyk do ciepła skóry – mimo tej pięknie zarysowanej troski: wykrzywia się/ odrażająca twarz bazyliszka/ narasta piskliwy chichot/ kryształ pęka. Cóż począć: zaskakująca dynamika ludzkich przeżyć!

Słowo w pokoju oddanym poezji kontrastuje z szorstką codziennością za oknem, nawołuje do otwarcia się na subtelność i zauważenie drugiego człowieka. Nie znajdziesz przychylności, ponieważ: mrugnąłeś/ i rzęsami/ zmiotłeś ze świata/ wszystkie motyle/ nie otwieraj już oczu/ pustka cię oślepi.

„Może kiedyś”, „jeszcze raz” - te frazy oddane pamięci, wypowiadające pragnienie

znaczone czystością intencji – wieńczy oryginalna koda: pobiegłam prosto w słońce.

Życie nie zawsze przynosi oczekiwane odpowiedzi: list wysłany gołębiem/ powraca bez odpowiedzi/ posępnym puszczykiem.

Także nauczanie sztuki życia może mieć ... niedobre następstwa: nauczyła go latać/ całować wiatr/ a potem zamknęła/ w klatce czterech ścian/ .../ oplątany jedwabnym kokonem/ zapomniał imiona przyjaciół/ i drogi/ do rodzinnego domu.

Zupełnie otwarcie, w tytule wiersza, zadaje rudymentalne pytanie: Jak życ?, nie znajdując - jak wszyscy ludzie – odpowiedzi, na tę bez wątpienia najtrudniejszą ze sztuk.

Pragnie ocalić wiarę w słowo/ w miłość/ w śmierć psychoneurotyk (śmieszny anioł), bo przecież to on w konsekwencji decyduje – jak wskazywał Kazimierz Dąbrowski – o wartości świata, postępie ludzkości.

Potrzebne jest zatem słowo służące dobrej mądrości, bo: tak łatwo można zranić/ jaskrawo malowanym paznokciem.

Próba najtrudniejszego pogodzenia się z absurdalnością śmierci (chociaż każda śmierć, patrząc oczami bliskich, ma coś z absurdu) ukazana jest przejmująco: odjechałeś/ jak nie próbować cię gonić/ .../ i tylko w gwiazdach szukać/ ciepła twego spojrzenia/ jak przebaczyć zapomnieć/ że rowerem do nieba/ odjechałeś.

Autorkę stać na zachwyt nad fotografiami (znajomego artysty), ukazująymi urok wielkopolskiej przyrody: przejrzysta koronka mgły/ rozwieszona/ nad uśpioną łąką/ .../ w kostrzyński pejzaż/ wpisuje się świt.

Nawet w zimie przychodzi nadzieja: ukryte pod śniegiem/ kłamstwa/ i niedobre myśli/ drapieżna nienawiść/ .../ słowa które ranią/ ciemne spojrzenia/ i pogardliwe gesty/ .../ może wystarczy ciepła/ w rodzącej się miłości/ by roztopić to zło.

Muzyka, ta siostrzana sztuka poezji, potrafi, podobnie jak podróże, oswajać czas człowiekowi: jest/ na strunach ciemności/ w szelestliwym poruszeniu liści/ w wiolonczeli kobiecego ciała/ (jakże to odkrywcze! , odtąd nie będę tego instrumentu kojarzył z frazą: „tęskno mi jak dźwiękom wiolonczeli”)/ i uścisku mężczyzny.

Wiersze pomieszczone w recenzowanej książce są swoistym dopełnieniem siły i delikatności w zauważonym wszechstronnie aktywnym życiu Kaliny Izabeli Zioła, znaczonym niepospolitymi kompetencjami społecznymi.

_______________________________________________________________________________

Kalina Izabela Zioła „Okno Niepamięci”, Wydawnictwo Biblioteka Tematu nr 69, Warszawa 2013, s.72

 

Dariusz Lebioda

 

RUCHOME PIASKI

Poezja kobiet bywa delikatna i subtelna, odtwarzająca w słowach i obrazach fenomen życia i miłości, precyzyjnie dookreślając sytuacje tak ulotne jak lekki powiew wiatru i tak konkretne jak połączenie się dłoni. Istoty piszące takie wiersze są najczęściej ofiarami bezduszności i niezrozumienia świata, który propaguje kult siły i twardości, a jednostkowym dramatom nie poświęca za wiele uwagi. Kalina Izabela Zioła należy do takich twórczyń, które programowo wycofują się z konfrontacji i piszą spokojnie swoją liryczną historię, dopełniają treści już wyartykułowane

i wzbogacają przekaz poetycki o nowe, fascynujące wiersze. Nikt nie może być pewny tego, że osiągnie od razu wysoki wyraz artystyczny, nawet najwięksi artyści miewają chwile zawahań, ale konsekwencja prowadzi zawsze do nowych realizacji – skończonych i gotowych by przedłożyć je światu. Poznańska poetka zdumiewa siłą poetyckiego przekazu i umiejętnościami, które przecież nie wzięły się znikąd. Zajmując się sztuką słowa od wielu lat, doszła do momentu, gdy wiersze zaczęły spływać z jej pióra w sposób dla niej samej zdumiewający. A kolejne książki potwierdziły, że to jest ważny moment w jej biografii, jakby tajemniczy punkt dojścia, gdy nagle okazuje się, że wiele spraw wcześniejszych było nieistotnych, a ta chwila nad kartką papieru, chwila, gdy otwiera się nowy zbiór, warta była wielu wyrzeczeń. To nie jest pozycja mentorki, raczej subtelnej interpretatorki zdarzeń i własnej egzystencji – to nieustanne dopełnianie dni i nocy treścią ulotną, zwiewną, pełną poetyckiej pasji. Kobiety uwielbiają stylizować swoje życie i czynią to na wiele sposobów, urządzając stylowo mieszkania i domy, modelując swój wygląd zewnętrzny, tworząc sytuacje liryczne, rozkoszując się spotkaniami przy winie i świecach, ale chyba szczytem wszystkiego jest prawdziwa poezja, która pojawia się w życiorysach pań najbardziej rozedrganych i rozmarzonych. Nie znaczy to, że są to autorki w jakiś sposób obniżające rangę literatury wysokiej, wręcz przeciwnie – one ją wzbogacają, tworzą kontekst, dopełniają puste przedziały czasu i stają się samą istotą wrażliwości.

Poezja Kaliny Izabeli Zioły jest przede wszystkim próbą opisu tego, co jest trudne do uchwycenia, tego co pojawia się jak błysk słońca w naturze i równie szybko zanika. To jest chęć temporalnego utwierdzenia – jak w tytule jednego wiersza – ruchomych piasków, bo: wyszeptane kiedyś słowa/ w blasku słońca/ stają się przejrzyste/ znikają/ przybywa pustych dni/ a każdy jak kamień/ – tworzą coraz wyższy mur. Obrazowość jest wielką siłą tej liryki, która w naturze swej krucha, mówi konkretnie o stanach i sytuacjach, przeciwstawia się rozpadowi rzeczywistości krystalicznym pięknem słowa. I wcale mężczyzna – choć wyrazisty i często przywoływany – nie jest centrum tego świata, który przecież pulsuje odcieniami barw i opisywany jest jako część czegoś, co jest niewyrażalne, stale eksplodujące i zanikające w świadomości. Poetka wie jaką wagę ma c h w i l a i przestrzega potencjalnego gościa, że wpuszcza go tylko na moment, rozważa jego dłuższą obecność w swoim świecie, ale poraniona i pełna wątpliwości, poddaje go ludzkiej próbie bytu: zapukaj w okno mojej pamięci/ może cię wpuszczę na chwilę/ jak głodnego ptaka o świcie/ może raz jeszcze/ okruchy marzeń/ wysypię na twoje dłonie/ może jeszcze/ zobaczę w twoich oczach/ siebie z przeszłości/ a może zamknę okno/ bez słowa. Zdumiewający jest ów wymiar filozoficzny poezji, która jest delikatna jak muśnięcie ust, opuszczenie rzęs, a ma siłę wulkanu, pulsuje podskórnym ogniem, żarem uczuć najczystszych i najpiękniejszych. Aura poetyckiego Poznania mogła tutaj być tyleż pomocna, co generująca przeszkody, wszakże wiele jest kobiet piszących w tym mieście i ma ono przebogatą tradycję w tym względzie. Tworzyć ulotną lirykę w grodzie Kazimiery Iłłakowiczówny i Łucji Danielewskiej, być autorką kolejnych tomików w rozognionej przestrzeni Międzynarodowych Listopadów Poetyckich, to wyzwanie dla odważnych. Nowa książka, którą czytelnik otrzymuje od autorki, potwierdza jednak, że mamy do czynienia z kimś, kto rozumie więcej i wyraża to lepiej od innych.

Nie bez znaczenia są tutaj też fotografie poetki, które wykonała w różnych częściach świata, podczas swoich podróży i wypraw w poszukiwaniu wibrujących lirycznych cząstek i pełni literackiego wyrazu. Stają się one ilustracją do osobowości, ukazują coś, co jest zakryte i immanentne – co stanowi element tego niezwykłego zachwytu, pasji stwarzania wierszy i nieustannego zdziwienia, że powstają. Jak widać walka o wrażliwość i wyjątkowość, batalia o aforystyczną mądrość i piękno, rozgrywają się tutaj na wielu frontach. Obok słowa i obrazu przywoływana jest często muzyka, a strofy mają niezaprzeczalny walor symfoniczny, układają się w potężne przesłanie – bądź sobą i bądź wrażliwy, szukaj swojej drogi, pamiętaj o potknięciach, ale kieruj się nadzieją. Stąd tyle tematów i nawiązań, tyle lirycznych dygresji i wariacji, osobnych recytatywów i współbrzmienia orkiestrowego. I choć zdarzają się chwile smutku, melancholii – wszędzie biało/ ukryte pod śniegiem kłamstwa/ i niedobre myśli/ drapieżna nienawiść/ przycupnięta/ pod zimowym świerkiem/ słowa które ranią/ ciemne spojrzenia/ i pogardliwe gesty/ schowane pod puszystą pierzyną/ może wystarczy ciepła/ w rodzącej się miłości/ by roztopić to zło. Tak, nadzieja jest najważniejsza, piękno daje siłę, a przekonanie o swojej wyjątkowości odgradza poetkę od tych, którzy jej nie rozumieją. Oknem niepamięci Kalina Izabela Zioła udowadnia, że wkroczyła do pierwszej ligi kobiet piszących w Polsce, a przyznana jej Nagroda Pracy Organicznej im. Marii Konopnickiej nie była przypadkowa – to raczej podsumowanie tego, co autorka zrobiła do tej pory i zachęta do kontynuacji dzieła. Jak widzimy ten dalszy ciąg jest równie ekscytujący, jak poprzednie realizacje, znajdujące uznanie w oczach cenionych krytyków, pojawiające się w wielu periodykach, a nade wszystko żyjące w ogólnopolskiej przestrzeni literackiej. Widać warto stawiać na delikatność i subtelność, bo bronią się one tak jak motyl broni się rysunkiem barw i zwiewnością lotu przed czyhającymi na niego stale zagrożeniami. Stając na chybotliwym gruncie poetyckim, autorka utwierdziła swoje słowo na fundamencie wiary w człowieka, filozofii chwilowego istnienia, stworzyła zbiór, który nie zniknie tak szybko pośród ruchomych piasków.

Oprac. Dariusz Lebioda
2013/06/16 @ 19:21 (Poezja)

Przedruk: http://lebioda.wordpress.com/2013/06/16/ruchome-piaski/

 

Kalina Zioła, PRZEZ CHWILĘ, Wydawca: Jacek Małysko, Redakcja i korekta: Stefan Jurkowski, Projekt okładki: Jacek Małysko, Ilustracje: Kalina Zioła, Skład: Studio F, ISBN 978-83-7745-250-9, RADWAN Wydawnictwo Literackie i Naukowe, Tolkmicko 2011

Marek Czuku

Miłość potrzebna już teraz

Podmiotem wierszy Kaliny Zioły jest wrażliwa, uczuciowa i zmysłowa marzycielka, poszukująca szczęścia i miłości w świecie, w którym żyje wielu samotnych ludzi. Chce ona zatrzymać piękno każdej mijającej chwili w myśl Horacjańskiej formuły carpe diem.
Częstymi motywami tych wierszy są pragnienie miłości i obecności mężczyzny, a także nieuchronność przemijania – w tym i uczuć. Towarzyszy temu trudny optymizm: chociaż minęły dawne uczucia, jest nadzieja na nowe, ale trzeba być świadomym, że są również uczucia, które nigdy się nie zdarzą, bo już jest za późno bądź miłość jest nierealna.
Podmiot stale szuka swojego miejsca oraz piękna w świecie pełnym cynizmu i drwiny z uczuć czy obojętności na nie, zmagając się z problemem nieobecności – czy to wymarzonej wielkiej miłości („Nie zaprosiłeś mnie na kawę/ i nie dałeś czerwonej róży”, wiersz Dlaczego), czy wręcz jakiejś wyższej siły sprawczej, co może być odczytane jako kara za grzechy („muszę się pogodzić/ z twoim nieistnieniem”, wiersz Pokuta).
Wiele wierszy wyraża pochwałę sztuki, a poezji w szczególności, a także szaleństwa oraz magii miłości i zauroczenia. Jednak w dzisiejszym świecie, w którym „nie ma boga/ i nie ma szatana” (wiersz Chaos), poezja i poeci są już niepotrzebni (chociaż w wierszu Adam jest mowa o kreacyjnej mocy poezji, która może zmieniać świat). Natomiast Bóg, który pozwala na wojny, nienawiść, krzywdy i kataklizmy, jest bardzo potrzebny już teraz jako miłość właśnie (Jeśli jesteś miłością).
To nastrojowa i delikatna poezja, cechująca się nieco staroświeckim (w dobrym rozumieniu tego słowa), subtelnym liryzmem. Należy podkreślić, że poetka dba również o formę – wiersze są oszczędne w słowa i starannie dopracowane, czasem regularne i rymowane.

Kalina Zioła, Przez chwilę, Wyd. Literackie i Naukowe Radwan, Tolkmicko 2011.

Kalina Izabela Zioła, KWAŚNE WINOGRONA, Wydawca: Agnieszka Małysko, Redakcja i korekta: Stefan Jurkowski, Projekt graficzny okładki: Jerzy Nowak, Na okładce obraz Rozalii Nowak pt. "Letni wiatr", Zdjęcie autorki: Sandra Dzielicka, Ilustracje wewnątrz: Rozalia Nowak, Skład: Maciej Rogowski, ISBN 978-83-7745-309-4, RADWAN Wydawnictwo Literackie i Naukowe, Tolkmicko 2012

Dariusz Tomasz Lebioda

PRAGNIENIE  CHWILI

Poezja Kaliny Izabeli Zioły jest lekka i nastrojowa, dotykająca zwiewnych przestrzeni i zarazem konkretnie je nazywająca, dopełniająca treścią słowa. To jest przyglądanie się światu, a zarazem komentowanie jego fenomenów, nieustanna czujność na wszelkie przejawy piękna i pragnienie odzwierciedlania w strofach barw i dźwięków, ciepła i zapachu, lśnienia morza i smaku soli. Jak w kalejdoskopie migają tutaj pierwiastkowe obrazy, w których stale wraca zapatrzenie w ludzką świadomość, czy to będzie półwysep Krym, Turcja, Norwegia, czy to będzie Wenecja, Paryż, Ukraina – wszędzie autorka dostrzeże liryczną aurę, znajdzie miejsca, obrazy i symbole, które kunsztownie oprawi w kształt wiersza. Ale jest jeszcze coś, co te liryki wyróżnia, co powoduje, że są tak ekscytujące, tak przykuwające uwagę czytelnika – to umiejętność tworzenia natychmiastowych syntez, dotykania powierzchni i zarazem głębokiego wnikania w strukturę. Czy to będą muzułmańskie minarety, połyskujące grzbiety delfinów, czy woskowe figury umarłych ludzi, czy wreszcie odwieczne ikony prawosławia, za każdym razem pojawi się w wierszu rozległa głębia ontyczna, która ekspanduje wyobraźnię ku temu co ostateczne i niepowtarzalne, ku samej istocie świadomej egzystencji. Tylko głęboka wiedza o życiu może dać takie efekty, tylko doświadczenie lat i dni skrapla się w takich wciąż pulsujących utworach, tylko pragnienie utrwalenia w słowach niepowtarzalnej chwili może zrodzić taką wielowymiarową poezję. Rację ma Jerzy Grupiński, gdy pisze w Posłowiu: Autorka ufa słowu, sile jego przekazu, wierzy, że głębokie, prawdziwe uczucia przeniosą się do czytelnika – i rację ma też, gdy konstatuje: Tak więc Kalinowe „Kwaśne winogrona” są w istocie słodkie, bo mówią z serca do serca, słowem czułym, wrażliwym. Bo taki jest program i adresat tej poezji. Trudno się dziwić, że ciągle pojawiają się krytycy, którzy widzą w tej liryce to, co jest w niej immanentne i stanowi o jej oryginalności – ciepło i zmysłowość, piękno i pełnię ludzkiego snu o czystości i delikatności prawdziwych uczuć . Wyrazem tych przekonań stała się nagroda Pracy Organicznej im. Marii Konopnickiej, przyznana poetce w 2012 roku za omawiany tutaj tom.
Ludzie są bytami orbitującymi ku sobie – przyciągającymi się i nieustannie poszukującymi potwierdzenia w innych oczach, że postrzegają one taki sam świat, że są lustrem tych samych barw i świateł. W przypadku poezji tworzonej przez kobiety najczęściej znajdziemy w niej zapisy niepowtarzalnych momentów życia, relacje z tego co zdarzyło się na ulicy, w tłumie i w alkowie, wspomnienia błysku w oku i nagłe trafienia strzałą Amora. Paradoksalnie taka liryka jest najtrudniejsza, bo łatwo można popaść w banał, łatwo można skopiować cudze pomysły, sięgnąć po wielokroć opisywane tematy, ale przecież w tym przypadku mamy do czynienia z niepowtarzalnością, z autentycznymi uczuciami, albo przynajmniej z pragnieniem ich nieustannego doświadczania. Miłość należy do spraw tyleż prostych, co najbardziej skomplikowanych i miewa różne wymiary, od skrajności do skrajności, od przesłodzenia i przesytu do ogromnej, porażającej zmysły tęsknoty. Trudno się dziwić, że poetka umieszczą ją w obrębie przestrzeni kosmicznych: nie wymyśliłam ciebie/ to rój gwiazd spadających/ rysował twoją postać/ na nieba ciemnym tle/ księżyc/ posrebrzył długie włosy. Jeśli miłość ma być gorąca, pełna, spełniona, musi opuszczać ziemskie rewiry i lewitować ku gwiazdom i magnetycznym orbitom dalekich planet, bo tam przecież się zrodziła przed milionami lat, tam – w obłokach przedwiecznej kosmogonii – wybuchła po raz pierwszy jako zapowiedź przyszłych dni, gestów i dotknięć. Takie ujęcia pojawiają się tylko w chwili pierwszej i ostatniej, takie zdarzenia mają miejsce w świecie jaźni rozognionej, bytów płonących i wciąż analizujących to, co było jest i co może się jeszcze zdarzyć. Kosmos jest realnym kontekstem każdego życia, ale najczęściej jest marginalizowany, spychany w obręb legend i baśni, dostrzegany tylko przez chwilę, a potem przyjmowany jako element życiowego chaosu. Tymczasem każde zdarzenie, każda najgorętsza sekunda ma z nim związek i widzą to przede wszystkim istoty, które zostały zranione, które oddały się całe marzeniu, poznały smak porażki, ale też dźwignęły się i zaczęły budowę nowych kształtów od przestrzeni astralnej i lunarnej, od wiary w nową życiową przygodę.
Fascynujące są w tej liryce chwile zatrzymane w kadrze, jakby fotografie uczuć i tych momentów, gdy życie przyspieszyło, a oczarowanie kazało nagle oślepnąć, jak przy zbyt śmiałym spojrzeniu w słońce. Jeśli dotykamy kiedykolwiek prawdziwej egzystencji, to dzieje się tak za sprawą innych ludzi, ich ciepła i bliskości, inaczej pojawia się przepastna pustka i chłód wypełnia wszystko swoją przenikliwością. Dlatego poetka – rozumiejąca i rozważająca to, co się już zdarzyło – szuka spełnienia, wychodzi naprzeciw swoim wyobrażeniem o miłości doskonałej i nie przestaje w nią wierzyć, nie traci nadziei, że pojawi się ona wraz z kolejnym zmierzchem, że zalśni w świetle nowego świtu, nieoczekiwanego spotkania. Jej epikurejska postawa zderza się stale z bólem rozstań i jątrzących się w pamięci wspomnień: jak nagle/ gaśnie płomień/ jak bezszelestnie/ przychodzi noc. Ale przecież nie mogą one znieść przekonania, że pojawi się jasny dzień i inna chwila oddali to, co kiedyś tak zabolało: to przecież proste/ skoczyć w głębinę oczu/ zapomnieć to co było/ zanurzyć w twoich dłoniach/ po raz kolejny uwierzyć/ że może miłość. Charakterystyczne dla tej liryki jest ciągłe falowanie uczuć, nieustające powroty do początku, nagłe zakręty, odwracanie się od zła i wychodzenie ku dobru, delikatności i zwiewności marzenia. Jedni uznają to za zbyt odważne, inni wskażą zagrożenia leksykalne czy synonimiczne, ale przecież twórczość ta ma wiele wymiarów – od lekkości do tonów mrocznych, od wiary w człowieka do poczucia beznadziejnej samotności, od tonów pastelowych morskiej bryzy, po lodowatą czerń kosmicznej nocy. Dopiero lektura takiej poezji pokazuje jak wiele przeżywa kobieta w swoim świecie i ile wydarza się w nim nieustannie, nawet jeśli czasami odczuwa spowolnienie biegu spraw, nawet jeśli uznaje coś za porażkę lub krok w tył. Ale przecież nie ma prostych dróg ku szczęściu, a najczęściej prawdziwie je dostrzegamy dopiero z perspektywy lat, tak znikome, że nie można już go dotknąć, tak pełne treści, że nabierające kształtu idealnej filozofii istnienia. Poetka to rozumie i godzi się na taką bolesną perspektywę, wierząc, że zachowa w wierszach cząstkę swojej wyjątkowości, przeniesie w czasie żar zauroczeń i popiół tego, co nigdy nie wróci. Wychodząc zatem do świata, zwracając się ku ludziom, odnajduje nowe sytuacje sakralne, przyobleka w słowa ich ulotność i zatapia się bez reszty w lirycznym pragnieniu chwili.            
________
Kalina Izabela Zioła, Kwaśne winogrona, Radwan Wydawnictwo Literackie i Naukowe, Tolkmicko 2012, s. 66.


Stefan Jurkowski

Na poetyckich skrzyżowaniach

Ukazały się niemal jednocześnie trzy tomiki wierszy. Dwa - autorek mających po trzy książki oraz tom Janusza Michalika - także trzeci w dorobku autora. Magiczna trójca wyraźnie zarysowujących się twórczych osobowości. Co je zatem łączy?
Bardzo ciekawym i oryginalnym zbiorem wierszy jest "Na skrzyżowaniu" Barbary Szafrańskiej. Wcześniej wydała już tom wierszy "Paralele", następnie powieść "Piętra" oraz zbiór opowiadań "Między prozą a prozą". Utwory składające się na tomik "Na skrzyżowaniu" cechuje znakomite wyczucie formy, własny język poetycki. Szafrańska nie korzysta z gotowych poetyckich szablonów. Pomaga jej w tym wyostrzony zmysł obserwacyjny, dystans zarówno do rzeczywistości, słowa, jak i do siebie samej. Można stwierdzić, że w tych wierszach pobrzmiewają jakieś dalekie echa poezji Wisławy Szymborskiej. Mamy tutaj do czynienia ze swoistą przekorą, widzeniem świata jakby nieco w krzywym zwierciadle. Ostrze tej poezji skierowane jest w stronę fałszu, obłudy, konwencjonalności, nieszczerości, udawania. Czyni to poetka z cienkim, finezyjnym humorem.
Szafrańska buduje swoją poezję z codzienności. Nie ma tu wielkich słów, hieratycznych gestów. Jest liryka, ale nie przesłodzona. Przeciwnie, zawierająca demaskatorskie szpileczki, za pomocą których pragnie zmusić czytelnika do refleksji nad rzeczywistością i sobą samym. Wiersz "Instalacja" stanowi coś w rodzaju klucza do twórczości Szafrańskiej:

Wrzątek przemyśleń
Ekspresja w układzie
Siła rażenia wielka
Plan pierwszy
- piła
drugi
- muszelka
trzeci
- stos klocków
na macie

Wiele w tych wierszach ironii, a także autoironii, co stanowi niebagatelną ich wartość. Świat jest tutaj poddawany próbom, autorka dokonuje niejako "wiwisekcji" rzeczywistości otaczającej, ale i tej, którą sami tworzymy w swojej psychice:

Świadomość niezgodności zakodowanego
wizerunku własnego z oglądanym w lustrze
Samotne napawanie się własnym rozsądkiem

Poetka dąży do tworzenia własnego języka, indywidualnego obrazowania. Nie posługuje się poetyckimi szablonami, wiedząc jednocześnie, iż:

Bezradni twórcy ze swymi muzami
krążąc po piasku igliwiu
kamieniach i wodzie
szukają tonów - słów - gestów
najodpowiedniejszych

I te poszukiwania w pełni się Szafrańskiej udają. Jest to - jak się rzekło - poezja oryginalna, indywidualna, dająca się rozpoznawać na tle innych wierszy, których mamy multum. A to już niewątpliwe zwycięstwo.

Na czym więc może polegać pokrewieństwo pomiędzy wierszami Barbary Szafrańskiej a Kaliny Izabeli Zioły? Właśnie na usiłowaniu budowania własnego języka, kreowaniu odrębnego świata. Oczywiście, krąg tematyczny wierszy autorki "Kwaśnych winogron" jest zupełnie inny. Pisze ona o miłości - spełnionej i nie - o tęskocie za drugim człowiekiem, o rozpaczy wynikającej z rozstań. Zioła, podobnie jak Szafrańska, bardzo dba o precyzję słowa, jej wiersze są oszczędne, operują celną metaforyką. Zapraszają czytelnika do współkreowania poetyckiego świata. Zioła zostawia przestrzeń dla wyobraźni odbiorcy, stara się go zaintrygować, wzruszyć. Jednak w tych wierszach, bardzo zresztą "kobiecych", nie ma czułostkowości, ale czułość. Nie ma afektacji. Są emocje. Poetka nieraz balansuje na krawędzi banału, ale czyni to z wdzięczną zręcznością akrobatki. Jak w wierszu "Przypływy":

chciałabym dziś odnaleźć
w sobie
tamtą dziewczynę
kwitnącą oczekiwaniem
która
dzwoneczki śmiechu
wieszała na twej szyi

Jest w tym zaduma nad przemijaniem, "utraconym czasem", chęć powrotu do minionego, które jest jeszcze tyle realne, co już niedostępne.
Poetka świetnie stopniuje nastrój:

miasto wstrzymało oddech
zastygło w oczekiwaniu
tylko trzepot okiennic
łamie ciszę

Wspaniały, ekspresyjny, dynamiczny obraz. Wiersze Kaliny Izabeli Zioły zawsze oparte są na jakimś pomyśle, konsekwentnie skonstruowane dążą do wyraźnych point. To nie jest niekontrolowana erupcja uczuć, która prostą drogą prowadzi do banału i w konsekwencji do niezamierzonej śmieszności.
Zioła nie tylko pisze o miłości. W "Kwaśnych winogronach" są również wiersze zawierające reminiscencje z podróży. Mówią o tym same tytuły: "Andaluzja", "Nad Morzem Czarnym", Pocztówka z Krymu, i wiele innych. O ile poprzednie Tomiki Zioły były monotematyczne (dotyczyły osobistych emocji), o tyle w "Kwaśnych winogronach" poszerzył się krąg tematyczny i wzbogaciła się warstwa refleksyjna.

Osobliwą książkę stanowi wybór wierszy Janusza Michalika. Autor, związany od ponad trzydziestu lat z nowosądeckim Miejskim Ośrodkiem Kultury jako kierownik artystyczny, instruktor teatralny, jest również współzałożycielem i kierownikiem powstałego w 1981 r. Teatru NSA.
Tom "Kastor i Polluks" gromadzi wiersze z lat 1978 - 2012. Możemy więc prześledzić rozwój poetycki Michalika, zwłaszcza że układ wierszy jest w zasadzie chronologiczny. Od wierszy pejzażowych (ale jednocześnie pejzaż nie jest w tej poezji ozdobnikiem ale "znaczeniem") do utworów o akcentach filozoficznych, nawet jeśli są to wiersze o miłości. Autor zamyśla się nad tymczasowością życia, ulotnością wszelakich uczuć, mówi o niepoznawalności świata i człowieka. Ale też powie:

Wypędź z siebie
ducha miłości
a przemienisz się
w kamień
lub w człowieka

Brzmi to niczym moralitet, ale z jakże gorzką konkluzją. Trafne i ponadczasowe bywają te wiersze:

Coraz więcej smutku
Coraz mniej czerwonych maków
Kończy sie powolutku
Nasza wolność - wolność Polaków

Powyższa "Ballada o naszej wolności" została napisana w czerwcu 1981 roku. Czy jednak nie zachowała swojej aktualności do dziś?
Utwory Janusza Michalika cechuje oszczędność słowa, dystans, a także delikatna ironia. Często zbudowane są z paradoksów, podszyte żartem:

Potrafię
pięknie
gestykulować

to przewaga
nad tymi
którzy chcą kogoś w
mordę rąbnąć

Wiersze datowane 2012 są lapidarne, aforystyczne. Poeta nie stosuje rozbudowanych obrazów, piętrowych metafor. Mówi wprost, posługuje się niemal dyskursywnym językiem, a jednak cały utwór staje się metaforą bogatą w znaczenia. Jakże trafnie ujął to Michalik w innym wierszu:

Dwa słowa - znaczą tyle
ile dwie
zwinięte w spiralę
krople
kawy i mleka

Czy nie jest to świetna i trafna definicja poezji?
Twórczość Janusza Michalika wydaje się dążyć od obrazu, od swoistego opisu do sedna słowa poetyckiego, w którym zawiera się maksymalna ilość znaczeń. Słowo uruchamia wyobraźnię, Nie opisuje, nie tłumaczy, ale JEST. Michalik w pewnym sensie dotyka - jeśli tak można powiedzieć - słowa absolutnego. Nie ma to nic współnego z nadprzyrodzonością. On poddaje tylko analizie i próbie możliwości języka. Na ile czyni to świadomie, a na ile jest to proces irracjonalny - trudno powiedzieć. Ale nie to jest najważniejsze. Ważne jest to, że poeta oferuje czytelnikowi swój własny, frapujący świat poezji. Uświadamia nam, jak ważne jest poetyckie tworzywo samo w sobie, i jak wiele znaczeń ukrywa w swoim bogactwie.

Tak - trzy tomiki, troje autorów ale o jakże odmiennej osobowości twórczej. Te bardzo indywidualne wiersze łączy dbałość o formę, dążenie do znalezienia i doskonalenia własnych środków wyrazu, co wcale nie jest tak częste pośród zalewającej nas masy słabych i wręcz grafomańskich zbiorków.


Barbara Szafrańska: "Na skrzyżowaniu", Wydawnictwo Komograf, Warszawa 2012, s.74

Kalina Izabela Zioła: "Kwaśne winogrona", RADWAN Wydawnictwo Literackie i Naukowe, Tolkmico 2012, s.66

Janusz Michalik: "Kastor i Polluks", Stowarzyszenie Animatorów Kultury, Nowy Sącz 2012, s.144

 

Zbigniew Kresowaty

POWINNOŚĆ  RADOŚCI  I WALKI, CZYLI  „NIKE”  NIEPARYSKA

O poezji Kaliny Izabeli Zioły trzeba mówić elegancko, czasem dostojnie, może nie pięknie, gdyż do piękna trzeba mieć odwagę, ale z poczuciem radości i Obecności, pisanej z dużej litery. Tomik wierszy pt. „Kwaśne winogrona” wydany na wiosnę 2012 roku w zacnym Wydawnictwie RADWAN, to cykl zmysłowych chwil, to jakby liryka pieśni ostatniej Nike, która bardzo uczuciowo „rozwija skrzydła”… czasem traci głowę i staje na cokole… „Kwaśne winogrona” to jakby dawka katharsis w drodze do piękna, gdzie poetka chce odnowić uczucia i poczucie serdeczności i opieki, dotykając nie tylko kwestii epickich, ale także prozy dzisiejszego drapieżnego świata, dotkniętego subkulturą obrazkową.
Wchodząc pomiędzy strony iście możemy poczuć smak „kwaśnych winogron”, a co zatem idzie senne ciepło z pulsującego słońca, które pozwala długo dojrzewać chwilom i smakom oraz towarzyszy wędrowaniu i każdemu nowemu doświadczeniu...
- Na okładce tomiku widzimy reprodukcję obrazu Rozalii Nowak pt. „Letni wiatr”, zapowiedź przejścia w semantykę upojenia, może nawet rozkoszy: naga dziewczyna, jak na znanym obrazie jest wycinkiem „Śniadania na trawie” tutaj z kiściami ziół? - lub z gałązkami winogron(?), wydaje się namawiać do wejścia w meandry rozpostartego piękna, uprasza potajemnie, żeby brać całymi garściami, tego wszystkiego co natura „za darmo” rozdaje, żeby odnaleźć zapach Raju, każda nagość to otwartość, to oświadczenie szczęścia i wdzięku, gotowość i czekanie po przez własną linię istnienia w świetle dnia. Iście! - czytając tę poezję czuje się, że Kalina Izabela Zioła chce zrywać szybko(?), nie czekając do pełnych winogron, chce wcześniej próbować znów„owocu zakazanego” jeszcze kwaśnego i jędrnego, tak jak to już kiedyś było, przechodząc do tajnego uśmiechu, do kolejnych prób smaków.
Kwaśne winogrona (str. 24)
nie jestem Ewą
a jednak
kiść zielonych winogron
zerwałam

nie jestem
a jednak
zamknąłeś nagle
drzwi
(…)
Nie trzeba, nie należy czekać, nie czekać na znak i pozwolenie, trzeba być wciąż ciekawym, nieposłusznym, trzeba iść, sadem pełnym kiści, na szepty, które są wyjątkowe i urodziwe, choć niedojrzałe, w których próba owocu to krzywe usta, wytrzeszcz ócz. Tylko wtedy jest się skazanym na zmysłowe chwile po przez próby. Popęd na expróbę czasu jest w tym tomiku ogromny, bo widzi się przy zamkniętych po – wiekach, czuje się, że Coś za sekundę, umknie bezpowrotnie... i zamknie się ta jedyna furta, jak w bajce już na zawsze.

Niewinni czarodzieje: (str.27)
(…)
mają przepastne oczy
i karminowe
głodne usta
(…)

W istocie pozorna niewinność zawsze bywa zachłanna, jest nieopatrznie zmysłowa, idąca po omacku, jest nagłą chwilą oczekującą ziszczenia... Poetka uzmysławia nam o stanach wewnętrznych, o zmysłach, porównując je do stanu przynależnemu każdej czującej istocie. Szepce owa niewinność o miłości nagłej, w istocie idącej z każdym do łóżka – to nektar na sen nieposłuszeństwa, na poranek idący w niewinność, na wszystko czego nikt nam nigdy nie odbierze, na prawo do pierworodnego i nagiego uczucia. Oczywiście w tekstach tych nie ma cynizmu i partykularyzmu, ale jest zawsze to uczucie pierwsze, które zostanie zapamiętane i nie wymazane z pamięci.
Nocą: ( str. 32)
(…)
cieniste ścieżki
przyprowadziły cię
do mnie

nie możesz teraz odejść
zostawiając mnie
i noc.

Ta Naga postać była tutaj światełkiem w tunelu nocy, cienistym zarysem pragnienia – „Kobieta wychylona z nocy” ( to z mojego wiersza) jak nagłość - jest zawsze namiętnością, jedyną bez dodatków, przebija się światłem księżyca, i nie wie, że spłynie pokusą nieuchronność, branie całymi kiściami, ale i dostaje Ona oręż pragnienia piękna. Wszyscy wiemy, że Piękno, pisane z dużej litery, zawsze karmi się z wybuchem, erekcją…wyjątkiem, chwilą szczytowania trwającą bardzo długo aż do upojenia.
W tomiku Kaliny Zioły dostajemy w nadmiarze takich inspiracji. Prowadzi poetka nas ścieżkami dalekimi jak bogini, przez: Krym, Andaluzję, Kapadocję, Lofotów, Paryż i urządza Wenecjadę ubierając nas czasem w maski. Odwiedza nami miejsca najbardziej liryczne i romantyczne, ale i emnależne. Wszyscy dobrze wiemy co te miejsca znaczą, jak pobudzają do rozkoszy i romantyki, inspirują w nadmiarze zmysłami nieokreślonymi, wystarczy hasło!. To jest właśnie „Drapieżna biel uśmiechów”, jak oznajmia w „posłowiu” do tomiku Jurek Grupiński. Tak! – to uśmiechy Duszy: chwile uniesień, czasem spokojne obłąkanie, non – stop drapieżność bieli pomiętego prześcieradła, próbowanie ledwo zawiązanego owocu, który przy rozgryzaniu tryska swym sokiem na piersi, spływając z uchylonych ust.       
Mówiłem o pierwszym cyklu wierszy pt.„ Z podróży”. Natomiast w kolejnym cyklu pt. „W gałęziach ciszy” jest ukazane niespokojne milczenie: z sobą… z partnerem, jakby po odebraniu sobie wszystkiego, ostatniego słowa, gdzie podmiotami są tutaj co najmniej dwie odmienne osobowości. To trud odnalezienia tej najbardziej bratniej duszy, odnalezienia pomocnego lusterka, zwierciadła wody, fali, gdzieś w piaskach suchej plaży.
To w wierszu „Pustynia” (str. 31) mówi poetka o pochłanianiu siebie z niewidocznych zarysów z płonących ócz…
(…)
tylko piasek
piasek zasypuje oczy
wypełnia usta
pochłania

więc szukam
(…)
nie zdążę
oaza za daleko
Ale nie tylko napełnia nas erozją poetyka Kaliny Zioły. Jest tutaj przeświadczenie o nieosiągalnym, wprowadza ono w nas dzikość i drapieżność, ekstazę, wprowadza żądzę szukania wyjścia z siebie, staje do przeciwnej obecności, do osoby, obok... Pustynia jest ogromna jak śmierć – naiwna wieczność, grząskość celu, niespodzianki: zwidy i szepty jak w Fauście... Ale jest także nieustępliwy niepokój w tych wierszach – liryczny stan „rwącej żółtej rzeki piasku”, senny obiekt pożądania, ofiara, nagroda…niespodzianka? – oddawanie się bezinteresownie temu czasowi „Który” nadchodzi zawsze niepokornie.
„Szalik” (str.49): zostały mi w dłoniach? Resztki dawnego oczarowania/
na zziębniętych palcach/ przysiadł/ twój szyderczy śmiech/…/

Obserwowanie świata, finału kolejnych jego mimicznych tańców, pór roku…u mężczyzny, ocala zawsze poeta, owija wpierw własnym szalikiem, chcąc uchronić czułość własną, jakby pokonaną przeżyciem w czasie, choć zostaje jej poetce tyle co w dłoni, w każdym przypadku: piękna pustka, senne wspomnienie, o którym trzeba wciąż mówić i karmić je, trzeba pisać, choćby patykiem na piasku, chronić w myślach każdą myśl, a najbardziej wtedy gdy To w wierszu nieuchronna gorycz czyha.
Wspomniałem, że w tomiku tym są także epickie elementy, złożoność czasu, różnorodność kreacji, co prowadzi do awangardy i dynamiki i wiedzy. Przez usta autorki, mimo wszystko, jakby w tradycyjnej rekwizytorni, przebija się lepkość zadowolenia, upojenia myślą, które przemawia bardzo prosto do serca bardzo złożonego, jakby z niedojrzałych winogron, które obudzą i powiodą do grzechu, ustami szeroko zamkniętymi, do ócz „na po - wiek wieka zamkniętych”, czuwających w zaroślach spraw, gdyż jedynie na peryferiach, na prowincjach, odkrywać można ten świat najciekawszy, tajemniczo zaskakujący, idący w cenne „wspomnienie z przyszłości”.

Poetyka Kaliny Zioły wiedzie nas jednak w zakamarki pamięci, gdzie czujemy zapach naturalnych olejków eterycznych, które zioną z jakiegoś znanego Ogrodu Getshemanii, nocą wiedzie nas natrętna Macstbr /rongiejka, snem budzi ze śpiewem Kos, dotykiem firanki muskają usta i oddech, poduszka pukiel włosów… Pisze poetka o nieprzewidzialnym i nieprzewidywalnym, co naszą intuicję prowadzi bezwiednie, ale bywa czasem jako żywioł liryczny, jako powiew radosny choć jest czasem rozkosznym bólem, który obłaskawia naszą powierzchowność i podnosi jej rangę, czasem chroni jak okład z ziół, lub temblak na ręce złożony ciarkami z płatków surrealistycznie odrastających wokół.
„Przypływy”(str.48) - wiersz ten jakby wieńczy poszukiwanie w tym zapachowym gąszczu,  który przecież bywa jedynie ulotną przestrzenią: (…) /chciałam dziś odnaleźć/ w sobie/ tamtą kobietę/ która/ żaglowcem dłoni/ odkrywała wciąż nowe/ zatoki twego ciała/ (…)
Wiersze w tomiku Kaliny Zioły semantycznie są przesiąknięte erotyką, to jest taki tajemniczy dopust, przypływy idą w odpływy, fala goni falę na otwartej przestrzeni.
Wiersz Koralik w odcieniu różowym (str.51) - to wieńczenie delikatności, to czułość, w kolorze różowym - kobiecym. I niech będzie ten pastelowy kolor wiodącą poświatą całej zawartości energii tego tomiku:

mały ptaszek
bezwładnie zwiesił główkę
leży nieruchomo

biorę go w dłonie
ogrzewam
swym oddechem

i nagle
ptak szeroko
rozpościera skrzydła

wzbija się w górę
aż po samo niebo
unosząc mnie z sobą

- Zapraszam do wnętrza tomiku Kaliny Zioły na „Kwaśne winogrona” przybywajcie szybko, bo zanim dojrzeją będzie już za późno, pozostanie tylko winność i wina!

Kalina Izabela Zioła, Kwaśne winogrona,  Wydawnictwo Literackie i naukowe, Tolkmicko 2012, s.65, papier kredowy, ilustracje w tomiku Rozalia Nowak, ISBN 978-83-7745-309-4


Danuta Bartosz

 

W tomiku „Kwaśne winogrona” warkocz Kaliny Izabeli Zioła spięty poetyckimi perełkami

Kalina Izabela Zioła zapowiada kwaśne winogrona. Okazało się jednak, że winogrona są już dojrzałe i mają słodki, wyrafinowany smak. Od jabłka Ewy do winogron Kaliny nastąpiły zmiany epokowe. Od nacisku na „duszę” na „rozum”, na „uczucia”, przyszedł czas na „Osobę i czyn”. Tak jak mówił Karol Wojtyła - sama osoba nic nie znaczy. Liczy się osoba i czyn oraz prakseologiczna skuteczność działania.  Autorka, do przypisywanych kobiecie uczuć dodaje wymiar woli, wolności, pragnienia piękna i twórczego działania. Wolność staje się artystycznym tworzywem.

Pasją Kaliny są podróże. Z nich rodzi się natchnienie poetyckie, poruszające jej wyobraźnią. Podobnie jak Matsuo Bashō krótką formą haiku notował wrażenia w swoim podróżnym dzienniku, Kalina Izabela Zioła w codziennym diariuszu zatrzymuje wrażenia krótką myślą, wierząc, że ogniwem łączącym ludzi jest miłość.
Wiersze autorki opisują jej peregrynacje przez najpiękniejsze uczucia. Mają zapach miłości, pożądania i refleksji, przy czym autorka świadoma jest, że uczucia nie mają praw własności zapisanych w księdze wieczystej. 
W wierszu „Andaluzja” poetka utrwaliła wieczór „pulsujący rytmem namiętności”. To subtelna liryka pełna miłości, zakochania, intymności, przy czym utracona miłość to nie koniec świata.
„Nad Morzem Czarnym” jest zapisem odczucia empatii poetki wobec różowej meduzy wyrzuconej na plażę, podczas gdy bezlitosne morze wciąż tak samo szumi.
W „Pocztówce z Krymu” pisze:
„Krymskie wieczory słodkie jak wino
ciemność pulsuje cykad śpiewaniem”
„wygrażają obłokom
ostre szczyty gór
wysokich jak lato
i jak moje szaleństwo

wracam do domu”.

Autorka już może wracać. Podczas trzytygodniowej wędrówki zapisała swój diariusz. Trzeba sięgnąć po następny rozdział, w którym przedstawi potrzebę więzi z innymi, przeciwwagę osamotnienia i izolacji człowieka.
W wierszu „Sonet”, pełna pokory, nie zamierza konfrontować
się z „Sonetami krymskimi” Mickiewicza. Pisze:
„Nie przywiozę ci sonetów z Krymu”,
„Mogę przywieźć tylko granie cykad
i wierzchołki gór skąpane w deszczu”
„garstkę mgieł porannych”
„Może nawet sól z Czarnego Morza...
Tylko nie proś mnie o sonet z Krymu”

W „Turcji” – „blady półksiężyc dyskretnie zgasił lampę”. 
W „Wenecji” – „pałace moczą zmęczone nogi”, „smukłe gondole niesione szeptem kochanków kołyszą się sennie”, a „”słodkie cappuccino nigdzie nie jest tak gęste i kuszące”. „Wenecjo”, pisze poetka: „ dotykam palcami ścian: mogę przestać istnieć”.

Wiersze wypełnione światłem i tęsknotą do ludzkiego serca, aby w nim złożyć najpiękniejszy dar miłości: w „Zimnej Szwecji”/ „sprzedają każdy uśmiech/ sprzedają każde słowo”, „i serce, w którym zawsze miejsce na nową miłość”.
W „Nike paryska” – „biała Wenus daremnie wyciąga kalekie ramiona” „i tylko Nike z okrzykiem zwycięstwa rozwija skrzydła”, pod którymi skryło się pragnienie bezpieczeństwa i tożsamości, własnej autonomii i odrębności.

W drugiej części tomiku – „W gałęziach ciszy” – wiersze zanurzone są w przestrzeni uczucia. Człowiek nie jest „substancją” osobną w sobie, lecz relacją do innych i przez tę relacyjność staje się sobą. Głównym motywem jest spotkanie: kobieta i mężczyzna, przeplatająca się miłość, tęsknota, oczekiwania. Studium natury ludzkiej, kobiety pragnącej miłości i kobiety świadomej swojej wartości, zakłada nie tylko wzajemne zrozumienie, ale pozwala zachować własną autonomię i wolność.
Poetka nie maskuje swoich pragnień, nie ukrywa kobiecości, wręcz przeciwnie, eksponuje ją. Wszystko osadzone w głębokich przemyśleniach filozoficznych, koronkowej liryce, subtelnie zawoalowanych erotykach, które tylko muskają jej nagość. Pożądanie jest rzeźbą, której artystka oddaje całą siebie. („Motyl”)
„z kokonu ramion nagle
jak motyl wzlecieć w niebo”.

(„Szał”) – „co raz wyższy cwał, coraz wyższy krzyk/ krzyk tak wysoki/ że szczytem/ rozdziera niebo”.  Uniesienie, inspirowane obrazem Podkowińskiego, na którym kobieta dosiada konia, obejmuje go za szyję, ma zamknięte oczy, jej rozwiane włosy splatają się z końską grzywą.  I w obrazie, i wierszu trwa szał zmysłów. Mając ogromny dystans do siebie, poetka nie zna poczucia samotności. Jest jednak świadoma, że w relacji „on – ona” nie wszystko ma charakter „constans”, a więc wielkość, którą przyjmuje się za stałą, niezmienną. To lot motyla, którego wiatr znosi na pobocze zaplanowanej drogi. 
Pod wpływem kontrowersji podczas pierwszej publicznej wystawy „Szału uniesień” Podkowiński zniszczył swój obraz. Został on odnowiony po jego śmierci.
W podobnej sytuacji Kalina Izabela Zioła pisze: („Kwaśne winogrona”) „zamknąłeś nagle drzwi/ za moim/ zbyt śmiałym spojrzeniem/ lub może/ głośnym śmiechem/ słowami bez sensu/.

Palce, dłonie, całe ciało zapewniają kontakt z magią uczucia, rozumianą nie tylko rozumem. („Pamięć”)
„To tylko/ cierpko słodki smak/ kradzionych pocałunków”
(„Niewinni czarodzieje”) – mają przepastne oczy/i karminowe/głodne usta”
(„Pustynia”):
Szukam ciepłej dłoni
Szukam błękitnych jezior
Szukam strumienia
Czystych słów
Nie zdążę:
oaza za daleko”

„Fantazja”:–
„ Zza rzęs firanki
zza zasłony splątanych włosów
patrzę zdziwiona

więc to już wszystko?”

W wierszu „Słowa” pisze:
„W kopercie uśmiechu
nie zamykaj słów
pozwól
by trzepotliwym rojem
uniosły się
i oślepione słońcem
osiadły na powiekach
wplątały we włosy
powiedz coś
na co czekam
choćby szeptem/”.

W „Przypływach” do wolności wyboru między „mogę” a „muszę” poetka wprowadza marzenia: „chciałabym”. Wolność, wielka siła człowieka, wybiera te najskrytsze pragnienia, może uda się je spełnić?
„chciałabym
dziś odnaleźć
w sobie
tamtą kobietę
która
żaglowcem dłoni
odkrywała wciąż nowe
zatoki twego ciała
…„chciałabym dziś odnaleźć
w sobie
tamtą staruszkę
która
szydełkiem czasu
wydzierga mapę zmarszczek
na twojej gładkiej twarzy”.

Nadzieja rodzi się w bólu i tęsknocie. Z czułości i pocałunków już utkała mu ciepły szalik, „chociaż on nie nosi szalików i nie lubi czułości”.
Kalina Izabela Zioła kocha każdy dzień, świadoma, że najlepsze jeszcze przed nią. W wierszu „Motyl”:
„To przecież proste
skoczyć w głębinę oczu
zapomnieć to co było
zanurzyć w twoich dłoniach
po raz kolejny uwierzyć
że może miłość”
...
„z kokonu ramion nagle
jak motyl wzlecieć w niebo
proste”

Kalina Izabela Zioła uwielbia motyle, ma nadzieję, że pewnego dnia zapachem trawy na łące uniosą ją w nieznane.

W języku poetyckim autorki wyraźnie dominuje funkcja estetyczna nad poznawczą,
a także nad impresją i ekspresją – wyrazistym i sugestywnym sposobem wyrażania uczuć. Ona je splata, łącząc koronkowym słowem. Wysoki stopień organizacji wypowiedzi, zastosowanie puent i metafor, środków odpowiadających za piękno stylu artystycznego pobudza czytelnika do myślenia i wieloznacznej interpretacji, a przede wszystkim sprawia, że każdy chociaż przez moment może znaleźć się w magii lepszego świata.

Z czystym sumieniem polecam „Kwaśne winogrona” Kaliny Izabeli Zioła. Jej kobieca liryka, w klimacie Haliny Poświatowskiej, jest szczególna i oryginalna, pisana zmysłami. Dlaczego je ukrywać?

Jerzy Grupiński

Drapieżna biel uśmiechów

Przekornie obrany tytuł tomiku „Kwaśne winogrona” obejmuje wiersze, które „czyta się lekko i przyjemnie. Wpadają one w ucho, mówią o bliskich każdemu uczuciach: miłosci, samotności, tęsknocie” - napisał Stefan Jurkowski na okładce poprzedniej książki Kaliny Izabeli Zioła („Przez chwilę” Wydawnictwo Radwan 2011r). Nowa pozycja p.t. „Kwaśne winogrona” zawiera dwa cykle wierszy. Pierwszy - „Z podróży” to migawki poetyckie, pocztówki z Krymu, Andaluzji, Kapadocji, Lofotów, Paryża, Wenecji i innych miejsc. Poetce udaje się tu wiele ciekawych, zaskakujących obserwacji, spojrzeń, które wiąże z odnowionymi aktami świadomości, nowym pejzażem, zapachem, światłem, wreszcie – i obecnością drugiego człowieka. Zabytki, przeszłość, sonety Adama Mickiewicza pogłębiają tę chwilę, kiedy jesteśmy „tam”, jakby poza sobą, odkrywając na nowo świat przed oczami, jego piękno i zaskakującą przemijalność. Pięknym, nośnym tytułem nazwała autorka cykl drugi książki „W gałęziach ciszy”. Podmiotami wierszy są tu najczęściej „on i ona”. W „Pustyni” czytamy o trudzie znalezienia przysłowiowej „bratniej duszy” - „tylko piasek / piasek zasypuje oczy / wypełnia usta / pochłania”. A w „Trzech marzeniach”- „twoje trzecie marzenie / na progu czasem stało / z płonących róż wiązanką”, żądamy, oczekujemy tak wiele, zadowalając się w końcu chwilą „jak to dobrze, że jesteś” („Przystań”). Ciekawą, dynamiczną narrację z epickimi elementami zbudowała Kalina Izabela Zioła w wierszu „Randka”. Te obrazy przypominają dobrą szkołę poetów awangardy naszego przedwojnia.
Autorka ufa słowu, sile jego przekazu, wierzy, że głębokie, prawdziwe uczucia przeniosą się i do czytelnika. Dlatego, zapewne, nie rewiduje języka, nie dokonuje jego krytycznego oglądu, pewna, że słowa sprawdzone wielowiekową praktyką pisarską i czytelniczym odbiorem trafią i dziś do serc. Ale – jeśli poetka zapragnie wyjść poza tradycyjną rekwizytornię i leksykę, zdobywa się na językową aktywność i wtedy czytamy „drapieżna biel uśmiechów / słodka lepkość chałwy w słowach” („Turcja”), „wychylają się zjaśniałe fasady domów / mrużąc okna / w ostrych promieniach słońca” („Kapadocja”).
Wracając do pierwszego zdania niniejszego omówienia... Tak więc Kalinowe „Kwaśne winogrona” są w istocie swej słodkie, bo mówią z serca do serca, słowem czułym, wrażliwym. Bo taki jest program i adresat tej poezji.

Kalina Izabela Zioła: „Kwaśne winogrona”, Wydawnictwo RADWAN, Tolkmicko, 2012, s.66

Paweł Kuszczyński

Dla miłości jest najwięcej miejsca na tym świecie


Kalina Izabela Zioła znalazła się w gronie najbardziej zauważalnych członków poznańskiego  Oddziału ZLP.  Wiersze jej znaczy subtelność – delikatność, połączona z wyjątkową dbałością o formę artystyczną. Są one wyraźnie rozpoznawalne.
Trzeci tomik poezji „Kwaśne winogrona” (wydany w 2012 roku) poprzedziły dwie pozycje książkowe: „Srebrny motyl” (wydana w 2010 roku) i „Przez chwilę” (ukazała się w 2011 roku).
„Kwaśne winogrona”, właśnie o tej pozycji będę głównie mówił, składają się z dwóch części: „Z podróży” i „W gałęziach ciszy”. Oba te tytuły mają wyrazisty charakter. Kalina wie doskonale, że podróż jest tym doskonałym ( a może najdoskonalszym) sposobem oswajania czasu, tej rzeczywistości, z którą zmagamy się przez całe swoje życie. Po zakończonej podróży, wracając do domu – wydaje się nam, jakby czas przestał „biec”, że znaleźliśmy się w momencie jej rozpoczęcia.
Sprzyjają temu osobowościowe cechy autorki: aktywność, optymistyczne postrzeganie świata, entuzjazm, pasja oraz otwarcie na drugiego człowieka. Miałem możliwość poznania tych cech , uczestnicząc wspólnie z Kaliną w wileńskim festiwalu „Maj nad Wilią”.
W dzisiejszym chaosie, braku ciągłości zdarzeń, niczym nieuzasadnionym pośpiechu, hałasie, natręctwie informacyjnym, w formie których najczęściej przebiegają obecnie zdarzenia kulturalne, spektakle i widowiska,  dla dalszego wartościowego trwania niezbedne jest zachowanie ciszy.  Właśnie na potrzebę zachowania ciszy poetka nas uwrażliwia.
Kalina Izabela Zioła potrafi w niewielu słowach, obrazach scharakteryzować miejsca swoich licznych peregrynacji:

smukła dziewczyna
w pianie ognistych falban
i bieli koronek

zza parawanu wachlarza
jej czarne oczy
pełne ognia i śmiechu
obiecują   (Andaluzja)

kamienista plaża
niby księżycowa dolina
ostre muszle
kaleczą stopy   (Nad Morzem Czarnym)

iglice minaretów
ranią mroczne niebo
...
blady półksiężyc
dyskretnie zgasił lampę   (Turcja)

pałace moczą
zmęczone nogi
w wodach kanału
...
smukłe gondole
niesione pieśnią
i szeptem kochanków  (Wenecja)

Mogę przywieźć tylko granie cykad
...
Chcesz , przywiozę Ci twardość kamieni
tak gorących, że usiedzieć trudno
...
Tylko nie proś mnie o sonet z Krymu
(to zadanie zostawia z pokorą wieszczowi Adamowi w wierszu „Sonet”)

Poetka ma świadomość mądrości, że dla miłości jest najwięcej miejsca na tym świecie. Szkopuł w tym, by miejsce to wypełniło piękne uczucie, pełne czułości i wzajemnego zrozumienia, oddania.
Jeżeli dwa pierwsze tomiki próbowały opisać miłość, w trzecim odnajdujemy jej pragnienie w wyobrażonym kształcie. Wie ona, że najpiękniejsze jest oczekiwanie na szczęście. Bowiem najbardziej czyste są nasze pragnienia/ życzenia, nie dotknięte ostrą, chropawą rzeczywistością:

chciałam
by wiersz napisał dla mnie
otulił
w ciepłych słów aksamit
we włosy
wplótł metafor wstążki
ozdobił
śmiechu cekinami

chciałam
przez jedną krótką chwilę
być w jego strofach
najpiękniejsza
by się zapatrzył
zauroczył...

chciałam   (Nie napisany wiersz)

Stąd trafiamy w tomiku na pełne subtelnej wrażliwości wizerunki miłości.    Przykładem może być wiersz:

jeśli rozgonisz
chmur czarne stado
włączysz reflektor słońca
jeśli spojrzeniem
chwycisz za grzywę
fale do brzegu mknące

jeśli na niebie
w samo południe
kaganki gwiazd zapalisz
to może jeszcze
może kiedyś
może coś między nami    (Jeśli)

Czasem autorka łączy w delikatny sposób przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, pokazuje piękno każdej mijającej chwili:

chciałabym dziś odnależć
w sobie
tamtą dziewczynę
kwitnącą oczekiwaniem
która
dzwoneczki śmiechu
wieszała na twej szyi

chciałabym dziś odnaleźć
w sobie
tamtą kobietę
która
żaglowcem dłoni
odkrywała wciąż nowe
zatoki twego ciała

chciałabym dziś odnaleźć
w sobie
tamtą staruszkę
która
szydełkiem czasu
wydzierga mapę zmarszczek
na twojej gładkiej twarzy   (Przypływy)

To nastrojowa, liryczna poezja, oszczędna w słowach, napisana własnym, oryginalnym językiem poetyckim.
O walorach artystycznych utworów  Kaliny Izabeli Zioła pisali  Stefan Jurkowski, Jerzy Grupiński, Marek Czuku, Zbigniew Kresowaty i Danuta Bartosz.
Ja również wypowiedziałem się na ten temat. Mam nadzieję, że zachęci to czytelników do zapoznania się z książką „Kwaśne winogrona”.

Kalina Izabela Zioła: „Kwaśne winogrona”, Wydawnictwo Literackie i Naukowe RADWAN, Tolkmicko, 2012 rok, s.66

 

Jerzy Grupiński

MOTYL W ODCIENIU RÓŻ OWYM

Kalina Izabela Zioła jest autorką trzech książek poetyckich Srebrny Motyl (Radwan 2010), Przez chwilę (Radwan 2011) i Kwaśne winogrona (2012), związaną ze środowiskiem literackim poznańskim (ZLP, w którym aktywnie działa) i z warszawskim Ośrodkiem Kultury Ochoty, z którym wiąże początki swej twórczości.
Cykl pierwszy Kwaśnych winogron – „Z podróży” zawiera teksty pełne refleksji nad rytmem życia
i przemijania:

różowa meduza
leży na piasku
łapiąc ostatni oddech

a morze wciąż szumi

lub

rozkładam ręce
dotykam palcami scian

mogę przestać istnieć”

czy

kto powiedział
że śmierć musi być smutna?

W cyklu drugim książki „W gałęzich ciszy” pomieściła autorka wiersze, które mógłby też objąć tytuł „On i ona”, bo miłość, drugi człowiek jest tu najczęściej podmiotem refleksji

jeszcze
na krótką chwilę
zamykam oczy

może
za parawanem powiek
odnajdę ciebie
z wczoraj

lub

to tylko
słodko cierpki smak
kradzionych pocałunków

to tylko
moja pamięć
która uparcie
przewraca stronice

albo

nie możesz teraz odejść
zostawiając mnie
i noc

Ciekawą konstrukcję ma wiersz Przypływy, który chce ogarnąć przeszłość i przyszłość bohaterki utworu. Podmiotem Koralika w odcieniu różowym jest „mały ptaszek” biorący udział w erotycznej akcji, taki dzielny, mimo że na początku „zwiesił główkę” , w końcu jednak

wzbija się w górę
aż po samo niebo
unosząc mnie z sobą 

- jak deklaruje poetka.

Przerwany taniec dedykowany Elżbiecie Kalinowskiej ambitnie kreśli czas i przestrzeń

bo zbyt nagle
gaśnie płomień
abyt szybko
przychodzi noc

Autorka inspiruje się też dziełami malarstwa – np Szał czy Martwa natura

nawet promień księżyca
nie zamaluje pajęczyn
utkanych przez czas

Poetka ma za sobą próby rysunku, dwie pierwsze książki ukazały się z jej ilustracjami.

Więcej twórczej pasji, poetyckiej odwagi i samodzielnego języka znajdzie czytelnik , niewątpliwie, w pierwszym cyklu książki pt. „Z podróży”. Wędrówka, podróż zmusza autorkę do konstruowania pejzażu, budowania przestrzeni, odniesienia się do tradycji, kultury, wyjścia poza świat „damskie-męskie”. Poetce udaje się tu wiele ciekawych, zaskakujących obserwacji, spojrzeń, które wiąże z odnowionymi aktami świadomości, nowym pejzażem, zapachem, światłem, wreszcie – i obecnością drugiego człowieka. Zabytki, przeszłość, sonety Adama Mickiewicza pogłębiają tę chwilę, kiedy jesteśmy „tam”, jakby poza sobą, odkrywając na nowo swiat przed oczami, jego piękno i zaskakującą przemijalność. Jeśli poetka zapragnie wyjść poza tradycyjną rekwizytornię i leksykę, zdobywa się na językową aktywność i wtedy czytamy:

drapieżna biel uśmiechów
słodka lepkość chałwy w słowach
w przepastnych studniach
czarnych oczu

(wiersz Turcja)


wychylają się
zjaśniałe fasady domów
mrużąc oczy
w ostrych promieniach słońca

(wiersz Kapadocja)

Kalina Izabela Zioła pragnie pisać z serca do serca, chce trafić do wszystkich wierszem pełnym czułości, emocji dostępnych każdemu człowiekowi. Wiele tekstów posługuje się poetyką piosenki. Deklaracje, wynikające z tak pisanych wierszy oraz komentarzy autorskich, które poetka przekazuje na swych spotkaniach z publicznością (prowadzi też w poznańskiej Kawiarni- Kwiaciarni „Motylarnia” prezentacje literackie) każą się domyślać programu autorskiego na rzecz poezji „zrozumiałej”. Dlatego zapewne czytamy tu zwroty obiegowe, przyswojone, sprawdzone piórem mistrzów i czytelniczym gustem: kojący szum, chichot mew, ostre szczyty gór, zapada noc, smukłe gondole... kołyszą się sennie, strzegą tajemnic, cisza dzwoni, warkocze wspomnień, szyderczy śmiech, krople deszczu spływają jak łzy, czas płynie, niespokojne myśli, bezsenna noc, trzepot serca...

A krytycy? Cóż oni na takie dictum?

Stefan Jurkowski : „ Pisze ona o miłości - spełnionej i nie - o tęskocie za drugim człowiekiem, o rozpaczy wynikającej z rozstań. Kalina Izabela Zioła bardzo dba o precyzję słowa, jej wiersze są oszczędne, operują celną metaforyką. Zapraszają czytelnika do współkreowania poetyckiego świata. Zioła zostawia przestrzeń dla wyobraźni odbiorcy, stara się go zaintrygować, wzruszyć. Jednak w tych wierszach, bardzo zresztą "kobiecych", nie ma czułostkowości, ale czułość. Nie ma afektacji. Są emocje. Poetka nieraz balansuje na krawędzi banału, ale czyni to z wdzięczną zręcznością akrobatki.”- cytuję z recenzji „Na poetyckich skrzyżowaniach” zamieszczonej na portalu Pisarze.pl

Marek Czuku: „Podmiotem wierszy Kaliny Izabeli Zioła jest wrażliwa, uczuciowa i zmysłowa marzycielka, poszukująca szczęścia i miłości w świecie, w którym żyje wielu samotnych ludzi. Chce ona zatrzymać piękno każdej mijającej chwili w myśl Horacjńskiej formuły carpe diem”
- cytuję z okładki książki.

W omawianej książce znajdzie czytelnik rysunki Rozalii Nowak. Ich tematem są kobiece radości, smutki i traumy, podane kreską żywą, dramatyczną, często niedokończoną, zawieszoną, pełną pytań. A na okładce piękny akt pędzla tejże artystki pt. Letni wiatr. Wtajemniczeni mówią, że przedstawia sylwetkę autorki Kwaśnych winogron.

Kalina Izabela Zioła Kwaśne winogrona, RADWAN Wydawnictwo Literackie i Naukowe, Tolkmicko 2012, s.66

 

Kalina Zioła, SREBRNY MOTYL, Wydawca: Jacek Małysko, Redakcja: Wojciech Sodoś, Skład: Małgorzata Białecka, Projekt okładki: Damian Popiół, ISBN 978-83-89938-99-2, RADWAN Wydawnictwo Literackie i Naukowe, Tolkmicko 2010.

 

Stefan Jurkowski

O poezji Kaliny  Zioła

Tom poezji Kaliny Zioła posiada wiele zalet. Niebagatelną rzeczą jest tutaj dbałość o formę, duża sprawność warsztatowa, umiejętność stosowania różnych figur stylistycznych. Autorka dobrze posługuje się wierszem wolnym, jak i sylabotonicznym, potrafi naśladować formy klasyczne, jest w tym bardzo zręczna. Dlatego jej utwory czyta się lekko i przyjemnie. Wpadają one w ucho, mówią o bliskich każdemu uczuciach: miłości, samotności, tęsknocie.
Autorkę inspirują poetycko sytuacje psychologiczne i emocjonalne. Jej wrodzona wrażliwość jest pewnego rodzaju sejsmografem odnotowującym ukryte emocje. Ważna jest tutaj prawda autorska, szczerość poetyckiej wypowiedzi. Można stwierdzić, że autorka ma za sobą ważny etap wstępny: opanowała różne style i formy, potrafi wchodzić w poetyckie kostiumy. Nabrała pewnej zręczności, co w pracy poetyckiej jest bardzo potrzebne. A także stara się odnaleźć własny język, zindywidualizować narrację poetycką. Można więc odnotować ten debiut jako udany.

Kalina Zioła: „Srebrny motyl”, Wydawnictwo RADWAN, Tolkmicko 2010, s.66

 


br /

zauroczył...

p