Paszkiewicz Mateusz

Paszkiewicz Mateusz

Mateusz Paszkiewicz

Urodziłem się 3 sierpnia 1992 roku w Poznaniu. Ukończyłem Szkołę Podstawową im. Stefana Batorego nr 20 i Gimnazjum im. Szarych Szeregów nr 23 w Poznaniu, w 2008 roku rozpocząłem naukę w III Liceum Ogólnokształcącym w swarzędzkim Zespole Szkół nr 1 im. Powstańców Wielkopolskich. Interesuję się historią, malarstwem, a przede wszystkim literaturą.
Inwazja
Pod swetrami i kurtkami
noszą mundury
Idą przez ziemię
zżartą przez słońce
Wiejski głupek wykrzykuje ze swej chaty
gdy przechodzą obok zaglądają w okna
Maskują mundury pod swetrami
a głupek z glinianymi oczami
przechodzi męki jak w obliczu
wojny pożaru apokalipsy
Samo ich istnienie
wymaga bolesnego wysiłku
od jego
rozumu
Ahaswer*
Modlę się i opędzam od much Nie ustąpią
bezbłędnie wyczuły rozkład
Opędzam się od much i modlę głośniej
coraz głośniej
Moje mięśnie gniją kości
sypią się w kurz i piasek
i drzazgi Modlę się
z radością
Serce topi się jak asfalt w upale
zielona gangrena dzieli
mnie na atomy Zapuszczam korzenie
w miąższ pustki jądro ciszy
Modlę się radośnie i głośno
charczę ze szczęścia z bólu
gryzę wargi
Drobiny mnie parują spokojem
Błogosławię to gnicie
za nim jak za równiną
chłopska chata piec rozpalony
posiłek żona z dziećmi
Strach się ze mną rozpada
Skazaniec na progu
przepada
*Ahaswer – legendarny Żyd, który miał znieważyć Chrystusa, idącego z krzyżem na Golgotę, gdy ten stanął na progu jego domu. Ukarany został za to wieczną tułaczką po świecie.
Grób Edwarda Plantageneta w Cantenbury
Oddziela go od życia
cienka warstwa złota
Głowa jego leży na bestii
która wpatruje mi się w oczy
Od wieków trwa zbroja na rycerzu
choć pierś ciężka zdusiła w ciele
ciepło oddechu
Nogi rycerza unoszą się
jakby chciał wstać
i porzucić zwiedzających
Jedna śmierć
zdaje się nie wystarczać
Krystalizacja
Ja
kałuża
Ja
ciecz cuchnąca
mgła i krok
Napinam mięśnie przez sen
upuszczam ze skóry
krople kryształów
Ja
lichwiarz i jubiler
Ja
grzeszny i pojętny
Czego nie umiem
tego jestem mistrzem
Sparaliżowaną ręką
sprawnie wierzgam
nad tarasem papieru
gdzie wygrzewają się
moje przyszłe ofiary
Przyjdę
jak deszcz
Kirke Invidiosa
Odszedłeś bez pożegnania
Smutek i tęsknota
doprowadziły ją do furii
Szlak morza przed tobą
zatruła
odtrąconą miłością
Teraz burze z nagła
kruszą burty
łamią maszty twojego okrętu
Wracaj więc
do Kirke
Padnij wróżce do stóp
i pij obłęd
z jej dłoni
gorących od uczucia