ZLP Archiwum

Pozostają w naszej pamięci Wincenty Różański





urodził się 12.07. 1938 r.,
zmarł 3.01.2009 r.



Wincenty Różański – wiersze

***

wróbel w garści sen przy stole

to moje dzieciństwo

śmierć będzie na pewno

mam tylko wątpliwości

czy moje życie ma awans w wieczności

gdyż przecieka mi wszystko przez palce

nawet wiersz który zostaje

jest sierotą

opuszczeni przez wszystko i wszystkich

w pyle drodze wodzie

dajemy azyl sztucznej szczęce


***

przestałem nakręcać zegar

niech wszystko ustanie

niech się zatrzyma słońce

niech wieczność stanie się faktem

już błyska idą deszcze

może jutro pójdą precz

tylko dusza nieustanny bohater

niepokoju

nerw napięty jak bat

by skoczyć w nicość



***

światła wieczoru za oknem

dotykają śmiertelnych

wszystko zamotane nicią czarną

na śniegu życia tej ziemi

tylko śnieg jakby zwiastował zadośćuczynienie

kołaczę się z torbą na progu kościoła

by odetchnąć na słońcu przyjaĽnie

i patrząc na dym z przysiółka

wzlatuję z nim i opadam

na głowy i dachy pracujących zjaw

z metalu i ciała



***

filiżanko herbaty

królowo

papierosie paskudny

paziu oniemiały

wierszu piękny

puchu ulotny

jedyne pocieszenie

pędzący do kresu

a reszta jest

w rękach ludzi

Bóg tylko czeka

żeby ktoś się wychylił

na stopniach jadąc w 45- tym

czekałem na cud

znalazłem się na bruku

i nie żałuję



***

gwiaĽdziste noce

zamysły ludzkie

serca przeszyte

puste taksówki

idę za miastem

w niewiadomym kierunku

idę i nie ma mnie

jest tylko część słoneczna

pomarańczowy księżyc

jak psiak

tak z nami

chcemy tylko jednego

zapaść się w szczęście

do dna oceanu

i tam zastygnąć w niebycie

tylko chmury ostrzegają

przed optymizmem i giną
   

3 stycznia 2009 roku w Poznaniu zmarł znakomity i uznany poeta Wincenty Różański



Wincenty Różański

Był członkiem poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich

Pozostanie w naszej pamięci

jako dobry człowiek

życzliwy kolega

poeta piszący ważne wiersze


Koleżanki i koledzy
ze Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu
   

W czas Bożego Narodzenia zdrowia, spokoju i refleksji...

W czas Bożego Narodzenia
zdrowia, spokoju i refleksji, które umocnią,
na resztkę tego roku
i na cały rok 2009

życzy

w imieniu Zarządu Związku Literatów Polskich
Oddział w Poznaniu

Zbigniew Gordziej
prezes Zarządu
   

„Rozpalić strofy” – spotkanie autorskie Dominika Górnego

„Rozpalić strofy” – spotkanie autorskie Dominika Górnego

„Strofami ogrzejesz strach beznadziei, mroczność w pieśń obrócisz – jeśli się odważysz być krzesiwem” – te słowa stały się mottem wieczoru poetyckiego poznańskiego poety, Dominika Górnego. Spotkanie autorskie, które odbyło się w księgarni „Głośna samotność” przy ulicy Ratajczaka 18, dało możność zapoznania się  z najnowszą książką poetycką Górnego pt. „Rozpalić strofy”.
Wśród zaproszonych gości znaleĽli się przedstawiciele środowisk artystycznych, naukowych oraz akademickich. Należeli do nich m.in. Helena Gordziej, Maria Magdalena Pocgaj oraz Paweł Kuszczyński, wiceprezes poznańskiego Oddziału ZLP. Spotkanie w wierszu stało się okazją nie tylko do podzielenia się pisanymi tekstami, ale ich dialogu z obecnymi na sali. Górny podkreślił, że każdy z nas jest jak nie zapisany wiersz, pełen intrygujących treści – wystarczy go tylko „napisać”. Można tego dokonać w codziennym życiu, kiedy odważymy się iść w stronę drugiego człowieka. Każdy z nas jest bowiem „wędrowcem” w nieustannym dążeniu do tego, co można uznać za szczęście i wartość życia. Obowiązkiem poety jest nie tylko umiejętność zapisania myśli w postaci mowy wiązanej.
Poeta „pióra”, jeśli chce być autentyczny, mieć zrozumienie dla swojej twórczości, musi umieć być także „poetą czynów”. Dopiero wtedy jego wiersze będą wstanie „rozpalić strofy” codzienności.
   

WypowiedĽ Pawła Kuszczyńskiego na promocji książki poetyckiej „Rozpalić strofy” Dominika Górnego

WypowiedĽ Pawła Kuszczyńskiego
na promocji książki poetyckiej „Rozpalić strofy” Dominika Górnego
1 grudnia 2008 r. w księgarni „Głośna samotność”

Już sam tytuł tomiku „Rozpalić strofy” jest poetyckim programem, i to w bardzo wyraĽnej formie, by nie powiedzieć zdeterminowanej.
Autor przywołuje żywioł ognia, który pojawia się zarówno w filozofii greckiej (pierwotne tworzywo rzeczywistości lub jeden z jego podstawowych składników) obok wody, powietrza i ziemi; w filozofii chińskiej (obok drzewa, ziemi, metalu i wody); jak i w filozofii indyjskiej (obok etenu-przestrzeni, wody, powietrza i ziemi). We wszystkich tych trzech filozofiach pojawiają się zawsze trzy żywioły, którymi są: ogień, ziemia, woda. Ogień jest Ľródłem światła oraz ciepła. W pierwszych trzech książkach Dominika Górnego dominowało światło, w omawianym tomie autor sięga do jego Ľródła, jakim jest ogień, ale mniej zajmuje się ciepłem jako drugim skutkiem ognia. Jeżeli to program, to należy zapytać czemu „rozpalone strofy” mają służyć oraz jaką pełnią rolę w zaangażowanych dokonaniach twórczych Górnego.
W strofach tych znajdujemy następujące przesłania:
– kłamstwo nie może być użyte w walce z żywiołami
– …słowami tłuc (tu wyjątkowo silna energia!)/ w ułomne formy/ człowieczego bytowania/ podsycać uczucia – /drogowskazy ognia/
– strofami rozpalisz/ słuch serca…
– strofami ogrzejesz strach beznadziei…
Finał zamyka perspektywa delikatnością naznaczona: żeby życie …zakosztowało koncertu/ żabiej serenady… Jest to jednak możliwe jeśli się odważysz być krzesiwem. Należy być czujnym: Jastrząb życia… nie zaprzestanie misji/ póki cię nie przeszyje… Potrzebna jest uwaga, by nikt nie skradł nam szczęścia.
Poezja musi być prawdziwa, o czym mówią „Wiersze Heleny”: nie bałamucą/ makijażem szczęścia… Zamiast oślepiać/ cekinami pozorów/ i szyć marzenia na miarę/ dĽwigają korale/ nieforemnych wydarzeń…w podróży zwanej życiem, bądĽ wędrowcem, który: nie zatraci żaru myśli/ nie zboczy z miłości/ wejdzie w nią/ jak w łany zbóż… (piękna metafora!)
Poeta ma świadomość (tę czystą, nie tylko znamionującą młodość), że jest na początku drogi poetyckiej, w której gubi się kierunki oraz trudno ustrzec się chaosu: …słucham Twoich wierszy (Heleny Gordziej) /bo różnią się od moich/ które nieśmiało rozkopują/ kretowisko wrażeń. Zasługuje na imię poety ten, kto: martwicę zła/ amputuje metaforą/ stając się chirurgiem strof operującym na otwartej duszy, i ten, co słowa tropi. Nie wymyślasz życia – spis treści podsuwa wiatr… Uzależnionych od mroku nasycam światłem.
Pięknym przykładem realizacji poetyckiego programu i to zarówno w treści jak i formie jest wiersz „Zegarek Doxa”. W wierszu „Żeby zachwycić się życiem” afirmacja życia Dominika Górnego przyjmuje pełną, zaborczą wręcz, postać: rozbierasz je (życie) do naga… dotykaj łapczywie/ jak ślepiec/ którego ręce/ wyćwiczyły w sobie/ czułość oczu/ zachłannie penetruj/ niczym rzeĽbiarz/ czystość bryły… Porody dni/ potwierdĽ/ własnym krzykiem. Jak widać, nasz autor nie chce być letni.



















Od lewej: Dominik Górny, Helena Gordziej, Paweł Kuszczyński

   

DWA ŚWIATY ANNY A.

 


Sobota, 22 listopada 2008 r. Sala MDK w Zduńskiej Woli wypełniona do ostatniego miejsca (ok. 80 osób). Na scenie wieszak i stolik przykryty starą ażurową serwetą. Na nim stara maszyna do pisania i tradycyjny telefon. Obok laptop i komórka.

Wchodzi ubrana w jesionkę bohaterka wieczoru Anna Andrych, autorka promowanej książki poetyckiej „Zanim wypłynie świt” (wyd. „LIBRA” – ZLP Poznań). Milcząc podchodzi do wieszaka, zdejmuje i odwiesza palto oraz szalik. Siada przy stole i stuka w klawisze maszyny. Widzowie (w tym koledzy z Poznańskiego Oddziału ZLP: Maria Magdalena Pocgaj, Paweł Kuszczyński i Teresa Januchta) mają wrażenie, że podglądają Annę w jej mieszkaniu. Za chwilę wchodzi młoda kobieta (Edyta Kulda). Zdejmuje pantofle, włącza laptop. Rozpoczyna się dialog tradycji z nowoczesnością – poetycka rozmowa za pomocą wierszy Anny, w których wspomina fotografie makatki / i pogrzebacz z pieca /…/ kurzem skrzywione lustro /…/ stygnące / gesty dĽwięki słowa / wszystkich lat…, rozlicza miniony czas, użalając się nad tym co bezpowrotnie odeszło, ale i buntuje przeciw temu co jej doskwiera, oburza na negatywne zjawiska współczesnego świata. Bo nie wszystko co dawne, zapisało się w pamięci na różowo; ale i ten obecny realny świat przynosi nie tylko obawy i rozczarowania lecz i nadzieje, bo wie tak jak bohaterka wiersza „Aktorka”, że jutro czeka ją nowe wyzwanie.

Pomiędzy wypowiadanymi ze sceny słowami rozbrzmiewa muzyka skrzypiec. To mała Magda Lazar gra utwory Piotra Czajkowskiego i Ferdynanda Küchlera, śpiewa też piosenki z repertuaru Krystyny Prońko i Edyty Gepert. Z nastrojem niektórych wierszy doskonale korespondują piosenki Edith Piaf w wykonaniu drugiej utalentowanej dziewczyny, Sylwii Lazar. Jest też miejsce na ciszę. „Milczenie bowiem – jak powiedział na wstępie promotor książki, Paweł Kuszczyński – jest wyjątkowym uhonorowaniem odbiorcy, któremu twórca (poeta, kompozytor) oddaje czas, który można wypełnić własnymi obrazami, swoją wizją według wybranego modułu przeżywania”. Annę Andrych – zauważył Kuszczyński – „kusi, by pozostać w milczeniu. Wie doskonale, że słowa nigdy nie wyrażą tego, co czuje wyjątkowo wrażliwa dusza; i jest z tym na podobieństwo Johna Cage’a (który siadł do fortepianu i nie uderzył żadnego klawisza) czy Tadeusza Kwiatkowskiego Cugowa w czasie XXX Międzynarodowego Listopada Poetyckiego”.

Dwa światy: dawny – sentymentalny i współczesny – głośny, dynamiczny; wewnętrzny i zewnętrzny ścierają się w wierszach Anny. Który jest jej bliższy? Który mocniej przemawia do odbiorcy? Sądząc po reakcji widzów, ten pierwszy. Czyżby przeciętny polski czytelnik szukał w literaturze wątków sentymentalnych, zakorzenionych gdzieś głęboko w rodzinnej tradycji? Potwierdza to fenomen popularności w Polsce zmarłego niedawno Wiliama Whartona, którego nie doceniano w kraju zamieszkania (w żądnej bohaterów sukcesu Ameryce) tak jak u nas.

Teresa Januchta

   

WSPOMNIENIA SĄ ŹRÓDŁEM ŻYCIA



Spotkanie autorskie Maksymiliana Barta Kozłowskiego

„Jakby określała się przeszłość i teraz jest tylko błękitnie na niebie dla każdego, kto umie przebaczyć i odkreślić tamte dni i tamte lata raz na zawsze, że teraz wszystko będzie inaczej, po prostu inaczej” – taka refleksja przeniknęła tych, którzy przybyli na spotkanie z Maksymilianem Bartem Kozłowskim. Literat zaprosił na swój wieczór autorski do Klubu Nauczyciela przy ul. Słowackiego w Poznaniu. Spotkanie poprowadziła Teresa Januchta, przewodnicząca Sekcji Literackiej. Na prośbę Barta Kozłowskiego czytała jego wiersze. Większość z nich pochodziła z najnowszego tomu poety pt. „Białych róż zaczerwienienie”.
Uczestnicy spotkania dowiedzieli się, że w twórczości Barta Kozłowskiego znaczną rolę odgrywają nawiązania do historii oraz zamorskie podróże. Autor przyznał, że w każdej z nich znajduje okazję do odkrycia czegoś ważnego, chociaż „morze nie jest chętne na niesienie echa/ kiedy fale kładą się do snu”. Właśnie wtedy – jak przekonuje Bart Kozłowski – „trzeba koniecznie się uśmiechać i przyjrzeć się minionemu dniu”. Wówczas jest duże prawdopodobieństwo znalezienia się na „cudownych manowcach”.
„Z taką samą siłą i z taką pogodą ducha” jak fragmenty wierszy, należy przywołać słowa Pawła Kuszczyńskiego – „Maksymilian Bart Kozłowski jest autorem 20 książek poetyckich, 2 powieści, kilku dramatów. Jak powiada, jego nauczycielem był Tadeusz Chudy. W swoich utworach nawiązuje do bogatych i wszechstronnych doświadczeń zawodowych. Nie stroni od pokazania w książkach aktualnych problemów społeczno – politycznych, nurtujących Polaków. Zręcznie posługuje się ironią i humorem”.
Wieczór literacki w Klubie Nauczyciela pokazał, że spotkania autorskie nie muszą być tylko monologiem jednej osoby, która dzieli się swoimi spostrzeżeniami o codziennym życiu. W żywym dialogu publiczności uwidoczniła się myśl Maksymiliana Barta Kozłowskiego, że „trzeba płynąć dzisiaj, jak płynęło się wczoraj”. Jakby autor chciał powiedzieć, że jedynie wtedy osiągnie się cel, choćby symbolicznego spotkania w słowie, które w świecie literatury wydaje się być najważniejsze.
Dominik Górny
   

XXXI MIĘDZYNARODOWY LISTOPAD POETYCKI

ważna przystań na literackiej mapie Polski

Prawdziwym okazało się stwierdzenie –„poezja wydaje się mieć rację bytu i to jest dobra wiadomość”, którym podzielił się Zbigniew Gordziej, prezes poznańskiego oddziału ZLP, w słowie wstępnym do almanachu XXXI Międzynarodowego Listopada Poetyckiego pt. „Między złotem a bielą”. Poznański festiwal udowodnił, że literatura odnajduje swoją tożsamość, nie tylko na kartach książek, ale również, a może przede wszystkim podczas spotkań w słowie – taka myśl była impulsem XXXI MLP, który odbył się w Poznaniu w dniach od 4 do 7 listopada 2008 r. Inicjatorem i organizatorem festiwalu był Związek Literatów Polskich Oddział w Poznaniu. O finansowe i organizacyjne wsparcie zadbały władze Poznania i miast goszczących poetów, oraz placówki oświatowo – kulturalne. Honorowy patronat objęli: Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Wojewoda Wielkopolski, Marszałek Województwa Wielkopolskiego, Prezydent Miasta Poznania, oraz Starosta Poznański.

Siłą wielkich festiwali jest dążenie do popularyzowania własnych tradycji. Jak co roku przyznano Literacką Nagrodę festiwalu. Tym razem „Literacką Nagrodę XXXI Międzynarodowego Listopada Poetyckiego” otrzymał znakomity poeta, krytyk literacki oraz publicysta – Leszek Żuliński, za tom poezji „Ja, Faust”. Mit „faustyzmu” udzielił się kolejnym dniom festiwalu. Nastrój większości spotkań sugerował jakby były nakreślone tuszem Fausta. Uwidoczniło się to szczególnie w zakulisowych rozmowach, w których poeci zdawali się być dla siebie pytaniem o istotę przemijania, zagadkę nadziei oraz sekret niespełnionych miłości. OdpowiedĽ na ich wątpliwości starał się przekazać uznany psycholog prof. Stanisław Kowalik, który na inauguracji wygłosił wykład pt. „Kontury poezji w poświacie współczesnej psychologii”. „Osobisty wymiar poety” pomiędzy „wiecznym złem a rzadkim dobrem” podkreślił referat Leszka Żulińskiego.

Listopadowej aury nie byłoby, gdyby nie poetyckie lekcje, które od wielu lat są złotymi liśćmi w kalendarzu festiwalowych zdarzeń. Bez wątpienia były „lekcjami wrażliwości i otwartości na słowo”. Odbyły się w Poznaniu, Lesznie, Koninie, Śremie, Szamotułach, Nowym Tomyślu, Grodzisku Wielkopolskim, Murowanej Goślinie, Czempiniu, Opalenicy, Luboniu, Kościanie i w Tarnowie Podgórnym. Zainteresowanie literaturą młodych ludzi uwidoczniło się podczas Turnieju Jednego Wiersza, zorganizowanego specjalnie dla adeptów sztuki słowa przed debiutem książkowym. W tym roku połączono go z warsztatami literackimi, na które zaproszono do II LO na ul. Matejki. Warsztaty poprowadzili Danuta Mucha i Stefan Jurkowski.

Poeci uczestniczyli w dwóch, niespotykanych dotąd na festiwalu wydarzeniach. Należały do nich „Wieczór prozy i muzyki klasycznej” w Sali Białej Urzędu Miasta, oraz wyjazd do Cichowa. Pierwszy raz na Listopadzie wyeksponowano prozę w aktorskiej interpretacji Aleksandra Machalicy. Tego wieczoru struny wrażliwości rozpalali również filharmonicy poznańscy, grający na oboju i fortepianie. Niezapomnianym pozostanie „Najazd poetów na Soplicowo”, kiedy póĽnym wieczorem zjechali się do dworku w Cichowie. To właśnie tutaj, jak nigdy przedtem, uwidoczniły się ich sarmackie nastroje, kiedy prowadzili potyczki szablami słów. Każdy z nich musiał powiedzieć przynajmniej jedną fraszkę lub wiersz. Wszystko rozpoczęło się od uroczystego odczytania przez Andrzeja Dębkowskiego, specjalnie napisanego na tę okazję poematu Heleny Gordziej. Mickiewiczowski duch opanował „Soplicowo przeżyć”, gdy w finale odtańczyli poloneza z „Pana Tadeusza”. Zdawało się, że każda z poetek, staje się w tym momencie wybranką wieszcza, a niekiedy ukochaną tytułowego bohatera książki. Dopełnieniem emocji o smaku wytrawnego wina była kolacja u niezawodnego przyjaciela poetów, Aleksandra Tecława, na którą zaprosił do „Markietanki” na ul. Niezłomnych 1. Zanim księżyc złożył swój autograf na policzku nocy, dokonały się ostatnie wymiany poglądów i tomików. Puchary trosk się przechyliły, kiedy wszyscy wznieśli toast za zdrowie „już ponad trzydziestoletniego, dobrego Listopada”.

XXXI Międzynarodowy Listopad Poetycki był prawdziwie „międzynarodowy”. Dyskurs kulturowy uwidocznił się w dużej mierze podczas Maratonu Poetyckiego, który odbywał się w pierwszym dniu imprezy. A działo się to tak – uroczysta inauguracja Listopada otworzyła krąg poezji w Auli Lubrańskiego na UAM. Szczęście trzepotało za oknem, kiedy w środowy poranek na dachach naszych domów rozsiadły się gołębie poezji. Każdy z nich miał kolor wspomnienia, któremu udało się zatrzymać w dziobie dni mirtową gałązkę. Tańcem skrzydeł przyspieszał moment recytacji, podczas której na scenie przeżyć wystąpiło około pięćdziesięciu literatów z całego świata. Żaden z nich nie przyszedł w pojedynkę – towarzyszyła mu jego, pełna indywidualizmu poezja.

Strofy, które „przyjechały” z Krakowa wiedziały, że „choć nie dopada ich piekło, ani raj”, wszystko jest dla nich: „jest świt i noc/ jest pełny gwar dnia/ i uśmiech jest i łza” – ważne, by odnaleĽć siebie. „Na szlaku” literackich tropów znalazły się też wiersze z Wietnamu, które chciały zdążyć „zestawić bilans zysków i strat”, zanim „skamienieje im serce”. Poezja niemiecka okazała się być „strażniczką milczenia”, która listopadową publiczność zachęcała do „szukania słowa”. Rozumiały ją strofy etiopskie, które nie bały się przypomnieć, że „świat milczy”, chociaż „gdzieś w dalekiej Afryce, nad zabitymi dziećmi bezradnie płaczą kobiety”. Tymczasem w Wilnie „nad zgiełk” broni się tego, by brzmiała tam „tylko jedna, niezależna mowa”. Poeta z Iraku zadał pytanie, czy skoro każdy choć raz przeżył „ślepe potknięcie przed zachodem słońca”, to „najwyższą formą życia jest umieranie?”. Pierwszy raz pojawiła się poezja z Gwatemali, a jej przedstawiciel przyznał się, że najbardziej brakuje mu „koloru twojej obecności”.

Piękną duszą podzieliły się także utwory literackie z innych ośrodków twórczych. Niektóre podsycały radość, w innych pękniętą czarą przelewał się smutek. Jedno jest pewne – każdy wiersz nie bał się być autentycznym. Szczerość dialogu strof pokazała jak powinni porozumiewać się ludzie. Uświadomiła, że różnorodność należy traktować jak okazję do wzbudzenia wzajemnej fascynacji, a nie rozpalania buntu i nienawiści.

MLP przekonał, że prawdziwe jest stwierdzenie, iż „listopad – miesiąc zadumy, refleksji i skupienia, stwarza niepowtarzalną aurę, mosty ze słów i duchowe misterium piękna”. Oznacza to, że Międzynarodowy Listopad Poetycki jest drogowskazem do poznania krajobrazu własnej duszy – pejzażu, który najpiękniej, a zarazem najtrudniej odkryć przez ukochanie poezji – „pierwszego przywileju człowieka”.

Dominik Górny



























   

Nagrodę Literacką XXXI MLP otrzymał Leszek Żuliński, za tom poezji „Ja, Faust”




Jury konkursu w uzasadnieniu przyznania Nagrody napisało:
„Leszek Żuliński stworzył zbiór wierszy, w którym osiągnął niezwykły balans pomiędzy własnymi doświadczeniami, przywoływanymi zdarzeniami i postaciami, a wielkim, rozrastającym się przez wieki mitem faustycznym. To trudne zadanie poetyckie okazało się ze wszech miar udane, bo ta książka należy bez wątpienia do najważniejszych osiągnięć liryki polskiej w ostatnich latach. Marzenie o nieśmiertelności i wiecznej młodości i próba wyjścia naprzeciw siłom niewyobrażalnym, zajmowały tak wielkich pisarzy jak Goethe, Marlowe, Mann, Mickiewicz i stały się też kanwą wielu utworów muzycznych, dzieł malarskich i scenicznych. To raczej utrudnienie, które wkalkulował w swoją próbę odważny autor. Tak powstał zbiór, który można czytać na różne sposoby i znajdować w nim stale nowe treści. To jakby wykład starzejącego się poety na temat świata i ludzkości, a nade wszystko próba przekazania prawd uniwersalnych, wobec których zawsze staje byt. Tom Żulińskiego rodzi liczne pytania, skłania do zastanowienia nad szczegółem, ornamentem chwili i nad wielkimi pytaniami egzystencji. To są wiersze, w których skrapla się mądrość filozoficzna i alchemiczna – utwory, które długo pozostają w pamięci i wracają wielokrotnie jak echo dalekiego wołania, jak echo wieków, które odeszły i dopełniły przeznaczenia wielu poszukiwaczy kamienia filozoficznego. Pytania o zagadkę miłości i samotności zawsze pozostają w zawieszeniu, bez odpowiedzi, a odważni mędrcy kończą jak historyczny Faust. Chodzi jednak o takie zadawanie pytań, jak w nagrodzonej książce i takie formułowanie sentencji lirycznych by czytelnik mógł swobodnie wędrować za średniowiecza do współczesności i z ułudy do ułudy.

Nominowanymi do Nagrody były także tomy:

Romualda Mieczkowskiego - Nikt nie woła, Biblioteka „Znad Willi”,
Wilno 2008

Lilli Latus – Jutro to najpiękniejszy dzień tygodnia, Wydawnictwo „Nowy Świat”, Warszawa 2008

Kazimierza Ivosse – List otwarty do poety Kennetha Rexrotha albo poemat egzystencjalny, Kolor-Druk, Wrocław – Oldenburg 2008

Ryszarda Biberstajna – Słychać tylko szept, Wyższa Szkoła Humanistyczna, Leszno 2008

Marii Magdaleny Pocgaj – Na deszczu pękniętej strunie, Libra, Poznań 2008

Mariusza Cezarego Kosmali – Sequel, Wydawnictwo Tawa, Chełm 2008.

   

XXXI Międzynarodowy Listopad Poetycki

   

Strona 6 z 14